|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
*Verte*
Błyszczyk Afrodyty
Dołączył: 15 Sie 2012
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stolica, Warszawa :) Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Śro 21:51, 05 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Chodziłam, alr mamay takiego gościa, co mowi ze mamy sie nauczyć o średniowieczu, a daje nam pytanie:
Czym różni sie Filfarmonia od Fisharmoni. Wiem czym, ale pd spodem jest napisane:
Odpowiedź uzasadnij w 6-7 zdaniach.
Niiiiiiiiii(...) iiiiiie !!!! Napisz Alfe :-) pliiiiis.
Ja jeszcze nie muszę pisac, ale mało nam brakuje.
Tez sie ciesze. Mam juz 3000 słów
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
*Verte*
Błyszczyk Afrodyty
Dołączył: 15 Sie 2012
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stolica, Warszawa :) Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Czw 19:53, 06 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Przepraszam, ze post pod postem, ale chciałam, aby to jakoś wyglądało.
Trzy dni pracy. Mam 3181 słów. Nieźle, nie? skończyłam wczoraj, ale... nie chciało mi się czekać, więc macie teraz
Rozdział IV
„Para nienormalne zdarzenia”
Kelly Clarkson- A Moment Like This
Linkin Park- Burn it Down
The Script - Hall of Fame ft. Will.i.am
Percy
Myślałem, że ten dzień nie może być już gorszy. A jednak się myliłem.
Wizyta w winiarni był jednocześnie błogosławieństwem, ale też najgorszą rzeczą jako mogła się mi w życiu przytrafić.
Megan i Deyna wpatrywały się w siebie. Czułem to niebezpieczne napięcie miedzy nimi. „Zadarcie z którąś z nich w tym momencie, grozi śmiercią, albo stałym kalectwem”.
-Co tutaj robisz, Megan?- spytała Deyna.
-Podobno masz jakieś informacje dotyczące Hery, ale najwyraźniej się pomyliliśmy.- odparła Megan.
-Nie, dobrze trafiliście.- powiedziała rudowłosa.
Megan spojrzała na nią dziwnie.
-Ej, ale o co w ogóle chodzi?- spytał Jason.
Deyna spojrzała na Jason’a i na mnie.
-Megan i ja jesteśmy siostrami ciotecznymi.- wyjaśniła.
-Czyli miałaś rację.- skierowałem się w stronę Megan.
-Jak tam u brata?- zapytała moja pół-siostra. Zupełnie mnie zignorowała.
-Dobrze. Jest w Stanach. – odparła Deyna.
Piorunowały się wzrokiem jeszcze chwilę. Jednak nie mogłem już wytrzymać i powiedziałem.
-Megan. Czyli, że Deyna jest półbogiem, czy czym?
-Jest tylko rudą wiewiórką, która nie widzi niczego, poza czubkiem swojego, krzywego nosa.- krzyknęła.
-Meg… Moją matką jest Hekate i dobrze o tym wiesz, ale skąd wiedzieliście, że mam informacje dotyczące Hery?
-Spotkaliśmy Demeter. Jesteście ponoć w dobrych kontaktach.
-Ach, tak. Hekete powiedziała mi, że przyjdziecie. Musiałam wiedzieć,
dlaczego. No i nie mogłam porzucić mojej kochanej, kuzynki.
-No, tak, tak, oczywiście.
Było to dla mnie zaskakująco dziwne przeżycie. Dwoje, tak bardzo, nielubiących się ludzi, którzy są rodziną, skaczą sobie do gardeł. Nie mogłem tego zrozumieć. Jednak potem głębiej się nad tym zastanowiłem. To coś jak ja i… Clarisse? No, może jeszcze przed wojną. Teraz, sam nie wierzę, co mówię. Teraz.. Jesteśmy w całkiem niezłych stosunkach. Nie wiem czy to za sprawą Megan, czy po prostu, jesteśmy starsi? Patrząc na to dzisiaj, mam takie dziwne uczucie, że to co wtedy wyprawialiśmy, było po prostu, dziecinne.
Zastanawiam się, czy „starsi” półbogowie, jakieś pięć lat temu, mieli takie samo zdanie jak ja. Miejmy nadzieję, że tak.
Przyglądałem się tej scenie z coraz to mniejszym zainteresowaniem.
-Więc… Mogłabyś nam powiedzieć coś na temat Hery?- spytałem.
Megan spiorunowała mnie wzrokiem, a Deyna tylko pokiwała głową.
-Hera znajduje się tam, gdzie to wszystko się zaczęło. Tam, gdzie jej ojciec powstał.- odparła.
Spojrzałam po twarzach Megan i Jason’ a. Były lekko zmieszane.
-Czyli?- spytał dokładnie Jason.
-Megan wie.- powiedziała Deyna.
Jeszcze chwilę na siebie patrzyły.
-K-K-Krosno? Że niby, miasto Kronosa?- zapytała.
Rudowłosa jeszcze raz kiwnęła głową.
-Hekete powiedziała mi, że trzeba jej szukać tam gdzie narodził się właśnie jej ojciec. Czyli Kronos. Nie wiem, czemu akurat tam. Każdy ma inny gust, co poradzić. To tyczy się nawet bogów. Wiesz, tobie matka nie dała, głupkowatego imienia Deyna, twierdząc, że to zdrobnienie od żony Heraklesa, Dejaniry.
-Ja się nazywam Margaret, bo akurat się tak matce podobało, co poradzić. Sama nigdy się nie dowiedziałam co oznacza. Jakąś tam perłę, czy coś. A czy wać panna, pamięta co mi obiecała?
Deyna uśmiechnęła się pod nosem.
-Pamiętam. Nawet przeczytałam.
Sięgnęła za ladę i wyciągnęła jakąś książkę. Nie zobaczyłem tytułu. Megan szybko wyciągnęła ręce i złapała książkę.
-Dziękuję.
Ich wzrok złagodniał. Teraz zamiast skały pojawił się kamień.
-Możemy przejść do rzeczy?- wtrąciłem.
-Chodzi o to, że musimy pojechać do miasta i znaleźć Herę. Co w tym trudnego?- zapytała Meg.
-Dokładnie.- odparła Deyna.
Cisza. Teraz nikt się nie odzywał. Nawet Jason wyczuł, że powinien się wtrącać. Widocznie nie jest taki głupi na jakiego wygląda. Syn Jupitera, ta sprawy. Jest taki super, że w ogóle, aż się chce zwrócić śniadanie. Na jego nieszczęście, nie ma wyczucia w sytuacji. Przez to bardzo często jest ofiarą chichotań innych herosów w obozie. Olewa to, ale coś czuję, że w głębi jego duszy, jest mu przykro. Nie powinienem tak mówić, bo lubię kolesia, ale czasem mnie to drażni. Ta jego obojętność. Jakby uważał, że nie powinien robić tego co robią inni.
-Deyna. J-Ja. J-Ja wtedy… To nie było u-umyślne. Nie-nie chciałam.- z rozmyślań wyciągnęła mnie Megan.
Deyna uciszyła ją ręką i po chwili powiedziała.
-Wiesz co? Zawsze cię podziwiałam. Jesteś jak taki mały buntownik, który uważa, że to co robi jest słuszne. I jest. Zawsze taka byłaś. Nie bałaś się śmiało o czymś mówić. Jak sobie coś postanowisz to tego dokonasz. Wiem, że naprawdę nie chciałaś nikomu zrobić krzywdy, ale wyszło jak wyszło. Nie mam ci tego za złe. To nie było umyślne.
Przez cały ten czas uśmiechała się do Meg. Patrzyły sobie prosto w oczy.
Dziewczyna nie wytrzymała i rzuciła się w ramiona swojej kuzynce. Stały tak, nie mówiły nic, a ja patrzyłem na ten obrazek z dużym zdziwieniem, ale także podziwem.
Megan. Osoba, która ma gdzieś cały świat. Nie dbająca o to, co sobie pomyślą inni. Buntownik. Prosi o wybaczenie. Przeprasza.
Wiecznie nie zadowolona. Pozbawiona empatii. Krytycznie nastawiona.
Teraz przytula się. Tęskni. Coś się w niej złamało. Poczucie winy.
Deyna odciągnęła od siebie Megan.
-Wiele ludzi czeka na chwilę taką jak ta, która może się więcej nie zdarzyć.
-D-Deyna? Czy-Czy mogłabym wrócić do was na rok szkolny?
-Oczywiście, mała. Nie będziemy mieli nic przeciwko.
Znowu Cisza. Napięcie. W końcu odezwał się Jason.
-E… słuchajcie. Możemy iść?
Deyna spiorunowała go wzrokiem i powiedziała.
-Dobra. Ja nie mogę z wami iść, ale proszę was. Kiedy znajdziecie Herę, powiadomcie mnie. Muszę wiedzieć, że wam się udało.
-Nie ma sprawy. Jak będziemy wracać, zajedziemy.- powiedziałem.
Rudowłosa uśmiechnęła się promiennie do mnie, następnie spojrzała groźnie na Jasona.
-Lećcie już.
Wyszliśmy z winiarni. Skierowaliśmy się z powrotem do statku.
-Megan, co to było, to z Deyną?- spytał Jason.
-Odwal się. – słyszałem w odpowiedzi od Megan.
-Oj, przestań.
-A co? Uważasz mnie za bezduszną egoistkę, która nienawidzi wszystkiego co się chodzi, pełza ,skacze lub w jakiś inny sposób, porusza? Słuchaj gagatku. Mamy odnaleźć Herę. Szóstka herosów, którzy są w jednym miejscu razem- niedobrze. Atakujące nas potwory- bardzo niedobrze. Więc się do cholery przymknij się, a jak nie, to poznasz mój gniew. Wierz mi- nie chcesz poznać mojego gniewu.
Powiedziała to wszystko na jednym wdechu. Szacunek.
-Och, przestańcie. Wracajmy na statek. – powiedziałem.
Hazel
Czasami mój brat mnie wkurza, ale sama nie wiem, żyć bez niego nie mogę. Co mnie tak bardzo w nim irytuje? Że nie liczy się z moim zdaniem! Tak bardzo chce pokazać, że jest obojętny i ma wszystko gdzieś. Nie obchodzi go co pomyślą inni. Zawsze musi dopiąć swego.
Stałam przy barierce. Wdychałam zapach wody. Słonej wody.
Nagle koło mnie stanął Nico. W tej samej pozycji co ja. Patrzył się w horyzont. Czekałam, aż się odezwie. No bo w końcu, po coś tu przyszedł. Milczałam.
-Hazel?- spytał nie pewnie.
-Tak?- odparłam.
-Czy-czy masz czasem wrażenie, że to co robisz jest bez sensu?- zapytał.
Chwilę się namyślałam co mu powiedzieć.
-Wiesz, zależy pod jakim względem.
-No bo, Megan mówi, że bogowie traktują nas jak takie pionki. Można nami pomiatać, jesteśmy na każde ich zawołanie.
No tak, Megan. Dziewczyna ma problem z samą sobą. Nie wie czego chce. Nie rozumiem jej. Jesteśmy w sumie w podobnym wieku, tyle że ona, jest młodsza o rok. Jednak ten sam przedział. Czasem zachowuje się wręcz brutalnie, a czasem jest miła. Bardzo ją polubiłam, ale no nie wiem… Jest stanowczo za… za… nie wiem jak ująć. Po prostu wkurza mnie to, że na siłę nie chce być herosem.
-Nie wiem ,Nico. Ja nie mam takiego odczucia. Może mówi tak, dlatego, że nigdy… nigdy nie zaznała miłości rodziny? Chyba nie ma rodziny.
-Ma rodzinę. A raczej miła.- odparł Nico.
-Miała?- dopytywałam.
-No… To było tak, że jej matka, po jej urodzeniu, przyjechała do Stanów. Tutaj poznała ojczyma Megan i mieszkali razem przez sześć lata. Potem… Nie wiem. Trafiła do obozu Jupiter, chyba. Tam, jak miała dziesięć lat, uciekła, czy coś. Mieszkała u mamy i tego kolesia. Następnie zabrali ja bogowie i umieścili w kasynie.
-A co było dalej? Przecież musiała jakoś wyjść.- pytałam.
-Potem wyciągnął ją stamtąd, wujek. –ciągnął Nico- Nie znam szczegółów. Minęło czterdzieści lat, a po rodzinie ani śladu. Mieszkała u wujka razem z kuzynostwem przez dwa lata, a potem przyszedł po nią Grover i tyle.
Wpatrywałam się jeszcze chwilę w morze, po czym powiedziałam.
- A czy ty… Nienawidzisz naszego ojca?
Spojrzał na mnie. W jego oczach, które były brązowe, dostrzegłam złość.
-A myślałaś, że co? Że go kocham? Nie to, że go nienawidzę, ale nie darzę sympatią. Boję się go. – wyjaśnił. – Traktuje mnie, jakbym był jego własnością.
-Czemu po prostu, nie odejdziesz?
-A niby dokąd? Do obozu? Proszę cię, wiesz dobrze, że nie za bardzo go lubię.
-Jednak w nim byłeś, gdy Megan była tam z tobą. Wiem, że ją lubisz, a ona ciebie.
-Odczep się.
Zaśmiałam się. Poklepałam go w ramię, po przyjacielsku.
-Wiesz bracie, jednak nie musimy prowadzić takich sporów. Świetnie się dogadujemy.- powiedziałam.
-Chyba, t-tak.- odpał.- Wiesz, Hazel. Chciałem ci powiedzieć…
Nie zdążyłam się dowiedzieć o co chodziło, ponieważ w tym samym momencie, usłyszałam pisk Thalii.
-Aaa! Są! Idą tutaj! Hazel, Nico! Patrzcie idą!
Faktycznie. Razem z bratem, przeszliśmy na drugą stronę statku i zauważyliśmy Megan, Percy’ ego oraz Jason’a.
Machaliśmy im jak opętani, a oni uśmiechali się w odpowiedzi.
Jakieś dwie minuty potem Thalia tuliła Jason’a i sprawdzała czy oby na pewno, nic mu nie jest. Ten przyrzekł, ze na pewno.
-Następny przystanek, Krosno.- powiedział Percy.
Percy
Siedzieliśmy przy stole i patrzyliśmy na mapę.
-Jak chcesz tutaj dopłynąć, nie ma tutaj żadnej rzeki, ani morza.- powiedziała Thalia.
Zastanowiłem się. Było to prawdą. Żadnego morza. Musimy tam przecież jakoś dopłynąć, nie? Bogowie, jakie to wszystko rozgmatwane.
-Ej, a może byśmy popłynęli tą rzeką. Zostawili statek, a resztę… autobus, albo samochód?- zaproponowała Hazel.
-No, całkiem nieźle kombinujesz… Przejdziemy bez problemu przez granicę, nie? Potem po prostu, skombinujemy jakiś wózek i siup do Krosna.- powiedziała Meg.
-Dobra, ale zostaje jeszcze jedna sprawa… A tak właściwie to nie. Ja idę spać, zmęczony jestem.- oznajmiłem i wyszedłem z pomieszczenia.
Do swojej kajuty doszedłem w parę sekund. W ubraniu rzuciłem się na łóżko i momentalnie zasnąłem.
Śniło mi się, że stoję na klifie. Pod nami rozciągał się ocean. Fale uderzały o skały. Zanosiło się na burzę. Na rękach nosiłem dziewczynę. Nie dawała żadnych oznak życia. Skórę miała siną, ale na twarzy malowała się ulga i smutek. Koło mnie, z prawej strony stały dwie osoby, z lewej również.
Dobrze się spisaliście herosi. Jednak, śmierci oblicza poznają niebawem. Pamiętajcie, nikt nie może żyć dwa razy. Nawet heros. Zrób, Percy, to co do ciebie należy.- mówił jakiś głos.
Wrzuciłem ją do wody.
-Zabraliście mi ją! Jedyna osoba, dla której warto było żyć! Nienawidzę go! Wrócił tutaj tylko po to, aby powtórnie nam wszystkim zaszkodzić!
-Percy, musimy wracać. Jeśli Hermes się o tym dowie, zabije nas. A raczej ciebie.- powiedział ktoś z prawej strony.
-Co mnie obchodzi Hermes i jego syn! Zabrali mi ją, kogoś, kto zawsze był pociechą! Teraz wiem, jak się czułeś, tracąc Biancę!- odparłem.
Popatrzył na mnie.
-Straciłeś o wiele więcej, niż ja.
Obudziłem się z głośnym wrzaskiem. Ten sen. Ten sam co poprzednio. Ktoś umrze. Pozna niebawem.
Czyli, że jeden z nas zginie? Z trudem przypominałem sobie sceny. Nie, nie mogłem. Nie to, ze nie chcę, czy coś. Nie jestem w stanie. Bałem się, że to ktoś mi bliski. Jednak słowa powoli uciekały mi w nie pamięć.
Spojrzałem na zegarek. Piąta nad ranem. Mam czas. Jeszcze raz spróbować zasnąć? Nie, nie byłbym w stanie.
Wstałem, założyłem bluzę i wyszedłem z kajuty.
Na powierzchni przywitał mnie zapach soli. Kocham to. Wstać i wdychać słoną wodę. Przypomina mi o dawnych czasach. Kiedy to posądzili mnie, że ukradłem piorun, a zrobił to Luke. Kiedy uratowałem Clarisse. Kiedy spotkałem Nica i Biancę. Uratowaliśmy ich, a Annabeth została porwana. Pamiętam jak byłem na skraju załamania psychicznego, ponieważ sądziłem, że przyłączy się do łowczyń. Jak ją uratowałem i dla niej dźwigałem ciężar sklepienia. Bitwa w Labiryncie oraz ratunek Olimpu. Z każdą tą sytuacją był również związany Luke.
Luke.
No właśnie. Nie długo minie rok. Sądziłem, że było to tak niedawno. Być może już się odradza? Wiem, że trafił do Elizjum. Jest mu tam pewnie dobrze. Choć nie wiem jak go przyjęli wszyscy, którzy polegli na wojnie, albo po prostu z jego ręki. Ponoć po śmierci ludzie sobie wybaczają. Mam nadzieję, że też tak będzie w jego przypadku.
Podszedłem do barierki. Wiatr rozwiewał moje włosy. Bardzo przyjemnie się czułem.
Nagle koło mnie ktoś się pojawił. Myślałem, że to Thalia, albo Megan. Myliłem się.
Było to wysoka, czarnowłosa dziewczyna o dużych zielony oczach. Takich jak moje. Mogła być w moim wieku, albo starsza. Ten sam wzrost i kolor skóry.
Zabrakło mi języka w buzi. Kim ona jest? Co robi na moim statku?
-K-K-Kim jesteś?- spytałem nie pewnie.
-Nie lękaj się, Perseuszu. Jestem Io.- odparła nieznajoma.
Kto? Co za Io? Nie znam jej.
-Przepraszam, ale coś nie kojarzę.- wypaliłem.
Zaśmiała się. W taki sam sposób w jaki ja się śmieję.
-Tak samo zareagował Perseusz, parę tysięcy lat temu. – wyjaśniła.- Byłam opiekunką Perseusza, syna Zeusa.
-Czyli, że jesteś…
-Jestem nimfą. Niegdyś kapłanką Hery. Zastanawiasz się pewnie kim jestem dla ciebie?
