Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[Część II] Odnaleźć Rezusa c.d.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna -> Forumowe RPG 2 / RPG
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Annabeth&Percy
Artystka
Artystka



Dołączył: 10 Paź 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Czw 1:00, 06 Sty 2011    Temat postu:

Adrianna przewróciła oczami kiedy usłyszała propozycje Chrisa.
- Co jest? Czyżby komuś trząsł się tyłek ze strachu, że pojawi się ktoś lepszy od niego? W sumie to bym się nie zdziwiła chociaż w gębie i złośliwości nikt cię nie pokona, Chris. Co do siły taka pewna bym nie była... A co dopiero inteligencji. Ale cóż. Zgadzam się z Laną i Ailyn. Oczywiście nie z tych samych powodów. Uważam, że chłopak powinien szansą dostać. Oto moje zacne zdanie. - powiedziała i przesunęła się w tył. Grzywka zaczęła opadać jej znów na oczy więc postanowiła ją odgarnąć. I to był błąd. Dotknęła ranę-oparzenie po walce z potworem. W rzeczywistości miała coś takiego jeszcze na ręce i nodze. Cholera, trzeba by coś z tym zrobić... Pomyślała. Podeszła do Blanki.
- Ej, dzięki za to ocucenie. Teraz pewno byłabym czymś w rodzaju placka. - powiedziała uśmiechając się.
Musze iść do Lan z tym na twarzy... Choć w sumie mała blizna...
Nagle przypomniała sobie o dwóch rzeczach. Popatrzyła na swoją dłoń. Były na niej dwa pierścionki. Jeden świecił na seledynowo.
- Seldek? - szepnęła cicho. Z pierścionka zaczął wylatywać płomyczek. Normalnie kocham cię Lo za tego płomyczka...
- Dobra, właź z powrotem. - szepnęła a płomyczek grzecznie wrócił do pierścienia.
Obejrzała się dookoła. Za nią stał Perc.
- Jak tam po walce, co? - zapytała się chłopaka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PercJack17
Róg Minotaura
Róg Minotaura



Dołączył: 27 Paź 2010
Posty: 484
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Percy

PostWysłany: Czw 12:09, 06 Sty 2011    Temat postu:

Z walką było coraz gorzej. Perc radził sobie dobrze, ale tych potworów było strasznie dużo. Nie odniósł żadnych większych obrażeń, może jakieś pomniejsze podrapania czy nieliczne blizny spowodowane potworami przy kości. Z takimi ciężko walczyć. Ale ogólnie szło mu dobrze. Nagle przed sobą zauważył ogromnego potwora, który z głowy przypominał trochę meduzę, ale był cały zielony z łuskami i rekinim uśmiechem. Wyróżniał się znacząco z tej mini armii potworów. Ktoś krzyknął Kampê!, gdy monstro otworzyło paszczę, rozwinęło język i zaczęło szyczeć jak wąż. WOW. Nie wiedział czy wchodzić z nim w pojedynkę. Ale ostatecznie wygrały emocje. Zdjął swój naszyjnik, nacisnął go i zmienił się w dość mocną tarczę. Trzymał ją w lewej dłoni, a sztylet w prawej. Rzucił się na potwora krzycząc jakiś okrzyk, sam nie wiedział co i dźgnął Kampe w klatkę piersiową by odwrócić jej uwagę. Gdy tamta odwróciła się w miejsce ciosu, Perc był już po jej drugiej stronie. Jego miecz skosztował krwi, atakując zdezorientowaną Kampe szarżą. Ta szybko odwróciła się z dzikim wrzaskiem, który po polsku brzmiał jak popularne przekleństwo, i zamachnęła się na Syna Zeusa mieczem. Tym razem nadszedł czas na tarczę. Zablokował cios i zaatakował stwora tarczą, a potem szybko mieczem niemal ścinając Kampe głowę. Potem użył mocy swojego sztyletu i całe ciało stwora zostało porażone prądem. Ale nadal trzymała się na nogach, nadal wściekła, jakby w ogóle się nie męczyła. Zaatakowała chłopaka w takim szybkim tempie, że zanim on zdążył zareagować, poleciał już z impetem siły miecza Kampe w tył. Ale teraz użył swojej mocy. Gdy leciał w tył, użył wiatru i leciał z taką samą szybkością prosto na potwora. I wręcz jakby w zwolnionym tempie odciął jej głowę w powietrzu, mało potem widząc ponieważ pył po stworze wpadł mu do oka. Wylądował normalnie na ziemi zadowolony z siebie, ale jednak już trochę osłabiony. Kiedy Chris i Rezus zaczęli walczyć razem potwory szybko się rozpłynęły. Naprawdę stanowili niezły duet. Ich umiejętności doskonale się dopełniały. Potwory nie miały szans. Ale nagle pojawiła się już mniejsza armia Biczorękich. Trzymali Baty i wyglądali jak ludzie, jednak była znacząca różnica - nie byli nimi. Wyszli z podziemi. Hades. Nie miał zamiaru z nimi walczyć ale potwory nie pytały go o zdanie. Po prostu wyrwali mu sztylet z rąk i cisnęli nim gdzieś w tył. Poczuł go w kieszeni ale nie miał zamiaru tego okazywać, bo jeszcze inaczej by go załatwili. Trzymał przed sobą tarczę jakby jakiś miał i go zaatakować i trzymał ich na dystans, cofając się. Nie miał zamiaru z nimi walczyć. To by było samobójstwo. Ale nagle na środku pola bitwy pojawił się Bóg Świata Umarłych, Hades. Oczywiście Chris bardzo kulturalnie to skomentował. Najwyraźniej Boga Podziemia zainteresował Rezus. Nie mógł im nic zrobić więc musiał się wycofać. Nagle Perc miał odpowiedzieć Hadesowi wielkie przekleństwo, ale zniknęły mu usta. No co jest?! Chris rozmawiał z Rezusem, ale Perc znajdował się dość daleko od nich więc nic nie słyszał. Nagle znaleźli się znów przed jaskinią. Ale Perc coś zauważył.
- Rezus! - wykrzyknął, ponieważ syn Zeusa i Rei znajdował się tu razem z nimi. Nagle znów pojawił się Celnik śmiejąc się ironicznie domagając się najwidoczniej sztyletu Perca, który kiedy mu go dał pojawił się znów w jego kieszeni. Ani myślał mu go oddać. Kiedy usłyszał słowa szefa skierowane do tego brzydala, było to jak wybawienie. Wielką rozkoszą było go załatwić. Ale kiedy już zamachnął się mieczem by go załatwić, reszta grupy go uprzedziła. No trudno
Chris zgłosił naradę co zrobić z Rezusem. Wysłać na Olimp, do obozu czy do Tartaru. To już było przegięcie! Kompletnie zgadzał się z Ailyn. Co zrobił złego, urodził się?
- Jestem za obozem. Bogowie i tak by go tam wysłali, a na Tartar nie zasłużył. Nic nie zrobił. Przynajmniej nic, o czym wiemy.
Podeszła do niego Adrianna z pytaniem, jak tam po walce.
- A w sumie dobrze, aż tak ranny nie jestem. Idzie mi coraz lepiej - odpowiedział z uśmiechem i zobaczył ranę dziewczyny. Trzeba było jej pomóc...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blanca
Muza/Maniaczka Klat



Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Maków
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Czw 17:21, 06 Sty 2011    Temat postu:

Dobra, następnym razem więcej czasu siedzę na siłowni. Koniecznie, obiecywała sobie Blanca podtrzymując się jodo, żeby nie upaść. Gdy adrenalina poszła w zapomnienie, miała nogi jak z waty. Kręciło jej się w głowie.
- Normalnie jak po zielonej herbacie. Odlot. - wymamrotała. Postanowiła, że podejdzie bliżej reszty, przywita się z Rezusem, kopnie go w tyłek, tak jak sobie obiecała, gdy usłyszała ryk. Odwróciła głowę. Znikąd pojawiali się wielcy kolesie, więksi niż najwyżsi siatkarze, których spotkała. W gigantycznych łapach trzymali rozpalone bicze. Lol, what the fuck?! Łby zasłonięte pelerynami.
- AAA! Assasin's Creed! - krzyknęła, śmiejąc się. Mina jej zrzedła, gdy te dziwaki otoczyły ich ze wszystkich stron. Dupki.
Potem przyszedł Hades, łaskawca i zaczął się kłócić z Chrisem. Potem kilka słów dorzucił Rezus. Schowała jodo, nie wiedząc, co się wydarzy. W pewnym momencie, poczuła, jak znika jej noga. Zachwiała się, więc ręką podparła się kogoś, kto stał najbliżej. Zamknęła oczy, nie chcąc widzieć, co się dzieje. Gdy je znów otworzyła, stali na zewnątrz. Oprócz nich, pojawił się też Rezus. Za sobą usłyszała ohydny głos Celnika. Złapała za przegub ręki, myśląc, czym by mu przywalić, gdy reszta już się na niego rzuciła. Stanęła z założonymi rękoma, a gdy skończyli, podeszła i wzięła swoje dwie cienkie szpilki. Dmuchnęła na nie. Zamigotały na złoto i znów przybrały swoją prawdziwą formę. Pogłaskała czule materiał i schowała je do koralika. Wróciła do pozostałych.
- Mi nie przeszkadza. Wydaje się być w porządku. Poza tym, moja matka nie pozwoliłaby mi zesłać syna swojego ukochanego ojca do Tartaru. Oj, mamo! Nie marudź mi! - warknęła, słysząc w głowie karzący głos matki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nereida
Serce Oceanu
Serce Oceanu



Dołączył: 24 Sie 2010
Posty: 501
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ocean
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pią 21:06, 07 Sty 2011    Temat postu:

To była bez wątpienia najbardziej męcząca walka. Serce córki Posejdona waliło jak szalone. Głowa bolała ją jakby spadły na nią tysiące książek, a ręce zdawały się być z plasteliny.
Ruszyła chwiejnie do przodu. Pierwszy krok, drugi krok, trzeci krok i... nie utrzymała równowagi, co spowodowało runięcie na ziemię. Nie dojrzę, że miała głos jak stara pijaczka, to nad dodatek tak chodziła. Oj Heri, oj oj. Wstając z jakże to 'wygodnego' podłoża, zauważyła jak wszyscy herosi witają się z Rezusem. Podeszła do niego nieufnie, jakby za chwilę miał wyciągnąć miecz i poderżnąć jej gardło. Nie, nie, trochę za bardzo dramatyczne podejrzenia. Dobra to mniej istotne.
- Zastanawiam się czy dać Ci w tyłek przez to, że tyle przeszłam, czy ładnie Cię powitać. - zamyśliła się na chwilę, a potem dodała: - No dobra. Jestem Herejza, córka Posejdona, bla, bla, bla... - powiedziała znudzona, a potem uśmiechnęła się sztucznie i odeszła na bok. Ale jestem chamska, uu... niedobrze.
Jej przemyślenia przerwały istoty, które groźnie się na nich parzyły, trzymając w łapskach płonące bicze. Pojawiły się nie wiadomo skąd.
- Yyy, co robimy? - powiedziała nie spuszczając wzroku z potworów. - Zdaje się, że są dwie opcje. Zgniatamy, rozwalamy, miażdżymy ich, czy oni nas. - spytała jakby naprawdę nie znała odpowiedzi. - Ja zdecydowanie popieram pierwszą wersję.
Odwołała wszystko gdy zobaczyła, jak z cienie wychodzi Hades, do którego podchodzi Chris. Po chwili zaczęli się kłócić. Aha, no fajnie.
Poczuła jak jej ciało znika. Było to jeszcze dziwniejsze uczucie, niż przy przechodzeniu przez portal.Po chwili znaleźli się w innym, dziwnie znajomym miejscu. Za nią stała reszta herosów, tak samo zdezorientowana jak ona. Herejza zdała sobie sprawę, że są na zewnątrz. Obozowicze rzucili się na Celnika. Chwila. Co ja mu dałam? Ah, no tak - perły. Etam, nie są mi potrze.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nereida dnia Pią 21:36, 07 Sty 2011, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Celestine.
Boy z hotelu Lotos
Boy z hotelu Lotos



Dołączył: 19 Wrz 2010
Posty: 316
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: CHB!
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pią 21:57, 07 Sty 2011    Temat postu:

