|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mafencey
Aresowa skarpeta
Dołączył: 02 Lut 2012
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Czw 18:48, 02 Lut 2012 Temat postu: Deadly Storm [NZ] [1/?] |
|
|
Naprawdę nie wiem co ciężkiego uderzyło mnie w głowę, że postanowiłam zamieścić tutaj moje wypociny. Jest to FanFiction, jednakże główna postać nie występuje w książce. Najpierw wstawię prolog jako próbę moich umiejętności. Wiem, że wyszedł dość króciutko ale o to właśnie chodziło
PS. Opowiadanie nie zaczyna się w Obozie Herosów, a prolog jest wydarzeniem z przeszłości
Prolog
W powietrzu, wypełnionym pyłem latały jeszcze kawałki tynku. Szłam, wciąż zataczając się i potykając o leżące na ziemi szczątki domu i różnorodnych przyrządów. Bałam się zobaczyć to na własne oczy, chciałam jak najbardziej odwlec tę chwilę. To była moja wina, tylko moja. Potknęłam się o wystający kamień i upadłam, rozcinając sobie przy tym dłoń. Nie miałam zamiaru zwracać na to uwagi, więc po prostu wstałam i szłam dalej. W oddali dało się słyszeć przerażone krzyki ludzi wołających o pomoc.
To wszystko potoczyłoby się inaczej. Czy jest coś gorszego, niżeli śmierć? Tak, życie, jeśli pragniesz umrzeć. Tak właśnie się czułam w tym momencie. Wiedziałam co tam zastanę, jednak wciąż miałam nadzieje na szczęśliwe zakończenie. Dotarłam w końcu do pozostałości mojego domu i przystanęłam, chcąc przygotować się na przerażającą prawdę. Podeszłam niepewnie i od razu zauważyłam pośród kamieni jaskrawy kolor bluzki mojej mamy. Podbiegłam i uklękłam wpatrując się w nią. Miała przymknięte oczy, wyglądała jakby spała, a na jej ustach błąkał się uśmiech. Większość jej ciała pokryta była siniakami.
Wydałam z siebie okrzyk rozpaczy i przytuliłam do siebie jej nieruchome ciało. Po moich policzkach zaczęły płynąć niekontrolowane łzy, a po chwili zaczęłam zanosić się histerycznym szlochem. Potrząsnęłam nią jakbym starała się wybudzić ją ze snu, lecz jej ciało było wiotkie i nie reagowało. Nie mogłam jej stracić…Zostałam sama…Nie miałam już na świecie nikogo…
***
Podobno strażacy siłą musieli wyrwać z mojego uścisku ciało matki, jednak ja tego nie pamiętałam… Jedynym co czułam, była wszechogarniająca mnie nicość…
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mafencey dnia Czw 18:50, 02 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Aguniaa
Apollo w spodenkach
Dołączył: 04 Gru 2011
Posty: 145
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 14:13, 04 Lut 2012 Temat postu: |
|
|
Ciekawie sie zaczyna, czekam na dalszą część.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Necklice
Pani mórz
Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 3175
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Śro 20:59, 04 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Dramatyczne. Bardzo ładnie jak na mój gust, a jeszcze mi się w podobnym klimacie piosenka włączyła na mp4
Myślę, że się nie obrazisz jeśli pożyczę sobie dwa zdania do podpisu?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mosqua
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 12 Kwi 2012
Posty: 330
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 17:11, 14 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Co mogę powiedzieć? Jest świetnie i czekam na dalszą część.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mafencey
Aresowa skarpeta
Dołączył: 02 Lut 2012
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Nie 21:50, 08 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Życie jest tak kruche. W snach wciąż widziałam jej ciało, leżące w gruzach resztek domu, jej oczy, które były szeroko otwarte i uśmiech, błąkający się na ustach, jakby była pewna swojej śmierci. Nie mogłam sobie wybaczyć tego, co wtedy jej powiedziałam…
Zasłoniłam twarz dłońmi i usiadłam na łóżku polowym. Łzy były oznaką słabości a ja nie mogłam sobie na to pozwolić. Poczułam znajome mi kłucie w sercu, a wspomnienia napłynęły:
- Nienawidzę cię! Nie masz prawa!
Trzynastoletnia dziewczyna stała w kuchni, krzycząc do swojej matki. Ona oparła się o ścianę a po jej policzkach spływały łzy. Tak bardzo chciała powiedzieć córce prawdę, jednak nie była w stanie.
- Kochanie, proszę…
Dziewczyna krzyknęła sfrustrowana, chwyciła plecak i wybiegła z domu, ignorując błagania matki, która próbowała ją powstrzymać.
