|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sophie
Miss Holmes
Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Niemcy Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Wto 20:14, 21 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
A ja go nigdy nie mogłam zapamiętać xD Ja to najbardziej czekam teraz na haiku
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Blanca
Muza/Maniaczka Klat
Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Maków Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Pią 18:14, 01 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Rozdział dziesiąty. (cały opiera się na wspomnieniu)
- Usiądź w salonie, a ja wezmę apteczkę. – mała dziewczynka
wpuściła do domu swojego nowego kolegę. Był cały podrapany, na dłoni
miał ciętą ranę. Rozejrzał się dookoła. Salon był bardzo gustowny,
ogromny telewizor wisiał naprzeciwko miękkiej sofy. Ściany utrzymanie w
ciepłej barwie zieleni, na tle której odcinały się mahoniowe meble.
Niezła rodzinka, pomyślał. Bogata. Widział w nowej znajomej kogoś
niezwykłego.
- No, ostrzegam, może trochę szczypać. – uśmiechnęła się do niego.
Poczuł jak na policzki wstępuje mu rumieniec.
- Nie musisz tego robić.
- Sądzę, że ci się to przyda, więc siedź cicho i znoś cierpliwie
ból. – odpowiedziała i wyjęła z apteczki wodę utlenioną. Po chwili
rękę i kolano miał zabandażowane. Została twarz. Blanca usiadła koło
niego i wzięła do ręki maść. Nabrała trochę na palec i przyłożyła
mu delikatnie do policzka. Powoli i ostrożnie rozsmarowywała lekarstwo.
Widział, że też jest skrępowana.
- Dziękuję. – mruknął nie patrząc jej w oczy, gdy skończyła.
- Proszę. – uśmiechnęła się. Nie chciała go pytać, czemu uciekł.
Pozwoliła mu milczeć, za co był jej wdzięczny. W tym momencie do domu
wszedł jej ojciec. Gdy Luke spojrzał na niego, musiał przyznać, że
był bardzo przystojny.
- Cześć kochanie. O, dzień dobry… - przywitał się. Patrząc na
swoją córkę i obcego chłopaka wiedział, że czas jej wszystko
wytłumaczyć.
- Ja przepraszam za najście, bo ja… - chłopak zaczął się jąkać.
Bał się reakcji mężczyzny, nie chciał też aby dziewczyna dostała
przez niego karę.
- Przecież nic się nie stało. Blanca, obmyłaś ranę? Wodą a potem
nałożyłaś okład z babki? – odezwał się jej ojciec. Luke
rozdziawił buzię ze zdziwienia.
- Tak, tak jak zawsze. No i oczywiście bandaż. – odpowiedziała.
Zamknęła apteczkę i wyniosła z powrotem do kuchni. Luke został sam na
sam z jej rodzicem.
- Jesteś synem, no wiesz? Hermesa? – zapytał mężczyzna. Zaskoczyło
go to pytanie. Nie spodziewał się, że to widać.
- Masz jego rysy twarzy. – uśmiechnął się.
- Rozumiem. – speszył się. Nawet nie wiedział, że jest do niego
podobny.
- Będę musiał powiedzieć jej prawdę. Cieszę się, że jesteś. Mam
nadzieję, iż pomożesz mi ją z tym zapoznać. – odezwał się
mężczyzna. Luke nie zdążył odpowiedzieć, bo w tym momencie weszła
Blanca. W czasie swojej nieobecności zgarnęła włosy w kitkę na bok i
zmieniła ubranie. Wyglądała bardzo ładnie i Luke zastanawiał się, czy
dobrym pomysłem byłoby się odezwać.
- Kochanie, musimy porozmawiać. Twój kolega pomoże mi wszystko
wyjaśnić. – ubiegł go jej ojciec. Dziewczyna usiadła obok niego na
kanapie i spojrzała na swojego tatę.
- Widzisz…to nie jest łatwe. Możesz mi wierzyć lub nie, ale wszystko
co teraz powiem to absolutna prawda. – wziął głęboki oddech i
kontynuował – bogowie olimpijscy wciąż żyją, przeprowadzili się na
zachód. Ja natomiast jestem dzieckiem jednego z bogów. Jestem herosem,
synem Apolla. – z każdym słowem oczy Blanki robiły się co raz
większe. – ale to nie wszystko. Twoja babcia, a moja matka też nie jest
zwykłą śmiertelniczką. Jest córką Afrodyty. Masz w sobie bardzo
pomieszaną krew i jest ona wyjątkowo mocna. Masz również wiele
umiejętności, których nie posiadają inne dzieci.