Zobaczyła Rezusa. Alice lubi! Podleciała w jego stronę, kiedy nagle pojawił się Hades. Wyglądał jak mhrooczny superman w tej płachcie i kalesonach. Oł. A ja wyobrażałam go sobie jako cherlawego niebieskiego faceta z płomykiem na głowie.
- Muahahaha! - wybuchnęła śmiechem, czym przyciągnęła uwagę boga podziemi. Przyglądał jej się chwilę z uwagą, co bardzo jej się nie spodobało. Wytrzeszczyła oczy pragnąć przesłać myśl Co się gapisz?! Spojrzał na nią z pode łba posyłając jej spojrzenie mówiące Idiotka. Wzruszyła ramionami uśmiechając się nieszczerze. Spadaj pomyślała najgłośniej jak mogła. Ups... Chyba trochę przegięłam. A tam, nie będzie pamiętał. Podeszła do Rezusa, i już zamierzała się przywitać, kiedy wszystko znikło.
Uuu. NIGDY. WIĘCEJ. A tak w ogóle co to było? Nagle usłyszała śmiech celnika. Prawie wszyscy obozowicze rzucili się na niego z bronią. Pff. Co mi po kawałku cegły? Posłała rozrywanemu potworowi kpiące spojrzenie. Przydało by się trochę pohermesować. Już dawno nie miałam dobrej rozrywki. Mamy już Rezia, więc zaraz pewnie wrócimy do tego ich Obozu. Podobno jest tam moje rodzeństwo. Głodna jestem! Kiedy wszyscy odzyskali swoje rzeczy powiedziała
- Jestem za obozem. Znaczy, żeby ten koleś - wskazała mieczem na Rezusa - poszedł z nami. Oczywiście moja zła strona strasznie kusi, żeby posłać go do Tartaru, ale jestem dziś w mega dobrym humorze. Możemy już iść?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sophie
Miss Holmes
<b>Miss Holmes</b>



Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Niemcy
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Sob 19:37, 08 Sty 2011    Temat postu:

Sophie ocknęła się i przez moment zastanawiała się gdzie jest. Eee… Co się dzieje? O bogowie! Zasnęłam! Ciekawe co mnie ominęło…
Zmrużyła oczy, pierwsze promienie słońca raziły ją w oczy. Odetchnęła głęboko. OMG, jesteśmy na zewnątrz. Wstała powoli, krzywiąc się z bólu. Nieźle się poobijała. Spojrzała na drużynę w chwili gdy z dzikim wrzaskiem rzucili się na Celnika. A co on tu robi? W sumie… robił. Uświadomiła sobie, że nadal jest w zbroi, więc szybko ją dezaktywowała i delikatnie naciskając na ciało, próbowała zbadać czy nic sobie nie złamała. Nie znała się na tym, ale chyba nic jej nie było. Miała nadzieję, że tak właśnie jest.
Gdy wszyscy odebrali już swoje zabaweczki, Sophie wzięła swój sztylet. Nie wiem po co mi dwa, ale anyway. Wyczuła coś co ją zaniepokoiło. Co on kombinuje?
-Moim zdaniem żadna opcja nie jest fajna. Na Olimpie nic mu nie zrobią i chyba zdajemy sobie z tego sprawę. Przecież nikt nie zrobi nic za to Zeusowi, gorzej może być z chłopakiem, ale w to wątpię. I dlaczego od razu do Tartaru? Chyba nie był zdolny nabroić tak bardzo zamknięty w kompleksie jaskiń, żeby trafić tam, a nie do Hadesu. Ale pewnie Pan Umarłych się ucieszy jak go tam dobrowolnie oddamy. Pokażemy mu swój poziom i inteligencje, a jak. – Parsknęła. – Z tych dwóch opcji to już lepiej, żeby trafił na Olimp na ten „boski” sąd. A może po prostu weźmiemy go na obóz, jak zaproponowała Alice. Dziwię się, że Chejron nie zaproponował tego jak jednego z rozwiązań… W sumie ten Tartar też dziwny jak na niego…
Spojrzała na Rezeusa, który stał w pewnej odległości od niech. Ciekawe jak ma na imię… Bo chyba nie Rezeus, tak nazywaliśmy go my, ale chyba Gromowładny nie nazwałby tak swojego dziecka?... A może?... Nie to przecież śmieszne!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mroczny
Gość






PostWysłany: Sob 21:58, 08 Sty 2011    Temat postu:

Chris po kolei wysłuchiwał komentarzy członków drużyny. Czasami aż robiło mu się słabo. I on przed chwilą uznał, że warto byłoby z nimi zginąć? Coś mu się chyba pomieszało. A zaczęło się od Lany i Ailyn. Chris zapytał się tylko o ich zdanie, a one już chciały się bić. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że on, syn Aresa, ani myślał o bójce. No i jeszcze ten ich ton głosu. Jakby na siłę chciał posłać Rezusa to Tartaru. I znów zdziwienie. Przecież on w ogóle o tym nie myślał. To by było bezsensu. Z takiego... hmm, herosa? Niech będzie, że herosa. Przecież mógłby być bardzo pożyteczny. Ma dużą moc, temu się nie da zaprzeczyć. Wysłać takiego na misję i szanse powodzenia od razu wzrastają. No nie, nie można go zesłać do Tartaru. To by była całkowita strata całkiem porządnego herosa. A na dodatek Chris mógłby się czegoś od niego nauczyć. Widział, jak walczy syn Zeusa. Nie, żeby sam mu odstawał, ale kilka nowych technik nie zaszkodzi. To sobie wyjaśniliśmy, więc przejdźmy dalej. Musiała się wypowiedzieć córka Demeter, Adrianna. Pierwszą reakcją Chrisa na jej słowa był facepalm. On wyjeżdża z poważnym tematem, wyjątkowo, a ta popisuje się jakimiś płytkimi tekstami. Ani nie było na to czasu, ani okazja nie sprzyjała. To dziecko musi mieć jakiś kompleks. Mania mniejszości czy coś. Musi pokazywać, że jest super, bo się załamie inaczej. Owszem, Chris też lubił się popisywać swoimi umiejętnościami, ale przynajmniej miał czym. No i jemu zbytnio nie zależało na ocenie innych. Dzieci Aresa zazwyczaj nie przejmują się opiniami innych. Przecież i tak zmiażdżyłyby wszystko, co stanie im na drodze. Znają swoją wartość. Ale do rzeczy. Chris nie odpowiedział także Adriannie, bo dziewczynka mogłaby źle przyjąć jego słowa i zamknęłaby się w sobie. Kolejne wypowiedzi były mądrzejsze. Pierwsze słowa Perca mogły budzić wątpliwości, bo niby skąd on może wiedzieć, czy Rezus nie zrobił czegoś złego? 15 lat przesiedział niepilnowany w jaskini. Mógł wiele zrobić. Na szczęście zrehabiliotował się swoimi ostatnimi słowami, dzięki czemu uniknął złośliwego komentarza. Potem wypowiedziała się reszta, Sophie trochę za bardzo pofilozofowała, ale przynajmniej udzieliła jako takiej odpowiedzi. Czyli odpowiedź była jasna. Jedziemy z Rezusem na Olimp. Super! Tylko jak? Chris obejrzał się po terenie. Świt. Słońce właśnie wschodziło. Pomysł sam uformował się w głowie Chrisa.
Siemano, Panie Apollo![/b] - pomyślał. [i]Przydałby nam się jakiś transport. Chyba wiesz, o co mi chodzi.
Taka krótka modlitwa do boga muzyki raczej powinna wystarczyć. I wystarczyła. Po kilku minutach na ziemi wylądował złoty autobus. W sam raz dla większej grupki herosów. Chwilę później z wozu wysiadł Apollo we własnej postaci.
- No siema, dzieciaki! Otrzymałem właśnie jakieś błagania, żeby was przewieźć i o to jestem! Wiem, cieszycie się, że mnie widzicie. Kto by się nie cieszył? Tak, dziewczyny, możecie piszczeć z radości. - gadał bóg poezji.
Chrisowi znów się zrobiło słabo. Ten bóg o wiele za dużo gadał. Przestał jednak o tym myśleć, gdy poczuł na sobie przenikliwe spojrzenie Apolla. No tak. Musiał mu czytać w myślach czy jakoś tak.
- To jak? Pakujemy się do furgonetki i ekspresem na Olimp? Ktoś chce pokierować? - gadał dalej brat Artemidy. Po chwili jednak przypomniał sobie sytuację sprzed kilku lat i dodał szybko: - Albo nie. Ja poprowadzę. Do środka, dzieciaki.
I tak o to wszyscy wsiedli do słonecznego autobusu. Trochę gorąco było w środku, ale Apollo włączył klimatyzację i jakoś dało się żyć. Przejażdżka była ciekawa. Bóg muzyki chyba nie wie, co to hamulec, ale Chris nie miał mu tego za złe. Sam czasami o tym zapominał, gdy miał okazję poprowadzić samochód. W pewnym momencie Apollo odwrócił do się do herosów, puszczając kierownicę.
- Ej, ty, synku Zeusa! Weź się przesiądź, bo zasłaniasz mi widoki na twoje śliczniutkie koleżanki. - powiedział, gdy zobaczył, że Perc rzeczywiście zasłania mu widok. Jednak cokolwiek Apollo chciał powiedzieć "śliczniutkim" koleżankom, nie zostało powiedziane, gdyż słoneczny autobus omal nie uderzył w jakąś wieżę i od tej pory bóg prawie przez cały czas nie spuszczał rąk z kierownicy. Właśnie. Prawie robi wielką różnicę, więc jeszcze tylko kilka razy o mały włos się z czymś nie zderzyli. Na szczęście udało im się dotrzeć na Olimp. I, o dziwo, nikomu nic się nie stało. Wszyscy grzecznie chórem podziękowali Apollowi. Lecz ten nie chciał przyjąć podziękowań.
- Dajcie spokój, dzieciaki. Wożenie takich ślicznotek to tylko przyjemność. A poza tym widzimy się za chwilę. W końcu znaleźliście Rezusa, nie? Jakaś narada będzie czy coś w tym stylu. Zapowiada się nuda, więc idę poszukać swojego ipoda. Do zobaczyska! - powiedział i rozpłynął się w takt jakiejś muzyczki.
Aha. Narada. Spoko. Trzeba będzie wszystko tłumaczyć. Powoli i wyraźnie, bo bogowie nie nadążą i trzeba będzie powtarzać. No nie. Chris tego nienawidził.
- Blanca, wisisz mi przysługę. Pamiętasz, nie? To tak. Na tej naradzie streścisz całą naszą misję, ok? Dzięki. Wiedziałem, że można na ciebie liczyć. - powiedział, nie dając jej dojść do słowa i wysforował się szybko na przód pochodu.
Przemowę miał już załatwioną. Więc nie było już czym się martwić. Po chwili znaleźli się w sali tronowej Zeusa. Wszyscy bogowie byli na miejscu. Nawet Hades, co nie było dobrą prognozą. Później Blanca streściła ich misję. Na szczęście wszyscy zakapowali i zaczęli się naradzać. Niestety, Chris nie słyszał żadnego słowa. Pewnie popsuli im słuch albo nałożyli jakiś czar, żeby nie było ich słychać. Normalka. Jednak po gestykulacji można było się wiele dowiedzieć. Hades rzucał się co chwila. On był chyba za tym, żeby zabić Rezusa. Albo wziąć go żywcem. Tak czy owak, przyda się Panu Podziemia. Po jakiejś godzinie bogowie chyba coś uzgodnili. Kilku herosom zaczęło się nudzić, więc zajmowali się jakimiś głupotami, więc Chris syknął złowieszczo. Nie będą mu tu psuć wizerunku. Jeszcze na oczach Aresa.
- Ekhem, a więc wszyscy zgodnie uzgodniliśmy, że Rezusa nie należy zabijać. - zaczął Zeus. - Wobec tego, odeślemy go do Obozu Herosów, żeby tam mógł się trochę pobawić, khe khe khe, to znaczy pouczył i wychował. - dokończył Zeus.
Aha... To tyle? No dobra. Lepsze to niż półgodzinna przemowa, której i tak by nikt nie słuchał. Jednak kilkoro bogów odkaszlnęło znacząco.
- Ach, tak. Bym zapomniał. - dodał jeszcze Zeus. - Przewidziane są dla was nagrody. Poproście waszych rodziców, o co chcecie, a oni może spełnią wasze prośby. Zadowoleni? - burknął Gromowładny.
Chyba nie przypadł mu do gustu pomysł, żeby obdarowywać czymś tych śmiertelników. Ej, ale mieli nagrody dostać. To było spoko. Bum! Ni stąd, ni zowąd, przed Chrisem pojawił się Ares.
- No, szczylu, spisałeś się, nie ma co. - zaczął mówić bóg wojny. - Pewnie teraz chciałbyś coś dostać, co nie? - dodał.
- Właściwie, to życzyłbym sobie... - nie skończył, gdyż przerwał mu ojciec.
- Niewiele mnie obchodzi to, czego byś sobie życzył. Daj mi swój łańcuszek. Może da się coś z tym zrobić. - nakazał mu bóg.
Po tych słowach, Chris rzucił Aresowi swój miecz w formie mało groźniej. Bóg coś przy nim pomajstrował, poprzekładał ogniwa i w końcu oddał synowi broń.
- Masz, leszczu! Może teraz bardziej ci się przyda. Przynajmniej nie zginiesz w pierwszej lepszej walce i z piekielnym jamnikiem. - rzucił jeszcze i znikł.
To tyle, jeśli chodzi o rodzinne spotkanie. Super! Ojciec raczej go nie rozpieszczał. I lepiej. Wstyd się z nim pokazywać. Śmierdzi od niego fajkami i ma słabe wyzwiska. Szczylu? Bez przesady. Ale ciekawe, co takiego mu przyszykował. Chris chwycił łańcuch i skupił się, chcąc zamienić go w broń. I udało mu się. Pojawił się miecz. Jego stary, dobry miecz. I to ma być niby ten prezent? Naostrzył go? Nie, to nie to. Spróbował jeszcze raz. Przywrócił miecz do formy przechowalnej i skupił się na czymś innym. Kiedyś posługiwał się włócznią. Może o to chodzi? I, jak na zawołanie, pojawiła się włócznia.

