|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mosqua
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 12 Kwi 2012
Posty: 330
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Czw 16:04, 20 Cze 2013 Temat postu: [NZ]Inferno Interny [+14] 12/? KONTYNUACJA "AiO" |
|
|
Parę słów wstępem, które wypadałoby przeczytać dla własnego dobra.
Inferno Interny to kontynuacja Alfy i Omegi, owszem, ale także pewna swoista wariacja. Rzecz polega na tym, miałam pewien odrębny pomysł, który jednak krzyżował mi się z pewnymi postaciami z Alfy i Omegi. Brzmi to pewnie trochę zagmatwanie, ale wierzę, że po prologu mniej więcej mnie zrozumiecie.
Można czytać Inferno Interny bez czytana Alfy i Omegi, bo w pewien sposób kreuję historię na nowo; to trochę tak jak z Olimpijskimi Herosami. Mogą ewentualnie funkcjonować oddzielnie bez Bogów Olimpijskich.
Dłużej nie przeciągam i zapraszam.
Mam nadzieję, że Inferno Interny nie będzie pomyłką.
Mosqua (Ali)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mosqua dnia Pią 0:45, 10 Sty 2014, w całości zmieniany 7 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Raphael
Kryzys Tantala
Dołączył: 05 Wrz 2012
Posty: 567
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Percy
|
Wysłany: Czw 16:10, 20 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
TAK! Ali powróciła w wielkim stylu!!! Inferno Interny... zajefajny tytuł!!!! Normalnie aż zachęca do czytania i zobaczenia co to jest. Nawet jeśli to by nie była kontynuacja AiO!!! Czekam na rozdziały tego cudeńka! Wiem, że to co napiszesz będzie BOSKIE!!! Mam przynajmniej taką nadzieję.
PS Pośpiesz się z tym pierwszym rozdziałem!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Najt
Przypalona Ambrozja
Dołączył: 07 Cze 2013
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szczodrkowice
|
Wysłany: Czw 19:52, 20 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Fajnie się zapowiada, mam nadzieje że będzie jeszcze lepiej.
1 rozdział ma być dłuższy!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
electra
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 18 Paź 2012
Posty: 303
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: z nad morza <3 Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Pią 16:44, 21 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Najt... ty chcesz coś dłuższego? Przeczytaj Alfę i Omegę. To jest ciąg dalszy. Ale musisz zrozumieć czego
Ali! Tak na to czekałam <3 Nawet nie wiesz (choć może). Jestem tylko ciekawa czy pojawią się "stare" postacie Chodzi mi o te z AiO... pisz pisz... ja nie poganiam. Poganianie zostawię Raphaelowi
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Verte*
Błyszczyk Afrodyty
Dołączył: 15 Sie 2012
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stolica, Warszawa :) Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 20:27, 22 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Rany, jak mnie tutaj dawno nie było! Już wiem co tracę. Ali... mówiłam ci już, że jesteś wspaniała? Chyba tak. No więc, czekam na rozdział I, bo moje zdanie na temat całego AiO
Pamiętaj, ze masz tutaj wiernych fanów! Chociaż dawno cię nie widziałam. Bogowie, od dziś zaglądm tutaj codziennie!
P.S. Nawet se zamówiłam koszulkę z napisem "Jestem fanem Alfy i Omegi", a co! Pięć dych i warto było <3
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
rolKa178
Kryzys Tantala
Dołączył: 12 Sie 2012
Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Domek nr 11 Płeć: Percy
|
Wysłany: Pon 11:41, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Wyjątkowo jak na mnie, przeczytam. Całe.
Chociaż nie dokończyłem AiO.
Jakby ktoś mógłby mi powiedzieć na PW o co biega z Omegą (myślałem, że będzie tylko Alfa - Percy), to byłbym bardzo wdzięczny.
Ali, kontakt, proszę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mosqua
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 12 Kwi 2012
Posty: 330
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Pon 12:11, 22 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Jak widzicie, pojawił się kolejny prolog. Poprzedni jest nieaktualny, a żeby zrozumieć dlaczego wystarczy cofnąć się do tyłu i przeczytać notkę ode mnie.
soundtrack - Badly Drawn Boy - In Safe Hands
Dedykowane Raphaelowi
Prolog
Statek wzbił się w powietrze, pozostawiając w tyle osławiony Obóz Herosów. Wojownicy rozeszli się do swoich zajęć, a dwójka dowódców stała niepewnie, nie wiedząc co dokładnie ze sobą zrobić.
- I co teraz? – zapytała nieśmiało dziewczyna.
Chłopak westchnął i w odpowiedzi zaczął kierować się w stronę Izby Obrad.
- Teraz będziemy żyć dalej.
Dziewczyna dogoniła go.
- Bez Alfy?
- Tak, bez Alfy.
Chłopak pchnął mocno białe , zdobione drzwi i natychmiast oboje zostali zalani falą światła.
Przez chwilę stali oślepieni, i gdy w końcu ich wzrok przyzwyczaił się do jasności, dostrzegli siedzącą u szczytu stołu postać. Dziewczyna westchnęła z ulgą i lekko skinęła głową na znak szacunku.
- Chaosie.
- Tanyo. Ethanie.
Oboje usiedli jak najdalej możliwie od bóstwa i starali się zachować twarz bez wyrazu.
- Musimy porozmawiać.
- Oczywiście - Ethan skinął głową. – W jakiej kwestii?
Na twarzy bóstwa pojawiło się coś na kształt politowania.
- Wiele się zmieniło. Straciliśmy dowódcę i mojego następcę.
Tanya poczuła, jak chłopak obok niej napina się. Uśmiechnęła się w duchu. Ethan potrzebował zimnego prysznica. Niemal usłyszała, jak chłopak przełyka ślinę. W jednej chwili wyprostował się i przyjął zaciekawiony wyraz twarzy.
- Ach tak? Sądziłem, że to ja jestem twoim dowódcą i następcą?
Chaos uśmiechnął się kpiąco.
- Owszem, jesteś dowódcą moich Wojowników. Ale w żaden sposób cię to nie czyni moim zastępcą. Ani ciebie, – dodał, zwracając się do Tanyi – jeżeli o to chodzi.
Dziewczyna uniosła brwi i uśmiechnęła się krzywo.
- Nie liczyłam na to. Ale skoro żadne z nas nie nadaje się na rolę twojego przyszłego zastępcy, to … kto?
- Czy to nie oczywiste? Percy oczywiście.
Para wymieniła zdumione spojrzenia.
- Wracamy po Alfę?
Bóstwo wstało od stołu i pokręciło głową.
- Nie, Alfa to już przeszłość. Chłopak jest w stanie pomiędzy, a nawet gdyby jakoś się z niego wyrwał, to nie wiadomo co dalej. A przecież nie można go do tego zmusić.
- W takim razie….?
- Percy.
- Ale przecież Alfa…
Bóstwo machnęło niecierpliwie ręką.
- Percy, nie Alfa.
Ethan wstał od stołu, wyraźnie już poirytowany.
- Ale przecież to jedna i ta sama osoba!
Chaos pokiwał głową.
- Owszem, w tym świecie tak. Ale w innym wymiarze już… nie.
Tanya zachłysnęła się mocno powietrzem, gdy dotarł do niej sens słów Chaosu. Wymieniła z synem Eosu zaniepokojone spojrzenie i także wstała, pozostawiając siedzącego już jedynie Chaosa.
- Chcesz wyrwać Percy'ego z innego wymiaru? Porwać go?
Bóstwo wstało i wyciągnęło z kieszeni czarnego plaszcza małą klepsydrę. W środku zamiast piaska dziewczyna zobaczyła przesypujące się obrazy; prawie wszystkie opadły już na dół.
Chaos przez chwilę studiował je w ciszy, aż w końcu uśmiechnął się, wyraźnie zadowolony i pokręcił głową.
- Już czas.
- Już czas? Czas na co?
- To - mężczyzna wskazał na obrazy w klepsydrze – jest najbardziej podobna nam rzeczywistość. Wasza dwójka w niej już nie istnieje od bardzo dawna, dzięki czemu będę mógł zabrać was ze sobą. Czas jest tam nieco cofnięty do tyłu, o jakieś … tysiąc lat. Idealny moment, by zabrać syna Posejdona.
Ethan prychnał i Tanya napięła się cała w sobie. Chłopak musiał uważać, bo zaczynał robić się zbyt śmiały…
- I co, myślisz, że on tak po prostu się zgodzi? Przecież tysiąc lat temu, czyli dokładnie wtedy gdy zabrałeś go ostatni, był szczęśliwy. Gdyby ta córka Ateny go nie zdradziła, to nigdy by do ciebie nie dołączył. Chcesz znowu wyciąć ten sam numer? Zabić jego rodziców, rzucić na nią czar zwątpienia i wszystko powtórzyć od nowa?
- O nie… Teraz jest już parę lat naprzód. Ale wątpię, żeby Percy służył dłużej już bogom.