- Uznajmy, że to prawda. W takim razie, kto jest moją matką?
- Bogini mądrości, Atena. – odpowiedział.
- Nie?! Naprawdę?! Czyli to szybkie przyswajanie wiedzy, inteligencja,
pamięć… to wszystko po niej?
- Tak. Mam nadzieję, że rozumiesz moją decyzję o powiedzeniu ci tego.
Blanca wstała i przytuliła się do ojca. Kochała go najmocniej na
świecie i nie potrafiła się na niego gniewać. Odwróciła się do
Luke’a i powiedziała:
- Ty też jesteś dzieckiem boga?
- Ja? Tak… jestem od… Hermesa. – przyznał dość niechętnie.
Niezbyt podobało mu się wyznawanie prawdy o sobie, jednak czuł, że jej
mógłby powiedzieć wszystko. – Ale moja mama jest śmiertelniczką. –
dodał.
- Luke, poczekaj. – powiedziała Blanca, widząc jak chłopak zbiera się
do wyjścia.
- Nie mogę. – uśmiechnął się do niej. – Muszę znaleźć coś do
jedzenia i jakąś wygodną ławkę w parku. Może się jeszcze kiedyś
spotkamy. – wtedy Blanca zrobiła coś niespodziewanego. Podbiegła do
niego i złapała go za rękę.
- Możesz nie dać sobie rady. Zostań, proszę. Przyda ci się pomoc no i
miejsce do spania. – chłopak spojrzał jej w oczy. Dopiero teraz
zauważył, że są bardzo zielone. Miały przyjemny kolor, podobny do
trawy.
- Ja… nie wiem czy mogę. – spuścił głowę. Był bardzo wysoki, co
często uważał za swoją zaletę.
- Blanca… - zaczął groźnym tonem jej ojciec. – na górę.
- Że co?! – oburzyła się szatynka.
- Jazda szykować koledze miejsce do spania. Jak to zrobisz, dasz mu
jakieś moje stare ubrania. Ja wychodzę, mam sporo roboty przy
przeksięgowaniu. Do zobaczenia. – pocałował córkę w czoło, wziął
jabłko, teczkę i wyszedł. Luke patrzył ze zdziwieniem.
- No to chodź, dam ci ubrania i zaprowadzę do łazienki. – Blanca
pociągnęła go w stronę schodów.
- Wiesz, że nie musisz tego robić? – zapytał.
- Ale chcę. A ty nie masz nic do gadania. – poszli do jej pokoju. Był
przestronny, w kolorze brzoskwini. Przyjemne hebanowe meble, na biurku
laptop, biblioteka pełna książek, ogromne okno z widokiem na basen. A
pośrodku pod ścianą, na której wisiał ogromny obraz przedstawiający
jakąś akcję w siatkówce, stało dwuosobowe łóżko. Ma życie jak
księżniczka, pomyślał.
- Poczekaj tu chwilę, znajdę jakieś ubrania.
- Twój dom jest niesamowity. – powiedział. Dziewczyna zawstydziła
się, wydukała ciche dziękuję i wyszła. Luke zaczął przyglądam się
książkom. Większość dotyczyła medycyny, był też kodeks prawny.
Sporo literatury pięknej, fantastyki i innych powieści, doszukał się
nawet kilku starych ksiąg historycznych. Zastanawiał się, kim ta
dziewczyna chce zostać w przyszłości. Koło laptopa znalazł jakieś
zapisane kartki pełne adresów i jakichś haseł, których nie umiał
rozszyfrować. Przez dysleksję nie potrafił czytać po angielsku.
Odchodząc, strącił przez przypadek z biurka teczkę. Kartki posypały
się po pokoju. Gdy Luke je zobaczył, zagwizdał z podziwu. Pełne były
obrazków, zwłaszcza ludzi w różnych sytuacjach, wszystkie wyglądały
jak żywe. Na kilku rysunkach zauważył zilustrowane mity greckie. Był
Herakles pokonujący hydrę, Jazon ze Złotym Runem, koń trojański, a
nawet narodziny Afrodyty.