-No trochę…
-Byłam patronką Perseusza. Zeus mnie o to poprosił. Chciał, abym pomagała, jego synowi. Potem, jak bezpiecznie poprowadziłam go przez życie… Żyłam spokojnie. Następnie narodziłeś się ty, a więc Posejdon poprosił mnie, abym została twoja patronką.
-Jesteś moją patronką?
-A myślałeś, że czemu nosisz imię po Perseuszu? Prosiłam Posejdona, aby tak cię nazwał, za to, że zgodziłam się tobą zajmować. Szczerze mówiąc, bardzo cię polubiłam. No wiesz… jestem tobą w swoich snach i myślach. Nie zdawałeś sobie z tego sprawy, wiem. Specjalnie to zrobiłam. Dlatego wyglądam jak ty, tylko w odmianie dziewczęcej. Fajnie, nie? Ale ostatnio mi podpadłeś, skarbie. A zwłaszcza ta twoja siostra. Gdybym mogła ci powiedzieć co ją czeka, a zarazem ciebie.
-CO? Co mnie czeka?! Powiedz!
-Wiesz, dużo rzeczy się czeka. Utrata, miłość. A właśnie, będziesz miał fajną rodzinę. Syna i dwie córki. Nieźle brzmi.
-No trochę, ale co…
-Jednak nikt nie uniknie śmierci, Percy…- ciągnęła
Nagle wydarzyło się coś zaskakującego.
Ujrzałem siebie.*
Miałem ze dwadzieścia lat, może dwadzieścia jeden. Siedziałem przy stole, w pomieszczeniu, które zapewne było kuchnią. W rękach trzymałem kubek. Tępo wpatrywałem się w stół.
Moja starsza wersja podniosła głowę. Uczyniłem to samo, aby móc się przyjrzeć temu co wzbudziło taką sensację.
Z za drzwi wyszła wysoka kobieta. Miała kręcone, blond włosy i szare oczy. Annabeth.
Na rękach trzymała dziecko. Niemowlę.
Podniosłem się i wziąłem je na ręce.. Uśmiechałem się jak szalony. Mówiłem coś, ale nie dosłyszałem o co chodziło.
Sceneria powoli zanikała i przerodziła się w coś innego.
Teraz znajdowałem się na wielkiej sali. Obok mnie, z prawej strony siedziała Annabeth, teraz o wiele starsza, a z lewej strony około czternastoletni chłopak. Miał proste, jasne włosy i zielone oczy. Miejsce obok zajmowała wysoka dziewczyna, która mogła liczyć sobie siedemnaście lat. Miała długie, czarne kręcone włosy i burzowe, szare oczy.
Sala była świątecznie przyozdobiona. Choinka stała niedaleko wielkiej sceny. Wszędzie mieniły się kolory światełek i łańcuchów.
Nagle kurtyna na scenie rozczepiła się. Na estradzie stało około pięćdziesięcioro dzieci.
Wkroczył dyrygent i wszyscy zaczęli bić brawo kiedy się ukłonił.
Dzieciaki otworzyły usta i pewnie zaczęły śpiewać. Nie słyszałem.
W następnych chwilach ujrzałem siebie. Jak się postarzałem i zgrzybiałem. Straciłem całą życiową siłę, po czym ujrzałem swój własny grób. Siedziała przy nim kobieta i mężczyzna oraz dwójka dzieci.
Nagle powróciłem do świata żywych.
-Czy to była…
-Twoja przyszłość.- dokończyła Io.
-Czy prawdziwa?
Pewnie nigdy się nie dowiem, ponieważ Io zmieniła się w pianę morską i spłynęła do morza.
A i pamiętaj, kochanieńki. Nikt cię nie odwiedził.- powiedziała mi jeszcze w myślach.
Stałem tam, bezmyślnie wpatrując się w podłogę.
Zwariowałem? Oszalałem? Co się ze mną dzieję?
Nie, nie, nie! Potrzebuje wakacji. NORMALNYCH, wakacji.
Co to miało być? Jakieś przedstawienie? Jaja sobie ze mnie robią? O co chodzi?
Zszedłem na dolny pokład. Znajdowały się tam nasze kajuty. Podszedłem pod drzwi do pokoju Megan. Zapukałem. Pewnie śpi. Ale muszę się z nią zobaczyć. Muszę wiedzieć, że nic jej nie jest.
-Wejść !-krzyknęła.
Otworzyłem drzwi. Megan siedziała na łóżku i kartkowała jakąś książkę.
Spojrzała na mnie.
-Hej Percy! Co tam?- zapytała.
-Dobrze. Słuchaj, czy wszystko w porządku?
Spojrzała na mnie z uniesionymi brwiami. Zdziwiła się. Ja też bym się zdziwił.
-Em… Dobrze. W jak najlepszym porządku. A o co chodzi?- dopytywała.
-Wiesz co… Bo śniły mi się różne głupoty…
-Chcesz się wyspowiadać u cioci Megan?
-Tak.
Przesunęła się na łóżku i kiwnęła głową, abym usiadł.
-No, co tam cię trapi, starszy bracie.
-Po pierwsze. Nie nazywaj mnie starszym bratem!
-Okey, okey…
Właściwie to nie wiedziałam co chcę jej powiedzieć.
-Słuchaj… Jest taka sprawa, że… Że chciałaś wiedzieć…
-No?
-Pamiętasz jak…
-No wysłów się!
Dobra. Musze jej to powiedzieć, ale nie teraz. Nie, właśnie, że teraz! Percy, skup się!
-Pytałaś mnie, dlaczego herosi muszą jeździć na misje i pomagać bogom, skoro oni, nic dla nas, nie robią.
-No…
-Nie umiem ci odpowiedzieć na to pytanie. Po prostu, nie wiem czemu tak jest. Musze to robić, sam nie wiem czemu.
-Nie masz tego dość?
Zawahałem się. Tak miałem. Chciałbym jej powiedzieć, że mam tego dość. Luke miał rację. Jesteśmy jak takie pionki bogów. Nie ważni, odrzuceni. Boję się, że… no, że… On miał rację jak najbardziej. Ja się łudziłem, że ojcu na mnie zależy. Głupi byłem. Teraz tego żałuję.
Pomyślałem jednak o obozie. O Annabeth i naszych wspólnych misjach. O Groverze, który mi to magiczne miejsce pokazał. O mamie i o Paulu, którego traktuję jak ojca. Nico, którego traktuje jak brata.
Thalia, Jason, Frank, Hazel, Piper, Clarisse, Michael, Leo, Jake, Will, Travis, Connor, Layla, Alex, Zoe, Drew, Nyssa, Tyson, Pani O’Leary, Chejron.
Silena i Charlie…
Luke…
Popatrzyłem na twarz Megan. Ujrzałem w niej szyderczy uśmiech Luke’a. Pionki.
Nie zdałeś sobie sobie sprawy, jak bez sensu jest to wszystko? To całe bohaterstwo- jesteśmy pionkami bogów.
-Wiesz Megan, oni na nas liczą. Takie jest życie herosa.
-Mam gdzieś takie życie. Teraz miałabym rodzinę, męża, dzieci, w moim obecnym wieku. A jak się nie udałoby ,to staropanieństwo i koty. Praca w teatrze, albo orkiestrze.
-Przykro mi, takie jest życie.
-Nie chciałbyś tego zmienić?
Zamilkłem. Nie chciałem się pogrążyć głębiej. Czemu dzieci muszą zadawać tyle pytań?
-Może kiedyś się uda. Nie teraz. Prześpij się. Mamy jeszcze dwie godziny do śniadania.
Wyszedłem.
Nie odwróciłem się.
Z nią nie da się gadać. Trzeba … nic nie trzeba.
Skończmy to wreszcie.
Ale co chcesz skończyć Percy? – odezwał się głos Io.
-Nie wiem. Nic nie wiem.
Wysil szare komórki.
-Kim ty jesteś? Moją matką? Wypad z mojej głowy!
Więcej się nie odezwała.
Co ja mam zrobić? Za dwa dni będziemy w Krośnie. A co potem? Znajdziemy Herę i co? Wrócimy? Ojciec da mi jacht na przeprosiny? Czy co?
Może Megan ma rację? Dać sobie spokój, a może nie ulec i dążyć na przód. Chciałbym im pokazać, że nie jestem na każde ich zawołanie. Nie chcę, aby się mną wyręczali.
Kim ja jestem? No właśnie, kim? Percy’m Jacksonem, super potężnym herosem? A może Percy’m Jacksonem, osobą, która jest na skraju załamania nerwowego?
Ja przypadkiem nie ma prawa do beztroskiego dzieciństwa?
Czemu ja nie posłuchałem Luke’a?
Mogłem być panem świata. Super potężnym.
Ale co mi po tym?
Nic.
Wszedłem do swojej kajuty, rzuciłem na łóżko i nim się spostrzegłem- zasnąłem.
_____
*Rozbudowa wypowiedzi Percy’ ego. „Ostatni Olimpijczyk”. Rozdział XX. Strona 331. Drugi akapit.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Raphael
Kryzys Tantala
Dołączył: 05 Wrz 2012
Posty: 567
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Percy
|
Wysłany: Czw 20:07, 06 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Co to ma być? To nie jest rozdział. To ARCYDZIEŁO!!!. Najlepszy rozdział świata.
Oglądałaś Starcie Tytanów? Wiesz, że Io była wymyśloną postacią przez scenarzystów? Chyba.
Krosno miastem Kronosa? WOW!!!
Czy mi się wydaje, czy to Percy zdradzi drużynę? Czy coś w tym stylu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Raphael dnia Czw 20:10, 06 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Verte*
Błyszczyk Afrodyty
Dołączył: 15 Sie 2012
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stolica, Warszawa :) Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Czw 20:13, 06 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Oglądałam, ale Io była na prawdę. Dodałam ją, bo mi się po prostu podobało. Jakoś taki mi pasowało...