- Dlaczego? – zapytał Tanya. – Co takiego mogli znowu mu zrobić, żeby przystąpił do ciebie?
Zapanowała cisza. Gdy dziewczyna myślała już, że bóstwo nie odpowie, usłyszała cichy szept.
- Pozostawili go w najgłębszych czeluściach Piekła.
A potem Chaos obrócił klepsydrę i cały świat wywrócił się do góry nogami.
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Raphael
Kryzys Tantala
Dołączył: 05 Wrz 2012
Posty: 567
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Percy
|
Wysłany: Pon 12:25, 22 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Teraz rozumiem! Śmierć rodziców, czar zwątpienia... To wszystko była sprawka Chaosu, tak? Chaos to wszystko uknuł, by zwabić do siebie Percy'ego i go zwerbować? Zdumiewające! WOW! No i co.... mam teraz powiedzieć? Inny wymiar... no... mam ochotę przeklinać, ale w bardzo pozytywnym sensie. Percy w Tartarze?!!! O.O Nie! To niemożliwe! Coś ty zrobiła? Po prostu zmiażdżyłaś mnie tym prologiem! Oschłość Chaosu, wściekłość Ethana... z każdą linijką nowe niespodzianki... Powiem jedno... to będzie GENIALNE opowiadanie. Wielki Powrót Ali! Nie wiem co tak właściwie mam mówić... Po prostu... CZEKAM na pierwszy rozdział tego cudeńka! Styl, gramatyka.... wybitnie jak zawsze!
PS Dzięki za dedykację... nawet nie wiem za co.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Raphael dnia Pon 12:28, 22 Lip 2013, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Verte*
Błyszczyk Afrodyty
Dołączył: 15 Sie 2012
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stolica, Warszawa :) Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Wto 17:06, 23 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Ryczę... Ryczę, leżę, nie wstaje. To jest zbyt piękne, aby było prawdziwe. Masakra. Musze sie uszczypnąć <a>
Ali, żebyś ty wiedziała co ja tutaj przeżyłam, zanim zaczęłam czytać! Najpierw wstałam i pochodziłam wzdłuż, i w szerz. Poskakałam. Każdemu kto się napatoczył, powiedziałam, że jestem szczęśliwa, napiłam się i wreszcie mogłam usiąść... tia. Znasz mnie
Bogowie, to jest tak świetne, że nie może być... Świetne, arcydzieło... No, nie mam słów, żeby to opisać! Tak samo jak Rahpaelowi- chce mi się przeklinać w pozytywnym sensie! Czekałam dniami i nocami na ciebie i AiO! Nie, nie, nie! Na Inferno Interny!
Nie mogę uwierzyć, że to wszystko był Chaos!!! Nie przypuszczałam w ogóle! Po cichu myślałam, że to była Hestia, ale... on?! To jest nie do opisania. Kocham cię <3 Czekam z niecierpliwością na dalsze rozdziały !
Pozdrawiam! i Muszę koniecznie pokazać ci te koszulkę
P.S. Raph, ty weź pisz komentarz jak nieco ochłoniesz. Jak ja
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mosqua
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 12 Kwi 2012
Posty: 330
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Pią 14:41, 26 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Będę się streszczać, bo czasu mam mało.
Rozdział nie najdłuższy, ale bardzo zależało mi na tym, by go wstawić, bo za parę godzin wyjeżdżam do Chorwacji na dwa tygodnie. Postaram się przez ten czas pisać, ale ja i dotykowa klawiatura na komórce... nie bardzo ze sobą koegzystujemy.
Chciałam wam umilić ten czas oczekiwania, i spójrzmy prawdzie w oczy, także sobie. Mam nadzieję, że po dwóch tygodniach bez internetu, wejdę i zobaczę tonę opinii i stare, znajome twarze, za którymi zdążyłam już zatęsknić, oraz te nowe, których jeszcze nie zdążyłam poznać.
Nie zawiedźcie mnie, to i ja nie zawiodę was.
soundtrack : Z filmu "Host" (pol. Intruz)
Rozdział I
10 LAT TEMU
PIPER
- I co teraz?
Pytanie przecięło ciszę, jak miecz niedawno użyty do walki. Piątka herosów spojrzała niepewnie na syna Hadesa, a ten wzruszył ramionami.
- Musimy poczekać. Annabeth i Percy powinni tu być lada moment, – odparł, a po chwili dodał pod nosem- a przynajmniej taką mam nadzieję.
Cała szóstka westchnęła, próbując uniknąć wypowiedzenia na głos obawiającej ich myśli. A co jeśli się nie zjawią?
Piper ścisnęła mocno dłoń Jasona i uśmiechnęła się pokrzepiająco. Chłopak wyraźnie chciał jej coś powiedzieć, ale ona puściła już jego rękę i zrobiła krok do przodu.
Stali, zalani dookoła ciemnością i bezsilnością. Przed nimi rozciągał się ponury tunel, który, jak przypuszczała dziewczyna, skrywał wejście do czeluści piekieł. Już stąd czuła ich przyciąganie i nie była w stanie obwinić pozostałych o to, że nie chcą zbliżyć się na krok. Ale Piper czuła, i wiedziała, że ma rację, że musieli iść dalej. To było ostatnie miejsce, które mogli uważać za schronienie, i dlatego przekroczenie tej niewidzialnej granicy było niemal bolesne.
Piper obróciła się przez ramię i rzuciła smutne spojrzenie Jasonowi. Ten skinął głową i złapał ją za dłoń. Nie uszło to uwadze pozostałych. Leo dostrzegł ich splecione palce i dumne spojrzenia i niemalże jęknął. Mimo to podniósł się z ziemi i dołączył do nich, jak przystało na prawdziwego przyjaciela.
- Co wy...? - Nico zmarszczył brwi i zaraz zaczął kręcić głową, jak szalony. - Nie. Nie, nie, nie. Nie możemy tam iść.
Hazel podeszła do brata.
- Nico, ale...
Chłopak cofnął się gwałtownie do tyłu, a jego oczy zapłonęły.
- Jak już tam wejdziemy, nie będzie odwrotu. Możemy już nigdy nie wrócić. Możemy zostać tam wessani, i całkowicie przepadniemy!- Po czym chłopak zwiesił głowę i opadł na ziemię. - Nie wiecie, jak tam jest. - Dodał szeptem. - Nie wiecie...
Na chwilę zapanowała cisza.
- Ale co z nimi? Co z Percy'm i Annabeth? Jeśli my mamy tak małe szanse… to oni? Jakie oni mają szansę? – Oczy Piper rozbłysnęły, wiedziała bowiem, że ma rację. – Musimy im pomóc, Nico. Musimy! Musimy przejść przez ten tunel, prosto do Wrót Śmierci i wyciągnąć ich z tego okropnego miejsca! I przysięgam ci, że jeśli nawet ich tam nie zobaczymy, to wejdziemy w sam środek piekła, żeby ich uwolnić.
Cała szóstka spojrzała po sobie i wszyscy wymienili nieme spojrzenia.
- Jesteśmy im to winni. – wyszeptała Hazel. - Jesteśmy to winni Percy'emu i Annabeth.
Półbogowie rzucili ostatnie spojrzenie ku wyjściu, po czym wpełzli w piekło.
NICO
Przejście korytarza było katorgą. Nico czuł, jak z każdej strony otacza go ciemność, i to zła ciemność. Każdy stawiany krok zdawał się być wiecznością i jednocześnie milisekundą. W uszy biła go cisza, brzęcząc jak natrętny komar w środku nocy. Chciał wziąć nogi za pas i zacząć uciekać, jak najdalej od tego miejsca, tej ciszy i ciemności, ale z tyłu czuł oddechy pozostałych. Tkwił w pułapce.
Korytarz zaczął zwężać się i Nica naszła kolejna fala niepokoju. Zatrzymał się na sekundę i jego uszy natychmiast wypełniły się delikatnym brzękiem.
- Cholera - mruknął i puścił się biegiem.
Z tyłu, za nim piątka herosów zareagowała, natychmiast doganiając go i zadając pytania, ale nie kłopotał się odpowiedziami. Przyspieszył i zaraz zostawił ich lekko w tyle. Brzęk mógł oznaczać tylko jedno. Ktoś umierał, właśnie w tej chwili. A syn Hadesa rozpaczliwie pragnął by ten ktoś nie był synem Posejdona, ani córką Ateny.
Wypadł zza ostrego zakrętu zbyt późno, by zrozumieć co się właśnie stało. Dźwięk w jego uszach rozdzwonił się, a u stóp padło mu martwe ciało.
Poczuł, jak z tyłu uderza go fala złożona z przyjaciół, którzy właśnie go dogonili. Zachwiał się pod ich ciężarem, i omal nie wywróciłby się na ziemię, gdyby opiekuńcza dłoń siostry nie przytrzymała go za ramię. Chciał uśmiechnąć się do niej w podziękowaniu, albo kiwnąć głową, ale jeden na co się zdobył, to był krótki charkot.