- Mam tu trochę za dużą koszulkę i spodnie. Wzięłam ci pasek,
żebyś… - Blanca weszła do pokoju. Widząc Luke’a ze swoimi szkicami
zaczerwieniła się.
- Przepraszam, to przez przypadek. – zawstydził się blondyn.
- Nic się nie stało. Nikt dotychczas nie widział moich prac. W łazience
masz naszykowaną kąpiel, tylko wybierz sobie płyn. Pierwsze drzwi na
lewo. – podała mu ubrania. Wziął je i wyszedł. Kiedy został sam,
odetchnął. Nie wiedział czemu w jej obecności peszył się jak nigdy
dotąd. Może to ta krew bogini miłości? Zanim wskoczył do wanny,
przejrzał wszystkie płyny, jak mu radziła Blanca. Znalazł jeden o
zapachu drzewa sandałowego i wlał dwie miarki. Wanna wypełniła się
pianą po brzegi. W trakcie kąpieli myślał nad tym, co powinien zrobić
dalej. Nie tylko on, Blanca też była herosem. I to naprawdę mocnej krwi.
Siedział tak blisko godziny, gdy poczuł, że najwyższy czas
podziękować szatynce za opiekę. Gdy wyszedł z łazienki w nowych
ubraniach, jej pokój był pusty. Usłyszał natomiast muzykę dochodzącą
z dołu. Okazało się, że w kuchni grało radio, a przy blacie stała
Blanca z wprawą krojąc warzywa. Kilka odpowiednich ruchów i pomidor był
w plasterkach.
- O, już się wykąpałeś? Myślałam, że zdążę coś przygotować.
- Dlaczego jesteś dla mnie taka miła? – zapytał wprost. Zauważył
diametralną zmianę na jej twarzy. Szczery uśmiech zamienił się w
osłupienie.
- Ja… może dlatego, że jesteś w jakiś sposób podobny do mnie? Poza
tym, potrzebna ci była pomoc. – odpowiedziała. I dlatego, że jesteś
przystojny, dodała sobie w duchu.
W tym momencie odezwał się alarm w piekarniku. Dziewczyna otworzyła go i
wyjęła blachę z jedzeniem. Natychmiast w powietrze uniósł się zapach
pieczonego sera.
- Co to? – zapytał.
- Nasz obiad. Zapiekanka z serem i makaronem. Mój osobisty przepis.
Możesz postawić ją na stół? Dokroję jakąś sałatkę. –
powiedziała. – Szklanki są w drugiej szafce po lewo, na dole.
Chłopak zrobił co kazała i po chwili jedli ciepły posiłek przy
delikatnym akompaniamencie radia. Nie czuł się zbyt pewnie. Patrząc na
szybkie i dokładne ruchy sztućców dziewczyny, spuścił głowę. Blanca
spojrzała na niego i wnet pojęła co się dzieje. Podeszła do niego z
tyłu i złapała go za nadgarstki.
- W lewej ręce widelec, w prawej nóż. Widelec nastawiasz pod tym kątem
i kroisz za nim nożem. – mówiąc to, poruszała jego dłońmi i
ustawiała sztućce w odpowiedni sposób. Ich twarze były bardzo blisko i
Luke czuł, że robi mu się gorąco. – Mój ojciec wychował mnie w
kompletnej etykiecie. – wyjaśniła.
- To chyba dobrze?
- Niby tak, jednak nauka tego to katorga. Masz ochotę na coś w telewizji,
komputer, czy spacer?
- Nigdy nie grałem na komputerze. – wymamrotał.
- Chodź, wytłumaczę ci wszystko. – uśmiechnęła się i włożyła
naczynia do zlewu. – Potem pozmywam. – dodała widząc jego minę.
Przez kolejne kilka godzin Blanca tłumaczyła mu używanie komputera.
Kiedy dowiedziała się, że Luke ma dysleksję, uniosła lewą brew do
góry.
- Ty pewnie dzięki tej mieszanej krwi jej nie masz. – powiedział.
- Ja mówię w kilku językach, może dlatego. Jestem Polką, ale mój tata
przeprowadził się tu, bo szukał pracy.
- W jakich językach mówisz?