Percy, nie zdradzi! Nie, nie, nie! Jest zbyt dobry. nie powiem co będzie, chcę, abyście mieli niespodziankę
A może coś więcej? Boże, tak się denerwowałam reakcją. W sumie nie poświęciłam temu zbyt wiele czasu, ale mam w głowie super obraz i wiem co będzie dalej. I ogólnie ...
Sama nie wiem co czuję... po prostu... No tak jakoś.
Może następny pojawi się w przyszłym tygodniu mniej więcej o tej samej porze.
Trzymajcie kciuki, pisze próbny szóstoklasisty! W środę!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez *Verte* dnia Czw 20:21, 06 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Raphael
Kryzys Tantala
Dołączył: 05 Wrz 2012
Posty: 567
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Percy
|
Wysłany: Pią 21:29, 07 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Wrażenia są super. Rozdział - Arcydzieło. Przeczuwam, że zginie Percy, albo Nico. Nadal nie rozumiem o co chodzi z tymi snami Syna Posejdona, ale to dobrze. Tak trzymać. W tym rozdziale nie ma humoru. Też dobrze. Muszę Ci powiedzieć, że im dalej w fabułę idziesz, tym jest ona mroczniejsza i smutniejsza. Pierwsze rozdziały Szóstki Herosów to była komedia, tutaj teraz mamy prawdziwy dramat.
Chciałbym robić opisy krajobrazu jak ty. Nie podoba mi się za bardzo, że Percy obchodzi w przyszłości Święta Bożego Narodzenia. On jest innej wiary. Ale to twój opek i twoja sprawa.
Masz rację Io była naprawdę, ale tu strzeliłaś potężną głupotę. Ona nie była patronką Perseusza, syna Zeusa tak jak to było przedstawione w Starciu Tytanów.
Tu masz jej opis: Io mit.grecka -
Dodane przez Michnarcórka boga rzeki płynącej w pobliżu Argos, Inachosa. Siostra
Foroneusa, Ajgialeusa i Panoptesa.
Kapłanka bogini Hery w Argos. Uwiedzioną przez Zeusa ścigała zazdrosna Hera. Zeus, chcąc ukryć Io, zmienił ją w krowę. Według innych autorów zrobiła to sama Hera z zazdrości i powierzyła ją straży stuokiemu olbrzymowi Argosowi
Na rozkaz Zeusa Hermes zabił Argosa, wówczas to Hera zesłała na Io bąka, który ścigał ją po wszystkich krajach, aż dotarła do Egiptu, gdzie została jego pierwszą królową. Tam odzyskała ludzką postać i urodziła syna Zeusa - Epafosa – późniejszego króla Egiptu (utożsamianego z Apisem, legendarnym bogiem-bykiem, lub z dawnym greckim bogiem pomagającym kobietom w połogu).
Od jej imienia pochodzą nazwy "Jonowie", "Morze Jońskie".
Ok, napisałaś, że była patronką Hery, ale jak wytłumaczysz, że odmieniono ją z krowy i uwolniono spod straży Argosa?
*Verte* napisał: | Czasami mój brat mnie wkurza, ale sama nie wiem, żyć bez niego nie mogę. Co mnie tak bardzo w nim irytuje? Że nie liczy się z moim zdaniem! Tak bardzo chce pokazać, że jest obojętny i ma wszystko gdzieś. Nie obchodzi go co pomyślą inni. Zawsze musi dopiąć swego.
Stałam przy barierce. Wdychałam zapach wody. Słonej wody.
Nagle koło mnie stanął Nico. W tej samej pozycji co ja. Patrzył się w horyzont. Czekałam, aż się odezwie. No bo w końcu, po coś tu przyszedł. Milczałam.
-Hazel?- spytał nie pewnie.
-Tak?- odparłam.
-Czy-czy masz czasem wrażenie, że to co robisz jest bez sensu?- zapytał.
Chwilę się namyślałam co mu powiedzieć.
-Wiesz, zależy pod jakim względem.
-No bo, Megan mówi, że bogowie traktują nas jak takie pionki. Można nami pomiatać, jesteśmy na każde ich zawołanie.
No tak, Megan. Dziewczyna ma problem z samą sobą. Nie wie czego chce. Nie rozumiem jej. Jesteśmy w sumie w podobnym wieku, tyle że ona, jest młodsza o rok. Jednak ten sam przedział. Czasem zachowuje się wręcz brutalnie, a czasem jest miła. Bardzo ją polubiłam, ale no nie wiem… Jest stanowczo za… za… nie wiem jak ująć. Po prostu wkurza mnie to, że na siłę nie chce być herosem.
-Nie wiem ,Nico. Ja nie mam takiego odczucia. Może mówi tak, dlatego, że nigdy… nigdy nie zaznała miłości rodziny? Chyba nie ma rodziny.
-Ma rodzinę. A raczej miła.- odparł Nico.
-Miała?- dopytywałam.
-No… To było tak, że jej matka, po jej urodzeniu, przyjechała do Stanów. Tutaj poznała ojczyma Megan i mieszkali razem przez sześć lata. Potem… Nie wiem. Trafiła do obozu Jupiter, chyba. Tam, jak miała dziesięć lat, uciekła, czy coś. Mieszkała u mamy i tego kolesia. Następnie zabrali ja bogowie i umieścili w kasynie.
-A co było dalej? Przecież musiała jakoś wyjść.- pytałam.
-Potem wyciągnął ją stamtąd, wujek. –ciągnął Nico- Nie znam szczegółów. Minęło czterdzieści lat, a po rodzinie ani śladu. Mieszkała u wujka razem z kuzynostwem przez dwa lata, a potem przyszedł po nią Grover i tyle.
Wpatrywałam się jeszcze chwilę w morze, po czym powiedziałam.
- A czy ty… Nienawidzisz naszego ojca?
Spojrzał na mnie. W jego oczach, które były brązowe, dostrzegłam złość.
-A myślałaś, że co? Że go kocham? Nie to, że go nienawidzę, ale nie darzę sympatią. Boję się go. – wyjaśnił. – Traktuje mnie, jakbym był jego własnością.
-Czemu po prostu, nie odejdziesz?
-A niby dokąd? Do obozu? Proszę cię, wiesz dobrze, że nie za bardzo go lubię.
-Jednak w nim byłeś, gdy Megan była tam z tobą. Wiem, że ją lubisz, a ona ciebie.
-Odczep się.
Zaśmiałam się. Poklepałam go w ramię, po przyjacielsku.
-Wiesz bracie, jednak nie musimy prowadzić takich sporów. Świetnie się dogadujemy.- powiedziałam.
-Chyba, t-tak.- odpał.- Wiesz, Hazel. Chciałem ci powiedzieć…
Nie zdążyłam się dowiedzieć o co chodziło, ponieważ w tym samym momencie, usłyszałam pisk Thalii.
-Aaa! Są! Idą tutaj! Hazel, Nico! Patrzcie idą!
Faktycznie. Razem z bratem, przeszliśmy na drugą stronę statku i zauważyliśmy Megan, Percy’ ego oraz Jason’a.
Machaliśmy im jak opętani, a oni uśmiechali się w odpowiedzi.
Jakieś dwie minuty potem Thalia tuliła Jason’a i sprawdzała czy oby na pewno, nic mu nie jest. Ten przyrzekł, ze na pewno.
|
To mój ulubiony fragment z tego rozdziału. Lecz wciąż nie podoba mi się za bardzo relacja Nico - Hazel. W tym fragmencie Nico się waha. Jest możliwość jego zdrady.
Jak już powiedziałem - Najlepszy rozdział, jaki Ci na razie wyszedł. Wybacz, że nie napisałem tego komentarza jak Ty i Karol o Alfie i Omedze. Nie umiem tak, ale wszystko co wyście napisali o Ali i jej Alfie i Omedze, według mnie dotyczy także Ciebie. Jesteś jedną z najlepszych fanfickowców. Wierz mi. Twoja Szóstka Herosów jest w Wielcej Trójce najlepszych opowiadań na tym forum.
Ponadto świetny pomysł z scenami przyszłości. Naprawdę.
Pisz tak dalej. Jesteś świetna. Nieprzewidywalna jak Ali i Rick Riordan.
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Raphael dnia Pią 21:35, 07 Gru 2012, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Verte*
Błyszczyk Afrodyty
Dołączył: 15 Sie 2012
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stolica, Warszawa :) Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 9:12, 08 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
No, dobra. Io była patronka Perseusza tylko w tym filmie, ale co szkodzi, aby była, też Percy'ego?
Sądzę, że to nawet pasuje
A i ona była kapłanka Hery.
Będzie taki moment, ze wszyscy zwatpia w bogòw, ale sie nawróca z wyjatkiem jednej osoby, o którą nik nie posadzal
A relacja rodzeństwa sie piprawi na samym koncu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
hazel3
Aresowa skarpeta
Dołączył: 03 Gru 2012
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 14:01, 08 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Verte rozdział jak zwykle świetny.Co prawda jest chyba kilka błędów stylistycznych ale wiesz i tak biorąc pod uwagę twój wiek to nadal nie mogę sie nadziwić nad twoim poziomem pisania. Bardzo mi się podoba też to że umiesz wciągnąć i przede wszystkim zaskoczyć czytelnika co pewnie świadczy o twojej wyobraźni. Ahha chce jeszcze dodać wielkiego plua za postać Io..
Ps.Pisz dalej bo naprawde masz talent i bardzo dobrze ci to wychodzi..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Verte*
Błyszczyk Afrodyty
Dołączył: 15 Sie 2012
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stolica, Warszawa :) Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 14:20, 08 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Jakbym słyszała moją panią od polskiego.
-Czasani, Madziu, nie mogę nadziwić się temu, co siedzi pod twoją głową.
A potem skrzeczy.