Usłyszał cichy pisk i natychmiast rozpoznał głos Piper.
- Za późno - wymamrotał. Ale wtedy jego uszy ponownie wypełniły się cichym brzękiem. Uniósł głowę, pewny, że oto już całkowicie zawiedli, i dopieor wtedy, tak naprawdę, zdołał się przyjrzeć temu, co było naokoło.
A naokoło rozgorzała się bitwa.
Ciało u jego stóp należało do jakiegoś bezimiennego śmiertelnika, a obok niego resztki zbroi. A pod Wrotami Śmierci, zdającymi się być czarną, oślizgłą materią, nie mogącą utrzymać miejsca, w samym środku wiru potworów, w ramię - w ramię walczyli pewien zielonooki brunet i szaroka blondynka.
Chłopak wbił ostrze miecza w ciało drakainy, a ta rozsypała się w zielony pył, jedynie po to, by zaraz zmaterializować się u jego pleców.
- Annabeth - krzyknęła Piper, dając upust radości. Kątem oka syn Hadesa dostrzegł łzy w oczach Hazel, a na twarzy Leona odcisk ulgi.
Nie mogło to jednak trwać długo.
Córka Ateny obróciła się, i ten błąd sporo ją kosztował.
Pięciometrowy cyklop, z którym właśnie walczyła, wykorzystał jej moment nieuwagi i posłał ją ostrym kopniakiem na drugi koniec jaskini.
Dziewczyna uderzyła w ścianę, a Nico mógł przysiąc, że usłyszał, jak wszystkie jej kości zagruchotały.
Już się nie podniosła.
Z drugiego końca jaskini syn Posejdona krzyknął rozpaczliwie i jednym ciosem załatwił dziesięć potworów. Jego miecz przecinał ciała ofiar, gdy z każdym krokiem próbował zbliżyć się do blondynki. Pozostali, jak rażeni gromem, rzucili się w wir walki, a ich umysł był nastawiony tylko na jedno: zabijanie.
Nie miało znaczenia, że nie mieli przewagi liczebnej. Nie miało znaczenia, że jest ich jeden do dwudziestu, a ich ofiary wciąż się odradzały.
Walczył.
Wezwał na swoje rozkazy amię szkieletonów i pozwolił by wojska wymieszały się ze sobą, tworząc gęstwinę chmur, pyłu i kurzu. Poczuł, jak opada na ziemię, a powieki zamykają się, pozwalając by jakiś niemiecki żołnierz rozpłatał piekielnego psa na pół, tuż przed jego oczami.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Melissa07
Zezowaty Cyklop
Dołączył: 07 Lip 2013
Posty: 162
Przeczytał: 7 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Wielkiego Obłoku Maggalena Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Pią 14:50, 26 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Post usunięty
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Melissa07 dnia Pią 12:41, 16 Lip 2021, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Raphael
Kryzys Tantala
Dołączył: 05 Wrz 2012
Posty: 567
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Percy
|
Wysłany: Pią 15:58, 26 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
WOW! Ali... Przeszłaś samą Ciebie... ten rozdział... Taki krótki, ale daje tyle emocji. Ból, płacz, terror... ale nadzieja wciąż jest. Przynajmniej była...
Nico powiedział jedno słowo.... słowo... Cholera... i te słowo mógłby powiedzieć każdy po przeczytaniu tego rozdziału. Cholera... jak dobre to jest...
Ten rozdział powinien zmiażdżyć każdego fana Riordana i Alfy i Omegi. I mnie ten właśnie rozdział zmiażdżył. No co mam Ci powiedzieć Ali? Pytam się... co mam Ci powiedzieć? Dla mnie mogłabyś napisać tryliard takich opowiadań i za każdym razem mówiłbym to samo. TO SAMO!! Nie da się inaczej powiedzieć o tym rozdziale niż Genialny, Fantastyczny, Świetny... itp. Tu aż czuć ból, płacz i mrok. Tu aż kipi emocjami. Wrażliwe osoby mogłyby się tu popłakać i jestem pewien, że się popłaczą. Czułem smutek... wielki smutek.. ale też podniecenie. Czekam na więcej. Po prostu Mega.
Wracaj szybko z tej Chorwacji (znaczy możesz być tam ile chcesz), ale jak wrócisz to pisz jak najwięcej z Inferno Interny. Chcę więcej tej niesamowitości!!
Mosqua napisał: | Annabeth - krzyknęła Piper, dając upust radości. Kątem oka syn Hadesa dostrzegł łzy w oczach Hazel, a na twarzy Leona odcisk ulgi.
Nie mogło to jednak trwać długo.
Córka Ateny obróciła się, i ten błąd sporo ją kosztował.
Pięciometrowy cyklop, z którym właśnie walczyła, wykorzystał jej moment nieuwagi i posłał ją ostrym kopniakiem na drugi koniec jaskini.
Dziewczyna uderzyła w ścianę, a Nico mógł przysiąc, że usłyszał, jak wszystkie jej kości zagruchotały.
Już się nie podniosła. |
Widzę, że nie tylko ja uwielbiam zabijać Annabeth. Scena po prostu genialna, a opis... nie można lepiej opisać takiej śmierci.
CZEKAM! BOSKIE!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Raphael dnia Pią 15:59, 26 Lip 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Verte*
Błyszczyk Afrodyty
Dołączył: 15 Sie 2012
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stolica, Warszawa :) Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Czw 13:15, 01 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Pamiętasz jak w ostatnim rozdziale AiO napisałaś, że beze mnie nie było by zakończenia? Dzisiaj zrozumiałam czemu.
Wiesz... są takie chwile, że przyjmijmy, usłyszysz jakiś utwór, skomponowany przez wirtuoza i nie wiesz jak wyrazić swój zachwyt. To jest jednak z takich chwil. Jesteś takim wirtuozem pióra, czy czego tam. Masz coś takiego, że jak tylko wyjdziesz, pokażesz swoje najnowsze dzieło, to ono zawsze będzie genialne, a jedno lepsze od drugiego.
Czasem myślę, że ty to robisz specjalnie, wiesz? Z każdym rozdziałem, opowiadaniem itd. jest lepsza. Nie widać tego, ale to czuć. Dopiero dziś odzyskałam Internet i mogę ci to napisać, ale kiedy to przeczytałam, nie myślałam przez dłuższy czas. Po prostu myślałam tylko o tym co się stanie. Nawet tworzyłam w głowie własne scenariusze, ale zbyt radosne.
Mosqua napisał: |
- Jak już tam wejdziemy, nie będzie odwrotu. Możemy już nigdy nie wrócić. Możemy zostać tam wessani, i całkowicie przepadniemy!- Po czym chłopak zwiesił głowę i opadł na ziemię. - Nie wiecie, jak tam jest. - Dodał szeptem. - Nie wiecie...
Na chwilę zapanowała cisza. |
U mnie.. ta cisza panowała baaaaardzo długo.
Co ci mam powiedzieć? Wszystko już ujął Raph i Melissa
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mosqua
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 12 Kwi 2012
Posty: 330
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 22:29, 03 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Tak, tak, rozdział nie najdłuższy, ale rozkręcam się i te pięć, sześć stron w Wordzie to też coś. W ogóle jestem na wakacjach, gdzie powinnam (!) odpoczywać, a internet mam tylko w restauracjach ( zdajecie sobie sprawę jak to dziwnie wygląda, kiedy stoję pośrodku pokoju z laptopem, bo tu Wi-Fi jest najsilniejsze, a dookoła mnie krążą kelnerzy i patrzą na mnie, jak na wariatkę?), więc to cud, że jest dodany rozdział. Zresztą, muszę powiedzieć, że wyjątkowo jestem z niego stosunkowo mocno dumna. Dłużej nie nawijam i zapraszam.
Soundtrack : Twice – Littre Dragon.
Dedykowane
Rivalii
( nie jest to kilkanaście, lecz kilka stron, ale wiedz, że naprawdę się starałam)
Rozdział II
PERCY
RZECZ W TYM, ŻE WALKA Z ARMIĄ POTWORÓW, którzy po każdym zabiciu odradzają się i wyskakują ci każdorazowo zza pleców, kiedy już zdążyłeś o nich zapomnieć, nie jest łatwa.
Nie pomaga również fakt, że po przejściu tysięcy kilometrów piekła, jedyne, czego chcesz i do czego jesteś zdolny, to ułożyć się spokojnie na kawałku ziemi i umrzeć. A już sytuacja, w której walczysz ramię w ramię z najcenniejszą dla ciebie na świecie, ranną osobą, pozostawia wiele do życzenia.
O tak, Percy mógł wiele powiedzieć na ten temat.
Dlatego też, gdy jego dziewczyna, partnerka wojenna i po prostu najlepsza przyjaciółka, Annabeth została brutalnie zabrana z jego boku i rzucona o ścianę, zareagował dość gwałtownie. A konkretnie zabił sprawcę.
Kiedy później próbował wytłumaczyć zdarzenia, które po tym nastąpiły, nie był w stanie. Pamiętał dość dobrze jedno.
Ogarnął go amok. Rozpłatał dziesiątki, setki, a może po prostu garstkę potworów, próbując przedrzeć się do blondynki. W uszach wciąż rozbrzmiewał mu dźwięk jej bezwładnego ciała uderzającego o ścianę i towarzyszący temu gruchot kości. Nie dostrzegł nigdzie krwi, ale nie był pewien, czy ma być za to wdzięczny, czy nie. Z otwartą raną mógł sobie jeszcze poradzić; przynajmniej wiedział, czym jest problem, gdzie się znajduje i jakiej jest wielkości. Inaczej czuł się bezsilny.
Dotarł do dziewczyny akurat na czas, by uratować ją przed rozszarpaniem na pół. Zamiast tego to syn Posejdona rozszarpał piekielnego ogara, i tym razem nawet przez myśl nie przeszła mu Pani O' Leary. Liczyła się tylko Annabeth.
Ukląkł u boku dziewczyny, nie przejmując się kompletnie szalejącą za plecami bitwą, i próbował ocucić blondynkę.
- Annabeth… - wyszeptał. – No dalej dziewczyno, ocknij się. Mądralińska…
Kątem oka dostrzegł zbliżającego się niebieskiego olbrzyma, hiperborejczyka, i podniósł się. Musiał odciągnąć tego giganta od dziewczyny, zanim ten zdążyłby ją zamrozić. Wiedział, że to uczyniłoby sprawę zamkniętą, definitywnie i nieodwołalnie. A on nie zamierzał tak łatwo odpuścić pewnej przemądrzałej córce Ateny.
Skoczył na równe nogi i oddalił się jak najbardziej od Greczynki, jednocześnie skupiając na sobie uwagę niebieskiego ludka.
- Hej! HEJ, TY!
Olbrzym obrócił się w jego stronę i wydał z siebie coś ala chrumknięcio-chrząknięcie, zupełnie jakby chciał zapytać: ja?
Percy nie znał, co prawda, języka wielkich, niebieskich ludków, ale postanowił strzelać.
- Tak, do ciebie mówię ty wielki, mrożony jogurcie jagodowy! CHODŹ TU I MNIE ZŁAP!
Jak można się było spodziewać, olbrzym zareagował w jedyny znany sobie sposób. Ryknął i natarł.
Jego wielki, mrożony, niebieski tyłek nie był w stanie nadążyć za młodym herosem, który bardziej skakał, niż walczył, z każdym krokiem oddalając się coraz bardziej od Annabeth. Percy nie był w stanie powiedzieć czy to dobrze, czy raczej źle.
W pewnym momencie poczuł na plecach oddech walczącej armii i zadecydował. Oddalił się już wystarczająco daleko i mógł działać. Czas się zabawić.
Zlokalizował niebieskiego potwora, jednocześnie pozostając dla niego ukrytym. Olbrzym kręcił się w kółko, wypatrując herosa, i Percy zamierzał dać mu dokładnie to, czego chciał.
Szybko, zanim ten zdążyłby go zauważyć, wbiegł na skałę koło potwora, i skoczył mu na nogę, wbijając Orkan głęboko w wielkie cielsko. Nie minęła minuta, a olbrzym pokrył się lodem, i Percy zsunął się bezpiecznie po jego łydce. Pozostawał jeszcze tylko jeden problem.
- Cholera – mruknął chłopak. Miecz pozostawał wbity w nogę potwora, a Percy nie bardzo czuł się na siłach, by przepychać się z wielką bryłą lodu. Przeklinając raz po raz, i modląc się do bogów, żeby miecz i tym razem powrócił do jego kieszeni, popędził z powrotem w stronę Annabeth, nie mogąc dłużej pozwolić sobie na przerwę.
Kiedy w końcu tam dotarł, serce omal nie podeszło mu do gardła. Dziewczyna zniknęła. Nigdzie nie było śladu jej, ani potwora, z którym teoretycznie mogłaby stoczyć walkę, gdyby się ocknęła.
Percy zaklął raz jeszcze, i jeszcze, aż w końcu wyczerpał mu się zapas słów, i musiał spojrzeć w górę. Dopiero teraz dotarło do niego, jak wiele, i jak wielkie błędy popełnił.
Cały ten czas, który spędził na odciąganiu jednego, jednego olbrzyma, jego przyjaciele wypruwali sobie żyły walcząc z potworami jeden do dwudziestu. I to na dodatek w liczbie sześciu osób. A potwory zdawały się wylewać zza Wrót Śmierci, będąc jedną, niekończącą się falą tsunami. Percy wiedział, jakie zagrożenie stanowiła tsunami. I wiedział, że należało wtedy uciekać.
- Uważaj! – krzyknął zupełnie niepotrzebnie na Hazel, która leżała jak długa na ziemi, z drakainą, unoszącą się nad jej powalonym ciałem. Jednym, szybkim susem doskoczył do potworzycy i nie mając w zasięgu żadnej broni, zrobił jedyne, co mu pozostało. Rzucił się na plecy drakainy i objął ją za szyję rękami. Wątpił co prawda, żeby udało mu się ją w ten sposób udusić, zresztą nawet jemu taka śmierć wydawała się zbyt brutalna, ale dało to przynajmniej czas Hazel na ocknięcie się. Drakina pluła, syczała i charczała, aż w końcu runął z jej pleców i córka Pluto wbiła w nią miecz.
- Dzięki – wysapał, przyjmując wyciągniętą dłoń przyjaciółki. – Dłużej już nie wytrzymywałem.
Dziewczyna zaśmiała się.
- Ty nie wytrzymywałeś? Człowieku, uratowałeś mi życie. Zresztą, nie pierwszy raz.
Uśmiechnęła się do niego i mimo zmęczenia w jej oczach, widać było, że jest, przynajmniej chwilowo, jako tako szczęśliwa. Zanim zdążyłby zaprotestować, przyciągnęła go do siebie i mocno uściskała.
- Tak strasznie się cieszę, że żyjecie – wyszeptała mu do ucha, tym samym przypominając mu o pewnej blondynce.
- Annabeth – mruknął.
Hazel pokiwała głową.
- Ach, tak. To chyba w sumie dobrze, nie? Zastanawiam się, co takiego wymyśliła.
Spojrzał na nią zdezorientowany.
- O czym ty mówisz?
Teraz to ona się zdziwiła.
- Zobaczyłam ją przy ścianie, jak szła na czworaka w ich stronę – powiedziała dziewczyna, wskazując na walczących przyjaciół.- Co mi przypomina…
Ruszyła w stronę potworów, ale Percy przytrzymał ją za ramię, zanim zdążyłaby uciec.
- Czekaj. Gdzie ją widziałaś?
Hazel wskazała na ścianę, jakieś dwadzieścia metrów przed nimi i zmarszczyła brwi.
- Hmm… Dziwne. Teraz jej nie ma, ale była tam, pamiętam to, na pewno tam była. Zaskoczyła mnie, bo myślałam, że … no wiesz. I dzięki temu drakaina zdołała mnie obezwładnić i resztę już znasz. A teraz wybacz, ale Frank chyba potrzebuje mojej pomocy.
Percy zawahał się na ułamek sekundy, zanim do niej dołączył. Chciał iść szukać Annabeth, ale zbyt długo zabawił, nie walcząc. Podniósł z ziemi miecz jakiegoś poległego herosa, i starając się za bardzo o tym nie myśleć, zaczął toczyć nim śmiertelny bój.
Teraz mógł tylko mieć nadzieję, że dziewczyna ma w zanadrzu jakiś dobry plan.
Percy nie wiedział ile trwała walka.
Przeczuwał, ba właściwie wiedział, że jej wynik nie będzie dla nich zadowalający, ani w żadnym wypadku optymistyczny. Przyjaciel zawsze śmiali się z jego naiwności, łatwości z jaką wierzył w ludzi; wrogowie nieraz kpili z niego, że zawiedzie się na swoich przyjaciołach prędzej, czy później.
Ale Percy nie był głupi. Chciał wierzyć we własną siłę, siłę przyjaciół i możliwości. Wiedział jednak, i to od dłuższego czasu, że nadejdzie bitwa, której nie będą w stanie przetrwać. Że choćby, nie wiem, jak mocno walczyli, jak bardzo się starali, polegną.
I obawiał się, że to właśnie była taka bitwa.
Dlatego też, gdy w pewnym momencie zabrakło mu potwora do zabicia, zdawało mu się, że to koniec. Że poległ w bitwie, nieświadomie, jakiś czas temu.
- Zabiliśmy ich? – wymamrotał nieśmiało Leo, który praktycznie był bez koszulki, spalonej przez niego niechcący w tkacie walki.