- Po polsku, angielsku, hiszpańsku i włosku. A teraz uczę się
francuskiego i niemieckiego. – oznajmiła z dumą.
Cały wieczór oglądali telewizję, Blanca pokazała mu nawet swoją
ulubioną kryjówkę na drzewie. Gdy było już późno, wrócił jej tata.
Luke siedział przy komputerze, rozwalając kosmitów w jakiejś grze, a
Blanca rozmawiała z ojcem.
Mężczyzna wytłumaczył jej wszystko co wiedział o Obozie i dał
specjalny plecak, który mieścił każdą rzecz. Powiedział też, że
skontaktuje się z kierownikiem, by ich przyjął. Gdy wróciła na górę,
Luke siedział we wnęce, patrząc na gwiazdy.
- Wszystko w porządku? – spytała. Odwrócił się do niej. W blasku
księżyca, przydużej koszulce i spodenkach wyglądała całkiem ładnie.
- Nie wiem. Zastanawiam się, jak to będzie, gdy się tam dostaniemy.
- Damy radę. Ale powiem ci, że możemy ruszać o świcie. Widzisz…
chcę się wyrwać od taty. Kocham go, ale wolałabym pójść z tobą do
Nowego Jorku. – chłopak osłupiał.
- To niebezpieczne.
- Ja to wiem. Ale tylko w ten sposób mogę się sprawdzić. Damy radę.
Wezmę apteczkę z kuchni i wyruszymy.
Luke patrzył na nią ze zdziwieniem. Była taka pewna swego,
uparta…Zrozumiał, że będzie się musiał od niej dużo nauczyć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sophie
Miss Holmes
Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Niemcy Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Pią 18:28, 01 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Super, uwielbiam te powroty do przeszłosci, postaram się jak najszybciej sprawdzić dalej
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sophie dnia Pią 18:32, 01 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blanca
Muza/Maniaczka Klat
Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Maków Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 18:24, 09 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Rozdział jedenasty. (matko święta, trochę się to ciągnie, jeszcze trochę i dojdę do 50 xd).
***
Podróż minęła jej zasadniczo szybko. Gdy jechała pociągiem, jakaś Barbie skomentowała zbyt głośno jej bransoletkę z koralikami. Zamieniła ją z wisiorka, gdyż na szyi miała dwie przywieszki; kluczyk od taty i literkę B. Wracając jednak do pustej laluni. Blanca wyjęła małą procę roboty braci Hood i jeden z kamyczków. Wycelowała dokładnie w obcas blondynki i strzeliła. Szybko schowała broń i sięgnęła po książkę. Lalunia wywróciła się i wpadła na swoją koleżankę, ciągnąc ją za włosy. Zrobiło się spore zamieszanie.
- Nie, tylko nie moje nowe buty! – słychać było jej spazm. Blanca uśmiechnęła się zza książki. Trzeba było stulić pysk, pomyślała. Cięty język miała po tacie. Nie bronił jej używać przekleństw, mimo to bardzo pilnowała się w jego obecności. Nie chciała psuć ich opinii wśród ludzi. Właściwie sama strofowała Luke’a gdy ten bluźnił na swój żywot. No właśnie. Zastanawiało ją, co on teraz robi. Przez ten moment, gdy stała wtulona w niego w swoim pokoju miała ochotę powiedzieć mu wszystko, co planowała. Jednak wiedziała, że najmniejsze słowo mogło być wykorzystane przeciw niej. Ból w klatce piersiowej na wspomnienie jego twarzy wzmagał się, więc odrzuciła go ze swoich myśli i zatopiła się w książce.
***
Wysiadła na odpowiednim przystanku i skierowała się w stronę lasu. W duchu dziękowała braciom Hood za procę. Był to prezent za ułaskawienie ich przed Panem D. Przeszła po starej kładce i zatrzymała się. Według instrukcji ojca powinna szukać czegoś ‘niestandardowego’. Jakiś nie pasujący element. Wyjęła sztylet i zaczęła ciąć niektóre gałęzie. Musiała przyznać, że był bardzo ostry, z łatwością przechodził przez najgrubsze konary. Po jakichś piętnastu minutach znalazła na jednym z pni liść dębu i prymitywny wzór łuku. Pod spodem był napis, który musiała rozszyfrować.
Co było pierwsze – jajko, czy kura?
Dobrze odpowiesz, otwarta nora,
Lecz jeśli źle, w ciemność dasz nura.
Cholera, zaklęła w duchu Blanca. Nie może się pomylić. Nie w tym momencie. Niby Bóg stworzył kurę, ale musiała się wykluć z jajka. I tak w kółko i w kółko…
- Fortuna kołem się toczy. – wyszeptała sama do siebie. Wtedy, pień rozsunął się. W środku znajdowało się wejście po kamiennych schodach oświetlonych blaskiem pochodni. Schowała nóż i niepewnie zeszła na dół. To, co tam zobaczyła przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Podłoga była prawdziwie zielona, udekorowana różnymi dzikimi kwiatami i klombami w każdym kolorze. Ścieżki wykonane były z wypolerowanych kamieni wiodących do Królestwa Ziemi. Magowie tego żywiołu byli przede wszystkim silni fizycznie, dzięki czemu w następnych etapach nauki potrafili czynić niesamowite rzeczy. Po bokach roztaczał się ogromny las, słyszała cichy szum wody. Szła powoli rozglądając się dookoła. Jedyne, co ją zaniepokoiło to niewielka ilość kobiet i dzieci. Miała się odezwać, gdy zobaczyła budynek Szkoły. Tak nazywali klasztor Lordowie i Smoki. Był cały z marmuru, wykonany w iście klasycznym stylu. Cztery wieże ze złoconymi dachami oznaczały cztery domy. Prawie jak Hogwart, zaśmiała się w duchu. Za budynkiem dostrzegła rozległe morze. No tak, ich wiara i magia narodziła się w epoce starożytnej Grecji. Podobnie jak bogowie. Blanca weszła do środka. Wnętrze było jeszcze ciekawsze, słowa po łacinie wyryte na białych tabliczkach działały jako drogowskazy do danych miejsc. Była Biblioteka, Jadalnia, część sypialniana, pokój nauczycielski wraz z komnatami opiekunów i Domy Uczniów. Blanca poszła szybkim krokiem do pokoju. Liczyła, że znajdzie tam kogoś, kto mógłby jej pomóc. Studenci, sami chłopcy, patrzyli na nią ze zdziwieniem i pożądaniem w oczach. Starała się ich ignorować, jednak wiedziała, że krew Afrodyty czyni swoje. Nie mogła nic na to poradzić. Zatrzymała się dopiero przed wielkimi, mosiężnymi drzwiami. Zapukała trzy razy. Z pomieszczenia wyszedł starszy jegomość, na oko pięćdziesięcioletni. Spojrzał na szatynkę z nieukrywanym zaciekawieniem i spytał:
- Czego tu szukasz, córko bogini mądrości?
- Skąd…?
- Wiem? Jestem Smokiem, wyczuwam twoją krew z daleka. Ponawiam pytanie.
- Jestem Blanca. Chciałam nauczyć się magii ziemi. – odpowiedziała.
- Zabawna jesteś i całkiem odważna, że stanęłaś przed najcięższym z zakonów. Inteligencji ci nie brak, skoro rozszyfrowałaś zagadkę.
- Mój ojciec powiedział, że mam się spotkać z jego przyjacielem!
- Posłuchaj mnie dziewczynko. Jesteś zbyt słaba, by móc zostać Smokiem. Nie uniosłabyś najmniejszego kamyka siłą woli. Jako że nie znasz naszych zasad, wyjątkowo pozwolę ci odejść. – jednym machnięciem dłoni otworzył drzwi za nią.
Miała ochotę mu przywalić. Była wściekła. Nie po to podróżowała przez całą Amerykę, aby zostać odrzucona. W głowie miała obraz uderzającego w starucha kamienia. Wtedy stało się coś dziwnego. Ziemia między nimi rozwarła się i sporych rozmiarów głaz uniósł się w powietrze. Z łoskotem uderzył mężczyznę w brzuch.
- Co tu się dzieje?! – z pokoju wyskoczył kolejny mężczyzna. Był dość młody, nie mógł mieć chyba trzydziestu lat. Blanca podeszła do niego i podała mu list ojca. Mężczyzna z każdym zdaniem co raz szerzej otwierał oczy.
- Córka Tomasza? Naprawdę? – pokiwała głową.
- Jestem Samuel. Byłem znajomym twojego taty. Dawno nie miałem z nim kontaktu. Co u niego? – przedstawił się. Wyciągnął dłoń w stronę leżącego na ziemi staruszka i mruknął coś.
- Więc to pan był tym przyjacielem? – zapytała.
- Tak ja. Musiał nas opuścić, ale widzę, że zostawił ci w spadku swoje umiejętności. – uśmiechnął się. W tym czasie staruszek usiadł i rozglądał się nieprzytomnie dookoła.
- Chodź, musimy cię zapoznać z zasadami. Będziesz potrzebowała mentora.
Dziewczyna posłusznie weszła za nim do pokoju. W środku znajdowało się jeszcze około dziesięciu mężczyzn, siedzieli przy wielkim stole rozmawiając i popijając z dużych, srebrnych pucharów. Widząc Samuela wchodzącego do środka, zwrócili ku niemu wzrok.
- Co to znowu za wybryki, mój drogi? – odezwał się jeden ze starszych.
- Żadne wybryki, Elijahu. Chciałbym wam przedstawić naszą nową uczennicę, a moją podopieczną, Blankę.
Po Sali przebiegł pomruk dezaprobaty. Nikomu nie podobał się pomysł nauczania dziewczyny.
- Czyś ty zgłupiał?! Rozumiem, młodość i te rzeczy ale tym razem przesadziłeś.
- Dajcie mi coś… - zaczął.
- Jest za słaba, zwykła córka bogini nic więcej.
- To dziecko… - próbował Samuel.
- Wyrzuć za próg mój drogi i przygotuj się do zajęć. – polecił mu wspomniany Elijah. To zdanie bardzo nie spodobało się Blance. Wyjęła z rękawa sztylet ojca z wygrawerowanym herbem magów ziemi i cisnęła nim w Starszego. Jego ranga wynikała z wiedzy i umiejętności, jakie posiadał. Mężczyzna był członkiem Rady, która uchwalała nowe zasady i członków. Sztylet przeleciał ze świstem przez pokój i zahaczając o szatę Elijaha przygwoździł go do ściany. Wszyscy zamarli. Była pierwszą osobą, która ośmieliła się zaatakować tak ważną osobę. Jednak nie to była powodem ich niepokoju, lecz właśnie rzucony sztylet i jego rzeźbiona rękojeść.
- Ty… skąd? – wydukał Elijah.
- Tak, tak, córka TEGO Tomasza, bla, bla. Blanca jestem. – przedstawiła się. – Nie podoba mi się jak traktujecie Samuela. Nie wiem od jak dawna jest na funkcji mentora, ale traktowanie go jak gorszego, podobnie jak i mnie, nie sprzyja waszym tradycjom.
- Skoro jesteś córką Tomasza, nie powinnaś mieć problemu z Próbą. Jest to test, który musi przejść każdy nowy. Składa się z trzech zadań od każdego ze Starszych. Myślę, że dobrze by było abyś zaczęła od Briana. Jest na swojej pozycji najdłużej. Teraz przydzielimy ci miejsce do spania, a o mentorowaniu porozmawiamy sobie, jeśli uda ci się wykonać zadania. – odezwał się Elijah. Blanca skinęła głową i uniosła lewą brew w geście zniesmaczenia. Wiedziała o tym wszystko, musiała jedynie wykorzystać spryt.
Komnata, w której miała tymczasowo zamieszkać była całkiem przestronna. Duże łóżko, biurko z niesamowitą ilością ołówków (wreszcie mogła wrócić do szkicowania), ba! Nawet laptop z Internetem. Oprócz tego szafa z lustrem i okno z widokiem na morze. No bajka…pomyślała. Teraz musiała się skupić na zadaniu. Wiedziała, że nie będzie łatwo. Ojciec mówił jej, że sama nauka zajmuje minimum trzy lata, ona musiała to opanować w jak najkrótszym czasie. Nie mogła sobie pozwolić na lenistwo. Jedynie dzięki ciężkiej pracy będzie pomocna w walce przeciwko Kronosowi. A akurat ten cel postawiła sobie jako najważniejszy.