Gdybym tylko została, wszystko potoczyłoby się inaczej. Nie musiałabym znosić tego bólu, ponieważ śmierć jest łatwa, życie trudniejsze…
Wstałam gwałtownie i przetarłam pojedynczą łez, spływającą po moim policzku. Westchnęłam głośno, starając się odpędzić przeszłość i powitać przyszłość. Zabezpieczyłam broń i wsadziłam ją do futerału. Co miesiąc starałam się przenosić z miejsca na miejsce, by nie zostać wykrytą. Nigdy nie doświadczyłam życia zwykłej nastolatki, nie mogłam pokazywać się publicznie, ponieważ kamery uliczne zdradziłyby moją tożsamość. Starałam się znajdować jakieś mieszkania w opuszczonych miejscach, do których nikt nie zaglądał. Ograniczałam się do podstaw. Na samym środku pokoju stało łóżko polowe, tuż obok skrzynia z różnorodną bronią. Po drugiej stronie przenośna lodówka, a niewielkie drzwi po prawej prowadziły do łazienki. W każdej części obszernego pomieszczenia znajdowała się schowana broń, przygotowana na każdą okazję. Po opuszczeniu miejsca wysadzałam je w powietrze, by nie zostawić żadnych śladów. Ludzie tłumaczyli to sobie jako wybuchy gazu i takie tam podobne. Bawiło mnie to, ludzkie istoty są naprawdę ślepe. Najczęściej podróżowałam po Nowym Jorku , jednak w momencie, gdy skończę 16 lat, co nastąpi za jakieś cztery godziny, stanę się chodzącym nadajnikiem. W Nowym Jorku, w ich siedzibie, znajdą mnie bez problemu, dlatego musiałam opuścić to miasto. Ładunki zostały ustawione, więc pozostało mi po prostu wyjść. Jednak trudno było mi się pożegnać z tutejszym stylem życia. Przynajmniej znajdowało się gdzieś miejsce, które mogłam nazwać domem, a teraz miałam tylko uciekać. Wielokrotnie chciałam się poddać, ale dla mamy zamierzałam dopełnić swoją zemstę. Schowałam nóż z niebiańskiego spiżu do buta i chwyciłam torbę, starając się zapanować nad emocjami. Wyszłam szybko z pomieszczenia, ściskając w dłoni przycisk detonacji. Na dworze padał deszcz, skracający moją widoczność, jednak kochałam go. Gdy tylko dotykałam wody, czułam napływającą energię, jakby przez moje żyły przepływał prąd pobudzający mnie do walki. Wiedziałam, że związane jest to z moim ojcem. Po mojej twarzy spływały krople, przez co uśmiechnęłam się delikatnie. Odeszłam kilkanaście metrów i zdetonowałam ładunek. Odwróciłam głowę, by spoglądać na ogień przecinający deszcz. Moje oczy były wilgotne od nadchodzących łez. Przez parę minut stałam wpatrując się w języki ognia. Zostawiałam pewien okres życia za sobą, by rozpocząć kolejny. Wolnym krokiem ruszyłam przed siebie…
Po godzinie wędrówki doszłam do stacji metra. Nie mogłam lecieć samolotem, bo byłoby to samobójstwo, w końcu niebo to królestwo Zeusa. Zeszłam po schodach, co chwila odwracając się za siebie i czując, że ktoś mnie śledzi. Musiałam jak najszybciej wydostać się tego miasta. Na szczęście trafiłam na pociąg i nawet nie wiedząc, gdzie jedzie, wsiadłam. Odwróciłam się na chwilę w stronę przeźroczystych, plastikowych drzwi. Niemal krzyknęłam, widząc, kto przede mną stoi. Ogarnęła mnie zimna furia zmieszana ze strachem. Wpatrywał się we mnie z żalem. Wtedy po raz pierwszy ujrzałam swojego ojca, Posejdona, pana mórz. Miałam zamiar uciekać, jednak zanim wykonałam jakikolwiek ruch, pociąg ruszył w szybkim tempie zostawiając go w tyle. Złapałam się poręczy, starając się złapać oddech. Był tak blisko schwytania mnie. Zastanawiałam się czemu w jego oczach widać było żal. Zapewne dlatego, że byłam prawie identyczna jak moja matka. Długie, falowane czekoladowe włosy, te same pełne różane usta, jedynie oczy miałam po ojcu, niebieskie, jak błękit oceanu. Nim zdołałam się otrząsnąć, pociąg gwałtownie się zatrzymał na obskurnej stacji. Wysiadłam wypchana przez tłumy ludzi pędzących z pracy do domu. Nie miałam nawet pojęcia gdzie jestem. Postanowiłam ruszyć za sporą grupką ludzi, mając nadzieje, że zaprowadzą mnie w jakieś konkretne miejsce. Cały czas trzymałam dłoń na broni naładowanej