A więc jednak nie.
- Na to wygląda. – Jason uśmiechnął się triumfalnie, ale Percy wciąż nie mógł pozbyć się uczucia, że coś jest nie tak.
– Percy! Żyjesz! – Leo zaśmiał się radośnie, a syna Posejdona ogarnęła irytacja. Jak ten chłopak mógł się śmiać? Czy nie wyczuwał, czy oni wszyscy nie wyczuwali, że coś jest mocno nie tak? Że czegoś brakuje?
Ale grupka herosów natychmiast zamknęła go w szerokim uścisku, i gdzieś pomiędzy smrodem spalenizny, wydobywającym się z Leona, własnym bólem, z powodu rany, odniesionej w Tartarze, i zapachem zboża, unoszącym się wokół Piper, zdał sobie sprawę, na czym polega problem.
- Annabeth. – powiedział, stanowczo wszystkich od siebie odpychając. – Gdzie jest Annabeth?
Najwyraźniej dopiero teraz dotarło do nich, że pewnej blondwłosej córki Ateny nie ma z nimi.
- Och Percy… - szepnęła Piper, ze łzami w oczach. – Ona chyba… To moja wina. Krzyknęłam do niej i przez to… Och Percy, tak strasznie przepraszam…
Jason objął dziewczynę ramieniem i przyciągnął ją do siebie.
- Nie możesz się obwiniać. To nie była twoja wina, tylko wypadek. To było…
- To nie to. – przerwał im ostro Percy.
Piper zdawała się otępieć.
- Co?
- To nie to. – powtórzył. - Annabeth przeżyła upadek.
Piper zaczęła kręcić głową, łzy zbierały jej się na policzkach.
- Ja wiem, że tak byś chciał. Wszyscy byśmy chcieli, ale…
- Percy ma rację. – wtrąciła się Hazel. – Widziałam ją, póżniej, po uderzeniu. Czołgała się co prawda, owszem, ale była jak najbardziej żywa. Musimy ją znaleźć. I to szybko.
Szok po stracie najbliższej z przyjaciół i jej odzyskaniu szybko minął, i zaraz każdy, razem i z osobna zaczął przeszukiwać jaskinie. Po paru minutach Percy opadł zrezygnowany na kamień, a zaraz obok niego Nico.
- Nie rozumiem. – wymamrotał syn Hadesa, jakby z trudem przeszło mu to przez gardło.
- Czego nie rozumiesz?
- Te potwory? Dlaczego zniknęły?
Percy uniósł brew.
- Zabiliśmy je.
Nico pokręcił głową ze skwaszoną miną.
- Tak, ale… wcześniej też to robiliśmy. A i tak pozostawało ich więcej. A teraz? Dlaczego nie wracają? Przecież wrota są otwarte. Czemu przez nie nie przejdą? Co ich trzyma z drugiej strony?
Percy poderwał się gwałtownie, a cała szóstka wlepiła w niego wzrok.
- Co? – zapytał Frank. – Co się dzieje?
- Znaleźliście ją? – dodał Jason z nadzieją, ale brunet zignorował ich obydwoje.
- Annabeth. – skierował się do Nica. – Powiedziałeś, że nie wyczuwasz jej linii życia jako przerwanej, tak?
- Tak, ale już wam mówiłem. Nie wyczuwam jej też żywej. Zupełnie tak, jakby jej nie było. Zupełnie tak, jakby…
Ich spojrzenia skrzyżowały się, a on już wiedział.
- Och nie… - westchnął Nico.
Ruszył gwałtownie przed siebie, a pozostali podążyli za nim, zadając mnóstwo pytań.
- Percy! Percy co się dzieje? Wiesz gdzie jest Annabeth?
Zatrzymał się, a Nico skinął głową.
- To dlatego potwory nie wracają. Annabeth zamknęła wrota. Musiała zamknąć je od tamtej strony, kiedy walczyliśmy.
- O bogowie… - wyszeptała Hazel. – To znaczy… To znaczy, że jest … Że jest w…
- Tak. – Percy skinął głową. – W Tartarze. I zaraz ją stamtąd wyciągnę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Verte*
Błyszczyk Afrodyty
Dołączył: 15 Sie 2012
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stolica, Warszawa :) Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Nie 11:14, 04 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Mosqua napisał: | zdajecie sobie sprawę jak to dziwnie wygląda, kiedy stoję pośrodku pokoju z laptopem, bo tu Wi-Fi jest najsilniejsze, a dookoła mnie krążą kelnerzy i patrzą na mnie, jak na wariatkę? |
Hah. Witam w klubie
Raaaaaaany. No takiego czegoś to ja się nie spodziewałam. Co ja w ogóle gadam. Tyś nieprzewidywalna, więc oczywiste, że się nie spodziewałam.
Przez ciebie rodzice mi wyłączyli Internet. Kiedy dodałaś rozdział pierwszy, to tak się przejęłam, że latałam po całym domu i krzyczałam. Wtedy rodzice uznali, że powinnam trochę odpocząć, bo robię się agresywna. Jaka kurde agresywna?!
To takie niesamowite, że ci się chce. To się pasja do pisania nazywa, no. Ja to tam bym smażyła się na żwirku (ty w Chorwacji, tak?).
Ale... no to przewyższa wszystko. Aż się boję myśleć co będzie dalej. Chaos mówił, że go zostawią w czeluściach Tartaru, a w tym rozdziale, Percy sobie przypomina, że na przyjaciołach się zawiedzie. Czyli, że co? Annabeth i spółka go zwabią, a potem zamkną wrota i na pomoc przylatuje Chaos i Wojownicy?
<Taa>
Mosqua napisał: | - Tak. – Percy skinął głową. – W Tartarze. I zaraz ją stamtąd wyciągnę. |
I ten dreszczyk. Wyciągną ją... Nie Percy oni cie tam zamkną i po raz kolejny ci Chaos zniszczy życie! Jest na świecie 7 miliardów ludzi! Znajdziesz sobie kogoś... nie idź tam! No, ale miłość, co poradzić.
Ekhem... no tak. Jeśli wstawisz rozdział następny, a ja nie skomentuje to dlatego, że wyjeżdżam szóstego, do dziewiętnastego mnie nie będzie.
Pozdrawiam cię Ali!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez *Verte* dnia Nie 17:04, 04 Sie 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Raphael
Kryzys Tantala
Dołączył: 05 Wrz 2012
Posty: 567
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Percy
|
Wysłany: Nie 21:18, 04 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
No pięknie! I znowu zrobiłaś mnie w bambuko... A ja myślałem, że Annabeth naprawdę umarła, ale nieee... ty zawsze musisz zrobić coś na opak... być naprzeciw nam... po prostu nas zaskakiwać!! Jak ty to robisz?! Nieważne jak... ważne, że jesteś w tym Wielkim Mistrzem. Mistrzyni Nieprzewidywalności... oto jak powinni się nazywać!
Kiedy u Verte po przeczytaniu twoich rozdziałów objawia się ADHD... u mnie emocje wybuchają w myślach i wtedy moja usta się uśmiechają, a oczy iskrzą z radości! Nie ma żadnego twojego rozdziału, po którym Verte nie miałaby ADHD, a moje myśli nie zaczęłyby szaleć. Tym razem nie było inaczej.
Twoje pióro jest esencją tego opowiadania.. jego sensem i sercem... sądzę, że gdyby ktoś inny napisał Alfę i Omegę lub Inferno Interno to nie byłoby to samo.
Percy tutaj jest inny. Wątpię, żeby mógł poświęcić swego piekielnego psa dla dziewczyny.. znaczy nie w tym sensie.. ale, że w ogóle był zdolny do pomyślenia, że to już nieważne.. że to tylko piekielny pies.. nie wiem jak to wytłumaczyć, ale Percy na pewno by tak nie pomyślał.. nie zrobił czegoś takiego. Z jednej strony dobrze, bo to dramatyczne wydarzenia i może mógł tak pomyśleć.. ale... niezbyt mi się to podoba...
Ale zakończenie tego rozdziału to już prawdziwy Percy, a zakończenie jak zawsze... pełne emocji i wzruszeń.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mosqua
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 12 Kwi 2012
Posty: 330
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Czw 20:27, 08 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Rozdział III
JASON
PERCY JACKSON BYŁ SZALEŃCEM. Po wielu miesiącach oczekiwania i słuchania o jego bohaterskich czynach, poznania go, stracenia i znowu odzyskania, chłopak doszedł do tego właśnie wniosku.
- Słyszeliśmy, że to miejsce jest kryjówką Meduzy – powiedział kiedyś, odnośnie misji, w której musieli zebrać materiały potrzebne do budowy Argo II. – Myślicie, że będą jakieś problemy…?
- Och, nie, nie musicie się tym martwić. Percy zabił ją, gdy miał niespełna trzynaście lat.