***
Leżał w kabinie, na pokładzie Księżniczki Andromedy. Był to wielki statek wycieczkowy, na którym zgromadziła się większość potworów, które wybrały walkę po stronie pana Tytanów. Jako główny dowódca, miał szereg możliwości. W końcu dzięki niemu Kronos miał szansę odzyskać siły. Z rękoma założonymi za głowę wpatrywał się bezustannie w sufit. Nie interesowało go nic. Wszystkie zadania, które zostały mu zlecone wykonał z należytą dokładnością. Codziennie, przez kilka godzin szkolił potwory w szermierce. Nie były specjalnie bystre i zdolne, ale wiedział, że wystarczy umieć kilka pchnięć i już można kogoś powalić. W lustrze nie raz widział swoją co raz bardziej wymęczoną twarz. Włosy, kiedyś tak przyjemne w dotyku, o kolorze płynnego złota, teraz wyglądały prawie na białe i suche. Spore sińce pod oczami. Blanca zawsze wiedziała, czego trzeba użyć, aby odżywić skórę i naczynka krwionośne. Właśnie. Blanca. Brakowało mu jej ciepłego uśmiechu i tych wszystkich nakazów, które wobec niego stosowała. Zawsze z jakąś dozą dyscypliny. Nikt nie zauważył jego zmiany. Kiedy był u niej w pokoju tuż po jej ucieczce, przejrzał wszystkie szuflady. Jako syn Hermesa robił to z taką szybkością i sprawnością, że nie było prawie nic słychać. Znalazł puste kartki, jakieś stare szkice, połamane kredki. Do laptopa nie udało mu się włamać. Mimo nauki angielskiego z Blancą, dziewczyna nigdy nie podała mu swoich haseł do komputera. Uważała, że ma tam rzeczy zbyt osobiste. Część ubrań została, zauważył jednak brak swojej koszuli i T-shirtu. Blanca bardzo lubiła w nim spać, a koszulę często zakładała na Obozie, jako narzutę na chłodniejsze dni. W zamian dostał od niej jej ulubiony wisiorek; koralik, który po przekręceniu zamieniał się w strzałę o bardzo silnej truciźnie, która zawsze wracała do ręki. Użył jej kilka razy i nigdy go nie zawiodła.
Gdy przypomniał sobie o tym wszystkim, poczuł nieprzyjemną kolkę w brzuchu. Gdzie jesteś? I dlaczego wyjechałaś nie mówiąc mi nic? pytał sam siebie.
Bo ty się zmieniłeś. – odpowiedział mu cichy głos w jego głowie. – Zostawiłeś ją samą, bez jakiegokolwiek cienia pomocy, nic, kompletnie nic. Zachowałeś się jak ostatni dupek! Teraz nawet nie wiesz, co się z nią dzieje. Już od dawna zachowywałeś się jak nie ty! ¬– miał wrażenie jakby słyszał opieprzającą go Thalię. – Zepsułeś wszystko, co budowaliście przez blisko sześć lat. Ty wiesz jak ona może się teraz czuć?! Masz się wszystkiego dowiedzieć, co się z nią dzieje…
Nie, odpowiedział sam sobie. Nie pozwolę jej zbliżyć się do Kronosa. Skoro opowiedziała się po stronie bogów, lepiej, żeby nic jej się nie stało. Luke wstał i spojrzał za okno. Słońce leniwie znikało za horyzontem. Muszę zapomnieć. O niej i wszystkim, co się z nią wiąże. Wiedział, że to nie będzie łatwe. Za bardzo za nią tęsknił, by zapomnieć. Musiał więc ją znienawidzić. Ale tego też nie potrafił.
Postanowił zostawić ją za sobą, wraz z Obozem i całą resztą. Jakby nigdy nie istniała…
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Blanca dnia Sob 19:47, 09 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
ailyn
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 29 Wrz 2010
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z odległych rubieży Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 19:02, 09 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
To jest genialne
Jestem dopiero w połowie, ale chyba przerwę na rzecz pana Tadka ;/
O, losie! Jakież gópie są te lektury szkolne! ;/
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blanca
Muza/Maniaczka Klat
Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Maków Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 19:10, 09 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
ailyn, czytasz całego Tadka czy tylko fragment? wiem, ja skończyłam dopiero co Syzyfowe Prace.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Necklice
Pani mórz
Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 3175
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 19:25, 09 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Bardzo fajne, ale mam kilka słów, które ni bardzo mi pasują:
1-"ciche szumienie" - zmieniłabym na "cichy szum"
2-"statku Księżniczka Andromeda" - po prostu "Księżniczki Andromedy" i tak piszesz o tym, że to statek w następnym zdaniu.