-Madzia! Od kiedy bie z czasownikami piszemy razem?
No i wgl.
A gdybys znala mnie na codzień. Znajomi zawsze chcą, abym na Rpg byla GM, bo zawsze wygrywam
Strzeżcie sie Vertowatej
Następny rozdzial będzie prawdopodobnie pod koniec przyszłego tygodia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mosqua
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 12 Kwi 2012
Posty: 330
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 22:19, 08 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Przepraszam!!! Proszę nie bić!
NIe wiedziałam, że masz nowy rozdział! Nie przyszło zawiadomienie na poczte, albo byłam zbyt roztrzepana by zauważyć...
POstać Io... Ciekawa. Ale podoba mi się, że robi się ciemnije, mroczniej i nie jest wesoło. NIe lubię, gdy coś jest nierealne.
Napisałabym więcej, ale siostra nade mną stoi ( dorwałam się do komputera!!!)" border="0" /> i wrzeszczy, że mam złazić.
Pozostaje mi tylko czekać na więcej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Verte*
Błyszczyk Afrodyty
Dołączył: 15 Sie 2012
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stolica, Warszawa :) Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 22:30, 08 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Zbytnio cię lubię, żeby cię pobić
Jak będziesz miała czas, to skrobniesz coś więcej, dobrze, że chociaż ten komentarz jest
Rozdział krótki. Planowałam więcej, ale electra i Raphael mnie prosili, więc trzymajta!
Rozdział V
„Spotykam starego przyjaciela”
Far East Movement - Rocketeer ft. Ryan Tedder
Birdy - Skinny Love
Percy
Nie chciałem, aby tak to wyglądało.
Io pokazała mi piękny obrazek, ale może być równie dobrze nie prawdziwy. Zrobiła mi nadzieję, a ja się łudzę, że może… może to prawda?
Dopłynęliśmy do Krosna dwa dni po tym jak „nawiedziła” mnie ta, nieogarnięta patronka.
Dziadostwo w tym kraju sięga chyba zenitu.
Zero obwodnic, autostrad, czy w ogóle normalnych dróg.
Megan mi powiedziała, że za „jaj czasów” nie było nic w sklepach. Dlatego więc jak wchodziliśmy do jakiegoś sklepu dostawała napadu wariactwa.
-Ostatnie co pamiętam z polskich sklepów, to puste półki.- powiedziała.
-Megan daj już spokój.- powiedziałem jej po raz dziesiąty, a ona po raz dziesiąty mnie zignorowała.
Spacerowaliśmy po rynku dosyć długi czas. Dziewczyna chciała wejść wszędzie. Każdy kiosk, sklep, dom i każda ulica musiały na starannie przeszukane.
W końcu nie wytrzymałem i poleciłem.
-Hazel, Megan, Nico, wracajcie na statek. Nie ma sensu, abyśmy wszyscy razem tak chodzili. Wrócimy niedługo.
Odwrócili się i poszli. Nawet nie próbowali negocjować. Wiedziałem, że są tym wszystkim już zmęczeni. Z resztą, ja też.
-Ej, Percy – Z przemyśleń wyrwała mnie Thalia- gdzie teraz?
Westchnąłem.
-Dobre pytanie.
Rozejrzałem się.
-Chodźcie tam.
Wskazałem palcem na budynek z napisem „Greckie czary”.
-Żartujesz sobie, prawda?- spytała Thalia.
-Wrzuć na luz.- odparłem.- W końcu żyje się raz, nie?
-Można się odradzać, nie wiesz o tym?- powiedział Jason.
Ja i Thalia rzuciliśmy mu bezlitosne spojrzenia i weszliśmy do budynku.
Wnętrze było trochę obskurne. Brązowe ściany, z których schodziła już trochę farba, kiczowaty niebieski żyrandol, biała, obszarpana lada i pełno greckich rzeźb, sprawiały, ze to miejsce przypominało mi trochę siedzibę Meduzy.
Miałem ochotę stąd wyjść, jednak kiedy się odwróciłem, Thalia złapała mnie za rękaw.
-Poczekaj.- syknęła.- Coś tutaj nie gra.
Nie wtrącałem się w jej przeczucia, ale mi też coś nie grało.
Nagle przy ladzie pojawił się wysoki mężczyzna. Mógł mieć około trzydziestu lat. Czarne włosy opadały mu falami na nienaturalnie opaloną twarz.
-W czym mogę pomóc?- zapytał lodowatym głosem.
-Szukamy kogoś.- powiedział Jason.
-Kogo?- dopytywał.
-Nie ważne. Nie wiemy jak wygląda, więc nam pan nie pomoże.
-Jesteście pewni?
Nie zdążyłem zareagować. Jakieś futrzaste, obrzydliwe łapy złapały mnie za ramiona i uniemożliwiły ruch. To samo stało się z Thalią i Jason’em.
-Kim jesteś?!- krzyknąłem.
-Ty chyba wiesz najlepiej.- odparł.
Zaprowadzili nas do ogromnej piwnicy. Z sufitu zwisał ogromny żyrandol, a przy ścianach paliły się małe pochodnie.
-Nic, a nic się nie zmieniłeś. Zawsze będziesz ładował się w moje pułapki? –powiedział.
-Kim jesteś?- spytałem.
Sapnął.
-Jakiś rok temu twój kumpel wydłubał mnie z siebie. Kapujesz?
Wydłubał? O co chodzi?
Przypomniałem sobie słowa Hermesa.
Jeśli mamy szczęście, rozleciał się na drobne kawałki, że nigdy więcej nie zdoła odzyskać świadomości, a co dopiero ciała. Nie myśl jednak, że on jest martwy, Percy.
Zobaczyłem jego oczy. Były złote i gniewnie na mnie patrzyły. Pamiętam je. Takie sam miał Luke, kiedy on przejął kontrolę nad nim.
-Kronos.
Uśmiechnął się szyderczo.
-Jestem wspomnieniem. Kiedy ktoś znowu zaczyna wątpić w bogów, pomału się odradzam. Możliwe, że to nie ty będziesz musiał mnie pokonać. Za jakieś parędziesiąt, paręset lat się odrodzę, aby w pełni przejąć władzę nad światem. A jeśli teraz zabiję najpotężniejszych herosów, nikt mi nie przeszkodzi. Chciałem was wykańczać powoli. Jednak mój wierny towarzysz uznał inaczej.
Towarzysz.
-Jeśli pozwolisz przedstawię ci moją córeczkę.- powiedział.
Pstryknął palcami. Rozpaliło się światło i zauważyłem ją.
Hera zwisała trzymana sznurami za ręce.
-Uwolnij mnie ty bydlaku!- krzyknęła.
-Spokojnie, Hero, spokojnie. Na razie nie umrzesz.
-Na razie? Co z ciebie za ojciec!
-Chyba pozbawiliście mnie praw rodzicielskich w dziewięćset sześćdziesiątym szóstym roku, nie?
-Byłeś strasznym ojcem!
-Nie dramatyzuj, skarbie. A co do was- zwrócił się w naszą stronę- nie będziecie mi już potrzebni. Tak więc, żegnajcie nędzni herosi.
Zanim zdążyłem zareagować zalała mnie ogromna fala czarnej wody.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez *Verte* dnia Sob 20:18, 22 Gru 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Raphael
Kryzys Tantala
Dołączył: 05 Wrz 2012
Posty: 567
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Percy
|
Wysłany: Nie 21:42, 16 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Rozdział wspaniały. Verte to dla Ciebie:
Magdaleno ty me kochanie najmilsze,
Co wielki talent posiadasz ku mej uciesze
I cudowne rozdziały mi tu wstawiasz.
Arcydzieło! – ja na nie głośno mawiam
I krzyczę do nieba zimnego ku rozpaczy mej.
- Boże czemuś ty nie dał takiego drygu mnie!
Rozdziały krótkie, czy długie mi tu dajesz,
Ale każdych z nich tak pięknie napiszesz,
Że aż me czarne włosy zjeżą się na mej,
Pozbawionej twojego talentu głowie.
Nowy rozdział również arcydziełem jest,
I jeśli temu zaprzeczysz to znaczy nie znasz się,
Boś ty jak Ali nieprzewidywalna jest.
Bowiem za każdym razem zaskakujesz mnie.
Tak trzymaj moja Verte wspaniała dalej
I nie przejmuj się krytyką, pisz dla mnie dalej.
Hera znowu w klatce? Dla mnie to trochę naciągane, ale niech będzie.
Świetny opis Kronosa jako wspomnienia i podobieństwie do Luke'a. Naprawdę fajnie Ci to wyszło.
*Verte* napisał: | Nie zdążyłem się zastanowić o co dokładnie chodziło, ponieważ coś zaczęło w mojej głowie pulsować, a momentalnie runąłem na ziemię. |
Zmień to "a momentalnie runąłem na ziemię" na i momentalnie runąłem na ziemię. Lepiej brzmi.
_________________
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Raphael dnia Pon 17:04, 17 Gru 2012, w całości zmieniany 7 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mosqua
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 12 Kwi 2012
Posty: 330
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Pon 10:41, 17 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Powiem szczerze, że ten rozdział mi się nie podobał. Te rozmyślania Percy'ego na początku byłyby fajne, gdyby nie fakt, ze jakoś dziwnie mi się jej czytało. Tak nienaturalnie.
Pomysł z wspomnieniem Kronosa ciekawy, ale no nie wiem.... Jakoś, to wszystko wydało mi się zbyt nieprawdopodobne. Ta ich rozmowa, przekomarzanie się... Coś mi tu nie gra.
NO i ubolewam nad brakiem opisów. Ale ciekawa jestem co z tego wyniknie.
Cytat: |
-Ostatnie co pamiętam ze sklepów to puste półki.- oznajmiła przy dziesiątym sklepie, do którego nas zaprowadziła.