- Łaskawe? Dlaczego nazywacie erynie łaskawymi? – Innym razem dociekał Leo. – Czy to dlatego, że są najłaskawszymi sługami Hadesu?
Odpowiedział mu śmiech.
- Nie, erynie nie są w żaden sposób łaskawe. Percy mógłby wam wiele na ten temat powiedzieć; przywódczyni Łaskawych była jego pierwszym zabitym potworem. Miał dwanaście lat.
Kiedy indziej Piper została rzucona na ziemię przez wielką, włochatą kulę mięsa. Kiedy Jason i Leo rzucili się jej na pomoc, natychmiast dobiegły ich okrzyki protestów.
- Nie, nie, to Pani O'Leary! Nie róbcie jej krzywdy! Jest udomowiona!
- Udomowiona?!
- Tak, to psica Percy'ego. Jest na niej punkcie bardzo wrażliwy. Tak samo Mroczny. Nie ruszajcie Mrocznego.
- Mroczny? – zdołała zadać pytanie Piper, po tym jak w końcu wygrzebała się spod piekielnej ogarczycy. – A kto to, do licha, jest Mroczny?
Annabeth w odpowiedzi machnęła ręką.
- Och, to pegaz Percy'ego. Ponoć nazywa go szefem. Percy twierdzi, że go zaadoptował. Znaczy Mroczny Percy'ego, a nie na odwrót.
- Rozmiecie pegazi? – zdumiał się Leo.
- Tylko Percy. W każdym razie wara od Mrocznego. Kiedyś Rachel go pożyczyła, jeszcze zanim stała się wyrocznią; Percy chyba do tej pory nie do końca jej wybaczył.
Po tym incydencie Jason już nie dociekał tego w jaki sposób coś w obozie jest takie, czy siakie, dlaczego nie mają się martwić potworami, czy tego, że najady zawsze były na niego obrażone, jakby uważały to za osobistą zniewagę, że miał czelność zastąpić ich ukochanego syna Posejdona.
- Ale powiedz – poprosił kiedyś siostrę, która wpadła z wizytą, ten jeden, jedyny raz. – Jak to się stało, że nie jesteś już sosną?
- Dzięki Złotemu Runowi. Ma magiczną moc uzdrawiania. Moja sosna została otruta, a ono miało ją wyleczyć. W efekcie przywróciło mnie do życia.
- Och. – Odetchnął z ulgą. Czyli Złote Runo. Żaden syn Posejdona, zmierzający na ratunek, na wielkiej, pienistej …
- Oczywiście, to zasługa Percy'ego. To on je zdobył, a potem oddal Clarisse, by ta zdążyła przybyć do obozu.
Tak, Jason wiele słyszał o wielkim i potężnym Perseuszu „ Percy'm" Jacksonie. Musiał przyznać, że część okazała się prawdą, ale mimo to… Gdy większość widziała w nim bohatera, przyjaciela i przywódcę, on dostrzegał coś jeszcze. Szaleńca. Szaleńca, który poświęci cały świat dla kochanej osoby.
Przepchał się przez przyjaciół i przytrzymał bruneta za ramię, natychmiast tego żałując. Chłopak skrzywił się z bólu, a Jason dostrzegł krew na swojej dłoni, ale zignorował to.
- Nie możesz! Percy, nie możesz!
Syn Posejdona obrócił się gwałtownie w jego stronę, a jego oczy pałały nienawiścią.
- Czego nie mogę, Jason? Czego niby nie mogę?
Jason pokręcił głową, czując, że zmierza to w złą stronę. Rzucił rozpaczliwe spojrzenia w kierunku reszty i na szczęście Frank odpowiedział na jego błaganie.
- Percy, – zaczął miękko – byłeś w Tartarze. Przeżyłeś nieznane nam okropieństwa, a jednak wróciłeś i walczyłeś z całą armię. Stoisz tu przed nami, pokryty siniakami, ranami, i zapewne złamaniami; powinieneś nie żyć. A jednak jesteś, silny jak zawsze. Tyle, że …
- Boimy się o ciebie, Percy. – Wtrąciła się Hazel. – Nie chcemy stracić też ciebie. Znowu. Proszę, nie rob tego, Percy. Nie dasz radę. Nie możesz, nie możesz… My…
Głos jej się zatrząsł, a Percy'emu złagodniała twarz. Przyciągnął do siebie dziewczynę i przez chwilę stali tak, otoczeni wianuszkiem herosów, każdy pokrwawiony i poraniony, i każdy na swój sposób złamany.
Jason przełknął gulę w gardle. Nie wiedział co ma zrobić, co myśleć, ani już co doradzać. Zerknął na Piper, a ona uśmiechnęła się do niego i uścisnęła dłoń. Co by bez niej zrobił? Czy mógłby ją poświęcić? A jeśli nie? Czy mógł żądać tego samego od Percy'ego?
Ale wtedy Percy wyplątał się z objęć Hazel i delikatnie ucałował ja we włosy. Jakby się żegnał. I wtedy dotarło do Jasona, co dokładnie chłopak zamierza zrobić. Ich spojrzenia spotkały się, a Percy'ego miało prosty przekaz „ nie próbuj".
Jason przełknął ślinę, i skinął głową. Percy nie zareagował i po prostu zaczął iść w stronę Wrót.
- Percy! Percy! – krzyczała Hazel, stojąc w miejscu, ze łzami cieknącymi jej po policzkach. – Percy…!
Frank ruszył za chłopakiem, a Leo stał niepewnie, jakby nie wiedząc ze sobą zrobić. W końcu podszedł do dziewczyny i stanął obok niej, nieudolnie próbując dodać jej w ten sposób otuchy.
Jedynie Piper pozostała twarda i wyjęła z pochwy swój sztylet.
- Musimy się przygotować. Zaraz zaleje nas chmara potworów.
Nie miał serca powiedzieć jej, że nic takiego nie nastąpi. Zamiast tego po prostu pokiwał głową i wyciągnął swoją włócznie.
- Chodźmy.
O Wrotach Śmierci trzeba było wiedzieć zasadniczo jedno. Całe te „wrota" były bardzo mylące. Nico zdążył im dokładnie wyjaśnić, o co z nimi chodzi i, jak dla Jasona, było to znacznie więcej, niż pierwotnie chciałby wiedzieć.
Wrota Śmierci nie były jakimś wielkim, znaczącym wejściem do Podziemia, bramą do drugiego świata i tak dalej. Były to prywatne drzwi śmierci, by śmierć nie musiała zniżać się do poziomu śmiertelników.
- To znaczy, że Śmierć gardzi śmiertelnikami? – zapytał Leo.
Nico spojrzał na niego, jakby ten sobie kpił.
- W tym świecie każdy gardzi śmiertelnikami. Nawet my, w połowie śmiertelnicy, wiele razy się nad nimi wywyższamy, i uważamy za lepszych. Spytaj Annabeth. Kiedyś porządnie się na tym przejechała.
Wtedy zapadła niezręczna cisza, zważywszy na to, że tej konkretnej córki Ateny, akurat nie było w pobliżu.
- Więc… Jak je zamknąć? Wrota Śmierci, znaczy się.
Nico wyjaśnił im wszystko szczegółowo, i teraz, w jaskini, stojąc dokładnie naprzeciw nich, Jason słyszał jak syn Hadesa powtarza to samo Percy'emu.
- Czasami zmieniają swoją lokalizację, no ale teraz to nieistotne. Rzecz w tym, że mają pomagać Tanatosowi zapędzać uciekinierów z powrotem do Tartaru. Dlatego od tej strony, śmiertelnej, czyli uciekinierczej są to Wrota. Potężne, wielkie, łatwe do zobaczenia. Ale od drugiej strony…
- Są małe, jak drzwi do kuchenki – przerwał mu zgorzkniale Percy. – Tak, wiem. Przeszliśmy przez nie, pamiętasz? Nie musisz mi tego powtarzać.
Nico wyglądał na poirytowanego.
- Tak, ale czy wiesz dlaczego? Chodzi o to, żeby nikt nie mógł stamtąd łatwo uciec. Prawdę powiedziawszy… nie wiem, nawet jak je znaleźliście.
- My… - Percy zmarszczył brwi i wszyscy wlepili w niego wzrok. – Prawdę powiedziawszy, to same nas znalazły.
Nico uniósł brew.
- Same was znalazły?
- Otoczyła nas armia, no i Annabeth z tą kostką… Próbowaliśmy
jakoś uciec, i ona się potknęła. Dokładnie naprzeciw nich. Były bardzo nisko, zupełnie jakby taki tunel. Zaczęliśmy się przeciskać na czworaka i jakoś się wydostaliśmy. Szczerze, to nawet nie zdawaliśmy sobie sprawę, że udało nam się uciec. Znaleźliśmy się w jaskini, potem za nami potwory, i dopiero, jak was zobaczyliśmy, to byliśmy pewni.