kulami z niebiańskiego spiżu na wszelki wypadek. Nie miałam ochoty spotkać ponownie ojca, ponieważ wtedy mogłabym mieć mniej szczęścia. Weszłam schodami do góry, wpatrując się w gwieździste niebo. Parę metrów dalej zobaczyłam starą kafejkę z podartym szyldem, było to dobre miejsce, by się schować. Weszłam do środka, a właścicielka spojrzała na mnie, jakby nie mogła uwierzyć własnym oczom, że ktokolwiek wszedł do jej lokalu. Usiadłam przy barze i poprosiłam o dużą kawę. Odeszła w stronę zagraconej kuchni, a ja rozejrzałam się po pomieszczeniu. Tapeta na ścianach była w połowie zdarta, a podłoga trzeszczała, jeśli wykonało się jakikolwiek ruch. Niewiele można było dostrzec przez zabrudzone okna. Z kuchni dochodził nieprzyjemny zapach, jakby coś zdechło w garnku. Nagle usłyszałam dzwonek informującym o tym, że ktoś wszedł do środka. Odwróciłam się gwałtownie. W drzwiach stanął chłopak na oko w moim wieku. Nie mogłam dostrzec jego twarzy, ponieważ na głowę miał nasunięty kaptur. Automatycznie wyciągnęłam broń i położyłam ją na kolanach czekając na jego ruch. Podszedł i usiadł dwa miejsca obok mnie. Odbezpieczyłam broń i wycelowałam na wszelki wypadek. W momencie gdy zdjął kaptur nabrałam gwałtownie powietrza i omal upuściłam broń. Jego oczy były dla mnie tak znajome, identyczne jak u mojego ojca i u mnie. Musiał być spokrewniony z Posejdonem, czyli musiał być moim… przyrodnim bratem. Wstałam gwałtownie i wycelowałam broniom prosto w jego serce. Chłopak uniósł ręce jakby chciał się poddać i również wstał.
- Czego chcesz?! - niemal krzyknęłam.
Zanim mi odpowiedział, poczułam, jak czyjeś ramiona, niczym kleszcze, łapią mnie od tyłu i pozbawiają tchu. Jednak ja byłam doskonale wyszkolona. Wypuściłam broń i wykręciłam dłoń napastnika powodując, że teraz ja miałam nad nim kontrolę. Kopnęłam go pomiędzy żebra, co zawsze paraliżuje przeciwnika. Upadł na ziemię, jęcząc z bólu, niestety nie był sam. Zanim zdążyłam chwycić broń, do baru weszła kolejna dwójka. W akcie desperacji wyciągnęłam nóż z buta i rzuciłam wykorzystując całą swoją siłę. Trafił centralnie w klatkę piersiową jednego. Drugi był bardziej wyrośnięty i wyglądał groźniej. Gdy natarł na mnie z nożem w dłoni, chwyciłam pobliskie krzesło i zablokowałam atak, popychając go jednocześnie na stół. Z głośnym hukiem uderzył i roztrzaskał mebel, miałam nadzieje, że jest nieprzytomny. Czułam już zapach zwycięstwa, jednak przez walkę z mężczyznami całkowicie zapomniałam o synu Posejdona. Nagle poczułam ukłucie w okolicach skroni. Świat zawirował, a ja upadłam obezwładniona na podłogę. Trucizna szybko rozchodziła się po moim organizmie, pozbawiając mnie siły. Przymknęłam powieki, słysząc w oddali dźwięk zegara, wybijającego północ… Moje szesnaste urodziny.
**************************
No to sobie długo poczekaliście xdd Ostatnio w ogóle tutaj nie wchodziłam, nagle weszłam,przeczytałam komentarze i mnie natchnęło xd Piszcie co sądzicie ;p
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Verte*
Błyszczyk Afrodyty
Dołączył: 15 Sie 2012
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stolica, Warszawa :) Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Wto 17:50, 18 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Dziwne, że wcześniej tego nie czytałam O.o
Fenomenalne! Czekam na więcej ;*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zoey
Przypalona Ambrozja
Dołączył: 15 Wrz 2012
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Domek nr 13 Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Wto 19:26, 18 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Tak jak *Verte* uważam, że jest fenomenalne i też czekam na więcej ;D
Czy moglabyś umieścić w swoim fanficku postać o moim imieniu (Zoey)?
Będę bardzo wdzięczna ;*
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Zoey dnia Wto 19:28, 18 Wrz 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|