A wiesz, że z Hogwartem to mi się skojarzyło jeszcze wcześniej niż Blance? Bo ta zagadka na drzewie to trochę była jak wejście do Ravenclawu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blanca
Muza/Maniaczka Klat
Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Maków Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 19:46, 09 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
heh, jak teraz powiedziałaś o HP to aż zajrzałam do Insygnii. fakt, nawet taka sama odpowiedź . pewnie została mi w głowie i nieświadomie to wrzuciłam . dzięki za te błędy, zaraz poprawię.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sophie
Miss Holmes
Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Niemcy Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 21:19, 09 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Super Bardzo mi się podoba. Ogólnie z przygodami Blanci miałaś w** pomysł, że się tak wyrażę xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ailyn
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 29 Wrz 2010
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z odległych rubieży Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 22:48, 09 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Całego Tadka; już skończyłam ostatnie księgi i to opowiadanie też
I przyznam , że dopiero teraz to jest super. Fajne są te rozmyślania Luke'a i ta magia żywiołów. Eragona itp nie czytałam, więc to dla mnie coś nowego, ale to chyba nawet lepiej - ciekawiej się czyta ;]
Heh, pamiętam, że Syzyfowych Prac nie tknęłam - miałam wtedy olimpiadę i pani odpuściła spr, a na lekcjach i wypracowaniu starczyło streszczenie xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Necklice
Pani mórz
Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 3175
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 23:05, 09 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Ale Syzyfowe prace są fajne nawet. A czytałyście Kamienie na Szaniec? Tak sobie pomyślałam, że lubię takie momenty w tekstach, tylko nie do końca.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ailyn
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 29 Wrz 2010
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z odległych rubieży Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 23:17, 09 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Kamienie na Szaniec czytałam, ale wcześniej byłam na takim paskudnym i masakrycznie drastycznym przedstawieniu, więc się zniechęciłam przed końcem Doczytałam niechętnie, chociaż to naprawdę fajne ;/
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blanca
Muza/Maniaczka Klat
Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Maków Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Nie 13:33, 10 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
nie, nie czytałam, dopiero niedługo się za nie zabiorę jako lekturę. Syzyfowe straaaaasznie nudnie i długo się ciągną.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
matti141
Cnotliwa Afrodyta
Dołączył: 09 Sie 2010
Posty: 1628
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krosno - Miasto Kronosa ;-) Płeć: Percy
|
Wysłany: Nie 14:19, 10 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Syzyfowe race są nudne, Kamienie z resztą też. Najlepsze to jednak jest "Mały Książę" ;-)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sophie
Miss Holmes
Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Niemcy Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Nie 20:05, 10 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Okej, będę kontunować offtopa xD
Pana Tadeusza kocham, inwokacje uczyłam się w zeszłym roku i nadal pamiętam Kamienie na szaniec to cudowna książka!!!, Syzyfowe Prace lubiłam, kręcą mnie nawet takie książki. Małego Księcia nie rozumiem, to było dziwne xD
Blanca mam dalej sprawdzać tego ff?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blanca
Muza/Maniaczka Klat
Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Maków Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Nie 20:09, 10 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
jasne, jeśli tylko masz chęć
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sophie
Miss Holmes
Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Niemcy Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Nie 20:20, 10 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Chęci mam, gorzej z czasem xD Ale postaram się
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blanca
Muza/Maniaczka Klat
Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Maków Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Nie 20:22, 10 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
kurde, mam wielką ochotę dodać fragment z bohaterem matti'ego ale nie wiem czy pasuje dodać teraz czy później jak chcecie? ;>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Necklice
Pani mórz
Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 3175
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Nie 20:25, 10 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
A ja ciągle nie wiem, czy mogę dodać Mateusza do swojego ff o waszych postaciach. Z książek to nawet fajny był jeszcze Dywizjon 303 i Wspomnienia Karoliny Lanckorońskiej, ale dopiero od ok. 120 strony.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sophie
Miss Holmes
Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Niemcy Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Nie 20:26, 10 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Chcemy, chcemy!!! Ja tam kocham lektury, chyba, że są głupie i bez sensu xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|