O taką fajoską włócznię guan dao. Od dziecka o takiej marzył normalnie. Zamachnął się raz. Brzdęk! Ups! Stłukł jakąś drogocenną wazą z czasów starożytnych, za którą można byłoby dostać sporo kasy. Oj tam. Zamachnął się jeszcze raz, po czym wykonał jakąś sekwencję. Jak za dawnych czasów. Już dawno nie trenował walki włócznią. A teraz miał szansę. Ekstra!



To już prawie koniec RPG. Możecie sobie teraz wręczyć nagrody od waszych rodziców i z nimi pogadać. Macie czas do jutra. Kto nie napisze, ma problem. Aha, i jeszcze jedno. Gdy wręczycie już sobie jakiś prezencik, możecie iść na imprezę. Opisujcie, co się dzieje, co robicie itp. Nie czekajcie na resztę. Oczekuję długich postów. Dziękuję, dobranoc.
Powrót do góry
Annabeth&Percy
Artystka
Artystka



Dołączył: 10 Paź 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Sob 22:48, 08 Sty 2011    Temat postu:

- Fajnie wiedzieć. - odpowiedziała Percowi z uśmiechem.
Potem uzgodnili, że jednak zabiorą Rezusa na Olimp a z nieba zleciał złoty autobus. Super, Apollo. Pomyślała zadowolona. Zawsze lubiła tego boga. Potem Apollo wypowiedział kilka apollowych tekstów i wpakowali się do autobusu. Podczas jazdy o mało nie wjechali w więżę ale co tam. To się wytnie. Kiedy dojechali na Olimp Adrianna była pod wrażeniem. Jak zwykle zaparło jej dech w piersiach. Następnie Zeus wypowiedział strasznie krótkie oświadczenie co bardzo zdziwiło Adriannę ale cóż mogło być gorzej. A potem oznajmił im, że zasłużyli na nagrody. Adrianna była szczęśliwa, że znowu zobaczy z bliska matkę. Choć w sumie miała z nią dość dobre relacje oprócz tych z owsianką.
- Słyszałam. - nagle przed nią pojawiła się Demeter ze srogą miną.
- Oj, mamo... Tylko nie kolejny wywód na temat owsianki... - zajęczała pokazowo dziewczyna.
- No dobra, dobra. Ale muszę przyznać, że chociaż jej nie jadłaś to spisałaś się dobrze. No i może... No moje gratulacje w każdym razie. Zasłużyłaś na to. - powiedziała uśmiechając się i podała jej naszyjnik z drzewkiem.
- Co to jest? - zapytała zaciekawiona.
- Coś co ci się przyda do walki. A mianowicie zbroja. Na pewno ci się spodoba. - powiedziała jej mama uśmiechając się.
- Ale bez wygrawerowanego zdania "Owsianka is the best"? - zapytała się.
- Nie martw się. Domyśliłam się, że to by ci się nie spodobało. - powiedziała dość miło Demeter.
- To super.
- Dobra, ja muszę iść. Do zobaczenia, Adrianno - i już gdzieś zniknęła.
- Pa, mamo... - powiedziała Adri i założyła naszyjnik


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Annabeth&Percy dnia Sob 23:06, 08 Sty 2011, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PercJack17
Róg Minotaura
Róg Minotaura



Dołączył: 27 Paź 2010
Posty: 484
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Percy

PostWysłany: Sob 23:11, 08 Sty 2011    Temat postu:

No nie no! Świat zwariował. Wielki szef Chris powstrzymał się od złośliwej uwagi na temat jego wypowiedzi. Nie no, postęp. Słońce powoli wschodziło, więc teraz chyba nadszedł czas pomyśleć, co dalej. Mają już Rezusa. Ale skoro wszyscy herosi stali za tym by go posądzić na Olimpie, musieli się tam dostać. Ale chyba nie na piechtaka. Jak nimi mieli się tam dostać? Co prawda Perc mógł ich dmuchnąć i przy okazji zostawić po drodze gdzieś Chrisa, ale nie panował nad tym zbytnio. Umiał tylko unosić siebie. I to zresztą ledwo. A perspektywa deszczu herosów widziana z punktu widzenia przeciętnego Amerykanina, nie wyglądała najlepiej. Jeszcze se człowiek pomyśli że jednorożce istnieją. Ale jakby na prośbę o pomoc coś leciało w ich stronę. To był... autobus?! O nie, jeden z plusów bycia herosem to nie chodzenie do szkoły i nie odbierzecie mi mojej wolności!
A poza tym istniała latająca szkoła dla opornych? No raczej nie. Ale kiedy autobus wylądował przed herosami okazało się, że to nie szkoła tylko.. Apollo! Bóg poezji, słońca, wyroczni i w ogóle. I oczywiście pierwsze co zrobił jak wylądował to spojrzał na przedstawicielki płci żeńskiej. Znalazł się, phi.. A potem zaproponował komuś kierowanie słonecznym autobusem, ale się rozmyślił. Dość szybko. Ciekawie o co mogło chodzić? Ale już wchodzili do autobusu, więc porzucił tą myśl. Wsiadł i usiał z przodu, niemal tuż za Apollinem, bo chciał sobie popatrzeć przez przednie szyby jak lecą. Nie bez powodu go kręciły takie rzeczy. W końcu Zeus był bogiem Niebios. Ale rzecz jasna panu wielkiemu A. to nie pasowało, bo bezkształtna masa o imieniu Perc zasłaniała mu widok na "koleżanki".
- Taa, jasne - i przesiadł się drugi rząd dalej. Ale kiedy Apollo się znowu czepiał, poszedł od razu na sam tył. A jak! Popatrzył w okno przedział w przód, gdzie siedziały jakieś dziewczyny i widział jak razem z autobusem przenikają przez chmury. To tak pięknie wyglądało! Ale nie ma co podziwiać widoków, autobus leciał dość szybko i za niedługo znajdą się na Olimpie. Oczywiście Perc nie widział Olimpu z daleka, jak to świetnie wygląda, zdał sobie sprawę gdzie są kiedy już wysiedli z busu. Wszyscy chórem zaczęli dziękować Apollinowi więc Perc trafił do tego chóru również. Był dość sympatycznym bogiem. Chyba jednym z nielicznych, którzy nie traktuję wszystkiego jako sprawę życie i śmierci. A teraz czekała ich narada bogów i ich decyzja. Perc był bardzo podekscytowany, bo nie dość że zobaczy wszystkich bogów Olimpijskich jak ze snu, to zobaczy również własnego ojca! Ciekaw był jak wygląda i w ogóle, chciał z nim porozmawiać. Nie miał z nim żadnego kontaktu, nigdy. A teraz wreszcie go zobaczy, a może nawet porozmawia. Nie mógł się doczekać tej chwili.
Weszli na salę i byli tam wszyscy bogowie jak z obrazka z książki mitologicznej, przedstawiających wszystkich bogów olimpijskich podczas narady. Byli wszyscy, Atena, bogini mądrości, mądra ale również piękna ale nie tak jak Afrodyta. Kiedy Perc zdał sobie sprawę że przestał na nią patrzeć, narada już się odbywała. Blanca właśnie skrócała całą misję i to nawet syna Zeusa zaciekawiło, ponieważ dołączył tylko pod koniec. Ale zaskoczył go również widok Hadesa. I odbyła się narada.
Bogowie nawijali, bezgłośnie jakby ćwiczyli śpiewanie w playbacku, ale to pewnie sprawka jakiś czarów. Trwało to dość długo. Ale go, jednego z nielicznych, to nie nudziło. Wręcz fascynowało. Nadal mógł patrzeć na wszystkich bogów. I jego ojca siedzącego na tronie w samym środku sali. Popatrzył znów na Afrodytę i.. narada się skończyła. Zeus oświadczył, że wyślą Rezusa na Obóz i powiedział, że mogą porozmawiać z ich boskimi rodzicami, a nawet spodziewać się nagrody. Dla chłopaka sama rozmowa z ojcem była nagrodą, ale dobrym mieczem nie pogardzi. Zeus wypowiedział słowa o nagrodzie dość naburmuszony, nie podobało mu się to ale w końcu odnaleźli tego szczeniaka, należy im się. Perc podszedł bardzo niepewnie do Gromowładnego. Ukłonił się przed nim i miał zacząc mówić, kiedy Zeus z całą obojętnością burknął:
- Kim jesteś?
- Ja... twoim synem.
Zeus nawet nie wydał się zaskoczony. Pewnie miał tyle żon i potomstwa, że aż przestał liczyć.
- A więc, hmm, życzysz sobie jakąś nagrodę za zasługi na misji i te de? - zapytał Zeus, nawet nie próbując być uprzejmym.
- Chciałbym z tobą poro...
- Przecież rozmawiasz ze mną.
To trochę Perca zdziwiło. No ale, zgodnie z wolą ojca, poprosił:
- Chciałbym... Dostać miecz.. ze złotą klingą, dobrze wyważony i.. zawsze, kiedy spojrzę w głowinę będziesz tam. Zawsze gotowy pomóc. Oczywiście w nagłych sytuacjach - dodał pośpiesznie by Zeus nie pomyślał że chodzi mi o zwykłe rozmowy, chociaż szczerzę mówiąc taki właśnie był cel.
- Prosz.. - i pstryknął palcami a w dłoni Perca pojawił się jego wymarzony miecz. Podziękował i kiedy już odchodził z innymi obdarowanymi herosami, ojciec powiedział z daleka:
- Trzymaj się
Usłyszał jak dziewczyny plotkują o jakieś imprezie. Co? Impreza? I to na Olimpie? Czad! Nawet on nie mógł się na niej nudzić. To była dopiero impra jak już się zaczęła! Na stołach stało mnóstwo dzbanów pełnych nektaru, misę pełne ambrozji i inne boskie smakołyki. I o dziwo Bogowie słuchali muzyki współczesnej, czyli rocki, popy i dupi doki. No chyba, że jak w przypadku impry przed znalezieniem Rezusa, każdy słyszał co chciał. Bogowie chyba słyszeli jakąś muzykę klasyczna, bo ni zwąd ni z ziwąd, zaczęli tańczyć walca! Ale Perc wiedział, że impreza się dopiero zaczęła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
laniette
Cukiereczek Apolla
Cukiereczek Apolla



Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 594
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Nie 0:08, 09 Sty 2011    Temat postu:

Więc nie wysyłamy Rezusa do tartaru. Super! Taka klata nie może się zmarnować. Nigdy w życiu! Lana stwierdziła, że nie wygląda zbyt zachęcająco. Zeskrobała więc krew z rąk polewając je wodą z butelki. Przebrała też bluzkę. Nagle przed nimi wylądował połyskujący autobus.
- Taaataaa! Wykrzknęła Lana i rzuciła się na Apolla.
- też Cię miło widzieć skarbie. Strasznie się cieszę, że ty i twoje śliczne koleżanki przeżyły.
-Nie zapomnij o wszystkich mega ciachach z drużyny
- A no tak kompletnie zapomniałem
Drużyna załadowała się więc do autobusu.Lana usiadła obok Apolla. Dawno go nie widziała i cieszyła się na jego widok. Autobus był wygodny,ale nie było opcji wydzierania się przez dach. Jak to Lana przywykła robić w kabriolecie. Prawie wderzyli w jakąś wieżę. Minęli też kilka gołębi. Wkrótce dojechali do olimpu. Lana bywała tam w miarę często, więc przyzwyczaiła się do widoku latającego maista. Ale innym zaparło dech w piersiach. Trzeba przyznać Olimp był odjechany.
Zaprowadzili Rezusa do sali tronowej. Chłopak był spięty, ale nie ma się co dziwić. Bogowie debatowali nad jego losem, całkiem stresujące. Bogowie okazali się niezłymi cwaniakami. Zamiast nałożyć mgły użyli jakiegoś zaklęcia. Szkoda bo Lana chciała sobie posłuchać. W końcu Zeus oznajmił, że seksiciacho zostaje w świecie żywych i na dodatek można sobie wybrać jakiś prezent. Czadowo, Lana nie miała jednak pomysłu i musiała chwilkę pomyśleć. Wyszła więc do ogrodu za pałacem. Tam na ławce czekał na nią Apollo. Oczywiście przewidział, że Lana pójdzie do ogrodu. Lana przeszła alejką wzdłuż, której rosły tulipany. Usiadła na ławeczce pod dębem, tuż obok Apolla.
-Okej kotku uprzedzając twoją prośbę na razie nie dam ci nieśmiertelności. Może kiedyś.
Fajnie Lanie faktycznie przemknęło to przez myśl.
- Wiedz też, że nie mogę wrócić życia twojemu chłopakowi.
Już mniej fajnie. Oczywiście Apollo przewidział każde jej pytanie. Skubany.
- Więc prosisz mnie o coś użytecznego w walce- Oczywiście Lana nie zdążyła nic powiedzieć. Apollo jak zwykle wszystko przewidział- Więc dam ci taką fajną moc. Z rąk będziesz strzelać światłem. Jak potrenujesz to będziesz w stanie nawet wypalić dziurę w ciele, a oczy będą po prostu niezdatne do użytku. W wolnych chwilach będzie mogła udawać żarówkę. Oczywiście dorzucę też gratisa, będziesz mogła zmieniać kolory światła. Spróbuj.
Lana skupiła się. Wkrótce z jej ciała wydobyło się jasne granatowe światełko. Pomyślała, że o wiele lepiej by było jakby światło było złote. Kolor natychmiast się zmienił. Wyciągnęła rękę i strzeliła do drzewa. Promień był jasny i Lana czuła jego gorąca w dłoniach. W drzewie powstała dymiąca dziura. Apollo był bogiem życia i lekarzy. Okazało się, że umie leczyć też rośliny. Machnął ręką i drzewo było jak nowe.
- Widzisz kotku. Troszkę potrenujesz i będziesz w tym świetna. A teraz chodźmy do moich komnat. Przygotowałem już dla ciebie ubrania i rozkazałem zrobić ci kąpiel. Wieczorem jest impreza, musimy świetnie wyglądać. Chociaż co ja gadam my zawsze świetnie wyglądamy.- Lana zaśmiała się- Wyścig do moich komnat?
Apollo dał Lanie fory, ze względu na fakt, że po misji była trochę obolała. Gdy tylko weszli do gigantycznego salonu bóg lekarzy odprawił kilka modłów i Lana od razu poczuła się lepiej. Weszła do gigantycznej złotej łazienki. Z wanny unosiła się słodka para. W wodzie pływało kilka płatków róż. Lana weszła do niej z wielką przyjemnością. Poleżała tam przez chwilę i pozwoliła mięśniom rozluźnić się. Umyła włosy i poleżała jeszcze przez chwilę w ciepłej wodzie. W końcu wyszła z kąpieli i wytarła się białym puchatym ręcznikiem. Owinęła się nim i poszła do sypialni Apolla. Zastałą go wyrzucającego ubrania z szafy. Gdy zobaczył, że Lana weszła powiedział.
- Na łóżku masz ubranie. Sam je wybrałem więc musi ci się podobać kocie.
Wzrok Lany powędrował na łóżko. Leżała tam czarna sukienka, wdzianko i rajstopy. Koło łoża stały pasujące do stroju botki. Apollo wygrzebał z jakiejś szuflady bieliznę dla Lany.
- Przygotowałem się na twój przyjazd. Prawda, że jestem najprzystojniejszym, najcudowniejszym i najfajniejszym tatusiem na świecie?
- No jasne, że tak
Lana wciągała na siebie ubranie a w tym czasie Apollo mówił:
- Wiesz, że moja mała siostra zakazała mi flirtować z Aurelią? Dasz wiarę!? No cóż trudno. Uważasz, że spodobam się Soph? Jej tatuś nie będzie miał nic przeciwko.
-No jasne, że jej się spodobasz. Ona ma świetny gust
Lana zrobiła sobie makijaż a Apollo jednym ruchem ręki wysuszył Lanie włosy i sprawił, że zakręciły się ładnie. Lana odepchnęła więc Apolla i sama zaczęła grzebać w szafie. Wybrała więc jeansy i złotą koszulę.
- Łap to będzie świetne
Lana uwielbiała spędzać czas z ojcem. Niestety nie zdarzało się to często wiadomo bogowie mają dużo roboty. Ale Apollo zawsze myślał o swoich dzieciach. Był po prostu super.
W końcu rodzinka była gotowa. Apollo cały błyszczał. To znaczy, że ma dobru humor. Lana też wyglądała świetnie.
- No dobrze tatku, chyba wyglądamy dobrze. Co ja gadam my zawsze wyglądamy świetnie. Chodźmy!
Impreza już się zaczęła. Apollo jak na kulturalnego boga przystało najpierw zaprosił Lanę do tańca. Gdy [i] Like a G6] się skończyła Apollo poszedł poflirtować z Sophie a Lana zatańczyła z Hermesem, był przystojny i poprosił. Super!
Lana stwierdziła iż popisze się osobistą kulturą i podeszła do Chrisa pogratulować mu udanego poprowadzenia misji.
- Hej przystojniaczku. Gratuluję Ci skończonej, dopełnionej i wgl fajnej misji. Nigdy na takiej nie byłam miła odmiana. Ta misja dała mi nowy powód by skopać tyłek Hadesowi.- Zmieniła jeszcze z Chrisem kilka zdań po czym zostawiła go z nimfami. Był chyba zadowolony.
Korzystając z czasu wolnego Lana podeszła do Perca i jak na fajną przyjaciółkę przystało zaprosiła go do tańca. Było fajnie. Nie pozwoliła mu uciec z krzykiem a potem powiedziała mu:
- A teraz won prosić Adę do tańca
Zatańczyła z jakimś pomniejszym bóstwem z loczkami. Był uroczy, ale seplenił co było dziwne jak na bóstwo. Córkę Apolla miło zaskoczył Posejdon, który powiedział jej, że ładnie wygląda i poprosił ją do tańca. Ale fajnie! Posejdon był dużo fajniejszy od Zeusa, z którym tańczyła na zeszłej imprezie.
Impreza była super. Co rusz patrzała ma Apolla, który znowu tańczył z Soph. To była naprawdę bardzo fajna impreza.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez laniette dnia Nie 0:19, 09 Sty 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Necklice
Pani mórz
Pani mórz



Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 3175
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Nie 0:53, 09 Sty 2011    Temat postu:

Historia zmierzała do happy endu, również dla Aurelii. Po tym, jak robiła wszystko mechanicznie i razem z grupą, przyszedł czas na indywidualność. Miało to miejsce na Olimpie, gdy Zeus oznajmił, że dostaną podarunki i wszyscy rozeszli się do swoich rodziców. Córka Artemidy wolnym krokiem podeszła do matki. Tak na prawdę, to nie były ze sobą biologicznie związane. Aurelia została stworzona z miłości do łowów, tak jak Blanca, z fascynacji nauką. Bogini już na nią czekała. Wpatrywała się prosto w nią. Aurelia poczuła się przez to jeszcze bardziej niepewnie. W końcu usiadły razem na jednej z ławek w boskim mieście.
- Czego pragniesz dziecko? - spytała ją matka.
- Moje pragnienia pozostały niezmienne od naszego ostatniego spotkania. Dalej też głowię się, dlaczego nie pozwoliłaś mi dołączyć do grona najbliższych ci osób. Czy to przez nasze pokrewieństwo odsuwasz mnie od siebie?
Bogini westchnęła i popatrzyła na córkę smutnym wzrokiem.
- Źle mnie ostatnio zrozumiałaś. Nie chciałam, żebyś dołączyła do Łowczyń, bo miałaś szansę na normalne życie. Na prawdziwą miłość.
Aurelię trochę zatkało. Po chwili udało jej się jednak pozbierać.
- Ja tu nie pasuję. Jestem lojalna ludziom, ale potrafię kochać jedynie naturę i to się nie zmieni. Proszę pozwól mi wstąpić do Łowczyń. To będzie moja nagroda.
- Skoro tak stawiasz sprawę. Przyjmuję twoją prośbę i ślub, jaki złożyłaś mi poprzednim razem.
- Dziękuję - powiedziała Aurelia wstając. - Przed wyruszeniem chciałabym pożegnać się z przyjaciółmi.
Artemida skinęła głową, więc nowa członkini Łowczyń odeszła w stronę zbierającej się powtórnie grupy. Panował wśród nich nastrój zachwytu, ulgi i podniecenia, z okazji szykującej się imprezy. Aurelia nie chciała tego psuć, ale musiała to powiedzieć.
- Odchodzę - kilka osób skierowało na nią zdziwione spojrzenie. - Artemida pozwoliła mi dołączyć do Łowczyń - wytłumaczyła. - Raczej nie zostanę na przyjęciu, więc, do zobaczenia w przyszłości - dodała jeszcze i chciała odejść, ale kilka par rąk chwyciło ją i okazało się, że bez przytulania się nie obejdzie.
Kiedy już dali jej spokój pobiegła do windy. Wyszła przed Empire State Building i trafiła na grupkę nastolatek, które zdawały się nieco pobłyskiwać. Podeszła do nich, czując się naprawdę szczęśliwa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nereida
Serce Oceanu
Serce Oceanu



Dołączył: 24 Sie 2010
Posty: 501
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ocean
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Nie 11:53, 09 Sty 2011    Temat postu:

Wszyscy odetchnęli z ulgą, po tym jak wydostaliśmy się na zewnątrz.
- Teraz tylko jak dostać się na Olimp. No chyba nie na piechotę. Hmm... a może Zeus ruszy swój niebiański tyłek i nam pomoże? - powiedziała.
Nagle na niebie zrobiło się coraz jaśniej. Chmury były kolory miedzianego, jakby ktoś pomalował je farbą. Coś co leciało po niebie, zbliżyło się do nich niebezpiecznie. Miało kształt powozu, a na pierwszym siedzeniu siedział mężczyzna. Usłyszała jak Lana woła do niego "tato!". Ah, no tak, Apollo.`Całkiem dobry środek transportu. Bóg muzyki wysiadł i ładnie ich przywitał, po czym zaprosił do środka. Wszyscy grzecznie wsiedli do wozu. Trzeba było przyznać, że Lana ma fajnego ojca. Ruszyli. Jechali z niezwykłą szybkości. Herejza ledwo zbierała swoje myśli. Gdy byli już na miejscu ładnie podziękowali bogu sztuki i ruszyli przed siebie. Po chwili ujrzeli ogromny budynek. Lśnił bielą. O bogowie! Jaki cudowny.
Weszli do środka i przed sobą ujrzeli dwunastu bogów. Przynajmniej pięć razy większych od przeciętnego człowieka. Rezus był wyrazie poddenerwowany.
Blanca wygłosiła przemowę, w której streściła całą misję. Bogowie mieli zadecydować czy posłać Rezusa do Tartaru czy zostawić go na Olimpie. Narada się zaczęła. Bogowie nałożyli na nich jakieś zaklęcie, przez które nic nie słyszeli. Jedynie po przez gesty można było się czegoś dowiedzieć. Po kilkunastu minutach obrady się skończyły. Bogowie zadecydowali, że poślą Rezia do obozu herosów. Powiedzieli także, że możemy zażyczyć sobie nagrody od swoich rodziców. Herejza rozejrzała się po ogromnej sali w poszukiwaniu swojego ojca. Co nie było trudne, ponieważ przy takich rozmiarach tylko niedorozwinięty bo go nie znalazł. Podeszła do niego, a on przybrał postać normalnego człowieka.
- Yy, witaj . - powiedziała nieśmiało.
- Witaj. Wiem, że nigdy mnie nie widziałaś, ale wiedz, że zawsze nad tobą czuwałem.
- Wiem tato, wiem. Dlaczego nigdy się nie pokazałeś. Wiesz kogo najbardziej potrzebowałam, kiedy uciekłam? Ciebie. - powiedziała nadal smutna. Jakby przywołała wspomnienia. - A ty nawet nie raczyłeś się odezwać.
- Wiedziałem, że sama sobie porazisz.
- Yhy, bo grunt to wsparcie rodziny. - powiedziała ze skrzyżowanymi rękoma, jakby czekała na przeprosiny.
- Obiecuję, że od teraz będę z tobą rozmawiał, a jak się uda to może się spotkamy. - powiedział obiecująco. Dobrze, a teraz powiedz czego sobie życzysz.
- Żebyś mnie nie opuszczał. - powiedziała jak mała, obrażona dziewczynka. - No dobra. Chciałabym mieć konia ze skrzydłami, który pojawia się gdy go wołam w myślach. - powiedziała pogrążona w marzeniach.
Tak naprawdę nic lepszego nie przychodziło jej na myśl.
- Hmm... a więc niech będzie.
I w jednej chwili obok Herejzy pojawił się pegaz. Był śnieżno biały i miał włosy takiego koloru jak córka Posejdona. Jego oczy były koloru brązowego. Skrzydła były ogromne.
Podbiegła do niego i przytuliła go najmocniej.
- Nazwę cię Agnes. Pasuję?
Koń radośnie potrząsnął głową. Herejza podbiegła do ojca i zarzuciła mu ręce na szyję. Po policzku spłynęła jej łza. Posejdon otarł ją i powiedział:
- Żegnaj. Pamiętaj, że zawsze nad tobą czuwam.
- Pa. Do zobaczenia na imprezce. - pomachała mu.
Dogoniła resztę grupy, a po chwili doszły do niej słuchy, że Aurelia przyłączyła się do łowczyń, co znaczyło, że od nas odchodzi.
- Aurelio, dlaczego odchodzisz? - spytała po czym rzuciła się jej na szyję.


***

Weszła do komnaty Posejdona. Była w kolorze niebieskim, a po środku był mini ocean.
- Odjazd! - krzyknęła.
W pokoju była zupełnie sama, nie licząc ryb w wodzie. Bez namysły wskoczyła do H2O. W jednej chwili poczuła, że jest w swoim żywiole. Woda jakby tańczyła radośnie wokół niej. Ryby ocierały się o jej ciało. Gdy spełniła swoje marzenia o relaksującej kąpieli, chciała rozglądnąć się po komnacie. I ku jej zdziwieniu na środku pojawiła się ogromna szafa. Herejza wiedziała do czego służy, kiedy miała 10 lat, zawsze o takiej marzyła. Pomyślała sobie o pięknej granatowej sukience, otworzyła szafę i... Wow! O takiej marzyłam. Kocham Cię szafo.

Nałożyła ją na siebie. W szafie znalazła też czarne obcasy. Usiadła przy lustrze zrobiła makijaż i ułożyła włosy. Świetnie. Ruszyła w stronę sali, gdzie miała odbyć się dyskoteka. Wielkie drzwi były już otwarte, a na progu stał Posejdon.
- Witaj ponownie, księżniczko. - powiedziała jak prawdziwy dżentelmen. Po czym chwyci ją za rękę i okręcił. Herejza zaśmiała się i ruszała z nim na parkiet. Leciał walc, a przynajmniej to słyszała dziewczyna. Posejdon także wyczuwał coś w tych rytmach. Trzeba było przyznać, że nieźle tańczył. Nastolatka zatańczyła z Zeusem. On miał nieco gorsze wyczucie rytmu, ale przynajmniej nie deptał jej po stopach.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nereida dnia Nie 12:21, 09 Sty 2011, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blanca
Muza/Maniaczka Klat



Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Maków
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Nie 13:10, 09 Sty 2011    Temat postu:

Blanca słuchała wszystkich z uwagą. Wszyscy byli zgodni co do jednego - Rezus nie zasłużył na Tartar. Uśmiechnęła się pod nosem. Jak tylko trafi do Obozu, to go kopnę. I to tak, że nie usiądzie przez tydzień. Cała reszta zadecydowała również, że trzeba się wybrać na Olimp. No nie, tylko nie do tych gburów. Świetnie.
Po chwili zjawił się Apollo w tym swoim złotym autobusie. Przyglądała mu się bacznie z założonymi rękoma. Nie miała ochoty nawet się do niego odezwać. Wstyd powiedzieć, że to mój dziadek, pomyślała. Bóg słońca chyba to usłyszał, bo skierował na nią swój wzrok.
Sądzisz, że kiepska ze mnie rodzina? odezwał się do niej w myślach.
Nie piszesz, nie dzwonisz. Nawet tata się zastanawiał, co takiego zrobił, że się z nim nie kontaktujesz. Wiesz, mi to zwisa, czy ty, Afrodyta i moja matka się mną interesujecie. Mam wobec was taki sam pogląd. Dla mnie nie istniejecie.
Dobra, następnym razem wezmę cię na imprezę, słoneczko.
Nie powiem, co możesz sobie zrobić z tą imprezą.
Przepraszam przepraszam. Od teraz co jakiś czas się odezwę. Dobrze?
Mi to obojętne, ale będzie mi miło.
Wsiadaj. Jak teraz niedługo skończysz szesnastkę, to zapraszam na darmową naukę jazdy. Moim rydwanem.
Niech ci będzie.

Uśmiechnęła się krzywo i zajęła miejsce koło Sophie. Rozparła się na siedzeniu i wyjęła słuchawki. Włączyła nową płytę Justina Timberlake'a i przymknęła oczy. Jeszcze tylko trochę. Szybko wejdziemy, wyjdziemy i zajmę się jedzeniem na imprezę. Może Soph skombinuje mi trochę wina? Będzie trzeba ją zapytać.
Nagle coś szarpnęło i zjechali gwałtownie w bok.
- Co do...? - warknęła, zdejmując słuchawki.
- O mało nie wpadliśmy na jakiś wieżowiec. - odpowiedział jej ktoś.
Gdy dojechali, do Blanki podszedł Chris. Poprosił ją, żeby szybko streściła przebieg wyprawy. Lepsze to, niż żeby potem zaczepiał ją w Obozie o przysługę.
Gdy weszli do sali, zamarła. Jej matka przyglądała się jej z zainteresowaniem. Uciekła wzrokiem i popatrzyła na innych bogów. Zeus siedział pośrodku, mierząc ich wszystkich gburowatym spojrzeniem. Wystąpiła na środek, ciągnąc za sobą Rezusa. Wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić:
- Cała misja rozpoczęła się w Obozie Herosów, skąd wysłanych zostało ośmiu obozowiczów. Przewodzić miał Christopher Valley, syn Aresa. Do pomocy zostali dosłani satyr Grover Underwood i córka Demeter, Adrianna di Salviette. Grupa wyruszyła w kierunki Gór Rushmore. W trakcie przeprawy przez tunel, do zespołu dołączyły: córka Hestii, Lo Tadey i córka Afrodyty, Maya Moore. Podczas noclegu w Nowym Jorku odnalezieni zostali również Perseusz Jack, syn Zeusa i Herejza Winchers, córka Posejdona. Przed odjazdem do Dakoty odesłany został Matti Skrzetuski, syn Hermesa z powodu odniesionych w czasie walki ran oraz Daisy Crawford. Tak skompletowana drużyna dotarła do Jaskiń Zeusa, gdzie po odgadnięciu zagadek i dołączeniu córki Hermesa, Alice van Allen, odnalazła Rezusa i pomogła mu obronić się przed atakiem potworów. - słowa wydobywały się z jej ust jak z karabinu maszynowego. Nie wspomniała o córce Hadesa, bo nie chciała rozgniewać dodatkowo władcy Podziemia. Po usłyszeniu całej informacji, twarz Zeusa złagodniała. Herosi mogli nawet porozmawiać ze swoimi boskimi rodzicami. Blanca została na środku, nie mając wielkiej ochoty rozmawiać z matką. Koło niej przeszła Afrodyta. Poklepała ją po ramieniu i uśmiechnęła się.
- Apollo trochę mi opowiedział o waszej dyskusji. Dlatego jak będziesz czegoś potrzebować, proszę. - podała jej dwie małe perły. - Ściśnij ją w dłoni i pomyśl o mnie. Na pewno się odezwę. I pamiętaj: miłość wisi w powietrzu!
Szatynka ukłoniła się lekko, unosząc do góry brew. Zwariowana prababcia. Do czego to doszło.
- Masz prawo być na mnie zła. Ale jestem z ciebie dumna. - usłyszała głos za sobą i stanęła twarzą w twarz z Ateną.
- Uznajmy, że miło mi to słyszeć.
- Wiedziałam, że rozwiążesz zagadki.
- Aha... fajnie?
- Posłuchaj. Może i nigdy nie byłam dobrą matką, ale wiedz, że mimo wszystko opiekuję się tobą. Po prostu przestrzegam tego, co zażyczył sobie Zeus.
- Fajnie. - powtórzyła.
- Zawsze byłaś troszeczkę... inna od swojego rodzeństwa. - Atena spojrzała na jej włosy. Wszystkie jej dzieci poza Blanką odziedziczyły szare oczy i blond włosy.
- W ramach nagrody, mam coś dla ciebie. Specjalnego. Wiem, jak bardzo za tym tęskniłaś. Po tym, jak zobaczyłam twoją walkę jodo... nietypowa broń nawiasem mówiąc, naprawdę, chyba muszę porozmawiać z twoim ojcem na temat prezentów z obcych krajów. - Blanca zaśmiała się. - Proszę. Tym razem nawet grecki ogień go nie przerwie.
Szatynka poczuła silne mrowienie na prawym nadgarstku. Po chwili, pojawił się tam czarny tatuaż, jakby linka owinięta dookoła dłoni, a kończąca się między kciukiem i palcem wskazującym.
- Zaciśnij dłoń w pięść i powiedz flagello.
Dziewczyna zrobiła, co kazała i po chwili, w dłoni trzymała dopasowany, długi, czarny bat.
- Nie rozrywa się, ma w sobie sporą ilość energii powietrznej i wydłuża się na wybraną długość. Słucha tylko właściciela.
Blanca uściskała Atenę.
- Przepraszam. - wyjąkała, widząc zaskoczenie na twarzy swojej matki.
- Wszystko dobrze. Mam nadzieję, że to ty poprowadzisz następną misję. I trzymaj się z dala od syna Aresa i córki Posejdona. Nie wiadomo jakie licho się w nich czai.
- Mamoo... Po pierwsze, teraz mam wolne, żadnych misji. Herejza jest naprawdę świetną koleżanką, a Chris... Chris to Chris, w każdym bądź razie, można się z nim dogadać.
- Idź się przebierz. Tylko błagam, bez przesady.
Na tym ich rozmowa się skończyła. Blanca pokręciła głową i podeszła do Aurelii. Córka Artemidy postanowiła dołączyć do Łowów. Blanca przytuliła ją mocno i pożegnała. Potem ruszyła do komnaty swojej matki. Trochę rozdziawiła jej się buzia, widząc takie kolekcje książek. Wzięła szybko prysznic i założyła ubrania. Czarne legginsy, długą białą tunikę, niewysoki obcas i niebieską koszulę w kratę. Po co ma się wysilać?
Na dole złapała Chrisa.
- Gratuluję dowodzenia. Mimo wszystko nie była tak źle. A w ogóle jesteś mi coś winien. - wyciągnęła rękę.
- Moje książki. Te, które wziąłeś ode mnie w jaskini. Te nierozszyfrowane możesz sobie zachować, ale reszta jest do zwrotu. - zaśmiała się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Celestine.
Boy z hotelu Lotos
Boy z hotelu Lotos