-Błagam cię, Megan, daj już spokój.- powiedziałem jej po raz dziesiąty, a ona po raz dziesiąty mnie zignorowała.
|
Ulubiony fragment;)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Verte*
Błyszczyk Afrodyty
Dołączył: 15 Sie 2012
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stolica, Warszawa :) Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 20:21, 22 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Przepraszam najmocniej! Mam bardzo ważną sprawę!
Dopiero jakieś 3 minuty temu zorientowałam się, że wstawiłam wersję rozdziału pisaną "na brudno". Nie wiem jakim cudem to się stało, ale się stało. Dlatego proszę o ponowne przeczytanie rozdziału V!
Za wszelkie utrudnienia, przepraszam. Nie chciałam, aby tak wyszło, ale naprawdę nie zorientowałam się, że coś jest źle!
Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Verte*
Błyszczyk Afrodyty
Dołączył: 15 Sie 2012
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stolica, Warszawa :) Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 16:01, 29 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Przepraszam za post pod postem!
Jest to tylko rozdział VI. VII jeszcze nie skończony i nie będę wstawiać czegoś czego nie jestem pewna.
Coś mi się stało z Wordem i nie podkreśla błędów. Jeśli jakieś widzicie, to było by miło, abyście mi je pokazali Aha i jeszcze jedna sprawa. Ponoć wolicie, jak tekst jest zwięzły, a u mnie są przerwy. Jeśli wolicie, aby było "tak jak w książce", to mi powiedzcie, a to poprawię. Ja osobiście nie lubię takiego zwięzłego tekstu, dlatego oddzielam...
http://www.youtube.com/watch?v=2WahVyuxkAw
Nie przedłużając czytajcie
Rozdział VI
„Ratujemy boginię"
Dlaczego to zawsze ja mam odgrywać główną rolę w swoim życiu? Nie mogę być postacią drugoplanową? Czemu to ja, w kółko pakuję się w kłopoty? Dlaczego to mnie usiłuje zabić każdy, komu podpadnę? I dlaczego osoby, który próbuję pomóc, muszą mnie odrzucać?
Tak, wiem. Czasem odgrywam najważniejszego. Czasem jestem ważniejszy od innych, bo jestem synem Posejdona. Wielkiego boga, który szczerze mówiąc porzucił mnie, aby ratować swój tyłek.
Dlaczego tak musi być? Nie można dać więcej od serca. Zawsze trzeba ufać w to kim jesteśmy
Nic innego się nie liczy.
Myślałem, że to była woda. Tyle, ze czarna. Sam nie wiem. Mogłem oddychać, ale nie mogłem się w niej poruszać. Mogłem otworzyć oczy, ale co mi było po tym, skoro woda była nieprzezroczysta?
Próbowałem szarpnąć ręką, ale sprawiało mi to ogromny ból. Próbowałem dać radę, ale nie mogłem… Chciałem, aby to się skończyło. Męczyłem się. Już nie mogłem…
Nie dam ci skarbie tak łatwo odejść!- usłyszałem głos Io.
-Ja już nie chcę.
Nie marudź! Pomyśl, dlaczego warto żyć?
-Aby, aby … móc się… ale to bez sensu!
Nic nie jest bezsensu, jeśli się tego chce.
-Możesz powiedzieć bardziej wprost?
Masz normalną rodzinę, dziewczynę, przyjaciół. Zauważ, że jesteś jedyny w tej wyprawie, który ma rodzinę. Twoi przyjaciele? Nico? On ma tylko siebie i Hazel. Thalia i Jason? Tez mają tylko siebie nawzajem. A Megan? Sama. Jak palec. Ma wujka i kuzynów, ale co jej po tym? Nikt z nich nie miał wczesnego dzieciństwa, przeżytego spokojnie. Ucieczka, porwanie, śmierć, ukrywanie się wbrew własnej woli. Oni to poznali. A ty?
-Mnie mama próbowała wychować z dala od tego wszystkiego.
A ich rodzice mieli ich głęboko gdzieś.
-Morał?
Spróbuj przeżyć dla tego co ocaliłeś.
Ujrzałem białe światło. We wszystkich amerykańskich filmach, kiedy ktoś umiera mówią - „Pamiętaj, nie idź w stronę światła”.
Światełko w tunelu. To symbolizuje nadzieję. Nadzieja na lepsze jutro. Nadzieja na przeżycie.
-Próbujesz mnie ocalić.
Poprawka, ja cię ocalę.
Ból ustąpił. Poruszyłem się. Rozluźniłem ręce i nogi i zawsze, jak to robię w wodzie, spokojnie pozwoliłem, aby prąd poprowadził mnie do światła. Byłem coraz bliżej.
-No i co Percy? Znów jesteś hardkorem. O tykasz się o śmierć, ale ciągle na luzie.- powiedziałem do siebie z uśmiechem.
Wyciągnąłem rękę przed siebie i próbowałem dotknąć światła. Zamiast tego napotkałem jakiś przedmiot. Z dotyku wywnioskowałem, że była to zawleczka. Pociągnąłem z całej siły, a następnie cała woda wypłynęła, zostawiając mnie samego.
Stałem w wielkim pomieszczeniu. Było oszklone.
Nagle moją uwagę przykuło krzesło po drugiej stronie szyby, a raczej ktoś kto na nim siedział.
Była to Thalia.
Miała związane ręce do tyłu, a całym ciałem przywiązana była do krzesła, które wisiało na haczyku, przewieszone przez oparcie.
Oczy Thalii były szeroko otwarte, a w nich dostrzegłem wyraźne przerażenie.
Nie było na co czekać. Rozwaliłem szybę. Krew spływała mi z dłoni, ale nie przejąłem się tym. Odnalazłem w sobie siłę, a woda wypełniła moje ciało. Rany się zasklepiły, a ja krzyknąłem do niej.
-Thalia! Thalia!
Dziewczyna podniosła na mnie wzrok i powiedziała.
-Percy, ja zaraz spadnę!
-Przecież tam nic nie ma!- powiedziałem.
-Jak nie?! Ślepy jesteś?
-Zaufaj mi spróbuj się odwiązać. Ciśnij piorunem, albo coś…
Jeśli było coś związanego z piorunami to jej spojrzenie, które mi rzuciła.
-Thalia, proszę cię!- krzyknąłem.- To iluzja!
-Jeśli umrzemy, to wsadzę ci tą iluzję…
Rozległ się grzmot. Upadłem na podłogę osłaniając głowę. Obok mnie nagle pojawiła się Thalia.
-Jak ty… ty sama, jak ty, to….- wyjąkałem.
-Później będzie czas na wyjaśnienia. Szukajmy Jason’a.
Rozbiliśmy drugą szybę. Przez dziurę weszliśmy do ogromnego pomieszczenia. Przynajmniej tak mi się zdawało. Podświetlone były schody, tak więc szybko do nich podbiegliśmy.
-Jak myślisz? Gdzie on może być?- spytała Thalia.
-Nie wiem. Naprawdę, nie wiem.
-Chodź, wejdziemy na górę.
Szybko wspięliśmy się po schodach na górę. Prowadziły one do tej samej Sali, do której zaprowadził nas Kronos.
Dopiero teraz zobaczyłem ją w pełni. Była dobrze oświetlona. Po lewej stronie znajdowały się liczne rusztowania. Moją uwagę przykuł natomiast sufit. A raczej coś co nim było.
Ogromne, niebieskie sklepienie z milionami gwiazd, na zawsze pozostaną w moim umyśle. Było to przepiękne, a za razem przerażające.
Nie umiałem tego określić. Zupełnie jakby było namalowane. Ale wiem dobrze, że nie było. Chmury płynęły z jednego miejsca na drugie i z powrotem. Od czasu do czasu spadała jakaś gwiazda.
-Perseuszu, a możesz potem napatrzeć się na sufit, a najpierw mnie uwolnić?- powiedział ktoś.
Hera. No tak. Mamy ją uwolnić, ale to sklepienie…
Rozejrzałem się szybko i ujrzałem boginię. Razem z Thalią podbiegliśmy do niej.
-No wreszcie! Ile można czekać!- powiedziała Hera.
Nie wytrzymałem.
-Thalia?- spytałem.
-No?- odparła.
-Co powiesz na opcję: Zostawiamy Herę, ratujemy Jason’a i wracamy do domu?
Na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
-Kusząca propozycja.- powiedziała.
-Co?! Nie możecie! Jestem Hera! Żona Zeusa! Jego dzieci powinny mnie przepraszać na kolanach, za to, że jeszcze żyją.- zbulwersowała się Hera.
Patrzyliśmy na nią, ale zrozumieliśmy powagę sytuacji i powiedziałem.
-Po prostu zamknij gębę. Jasne?
Chwilę potem Hera stała już uwolniona.
-No dobra, dziękuję… Przyjmijcie w podarku ten oto skromny cosiek.- powiedziała Hera.
Wręczyła nam małą, ale za to bardzo ciężką paczkę.
-Co to jest?- spytałem.
-Potrzebujecie sojusznika.- powiedziała.
Spojrzałem na nią ze zdziwieniem.
-Co?
-Wskrzeście sojusznika. Sami rady nie dacie.
-Ę?
Hera patrzyła na mnie.
-Gdzie Jason?- szepnęła Thalia.
Bogini odwróciła się w jej stronę.
-Twój brat jest gdzieś tutaj. Nie czujesz go?- spytała bogini.
-Czuć?
-Przecież półboskie rodzeństwa potrafią siebie wyczuć nawzajem, nie wiesz o tym?
Thalia wlepiła w nią wzrok. Potem opuściła go na podłogę. Chwilę nasłuchiwała po czym wskazała ręką na coś z lewej strony.
Odwróciła się w tamtą stronę i szła z rękami rozłożonymi poziomo. Wyglądała jak mocno wkurzony zombie.
Szła i nagle zatrzymała się, po czym dotknęła czegoś o nieznanym kształcie. Słyszałem jak szepnęła.
-Jason?
Usłyszeliśmy dosyć głośne chrząknięcie. Tak, na pewno on.
-Percy!- krzyknęła nagle Thalia.- Trzeba go uwolnić!
-Myślisz, że nie wiem?- powiedziałem podchodząc do niej.- Tylko… jak?
-Hero! Pomóż nam, błagam!- cały czas darła się córka Zeusa.
Bogini nie odzywała się.
-Pomóż nam, proszę!
Dziewczyna osunęła się na kolana. Z miarę szybo zareagowałem, w innym przypadku runęłaby na ziemię.
-Thalia! Nic ci nie jest?- spytałem.
-Nie, dobrze… Musimy widzieć, gdzie on jest.- odparła.
-Przydałaby się farba.- oznajmiłem.
Thalia spojrzała nerwowo na rusztowanie.
-Czy ty myślisz o tym samym co ja?- spytała.
-Zależy co.
-Głupi jesteś.
-To jest komplement?
Wywróciła oczami.
Wstała i podbiegła do rusztowania. Sięgnęła po pierwszą lepszą puszkę i szybko przybiegła do mnie. Wyjęła sztylet zza pasa i kilkoma sprawnymi ruchami dłoni otworzyła wieko.
-Przepraszam Jason.- powiedziała.
Wylała na niego farbę. W mgnieniu oka przed nami pojawiła się biała postać, która zapewne była Jason’em. Ręce miał poniesione do góry, a one natomiast przywiązane były do łańcucha.
-Bogowie, Jason! Co ci się stało?- spytała Thalia.
-Daj mu spokój, nie mamy czasu na to. Spróbujmy przeciąć łańcuch. – powiedziałem.
-Dasz radę Orkanem?
-Zobaczymy.
Sięgnąłem do kieszeni i wyjąłem swój miecz-długopis. Odetkałem go i nagle w mojej dłoni pojawił się długi na metr miecz, połyskujący złotem.
Zamachnąłem się i przeciąłem ogniwa łańcucha.
Ciało Jason’a zaczęło odzyskiwać nieprzezroczystość. Po kilku chwilach otworzył oczy.
-Co… co się dzieje?- zapytał ochrypłym głosem.
-Już w porządku. Hero, jak się stąd wydostać?- dopytywała Thalia.
Bogini znów nie odpowiadała.
-Hero! Pomóż nam!- krzyknęła ponownie.
Spojrzała na nią gniewnie.
-Dziewczyno! Nie ja jestem najważniejsza w tej misji! W ogóle nie zdajecie sobie sprawy co jest grane? Przecież to jasne jak słońce!
-Co?- spytałem.
-Co co, to ciołku? Myślicie, że chodzi tylko o to, że mnie ocalicie i wracacie?
Patrzyliśmy na Herę w osłupieniu.
-Czyli… czyli to nie o to chodzi?- dopytywał Jason.
-Jasne, że nie! To dopiero początek.
Może niebawem się dowiem, ale na pewno nie od niej. Bogini pstryknęła palcami i rozwiała się w pył.
Usłyszałem za sobą głośny krzyk.
-Odwal się ty oślizgły typku, a jak nie to tak ci wje…
Chwile potem ujrzałem trójkę dzieci.
Nico, Hazel i Megan.
Wyglądali na zmęczonych, ale się uśmiechali.
-Czy ja wam nie kazałem zostać na statku?- spytałem o wiele za głośno niż zamierzałem.
Megan wyszczerzyła zęby.
-Wiesz… ja się nigdy nikogo nie słucham.- powiedziała.
Hazel rzuciła jej piorunujące spojrzenie
.
-Nie wróciliśmy na statek. Poszliśmy w drugą stronę i zawitaliśmy do małej kawiarni, bo zgłodnieliśmy. Cały czas obserwowaliśmy budynek. Kiedy z niego nie wychodziliście ponad dwie godziny, bardzo się przestraszyliśmy…
-Bardzo, jak bardzo.- wciął się Nico.
-...i musieliśmy się dowiedzieć o co chodzi. Tak więc o to jesteśmy.
Wszyscy zaczęli po sobie nerwowo spoglądać.
-Dlaczego Jason jest oblany farbą?- spytała Megan.
-Uwierz mi, skarbie, długa historia.- powiedziała.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
-Spadajmy. Mamy jeszcze masę roboty.- powiedziałem.
Hazel poprowadziła nas korytarzami. Jako córka Plutona umiała robić takie rzeczy. Cały czas rozmawiała z Nico. Thalia trzymała się blisko Jason’a, pytając czy go coś nie boli. Ja szedłem razem z Megan, ale nie odzywaliśmy się do siebie ani słowem. Dziewczyna była zupełnie nieobecna. Pogrążona we własnych myślach. Chciałem wiedzieć o co chodzi, ale postanowiłem, że zapytam ją o to na osobności.
Wsiadając do statek nie wiedziałem jeszcze, że wszystko dopiero się zaczyna.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez *Verte* dnia Sob 16:02, 29 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Raphael
Kryzys Tantala
Dołączył: 05 Wrz 2012
Posty: 567
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Percy
|
Wysłany: Sob 16:14, 29 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Rozdział świetny! Literówek nie znalazłem, ale jak będę na stacjonarnym to się lepiej przyjrzę, OK?
Jakoś wszystko za dobrze poszło. Bogini została uwolniona. I bardzo dobrze, że nie musieli się męczyć z jej uwolnieniem. Ciekawi mnie, co będzie dalej i kiedy będzie ta zdrada Megan czy kogoś tam.
Wszystko okaże się w następnym rozdziale. Zostały jeszcze tylko cztery rozdziały do końca. Czekam na 7 rozdział.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Verte*
Błyszczyk Afrodyty
Dołączył: 15 Sie 2012
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stolica, Warszawa :) Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 16:17, 29 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Wszystko okaże się w 8 i 9, które będą w styczniu. Poszło łatwo, ponieważ jak to powiedziała Hera "To dopiero początek". Wyjaśnienie sojusznika w rozdziale siódmym, a zarazem 9.
Od razu mówię. Zbliżamy się do końca, tak więc wszystko nie będzie już takie kolorowe.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
electra
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 18 Paź 2012
Posty: 303
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: z nad morza <3 Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 17:23, 29 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Super! Czekam z niecierpliwością na dalszą część =] <3
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Verte*
Błyszczyk Afrodyty
Dołączył: 15 Sie 2012
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stolica, Warszawa :) Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 17:50, 29 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Super, że się podoba. Jak się wyrobię, to może wrzucę w sylwestra Całkiem dobrze mi idzie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Verte*
Błyszczyk Afrodyty
Dołączył: 15 Sie 2012
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stolica, Warszawa :) Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Pon 15:24, 31 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Nikt mi nie odpowiedział na pytanie. A więc pytam jeszcze raz:
Czy wolicie tekst zwięzły czy z odstępami? Było by miło, gdybyście odpowiedzieli
http://www.youtube.com/watch?v=jS5TvDcDofc
Rozdział VII
(Jeszcze tylko trzy, nie licząc poniższego)
"Wskrzeszamy naszego wrogo-przyjaciela"
Wszyscy zasiedliśmy do ogromnego stołu. Opowiedziałem dzieciakom o tym co się stało (przy okazji wyjaśniając Megan, dlaczego Jason oblany jest farbą, jak by to było najistotniejsze)
-To farba do ścian. Powodzenia w zmywaniu.- powiedziała.
Thalia spojrzała na mnie.
-A to co ci dała Hera. Co to jest?- spytała.
Paczka, którą dała mi Hera postawiłem przed sobą na stole.
Sięgnąłem ręką po nią i zacząłem rozrywać papier. W środku znajdywało się dodatkowe opakowanie. Próbując nie rozerwać wyjąłem zawartość. W środku znajdował się maleńki kamień.
Był on pomarańczowy, a wokół niego żarzyła się poświata. W środku ujrzałem miliony twarzy. Były to twarze głównie młodych ludzi.
-Co to?- zapytała Hazel.
-Hera znowu bawi się w te swoje duperele. – warknęła Thalia.
-Jest jeszcze coś.- zacząłem –Hera powiedziała, że potrzebujemy sojusznika.
-Sojusznika? Czyli kogo?- dopytywała Hazel.
-Gdyby to było takie proste.
Przez następne minuty siedzieliśmy cicho ze spuszczonymi głowami.
Nagle Nico się rozbudził. Spojrzał na mnie nerwowo.
-Percy… Czego Kronos najbardziej się bał, kiedy przejął ciało Luka?
Spojrzałem mu w oczy. Chyba nie sądził… nie, to nie możliwe.
-O co ci chodzi?- spytała Megan.
Spojrzał na nią.
-O to, że… że ten sojusznik, to osoba, której Kronos się boi.
-Ale Kronos to tytan. Czego on może się bać?- dopytywała.
Nico spojrzał wymownie w sufit.
-Nie rozumiesz.
-No tak, nie rozumiem. Możesz przybliżyć?
-Chodzi o to, że Kronos nie jest … żywy. On jest tak jakby… wspomnieniem. Nie ma swojego ciała.
Megan patrzyła się to na mnie, to na Nico.
-Może wnikać w głąb czyjegoś umysłu.- wyjaśnił.
-Dokładnie.- potwierdziłem.
-A co to ma wspólnego z sojusznikiem?- spytała Megan.
- Skoro Luke poprzednio zniszczył Kronosa. Tylko on to może zrobić. Ten kto go wskrzesił musi bo zabić. Sojusznik. Tym sojusznikiem jest osoba, która wskrzesiła Kronosa!
Thalia przygryzła wargę. Spojrzała na mnie tymi swoimi oczami o barwie nieba.
Poruszyła niemal bezgłośnie ustami. Jednak dobrze wiedziałem co mi powiedziała.
Wskrzesić Luka.
Był to pomysł zupełnie nienormalny. Zupełnie śmieszny. Jakby ktoś chciał polecieć w kosmos na rakiecie, ale do tenisa. Nierealne, zupełnie… głupie.
Jednak było to możliwe. Było… zupełnie możliwe. Nie bez powodu Hera dała mi ten kamień.
-To jest to. Musimy wskrzesić Luka. Percy. Ten kamień. To Kamień Filozoficzny.- powiedziała Hazel.
Świruję. Trzymam w ręku coś co wskrzesza ludzi. A już myślałem, że wracamy do domu.
-Odnajdą duszę zagubioną między cierniami.- wyrecytował Jason.
Przepowiednia. No tak. Zupełnie o niej zapomniałem. Dusza zagubiona między cierniami. Dusza i ciernie. Dusza symbolizuje Luka, a ciernie- jego życie. Pełne bólu i cierpienia.
-Musimy odnaleźć jego duszę. Pamiętacie co mówił Chejron? Że trzeba odnaleźć tą, która dostała przepustkę.- wyjaśniłem.
Thalia gwałtownie wstała i szybko wyszła.
Nikt za nią nie pobiegł. Wiedzieliśmy, że chce być sama.
-Super, ale to wystarczy po prostu potrzeć kamień i z niego wyjdzie Luke?- spytała Megan.
-To by było za proste.- powiedział Jason.
-Może… może trzeba wrócić do miejsca, gdzie on powstał. W sensie, gdzie się urodził. Skoro urodził się tam wtedy, to może i tym razem.
-Może, ale co? Mamy wracać do Connecticut? To po co płynęliśmy, aż tutaj?- wtrąciła Hazel.
-Nie, chyba nie musimy wracać do Stanów. Przecież to nie trzyma się kupy. – powiedziałem.
Nico popatrzył na mnie.
-Kronos.- oznajmił.
-Co Kronos?- dopytywał Jason.
Nico przeniósł wzrok na niego.
-Wskrześmy go tam, gdzie jest Kronos. Wróćmy do tego budynku. Razem z Megan i Hazel widzieliśmy ogród. Może przepowiednia ma sens dosłowny?
-Racja, był tam ogród, ale szary. W sensie… Był bardzo zaniedbany.- wtrąciła Hazel.
Megan opuściła głowę. Musiałem wiedzieć co się stało.
-Ej..-zacząłem- Słuchajcie, mógłbym porozmawiać z Megan na osobności?- powiedziałem.
Hazel przyjrzała mi się uważnie, jakby próbowała wyczytać mojej twarzy o co chodzi.
-Jasne.-powiedziała.- Nico, Jason, chodźcie zobaczyć co z Thalią.
Wstali i wyszli.
Moja siostra spojrzała na mnie spode łba.
-Coś zrobiłam?- zapytała.
-Chcę wiedzieć co się dzieje.- oznajmiłem.
-A co ma się dziać? Jest… w porządku.
Wstałem i podszedłem do niej. Przyjrzała mi się badawczo. Ukląkłem przy jej krześle.
-Od dłuższego czasu jesteś nieobecna. Uważasz, że bogowie ustawiają nas jak pionki. Pytam się jeszcze raz. Czy masz coś do ukrycia?- naciskałem.
Dziewczyna westchnęła.
-To nie takie proste, bo widzisz, to ja…- ugryzła się w język.
-Co, ty?- dopytywałem.
Spojrzała mi prosto w oczy, ale następnie przeniosła wzrok, gdzieś nad moją głowę. Otworzyła buzię, ale z jej gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Jedyne co usłyszałem, to przeraźliwy krzyk.
-Percy!
Odwróciłem się gwałtownie.
Ujrzałem Annabeth.
Był to przekaz przez iryfon. W oddali ujrzałem obóz i biegających w tę i z powrotem obozowiczów.
-Annabeth! Co się stało?- zapytałem.
-Chyba raczej co się stanie.- powiedziała.
-Co masz na myśli?
-Percy, dziś, podczas bitwy o sztandar, zginął jeden heros. Co gorsze, syn Aresa. Mich.
Zmarszczyłem brwi.
-Percy, to nie wszystko. Micha nie zabił inny heros. Musiała to być sprawka jakiegoś boga. Percy, ale jak go znaleźliśmy, to wszędzie było pełno krwi i w ogóle. A przy jego ciele znaleźliśmy pergamin. A na tym pergaminie… było… było…
-Annabeth, co było?
Spojrzała mi w oczy.
-Pan powraca, strzeżcie się herosi. Bitwa nastąpi jutro w nocy.
***
-Jesteście totalnie świrnięci.
Annabeth przeniosła rozmowę do Wielkiego Domu, gdzie była razem z grupowymi i Chejronem. Ja natomiast poleciłem Megan, aby zwołała wszystkich. Opowiadaliśmy długo o tym co się stało (omijałem wszystkie wątki o Io).
Chejron bardzo się zdziwił kiedy powiedzieliśmy o Deynie.
-Deyna? Taka ruda? Córka Hekete?
-Tak, ta sama.- powiedziałem.
-Przyjechała do obozu parę dni temu z wiadomością, że wie wszystko o świecie bogów. Nic o was nie wspominała.
-Może zaraz przyjdzie i krzyknie „niespodzianka”.- mruknęła Megan.
-W każdym razie musimy to zrobić. Inaczej nie damy rady.
Wszyscy zamilkli. Po jednej jak i po drugiej stronie.
-Było by świetnie.- powiedział Connor.
Spojrzałem na niego.
-Masz rację. Jeśli wróci… Ma szanse, aby jeszcze raz… no wiecie.- odparłem.
-Wiemy Percy.- powiedział Chejron.
-Plan jest taki. Wskrzeszamy Luke’a, przypływamy najszybciej jak się da do Stanów, ratujemy obóz. Pamiętajcie jedno. Nie wolno doprowadzić do dużych strat w herosach. Błagam was. Kiedy wrócę widzę wszystkich obozowiczów. Zrozumiano?
Wszyscy przytaknęli. Wiem, że nikt z nich nie chce umrzeć, ale szczerze wątpię, aby wszyscy przeżyli.
Pożegnaliśmy się i rozłączyliśmy. Przypomniałem sobie, ze rozmawiałem z Megan. Ta jednak gdzieś się ulotniła.
Postanowiliśmy, że tylko ja, Thalia i Nico pójdziemy po Luke’a. Nas znał. Ich nie.
Nico poprowadził nas. On jedyny wiedział gdzie jest ten wspaniały ogród.
Nie był on za ciekawym miejscem.
Szare drzewa, na których rosły szare liście. Trawa kompletnie pożółkła. Rośliny były porośnięte białym puchem. Wszystko to otaczał wielki krzew z kocami.
Nie, nie z kolcami.
Z cierniami.
Podeszliśmy do krzewu i położyliśmy kamień na trawie. Ustawiliśmy się wokół niego.
-I co? Jakiś rytuał musimy przejść, czy co?- spytał Nico.
-Thalia.- zacząłem.- Weź go do ręki.
Spojrzała na mnie nie pewnie, ale chwyciła kamień.
-Pomyśl o Luke’u. O wszystkich waszych wspólnych chwilach.- powiedziałem.
-Nie było ich za wiele.-mruknęła.
-Postaraj się.- poprosiłem.
Zacisnęła dłoń na kamieniu i zamknęła oczy.
Oddychała głęboko.
Nagle ktoś dotknął mnie za ramię. Chciałem zaatakować, ale w porę się opanowałem.
Obróciłem się.
Zobaczyłem około dziewiętnastoletniego chłopaka. Miał jasne włosy i niebieskie oczy. Był ode mnie trochę wyższy, ale za to lepiej zbudowany. Cały obraz psuła okropna blizna przechodząca przez jego twarz.
Wiedziałem na kogo patrzyłem.
Patrzyłem na Luke’a.
-Cześć Percy, urosłeś.- powiedział.
Poruszyłem bezwładnie ustami. Nie mogłem uwierzyć. Przede mną stała osoba, która jakiś rok temu umarła.
-L-L-u-u-ke.- wyjąkałem.
Nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ w ramiona rzuciła mu się Thalia.
-Ty, Ty żyjesz!- krzyknęła.
-Fajnie, nie?- powiedział.
Ja i Nico staliśmy ramię w ramię z szeroko otwartymi buziami. Nie wierzyliśmy w to czego jesteśmy świadkami. Stał tam jak gdyby nigdy nic i uśmiechał się.
- Co się tak patrzycie?- spytał Luke.
-Właśnie zmartwychwstałeś. Jak się niby mamy patrzeć?- odparł Nico.
Syn Hermesa zaśmiał się. Pamiętam ten śmiech. Był to ten sam śmiech, który przywitał mnie na obozie, jak miałem dwanaście lat.
Było to naprawdę dziwne uczucie.
Wróciliśmy na statek, a Luke cały czas się mnie pytał czy oby na pewno Megan jest córką Neptuna.
-W ogóle nie jesteście do siebie podobni. Tak jak Jason i Thalia.- powiedział.
-Zauważyłem.- odparłem.
-Ile ona ma lat?- spytał.
-Około czterdziestki.
Spojrzał na mnie dziwnie.
-Co?!
-To naprawdę długa historia.
Zasypiając nie wiedziałem, że jutro będę świadkiem największej rewolucji w dziejach herosów.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez *Verte* dnia Pon 15:25, 31 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
electra
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 18 Paź 2012
Posty: 303
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: z nad morza <3 Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Pon 19:36, 31 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
I czekam dalej ... Fenomenalnie napisane i z wyczyciem czasu bo na sylwestra =D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|