Nico zadumał się, i przez chwilę panowała cisza. W końcu Percy się zniecierpliwił, czemu Jason specjalnie się nie dziwił, i potrzasnął synem Hadesa.
- Hej! Co jest?
- To by wszystko wyjaśniało.
- Co wyjaśniało?
- No bo… - Nico wyraźnie się zapeszył. – Żeby się dostać, wystarczy się rzucić w te Wrota. Tak właściwie to same cię zassą.
Spojrzeli na Wrota. Czarna pustka, maź nie mogąca się utrzymać w jednym miejscu na stałe. Jason wierzył Nico.
- Zamknąć je jest też dość prosto. Wrota wyczują, jeśli masz taki zamiar. Teraz ich równowaga została gwałtownie zaburzona, więc myślę, że będą pomocne, chcąc ją przywrócić. Ale niech to nikogo nie zwiedzie. Są podstępne. Musisz stanąć bardzo blisko nich, tak blisko, by dostrzec tunel. Jeśli do tej pory cię nie zassie, to powinny się objawić drzwi. Albo drzwiczki. Coś co można zamknąć, namacalnie.
- Bez żadnego zamka? – Upewnił się Jason.
Nico spojrzał na niego uważnie, zanim pokiwał głową.
- Tak. Wystarczy je zamknąć. Ale jak powiedziałem, Wrota są podstępne. Kiedyś istniała legenda…
- Jaka legenda? – zapytał Percy.
- Drzwi objawiają się tylko przez krótki moment. Tunel, wir, przez który zobaczysz drugą stronę… On dość długo. Na tyle długo, by móc przekazać komuś wiadomość. Ale jeśli Wrota uznają, że nie jesteś godzien… Legenda głosi, że jeśli tak się stanie, to nie dostrzeżesz drzwi, i wciągnie cię do Tartaru.
Zapadła cisza, a Leo zaśmiał się nerwowo.
- Ale przecież można wyjść. Tak jak Percy i Annabeth.
- Nie – odparł głucho Nico. – Na zawsze.
Nikt nic nie mówił, a Jason poczuł gulę w gardle. Znowu. Nie bardzo mu się to uśmiechało, ale poczuł na sobie spojrzenie Percy'ego. Nie stchórz, zdawało się mówić. Nie waż się stchórzyć.
Jason wiele razy porównywał się do Percy'ego. Obaj byli przywódcami. Obaj mieli prowadzić swoich przyjaciół. I teraz Percy, Percy, który zawsze był wynoszony ponad innych, polegał na nim. Udowodnij, zdawał się mówić.
Udowodnij, że jesteś mnie wart. Udowodnij, że jesteś nas wart.
- Co wyjaśnia? – odezwał się nagle Percy.
Nico poderwał głowę.
- Co?
- Powiedziałeś, że to wszystko wyjaśnia – odparł Percy. – Powiedziałem ci, że przeszliśmy z Annabeth przez tunel i powiedziałeś, że to wszystko wyjaśnia. Co wyjaśnia?
- Ach, to. Wiedziałem, że do Tartaru byłoby łatwo się dostać dla Annabeth. Ale zastanawiałem się, jak udało jej się zamknąć drzwi od tamtej strony.
- To znaczy?
- Ma skręconą kostkę. Albo i dwie, po tym upadku. Ale skoro to jest tunel, nisko położony, to mogła go po prostu zagrodzić przed potworami, położyć się przed nim.
Jason skrzywił się. To nie była właściwa rzecz do powiedzenia. Twarz
Percy'ego wygięła się w wściekłości.
- Chcesz mi powiedzieć, że moja dziewczyna jest jedyną rzeczą, która zatrzymuje potwory, że jej ciało, jest ich jedynym murem?!
- No, cóż…
- A my urządzamy sobie w pomiędzy czasie pogaduszki, kiedy ona prawdopodobnie jest TRATOWANA?!
Nico wstał, a Jason był pod wrażeniem, że jeszcze miał odwagę spojrzeć Percy'emu w oczy.
- Żeby zamknąć całkowicie wrota, musi to nastąpić z dwóch stron. Jednocześnie. Ona robi to tylko tymczasowo. Kiedy z tej strony pojawią się drzwi, to z tamtej także. Jeśli dwie osoby je zamkną jednocześnie, to wtedy i tylko wtedy, naprawdę się uda.
Percy najwyraźniej usłyszał wszystko, co chciał wiedzieć. Spojrzał po raz ostatni na Jasona i stanął przed wiejącą pustką.
I wtedy wszystko się zaczęło.
Jaskinia zaczęła się zwężać, herosi jakby przyciągnęli się do siebie. Zrobiło się jeszcze ciemniej, a dookoła zaczął wiać zimny wiatr.
Wrota Śmierci zagrzmiały, a czarna maź zaczęła rozstępować się tworząc trąbę powietrzną.
Jason po raz pierwszy w życiu mógł zaobserwować, jak wokół Percy'ego pojawia się jego własny, mały huragan. Jason nie miał pojęcia, skąd wzięła się woda, nad którą panował syn Posejdona, a bazując na minach pozostałych, mógł śmiało stwierdzić, że oni też tego nie wiedzą.
Jego przyjaciele próbowali się cofnąć, nie pozwolić, by zassał ich wir, ale on zrobił krok naprzód. Musiał być gotowy.
- PERCY! – Nico próbował przekrzyczeć wiry. – Nie mówiłem ci tego, żebyś ją uratował! Masz złapać z nią kontakt, i wspólnie zamknąć Wrota! To jedyny sposób!
Ale do chłopaka to nie docierało. Jego oczy zaczęły płonąć, a jego własny huragan wzniósł się na kolejne pięć metrów, doszczętnie go zatapiając.
Woda zaczęła się zbierać z każdego miejsca w jaskini, a do Jasona dotarły słowa starej Przepowiedni.
<i>Inaczej pastwą ognia lub burz świat stanie</i>
- OPANUJ SIĘ! – krzyknął, ale nikt go usłyszał. Huragan zagłuszał wszystko.
A wtedy ciemny tunel rozszerzył się i Jason dostrzegł w oddali czarną framugę drzwi.
Dookoła niego czwórka półbogów głośno zassała powietrze.
Przed drzwiami widać było Annabeth.
Dziewczyna klęczała, i ze sztyletem w dłoni, broniła wejścia. Jej ręce,
osmalane krwią, trzęsły się, ale blondynka nie poddawała się. Nie ruszała się z miejsca, i Jason nie był pewien, czy nie jest już żywym trupem.
- ANNABETH! – Rozległ się krzyk, i dziewczyna obróciła głowę. Nie mogła zobaczyć swojego chłopaka, ale wystarczył jej jego głos. Jej twarz wykrzywiła się w przerażeniu i nagle Jason zrozumiał wszystko, każdy jej krzyk z obozu, każde jej zdeterminowane spojrzenie, każdą godzinę, którą spędziła w zamknięciu, szukając chłopaka.
Kochała go. Kochała go na tyle, by pójść do Tartaru, by poświęcić się, by on nie musiał tego robić. A on kochał ją na tyle by to zignorować i za nią podążyć. Znowu.
- Percy, nie. – wyszeptała, nie mogąc wydobyć z siebie nic więcej.
- JEDNOCZEŚNIE! – krzyknął Nico. – MUSICIE ZAMKNĄĆ DRZWI JEDNOCZEŚNIE! ANNABETH, ZAMKNIJ DRZWI!
Przecz jej twarz przeszedł cień, ale nic nie powiedziała. Zamiast tego rzuciła się w stronę framugi, gdzie, jak podejrzewał Jason, znajdowały się drugie drzwi.
- Teraz – szepnęła. Obejrzała się za ramię, skąd nadchodziły potwory. Teraz, gdy otwór rozwarł się, jeden wyminął i ją i Percy'ego i przedostał się do jaskini. A za nim szły kolejne. – Percy, teraz! Zamknij je.
Ale on jej nie słuchał. Wkroczył w wir, i Jason przysiągł, że ziemia się zatrzęsła.
<i>Idziesz po swoją ukochaną, Perseuszu? Poświęcisz cały świat, by ona jedna mogła przeżyć?</i>
- PERCY, ZRÓB TO! MUSISZ ODPUŚCIĆ! MUSISZ POZWOLIĆ JEJ ODEJŚĆ! PAMIĘTASZ, CO POWIEDZIAŁA HESTIA?! NAJTRUDNIEJ JEST ODSUNĄĆ SIĘ NA BOK! ODSUŃ SIĘ NA BOK PERCY!
<i>Twój mały przyjaciel ma rację Perseuszu. Jesteś cudownym pionkiem, takim silnym, takim walecznym, ale jakże łatwym do manipulowania. Poświęcisz cały świat dla ukochanej osoby? Czyżbyś był moim pionkiem?</i>
Cały świat próbował go przekonać, zdał sobie sprawę Jason. Nawet Matka Ziemia. Dlaczego?
I nic z tego nie miało znaczenia.
Chłopak zagłębił się w tunel.
Jason widział, jak podchodzi do dziewczyny. Ukląkł i powiedział coś, zbyt cicho by pozostali mogli usłyszeć, a ona w końcu kiwnęła głową. Ale chłopak zamiast chwycić ją i wynieść stamtąd, tak jak wszyscy się spodziewali, odwrócił się tyłem do tunelu i zaczął odpierać falę potworów.
I chyba właśnie wtedy Jason zdał sobie sprawę, że oni nie wracają. I nie zamierzają wracać.
Przepchał się do przodu, a jego głowa wypełniła się słowami bogini.
<i>Nie uratujesz ich, mój mały pionku. Lepiej uciekać, póki jeszcze masz czas. Uciekaj, mój mały, waleczny pionku. A może myślisz, że jesteś wart?</i>
W tym momencie Jason nie był już pewien, czy Gaja mówi do niego, do Percy'ego, czy do kogokolwiek innego. Ale wątpił, by tego kogoś mogło to obchodzić jeszcze mniej, niż jego.
Stanął naprzeciw Wrót i wlepił wzrok w tunel, modląc się, by framuga drzwi, która już dawno zniknęła, znów się pojawiła.
- Annabeth! - krzyknął, próbując zwrócić na siebie uwagę dziewczyny.
Kiwnęła głową i przysunęła się bliżej.
Nagle od strony Tartaru zaczął wiać wiatr, a ziemia poczęła się trząść. Blondynka próbowała przytrzymać się skał, ale siła ziemi była zbyt wielka. Nim Jason zdążył zareagować dziewczynę dosłownie wywiało z Tartaru. O mało co znowu nie walnęła w ścianę, ale w ostatniej chwili złapał ją Leo, i z zaczerwienionymi policzkami położył na ziemi.
<i>Nie zniszczysz mojego planu, mój mały pionku. Nie pozwolę ci na to. Wasza przelana krew przebudzi mnie, i cały twój nędzny świat runie w gruzach.</i>
Jason obejrzał się nerwowo na Annabeth. Dziewczyna rozpaczliwie próbowała przecisnąć się do przodu, ale przypuszczenia Nico były słuszne, i obie jej kostki były skręcone. Zaczęła czołgać się w stronę wrót, ale Leo przytrzymał ja i teraz mogła tylko krzyczeć i wyrywać się w bezsilności.
<i>Spójrz na nią, mój waleczny pionku. Widzisz, jaka jest bez ciebie bezsilna? Jaka słaba? Potrzebuje cię, mój silny, waleczny pionku. Obydwie cię będziemy potrzebować. Chcesz nas zostawić?</i>
O ile to możliwe, wiatr zaczął wiać jeszcze mocniej, i niewiele brakowało, by Percy'ego wywiało zupełnie tak, jak Annabeth. Ziemia trzęsła się już nie tylko w Tartarze, ale także w jaskini. Jason podejrzewał, że niedługo ściany zawalą się, i wszyscy tam zginą, pogrzebani żywcem.
Jason wziął głęboki oddech i zbliżył się do tunelu, który zaczynał się
zmniejszyć, a drzwi wciąż jeszcze się nie pojawiły.
<i>- Drzwi objawiają się tylko przez krótki moment. Tunel, wir, przez który zobaczysz drugą stronę… On dość długo. Na tyle długo, by móc przekazać komuś wiadomość. Ale jeśli Wrota uznają, że nie jesteś godzien… Legenda głosi, że jeśli tak się stanie, to nie dostrzeżesz drzwi, i wciągnie cię do Tartaru.</i>
Percy był już na granicy wytrzymałości, powietrze prawie całkowicie go wypchnęło.
Jason obrócił się przodem do przyjaciół.
- Przygotujcie się! Będziemy musieli biec! – Odwrócił się do Percy'ego, który unosił się już w powietrzu i przytrzymywał się skały. – Percy, nie widzę drzwi!
- Co?! – krzyknął Percy, najwyraźniej nic nie słysząc.
- Nie chcą się pojawić! Drzwi! MUSISZ SIĘ PUŚCIĆ! TUNEL ZARAZ SIĘ ZAMKNIE, ALE WROTA WCIĄŻ POZOSTANĄ OTWARTE! MUSIMY UCIEKAĆ!
Ale Percy wciąż przytrzymywał się skały.
- PERCY! PUŚĆ SIĘ SKAŁY!
- Percy. – rozległ się głos Annabeth, która przestała się już wierzgać. – Nie rób tego. Na świecie jest siedem miliardów ludzi. Nie musisz być tym jedynym człowiekiem, który się za nic poświęci! Puść się skały!
<i>Mój mały pionek. Taki waleczny, taki silny. Ale nie widzisz jej? Ona cię potrzebuje. Oni wszyscy cię potrzebują. Puść się.</i>
Ale wtedy Jason dostrzegł zarys framugi i z każdą sekundą drzwi zaczęły stawać się wyraźniejsze i wyraźniejsze. Percy też to dostrzegł i rzucił się do przodu. Przez jedną krótką sekundę Jasonowi wydawało się, że chłopak w końcu zmądrzał, że zamierza wrócić do przyjaciół. Ale oczywiście się mylił.
- TERAZ! – krzyknął chłopak i sięgnął dłonią.
<i>Nie rób tego!</i>
- Nie rób tego! – Annabeth krzyknęła i jednocześnie rzuciła się do przodu. Jason nie wiedział do kogo krzyczała bogini i blondynka; czy do niego, czy do Percy'ego.
Dwaj półbogowie jednocześnie pchnęli drzwi w swoją stronę, a jaskinia wypełniła się nieśmiertelnym krzykiem Ziemi.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mosqua dnia Nie 14:58, 11 Sie 2013, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Melissa07
Zezowaty Cyklop
Dołączył: 07 Lip 2013
Posty: 162
Przeczytał: 7 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Wielkiego Obłoku Maggalena Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Czw 20:39, 08 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Post usunięty
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Melissa07 dnia Pią 12:40, 16 Lip 2021, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Raphael
Kryzys Tantala
Dołączył: 05 Wrz 2012
Posty: 567
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Percy
|
Wysłany: Nie 22:12, 11 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
No Ali.. muszę Ci powiedzieć, że zbieram szczęki (szczękę?) z podłogi... i robię to od paru dni, odkąd przeczytałem ten rozdział. Normalnie tak zdębiałem po tym rozdziale, że nie mogłem wydobyć z siebie słów i nie mogłem napisać komentarza, o czym się przekonałaś namawiając mnie do tego. Właściwie nie wiem co powiedzieć o tym rozdziale. Słowo Genialnie będzie w tym przypadku niczym w porównaniu do tego jak Ci ten rozdział wyszedł.
Ten rozdział mnie po prostu zmiótł z powierzchni ziemi... mocny akcent już od pierwszego zdania... a potem coraz mocniej ten rozdział uderzał we mnie tak, że aż bolało... oczywiście bardzo pozytywnie. Po prostu nie ma żadnego słowa, by ten rozdział opisać. a słowa typu wybitnie, świetnie, bardzo dobre nie wystarczą.
No i ten opis Wrót Śmierci.. sam nie do końca tego pojmuję... czytam to i czytam i nie rozumiem. Wyszło tak dobrze, że nie umiem sobie tego wyobrazić.
Percy w tym opku nie jest kanoniczny.. tak mi się wydaje.. może po prostu specjalnie takim zrobiłaś, bo jest z innego wymiaru, a tam może się wszystko wydarzyć, nawet to, że Zeus będzie w tym świecie boginią i kochanką Hadesa (co ja piszę? O.O). Z drugiej strony on mógł się tak zachowywać w takiej sytuacji... że jego dziewczyna w niebezpieczeństwie, ale mimo to ta jego oschłość mnie nieco przeraziła, a Percy w takich sytuacjach zawsze zachowywał trochę rozumu i spokoju.
Pięknie zaś oddałaś charaktery pozostałych postaci.. a szczególnie Jason jest tutaj... no fajniejszy... Nico taki sam jak zawsze.. cudownie odważny... i nieco strachliwy.. niepewny, ale fajny No i Leo... który w krytycznej sytuacji umie zachować swój humor.
Bardzo fajne wytłumaczenie drugiego wersu przepowiedni...
Ogółem zmiażdżyłaś nas wszystkich tym rozdziałem, a szczególnie mnie. Jeszcze nigdy nie miałem takich dreszczy jak tutaj... moim zdaniem... NAJLEPSZY ROZDZIAŁ! Jaki do tej pory powstał.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Melissa07
Zezowaty Cyklop
Dołączył: 07 Lip 2013
Posty: 162
Przeczytał: 7 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Wielkiego Obłoku Maggalena Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Pon 11:24, 12 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Post usunięty
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Melissa07 dnia Pią 12:25, 16 Lip 2021, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|