Dołączył: 19 Wrz 2010
Posty: 316
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: CHB!
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Nie 14:34, 09 Sty 2011    Temat postu:

Weszli do wielkiej sali. W środku czekało na nich już 12 olimpijczyków. Ale SoSnA! Tacy jacyś przydużawi trochę są. Blanca zaczęła swój monolog. Matti Skrzetuski? Nie kojarzę gościa. Cóż, zawsze chciałam mieć brata! A może nie chciałam? A, tam, nie pamiętam. Zaczęła się narada. Znudzona Alice usiadła po turecku i przyjrzała się piorunowi Zeusa stojącemu na stojaku obok tronu. Błyszczy... Jej oczy przybrały rozmiar złotych drachm. Bogowie odwrócili się i ogłosili wyrok. Rezio trafi z nimi do obozu. Ja nie mogę, wcale się tego nie spodziewałam... pomyślała z sarkazmem. Możemy też dostać jeden prezent. Uuu. Wcale nie jest tak źle. Zauważyła, że wszyscy olimpijczycy schodzą z tronów i podchodzą do swoich dzieci. Zaczyna robić się ciekawie skrzywiła się. Hermes zmineralizował się przed nią.
- Cześć Alice! - powiedział z entuzjazmem. Jaa. Pamięta jak mam na imię.
- Dzień dobry tato. - odpowiedziała z celowo przesadzoną grzecznością.
- Wiem, że jesteś na mnie zła, ale zrozum, że mam dużo rzeczy na głowie. Poza tym, wszyscy mamy ograniczony kontakt ze swoimi dziećmi. - wyjaśnił - nie myśl jednak, że cię opuściłem. Czuwałem nad tobą, chociaż mnie nie widziałaś. Na przykład wtedy, kiedy walczyłaś z cyklopem. - oświadczył.
- No dobra.- Alice wyszczerzyła się w szerokim uśmiechu. Tym razem jak najbardziej prawdziwym.
- Co do prezentu. Zająłem się już twoimi wspomnieniami, więc kiedy wrócisz do obozu czeka cię kuracja. Chejron wyjaśni ci szczegóły. - Łii! Hermes wyciągną szerokie pudełko i podał je dziewczynie. Otworzyła je z prędkością światła i wyjęła zawartość.
- A co to? - zapytała zaskoczona.
- To peleryna niewidka. Na świecie są takie tylko dwie. Tą zawsze miałem w zanadrzu, ale doszedłem jednak do wniosku, że mogę ci ją oddać. Gdybyś widziała teraz swoją minę. - zaśmiał się serdeczne. Rzeczywiście musiałam wyglądać idiotycznie w wielkimi oczami i rozwartą buzią. MAM PELERYNĘ NIEWIDKĘ! Nie wiedziała, czy pisczeć, płakać, czy śmiać się.
- Ja... To... No, wiesz... - nie mogła znaleźć słów.
- Na razie nic nie musisz mówić. Trzymaj - rzucił jej złoty klucz - do pokoju 16778. Tam jest winda, piętro 15000. - oznajmił. Uśmiechnęła się w odpowiedzi i popędziła we wskazaną stronę.
***
Zeszła do sali balowej. Większość dziewczyn tańczyła już ze swoimi ojcami, lub rozmawiały z matkami. Nie widziała chłopaków z "drużyny". Będą się pindrzyli dłużej od nas. Odnalazła swojego ojca w tłumie.
- Mogę panią prosić? - zapytał.
- No pewnie. - odparła. Po wspólnym tańcu zdążyli jeszcze pomalować kilka osób na zielono i podrzucić innym do picia tabletki na przeczyszczenie zanim przyszła Lana, "odbijając" Hermesa. Sorry. usłyszała w głowie. Spoko, już się przyzwyczaiłam pomyślała z uśmiechem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ailyn
Boy z hotelu Lotos
Boy z hotelu Lotos



Dołączył: 29 Wrz 2010
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z odległych rubieży
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Nie 15:21, 09 Sty 2011    Temat postu:

Kiedy wszyscy oznajmili, ze chcą Rezusa na Olimpie Ailyn odetchnęła z ulga. Poczuła się jeszcze lepiej, gdy okazało się, że to Apollo podwiedzie ich na Olimp. Wóz miał boski. Ailyn ciągle próbowała ukradkiem spojrzeć na silnik, jednak nie miała ku temu dobrej okazji. Ale Lana ma fajnego ojca. "Dziękuję, mała" - usłyszała w myślach. Nie ma sprawy panie Apollo! Dziewczyna przyciszyła swoje myśli widząc jakim genialnym kierowca jest bóg muzyki. Kiedy doratli wreszcie na Olimp oblał ją czysty strach. Cholera, Hefajstos! Na stówę tu będzie. Wściekła się na siebie, że nie zapytała Chrisa czy mogłaby lecieć odrazu do Obozu. Do tego wszystkiego wyglądała jak tysiąc nieszczęść w jednym kawałku. Kiedy już wesli do sali obrad sedzieli tam wszyscy bogowie. Ailyn starała się schować gdzieś w środku grupy, żeby tylko ojciec jej nie zobaczył. Doskonale wiedziała, że i tak ją widzi, ale starała się go unikać jak najlepiej potrafiła. Blanca zdała ogólną relację ze sprawy Olimpijczykom. Kiedy bogowie zaczęli nawijać o głupotach, których i tak nie dało sie usłyszeć Ailyn zaczęła bawić się w rozkręcanie jednej z bomb, które miała w kieszeni. Niechcący spowodowała, że z kuleczki zaczął powoli wylatywać szary dym o duszącym zapachu. Zdązyła zahamować wybuch dokłannie w tym samaym momencie, kiedy szefuńcio synkął złowieszczo. Posłała mu nieme "sorki" i zaczęła dalej bawić się w chowanego. Kiedy posiedzenie dobiegło końca i Zeus oświadczył, że mogą wracać razem z dodatkowym kolegą do Obozu Ailyn bardzo się ucieszyła. Nie trwało to długo ze względu na otrzymaną opcję dostania prezentu od swojego boskiego rodzica. Wszyscy jej towarzysze rozeszli się do bogów. Heffejstos siedział na swoim miejscu ze wzrokiem wlepionym w Ailyn. Dziewczyna odetchnęła głęboko i ruszyła w stronę ojca.
- Cześć - mruknęła.
- Co miało znaczyć to w jaskiniach? - zapytał srogo - Coś ty sobie wyobrażała? Że ja się niby ucieszę jak cię ten potwór udusi? Jesteś nieznośna!
- Wiem.. - zebrała się w sobie. Na twarzy boga malował się ból. Nie dam się na to nabrać, nie dam się na to nabrać... - Przepraszam.- Cholera, co ja wygaduję?!
- Nie musisz. To ja przepraszam. - wstał i przytulił ją mocno - Wiem, że cierpiałaś z powodu mojej nieobecności. Nie było mnie przy tobie, gdy tego potrzebowałaś...
- Bez przesady.- Ailyn czuła jak łzy napływają jej do oczu - Przecież nie wyrobiłbyś się z robotą w kuźni gdybyś miał się mną wiecznie zajmować. - usmiechnęła się.
- Byłem pewien, że sobie poradzisz. A propos radzenia sobie: co miał znaczyć ten incydent w hotelu wujka Mai?!
- Tato! Jestem jużż duża! Zbudowałam własną wersję spiżowego poduszkowca, a ty chcesz..
- Tak, chcę. Jestem genialny w budowaniu maszyn, ale nie uczuć. Ty jednak masz coś z Shady, nie tylko ze mnie. Musisz dbać o swoje uczucia. - uśmiechnął się.
- Dobrze, postaram się. Za to ty musisz częściej odwiedzać mnie i mamę.
- Nie ma sprawy. Właśnie! A jaki prezent chciałabyć ode mnie dostac?
- Hm.. Sama nie wiem.. Wiesz co? Mam na laptopie plany zmniejszenia gitary i miecza. Mogłbyś na nie zerknąć i pomóc mi z tą robotą?
- Tylko tyle? Skarbie, masz to jak w banku! - obejrzał mnie dokładnie - Ale wiesz, że wyglądasz... no, prawie jak ja. Aczkolwiek... Afrodyto! - wrzasnął.
- Czego chesz? - zapytała bogini piękności patrząc z odrazą na mnie i swojego męża.
- Pomóż moej córce sie ogarnąć. Ja musze poprosić Hefajstosa o kra.. dostarczenie mi kilku rzeczy do naprawy. - mrugnął do mnie przyjaźnie i zniknął razem z moim plecakiem.
- Coreczko tego idio... Hefajstosa. Chodź ze mną na kilka sekund. Hm.. Nie jesteś taka brzydka. Tylko trochę makijażu..
- Bez makijazu, błagam panią!
Bogini zabrała Ailyn do siebie na kilka chwil, by wypścić ja w nowych szotrach i czarnej koszulce z napisem "i come form internet". Umyta i lekko wyperfumowana dziewczyna podwinęła sobie rękawy i ruszyła w stronę ojca, który już na nią czekał.
- Miecz i gitara załatwione. Dziewczyny nic nie wiedzą.
- Jesteś kochany, dziękuję! - rzuciła mu się na szyję.
- Zatańczysz? - zapytał wyciągając rękę w jej strone. W tej samej chwilidziewczyna usłyszała jednak głos Aurelii, która oznajmiała, ze została Łowczynią.
- Poczekaj chwileczkę - powiedziała i rzuciła się na córkę Artemidy - Aurelio!- zaczęła ją dusić - Tak strasznie będzie nam ciebie brakować! - pożegnała się z dziewczyną i wróciła do ojca, by z nim potańczyc. Oboje kompletnie nie znali sie na tej sztuce. Mimo to Ailyn bawiła się świetnie. Następna osoba, która poprosiła ją do tańca była dla niej kompletnym zaskoczeniem. Ares? No, nie powiem nie.. Ale pewnie i tak robi to tylko na pokaz. Bóg wojny tańczył lepiej od jej ojca. nie przebił jednak apolla, który dał jej nawet kilka lekcji tańca. BAwiła się ogółem gienialnie. Kiedy juz się trochę zmęczyła postanowiła podejśc do zadowolonego Chirsa.
- Elo szefie. Wiesz, może uznasz, że moja opinia jest ci obojętna, ale i tak powiem, że byłeś świetny. - podała mu rękę - Mam nadzieję, ze następnym razem również będe mogła stanąć w szeregach twojej drużyny. - mrugnęła przyjaźnie i poszła zaprosić do tańca Rezusa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PercJack17
Róg Minotaura
Róg Minotaura



Dołączył: 27 Paź 2010
Posty: 484
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Percy

PostWysłany: Nie 16:13, 09 Sty 2011    Temat postu:

Z całej ogólnej radości spowodowanej zakończeniem misji i możliwość rozmowy z swoim boskim rodzicem, a nawet otrzymaniem nagrody nagle wybiła wszystkich Aurelia, która po rozmowie ze swoją matką, Boginią Łowów postanowiła, że dołączy do odziału Łowczyń. Cóż, w sumie Perc nie znał jej za bardzo, ale była dość sympatyczna, i nawet inna jak na córkę Artemidy. W sensie ze była miła w stosunku do mężczyzn, a nie jak Łowczynie które unikały w ogóle z nimi rozmowy. Pewnie wszyscy będą za nią tęsknić. Syn Zeusa naturalnie nie miał zamiaru jej tulić czy coś, po prostu podszedł do niej, podał dłoń, poklepał po plecach i dodał.
- Będzie nam ciebie brakować - i oddalił się, Nie miał zamiaru uchodzić za gościa bez uczuć jak taki Chris, ani nie za takiego aż przesadnie je ukazując. Ale kiedy zobaczył jak kilka dziewczyn podchodzi do Chrisa podziękować mu za dowództwo podczas misji, pomyślał że też powinien. Nie musiał w końcu go, Perc'a, zaginionego w akcji, przyjmować na misję. I mimo arogancji jaką syn Aresa traktował innych obozowiczów, najwyraźniej z zadowoleniem, był dobym dowódca i, o dziwo, dość łagodnym jak na syna boga wojny. Ale nie miał zamiaru tego robić. Wyrobił sobie u niego już i tak za dobrą opinie. Syn Aresa wydawał się szczęśliwy, trzymał w rękach nowy nabytek otrzymany przez ojca, włóćznię, dość dobrą jak widać. Ale impreza trwała. A nagle ni z wąd, ni z ziwąd podeszła do niego córka Apolla i zaprosiła go do tańca. Skinął głową na znak potwierdzenia i zaczęli tańczyć. Była dość miła. Ale oczywiście musiała walnąć tekst by szedł poprosić Adriannę do tańca. O nie kochana, nie jestem umysłowo inną sierotą, wiem że mam to zrobić!! Powiedział w myślach, z rozbawieniem. Ale nagle, jakby wszystko słysząca, pojawiła się przed nim Afrodyta. Chyba znudziło jej się tańczenie z kolegami po stołku.
- A kto to jest Ada?
Perc był dość zaskoczony tym pytaniem. Bogini Miłości, zaraz zacznie prawić mu kazania i nie wiadomo co sobie pomyśli. Pięknie
- Yyy, e, ten.... - tylko tylke wydusił kiedy na nią spojrzał. Była nieziemsko piękna. Ale co tu się dziwić - Eee, koleżanka z drużynyy. - wydukał tylko.
- Aha... "koleżanka", taa... Kiedyś spotkałam pewnego chłopca jak ty, szedł ratować koleżankę, ale ja wiedziałam że nie tylko o to chodzi. A wierz mi, odkąd mam za małżonka tego głu... Przystojnego boga Kowali Hefajstosa nie mam ochoty, by inni musieli dzielić taki los jak ja. Więc staram się ludziom pomóc w szukaniu miłości. Bo oni sami jej nie znajdą.. - powiedziała z uśmiechem. Oho, zaczyna się robić nieciekawie. Pragnąc szybko zmienić temat, powiedział:
- Zatańczy.. pani? - powiedział i sam się dziwił swoim słowom. Nigdy się tego po sobie nie spodziewał.
- A jak myślisz, dlaczego do ciebie podeszłam? - i zaczęli tańczyć. Chłopak w to nie wierzył. Jak nie tańczyłeś z boginią piękności, jeszcze nie żyłeś!
Po tym pozdrowił boginię i zauważył Demeter, boginię owsianki. Mama Ady. Postanowił się przywitać, ale zanim wypowiedział choćby jedno słowo...
- Kim jesteś? - spytała Demeter.
- Znam pani córkę, Adriannę, chciałem...
- Aha, założyła anty-klub owsianki?
- Nie... chciałem się tylko przywitać. Jestem Perc, syn Zeusa.I lubię owsiankę - odpowiedział zgodnie z prawdą i odszedł napić się trochę nektaru.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez PercJack17 dnia Nie 17:19, 09 Sty 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sophie
Miss Holmes
<b>Miss Holmes</b>



Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Niemcy
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Nie 20:12, 09 Sty 2011    Temat postu:

Sophie wyglądała przez okno gdy lecieli na Olimp boskim autobusem. Szkoda, że Apollo nie dał mi poprowadzić. Siedziała obok Blanki. Dziewczyna miała tak głośno ustawioną muzykę, że Sophie też sobie przy okazji posłuchała. Przejażdżka nie trwała długo i wreszcie dotarli do siedziby bogów. Była tu już nie raz i nie dwa. Jako grupowa swojego domku i jego jedyny mieszkanka była tu co roku w zimowe przesilenie. Już nie jedyna. Teraz będę miała kim komenderować! Huraaaa! W zeszłym wyjątkowo roku urwała się z obowiązkowej wycieczki i zwiedziła Olimp na własną rękę.
Teraz wylądowali w sali tronowej. I mieli czekać aż bogowie się naradzą. Sophie była zajęta swoimi rozmyślaniami i czas szybko jej zleciał. Nagrody? Bogowie co ja mam wybrać! Podeszła niepośpiesznie do tronu Dionizosa. Bóg wina zmaterializował się przed nią, a ona krzyknęła:
-Tato!- I rzuciła się na niego. Wiedziała, że przynajmniej połowa obecnych bóstw patrzy na to z dezaprobatą, a Dioniemu może się potem za to oberwać(co było po części jej celem). Ku jej zaskoczeniu Dionizos odwzajemnił gest.
-Sprytnie moja droga. Więc czego sobie życzysz? Ale po pierwsze nie, nie będę miły dla świata, po drugie nie pozwolę wam legalnie opuszczać obozu na dyskoteki nawet na to nie licz i po trzecie, zwariowałaś? Nigdy się na to niezgodę.
-Ja też za tobą tęskniłam. Ale szczerze nie wiem co bym chciała dostać.
-Masz w sumie czas, żeby się zastanowić, co nie? Mogę spełnić twoja prośbę później na obozie. Inni bogowie tak nie mogą.
-O to super. A może…
-To też nie. Nie przeginaj, już ci mówiłem, że jesteś za młoda, żeby prowadzić własną winnicę. Ale kiedyś, to nie ma sprawy.
-Ej! Wynocha z mojej głowy.- Zaśmiała się, by po chwili spoważnieć.- Już wiem co chcę dostać…Nie potrzebuję żadnej broni czy czegoś w tym stylu. Chcę…-Wzięła głębszy wdech.-Żebyś mi zaufał.
-Ufam ci. O co Ci chodzi?- Złapała go za rękę, zmuszając by spojrzał jej w oczy.
-Ale tak naprawdę mi zaufaj. Pozwól mi iść do śmiertelniczej szkoły i… uczyć się magii.-Jej ojciec westchnął.
-Już o tym rozmawialiśmy Sophia, ale skoro tego chcesz… Masz moje błogosławieństwo.
-Dziękuję. To może dorzucisz skrzynkę wina?
-Tutaj nie ma ograniczaj jak w obozie, możesz życzyć sobie do picia co chcesz.
-W takim razie w porządku. Idę do Ariadny.
-Tylko masz jej nie mącić w głowie, bo Cię dorwę. No i jeszcze jedno… Jestem z ciebie dumny.
Puściła mu oko i poszła do jego nieśmiertelnej żony. Poznała ją trzy lata temu. Ariadna posyłała jej wtedy mordercze spojrzenia, gdy ją spotkali w czasie wycieczki na Olimp. Sophie jednak całkowicie się tym nie przejęła i poszła się z nią nawet przywitać. Miała także czelność ją zapytać jak to naprawdę było z tym Tezeuszem. Dionizos się wściekł jak się o tym dowiedział, ale jego żona wyżaliła się Sophie, narzekając, że nikt nigdy jej o to nie zapytał. Potem dziewczyna spytała jej czemu jej nie lubi. Ariadna jak na dobrze wychowaną księżniczkę przystało zaprzeczyła. Sophie zaśmiała się wtedy cichutko i powiedziała, że dobrze wiedzą, że ona czuje takie rzeczy. Wtedy Ariadna powiedziała, że jest zazdrosna o wszystkie śmiertelnicze kobiety, z którymi zadaje się Dionizos. I nie lubi ich dzieci.
-Ale przecież to nie moja wina, że się urodziłam co nie? Więc lepiej nie lub Dionizosa, to jego sprawka – powiedziała wtedy. Ariadna wzięła sobie jej słowa do serca i fochnęła się wtedy na swojego męża. Czy wspominała już o tym jak bardzo się na nią wściekł? Potem Sophie zaprzyjaźniła się z biedną Ariadna, której brakowało kontaktu z ludźmi.
-Sophia!- Ariadna we własnej sobie zamknęła ją teraz w uścisku. – Podsłuchiwałam i jestem z ciebie dumna! Tak sobie ładnie poradziliście. – Była ona typową greczynką, jak to określała Sophie. Ciemne włosy, ciemne oczy i delikatne rysy, a do tego oliwkowa cera.
-Dziękuję. Mam do ciebie prośbę, znajdziesz mi jakiś ciuch na boskie party?
-Pewnie, wpadnij do mojego pałacu, jak się ogarniesz. Jak mniemam idziesz teraz do tej swojej koleżaneczki? – Powiedziała znaczącym tonem. Sophie w zeszłym roku jak się urwała i sama łaziła po Olimpie to poznała Higieję i nawet jej w czymś pomogła. Bogini teraz była jej winna przysługę, a Ariadna wydawała się zazdrosna o jej nową koleżankę.
Wtedy pojawiła się Higieja. Sophie pomodliła się do niej wcześniej w myślach.
-Moja droga! Jak miło Cię widzieć ponownie. – Cmoknęła ją w powietrzu. – A teraz na mną. – Nie czekając ruszyła.
Właśnie wychodziła z Sali, gdy wpadła na Aurelię.
-Co?- Zamrugała zaskoczona, oczy jej się zaszkliły. – Cieszę się razem z tobą. – Przytuliła ją i całkiem się rozkleiła. Zbliżyła się z ludźmi na misji, a teraz mieli się rozstać? Ale wyczuła ogromną radość Aurelii i wiedziała, że córka Artemidy tego pragnęła. Uścisnęła jej dłoń. – Przepraszam, zamoczyłam ci bluzkę. Powodzenia. I zairyfonuj do mnie czasem. Uśmiechnęła się smutno i pobiegła dogonić Higieję.
Bogini prowadziła SPA i gabinety odnowy na Olimpie. Dobre miejsce, żeby ogarnąć się przed imprezą. Sophie najpierw wzięła długi prysznic. Potem nimfy ją umalowały, strasznie przy tym odgadując wszystkich. Po czym córka Dionizosa pognała do Ariadny.
-No nareszcie! A teraz patrz. – Pokazała jej kilka ciuszków. Sophie najbardziej wpadła w oczy krótka ciemnoniebieska sukienka.
-Śliczna, a jaki ma boski dekolt! Skąd ją masz?
-A no wiesz, zaczęłam chodzić na zakupy do śmiertelniczych sklepów. Czasami trzeba się stąd urwać. A poza tym Afrodyta cały czas tu siedzi na Olimpie i urządza rewię mody, a przecież nie mogę przy niej wyglądać źle!
Sophie szybko się ubrała i rozplotła warkocz, w który wcześniej zaplątała włosy. Były teraz mocno falowane. Zazwyczaj prostowała swoje loki, ale teraz sobie odpuściła.
Weszła do Sali, gdzie odbywała się impreza. Jak się można było spodziewać było bosko. Sophie rozejrzała się po Sali i wyczaiła Dionizosa. Stanęła przed nim znienacka, szczerząc się wesoło.
-Bogowie! Nigdy więcej tak nie rób. Wiem, że masz ochotę mnie upokorzyć, ale nie dam się tak łatwo wrobić.
-Ej no przestań marudzić! Jesteś w końcu bogiem imprez, czy nie?- Podparła się pod boki wyzywająco. W końcu poprosił ją tak uroczyście, że zaczęła się śmiać, ale z nim zatańczyła. Potem poszła do bufetu. Kofeina!
-Hej śliczna. – Apollo we własnej osobie ją zagadnął. – Mógłbym cię porwać do tańca?
-Pewnie- Zachichotała. Były ideałem, gdyby nie ta różnica wieku, dwa czy trzy tysiące lat.
-Teraz będzie około trzech – powiedział, po czym zaczął ją bajerować. Sophie zatańczyła jeszcze z kilkoma innymi bóstwami, ale Apollo ciągle ją zaczepiał. Ostro z nim flirtowała i świetnie się bawiła. Prawie całe party spędziła właśnie z nim, słuchając jego poezji, którą cały czas przeplatał wypowiedzi. Nie jest taka zła jak gadają. No i nieźle tańczy. Oby więcej takich imprez! Zaśmiała się i ponownie zatańczyła z Apollem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sophie dnia Nie 20:31, 09 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mroczny
Gość






PostWysłany: Nie 21:38, 09 Sty 2011    Temat postu:

Chris zaraz po rozmowie z ojcem wyszedł z sali. Podobno wszyscy mieli dostać pokoje, żeby się przebrać i odświeżyć. Chłopak właśnie to postanowił teraz zrobić. Trzeba przyznać, że był trochę przykurzony pyłem po potworach, gdzieniegdzie widniały plamy krwi po jego tarzaniu się po ziemi i ogólnie był przepocony. W normalnych okolicznościach nie przeszkadzałoby mu to, ale przy takiej imprezie jednak pasowałoby się jakoś zaprezentować. Dlatego też wziął szybki prysznic i przebrał się. Miał się jeszcze uczesać, ale uznał, że to byłaby przesada. Przejechał dodatkowo ręką po czuprynie, żeby wydawała się bardziej zwichrzona i wyszedł z pokoju. Cała operacja zajęła mu jakieś 5 minut. No, i te 17 sekund, ale to drobnostka. Resztę rzeczy, czyli mapy, książki Blanki, ciuchy itp. zostawił w pokoju. Potem po nie wpadnie. Albo ktoś mu przyniesie. Nie będzie przecież taszczył plecaka przez całą imprezę. Chociaż nie był jeszcze pewny, jak długo na niej zostanie. W ogóle nie miał ochoty na nią przychodzić, ale przecież trzeba się pokazać. Dla samej formalności. Przyjdzie, zostanie kilka minut i wróci do pokoju. A może znajdzie sobie jakąś pustą salkę, żeby poćwiczyć walkę włócznią? To była myśl. Chris nawet zatrzymał się, żeby to przemyśleć. Ale nie. Jednak trzeba się pokazać. Co by sobie o nim pomyśleli bogowie? Tak właściwie, to Chris nie wiedział, co by sobie pomyśleli, ale pewnie nic dobrego. I mógłby to oznaczać, że nie będzie brany pod uwagę, jeśli chodzi o następne misje. O ile jakieś będą. Zdecydował. Idzie na imprezę. Już na samym początku złapała go Lana. Pogratulowała mu misji, coś tam jeszcze popaplała i poszła gdzieś. Chris nic na to nie odpowiedział. "Dzięki"? To nie w jego stylu. Uśmiech? Tym bardziej. A gadać mu się nie chciało. Nie miał ku temu ochoty. Porozglądał się przez chwilę. Zauważył, że większość herosów z drużyny już zdążyło się przygotować i tańczą, bawią się i rozmawiają ze sobą lub z bogami. Ogólnie wszyscy byli zadowoleni. A Chris czuł, że coś jest nie tak. Przeszedł się między stolikami.
- Ej, Chris! Chodź zatańczyć! - krzyknęła jakaś nimfa.
- Nie, dzięki. - odpowiedział lakonicznie.
Nawet nie przyjrzał się tej dziewczynie. Nie miał też ochoty na próżne gadki. Potem stanął przy ścianie i znów się rozglądał. Po chwili znów przypatoczyła się jakaś najada czy coś takiego.
- Może zatańczymy, co? Będzie fajnie! - zaproponowała.
- Nie, nie umiem tańczyć. Może innym razem. - odpowiedział Chris i odszedł od wygodnej ściany.
Tym razem zaczął się chamsko przechadzać po parkiecie. Kilka razy zderzył się z jakąś tańczącą parą i nawet nie powiedział "sorki". Był nie w humorze. Od razu było widać. W pewnym momencie ktoś chwycił go za rękę.
- Nie zamierzam z nikim tańczyć, jasne?! Dajcie mi wszyscy święty spokój! - wykrzyknął, nawet się nie odwracając.
To wszystko zaczynało mu działać na nerwy. Ten tłum, hałas też był nieznośny. Nie miał jednak okazji dłużej się porozczulać, gdy owa osoba, która złapała go za rękę, pociągnęło go mocno przy sobie i złapała go w idealną ramę. Chris już miał coś powiedzieć, gdy zdał sobie sprawę, kogo przed sobą widzi.
- O! Prze... przepraszam. Nie wiedziałem, że... - wydukał, lecz nie skończył, gdyż Afrodyta położyła mu palec na ustach.
- Tak, tak. Wiem, że nie wiedziałeś. Problemy z ojcem, tak? Ciągle próbuję go nauczyć manier, ale Ares jest taki nieokrzesany. - odpowiedziała mu bogini miłości.
- Że co? Nie obchodzą mnie stosunki z Aresem. Dla mnie mogłoby go tutaj nie być. - odparował.
- Przede mną nie musisz zgrywać takiego twardziela, Chris. Widziałeś, jak inni bogowie rozmawiali z twoimi przyjaciółmi. Zazdrościsz im, prawda? - świergotała dalej.
- Nie. Rozumie pani? N-I-E! Do diabła z Aresem. - powiedział.
Międzyczasie nadepnął Afrodycie na stopę.
- Przepraszam. - burknął.
Oj, najwyraźniej miękł. Super! Afrodyta dopięła swego. Ale najgorsze było to, że miała rację. Trafił mu się chyba najmniej fajny bóg jako rodzic. Ares był całkiem porąbany. Ta ich rozmowa. Wymienił z nim 2-3 zdania i tylko w jednym go nie obraził. Własnego syna! Chore to było. Owszem, dał mu włócznię. Bo musiał. I na dodatek nie liczył się ze zdaniem Chrisa. A może chłopak chciał coś innego? I to inni narzekają, że mają beznadziejnych rodziców. Że się nimi nie interesują. Ciekawe, co by zrobili, gdyby byli na jego miejscu. Resztę tańca spędzili w milczeniu. Chłopak starał się nie patrzeć na Afrodytę. No wiecie. Byli bardzo blisko, a Chris nie chciał odbijać ojcu dziewczyny. Chociaż ten pomysł był kuszący. Po chwili piosenka się skończyła i syn Aresa odszedł bez słowa. Bogini miłości posłała mu jeszcze całusa, ale on tego nie widział. Szedł dalej. Już się nie rozglądał. Po jakimś czasie trafił na grupkę swoich kompanów. Główną atrakcją spotkania była Aurelia, która ogłosiła wszem i wobec, że została Łowczynią i odchodzi z drużyny. Była dobrą towarzyszką, trzeba przyznać. Jednak Chris zdołał przywołać na twarz tylko bardzo wymuszony uśmiech. Nic go nie bawiło tego dnia. Ten pomysł z włócznią był całkiem niezły, gdy teraz o tym myślał. Postanowił wcielić go w życie. Chciał wyjść z sali, gdy natrafił na Blancę. Ta też mu pogratulowała i poprosiła o książki.
- Są w moim pokoju. - mruknął nieprzyjemnie i poszedł dalej.
Następną osobą, jaka powstrzymała go od zamierzonego celu, była Ailyn. No co jest? Czego się tak na niego wszyscy uwzięli? Chris wysłuchał, co dziewczyna ma do powiedzenia, nic jej nie odpowiedział i ruszył dalej. To zaczynało być irytujące. Ale to nie koniec. Później spotkał Rezusa. Siedział na ławce, gdzieś na uboczu. Po jego minie można było sądzić, że czuł się podobnie jak Chris. Chłopak miał tego nie robić, ale nie mógł się powstrzymać. Podszedł do syna Rei. Usiadł na ławce i sięgnął za pazuchę. Wyciągnął małą srebrną manierkę. Pochwycił dwie szkalneczki i napełnił je zawartością owej manierki.
- Co to jest? - zapytał niepewnie Rezus, gdy syn Aresa podał mu szkło.
- Nektar. Napój bogów. - powiedział Chris.
Stuknęli się i wypili. Dzieciak boga wojny nie bez krzty zadowolenia patrzył, jak synalek Zeusa się krzywi.
- Nektar powiadasz?- wykrztusił.
- Owszem, trochę go podrasowałem. Nic wielkiego. - odpowiedział i sam upił łyk.
- Nie trafiliście do komplesku przypadkiem. Wysłali was po mnie. - Rezus pierwszy wyłożył swoje karty.
- Tak. - lakonicznie to skwitował, nie ma co.
- To jest twoja odpowiedź? Zwykłe "tak"? I co teraz zamierzacie?
- Odeślemy cię do obozu. Tak jak zapowiedzieli bogowie.
- A może ja wcale nie chcę? I co? Zmusicie mnie? - Rezus poważnie igrał z ogniem.
I się doigrał. Chris odłożył swoją szklankę na stół i wstał.
- Tak! Zmusimy. Kazali cię przyprowadzić i to zrobiliśmy. Nie do mnie miej pretensje! - wykrzyknął.
Rezus też się podniósł. Nikt nie będzie się wywyższał nad syna Zeusa.
- Czyli jesteście zwykłymi marionetkami? Fajnie jest, jak tak wami pomiatają? Ubaw po pachy, nie?
- A co innego mamy robić? Stawić opór? To nie ma sensu. Bogowie by nas zmiażdżyli. A dzięki obozowi większość z nas ma szansę przeżyć.
- Wiesz co? Twoja gadka nie ma sensu. Zbieram się stąd. Nie mam zamiaru być zabawką bogów. - powiedział Rezus i zaczął zmierzać ku drzwiom wyjściowym.
Jednak Chris go dopadł. Szybko połączył ogniwa swoich łańcuchów i rzucił nimi w oddalającego się chłopaka. Metal owinął się wokół jego kostek i syn Rei przewrócił się na twarz.. Wtedy dzieciak Aresa do niego podbiegł.
- Nie na mojej zmianie. - wyszeptał mu groźnie do ucha.
Chris podniósł się z klęczek i w tym samym momencie poczuł na swoim ramieniu czyjąś dłoń.
- Co się tutaj dzieje? - zabrzmiał tubalny głos Pana Olimpu.
Syn Aresa odwrócił się do niego i bezczelnie odpowiedział.
- Robię to, co chciałeś. I nie odgrywaj teraz ważniaka, bo to MY odwaliliśmy całą robotę. Więc jeśli nie chcesz mi podziękować, Wielki Gromowładny, to lepiej nic nie mów.
Gdy skończył mówić, wyminął Pana Piorunów i skierował się ku bramie wyjściowej. Wtedy też Zeus ryknął i posłał jeden ze swoich piorunujących pocisków prosto w Chrisa. Lecz ten się tego spodziewał. Taka obelga nie mogła mu pójść płazem. Dlatego też trzymał rękę na łańcuchu w pogotowiu i udało mu się zablokować pocisk mieczem. A chyba nie powinno tak się stać. Piorun Zeusa miał sporą moc. Powinien zniszczyć spiż. Ale ten jarzył się czerwonym blaskiem. Krwistą czerwienią. Chris spojrzał na drugi koniec sali. Stał tam Ares z rękami założonymi na piersi i kiwał z uśmiechem głową. A w jego oczach można było dojrzeć... dumę? Tego syn boga wojny nie był pewien. Ale wiedział za to co innego.
- Drużyno, chyba nie jesteśmy już mile widziani na Olimpie. Zbieramy się. Obóz na nas czeka. - powiedział i poczekał na swoich.... hmm? Przyjaciół? Może i tak.
Gdy wszyscy zebrali się przy nim, skłonił się wyzywająco i powiedział:
- Dziękujemy gospodarzowi za gościnę. Impreza była boska, ale na nas już czas. - to było skierowane do wszystkich zebranych.
Ech, czyli jednak bogowie coś sobie o nim pomyślą. Jednak niektórzy będą myśleć pozytywnie. Był tego pewien. Razem z resztą herosów zjechał windą na parter Empire State Building. Tak jak się spodziewał, koleś przy ladzie wręczył im ich plecaki. Razem ze wszystkich rzeczami, które zostawili na górze. Chwilę później wyszli na zewnątrz. Początkowo zaskoczył go gwar ulicy. Tak dawno nie był w centrum miasta. A może tylko mu się wydawało, że to było dawno. Zagwizdał kilka razy i po jakimś czasie pojawiło się kilka pegazów. Za mało, żeby zabrać ich wszystkich, więc musieli siąść w parach. Chrisowi udało się dobrać samemu do pegaza. Nie chciał, żeby ktoś mu teraz przeszkadzał, a musiał uporzkądkować myśli. Mruknął tylko koniowatemu do ucha "Kurs: Obóz Herosów" i wszyscy wystartowali. Syn Aresa miał teraz czas dla siebie. Zastanawiał się, co będzie z Rezusem. Pewnie w końcu ześlą go do obozu. Pewnie z eskortą, żeby nie uciekł. Ale co potem? Dowiedzą się, dlaczego syn Rei był tak skrzętnie ukrywany? Przecież mógł być pilnowany na Olimpie. Coś musiało być nie tak. A na domiar złego Chris miał wrażenie, że ich przygody z Rezusem dopiero się zaczynają.



A więc tak kończy się druga, a zarazem pierwsza część RPG. Druga, bo przedtem była Wojna o Piorun. Pierwsza, bo zaczyna się seria REZUS. Najważniejsze pytanie po tym rozdziale to: "Co będzie dalej?". Jeśli chcecie na nie odpowiedzieć, to zapraszam do niezatytułowanej jeszcze części trzeciej RPG. M.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna -> Forumowe RPG 2 / RPG Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12
Strona 12 z 12

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin