|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Millien
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Czw 14:35, 12 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Panie i Panowie przedstawiam kolejny rozdział mojego opowiadania.
Krótko o czym:
w tym rozdziale trochę melancholijnie. Ból, cierpienie i takie tam. Może będzie coś z misją ...
ZAPRASZAM!
Chciałam się odizolować od … właśnie, od czego? Włóczyłam się po obozie nie mając co ze sobą począć. Szłam przez obóz herosów co jakiś czas witając się z kimś i lekko się uśmiechając. Wszyscy byli szczęśliwi. I to mnie właśnie przygnębiało. Wszędzie widziałam pary, albo flirtujące ze sobą osoby. Naprawdę, dla singli to jest przybijające. Z każdym krokiem było mi co raz ciężej iść. A) przez te pieprzone pary i B) stopa zaczęła mnie przeraźliwie boleć. Żeby przestać cierpieć przez pary skupiłam się na tym co mnie ukąsiło. Co to mogło być? Postarałam sobie przypomnieć wszystko co widziałam podczas tonięcia. Przed tym jak urwał mi się film. Otworzyłam wszystko od wpadnięcia do wody po obudzenie się w Wielkim Domu. Usiadłam na trawie i zamknęłam oczy. Z dokładnością zapamiętałam jak woda dostaje się przez wszystkie otwory w moim ciele. Jak wszystko mnie szczypie, jak przestaje oddychać. I nagle zobaczyłam coś na co nie zwróciłam uwagi podczas tonięcia. Kiedy już traciłam przytomność zauważyłam czarną postać. Nie był to kształt człowieka. To raczej przypominało … PSIĄ GŁOWĘ! Gwałtownie wstałam. Co w jeziorze robiła Hydra?! I po cholerę mnie ugryzła?! Nagle rana zaczęła szczypać.
-Cholera. – złapałam się za stopę. Łzy stanęły mi w oczach. Czułam się jakby miała mi odpaść. Ból przeszył moje ciało. Dostałam drgawek. Upadłam na ziemię i zaczęłam zwijać się z bólu. Co jakiś czas moim ciałem przechodziły drgawki. Zamknęłam oczy i … po raz kolejny film mi się urwał.
Kiedy świadomość do mnie powracała czułam ruchy raz w górę raz w dół. Poczułam, że moje kolana są w górze i ktoś trzyma mnie pod łopatkami. Spróbowałam otworzyć oczy. Lepiły się od łez. Najwidoczniej płakałam z bólu. Kiedy świadomość już całkowicie do mnie powróciła ból razem z nią. Zacisnęłam powieki. Owinęłam ręce w około szyi osoby która mnie niosła i powoli uniosłam powieki. Zobaczyłam nad sobą zmęczoną i zmartwioną minę Pery’ego. Zauważył, że się obudziłam. Położył mnie na … łóżku?
-Gdzie ja jestem? – zapytałam sennym tonem. Chłopak westchnął i usiadł na brzegu materacu.
-W domku trzecim. Znalazłem cię na środku dziedzińca. Nie powinnaś wychodzić z Wielkiego Domu. Coś się dzieję z twoją stopą. – powiedział. Odgarnął sobie włosy z oczu. –Poczekaj tu, przyniosę ci ambrozji.
Dokończył i wyszedł. Był bardzo zmartwiony. Czy jest ze mną aż tak źle? Kolejna fala bólu przepłynęła przez moje ciało. Dostałam drgawek. Zrobiło mi się zimno. Chciałabym się czymś przykryć, ale nie miałam siły żeby usiąść i się przykryć. Całe ciało mi drgało. Zaczęłam ciężko dyszeć. Tak trudno mi się oddychało. Nagle drzwi się otworzyły i do środka wpadł Chejrom, Even i Percy. Centaur szybko do mnie podbiegł i wlał mi do ust ambrozji. Momentalnie zrobiło mi się cieplej. Ale nadal drgałam na całym cielę. Chejrom nadal wlewał mi do ust boski napój. W uszach mi szumiało. Prawię nic nie słyszałam. Do moich uszu dolatywały tylko strzępki rozmów.
-… to hydra …. jest z nią bardzo źle … trzeba ją przenieść …
- … lekarstwo … trzeba wyruszyć … nalegam!
- … trzeba to przedyskutować …. Nie dyskutuj ze mną … słuchaj … Pan D.
-… czyli… zgodzi … misje?
Nie wiele z tego zrozumiałam. Normalnie bym to rozszyfrowała. Jestem mistrzem logicznego myślenia. Ale teraz ten ból! Nie mogłam tego znieść. Chejrom cały czas wlewał we mnie litry ambrozji. Zaczęło mi się rozjaśniać. Spróbowałam usiąść. Even szybko się do mnie rzucił i pomógł mi. Zamknęłam oczy i wzięłam parę głębokich wdechów i wydechów. Zrobiłam minę myśliciela. Co oznacza, ze ściągnęłam brwi i wydęłam wargi.
-Myśli. – usłyszałam Evena, mówiącego wyjaśniającym tonem. Zaczęłam gorączkowo łączyć ze sobą te urywki zdań które zostały wypowiedziane. „To hydra” – czyli moje założenie było dobre. „Jest z nią bardzo źle … trzeba ją przenieść” – to zapewne chodziło o mnie. Pewnie chcą mnie przenieść do szpitala. „Lekarstwo … trzeba wyruszyć … nalegam!” – hm… chyba chcą wyruszyć po lekarstwo, ale Chejrom się nie zgadza. „Trzeba to przedyskutować” – cóż, tu pewnie chodzi o to, że Ch. nie jest pewny czy puścić ich na misję. „Pan D.” – … nie jestem pewna ale to raczej chodzi o dyskusję z Panem D. No i ostatnie pytanie. To zapewne chodzi o to, że jak się Dionizos zgodzi to czy wyrusza na misję. I to wszystko. Czyli jest ze mną źle bo ugryzła, czy co tam zrobiła ze mną, hydra i nie ma w obozie na to lekarstwa, dlatego chcą wyruszyć na misję, ale Chejrom chce to przedyskutować z Panem D.
Przetarłam oczy i powoli je otworzyłam. Na brzegu mojego łóżka siedział Percy z zatroskaną miną. W pokoju, a raczej domku bo z tego co się orientowałam nadal byłam w domku Posejdona, byliśmy sami. Uśmiechnęłam się do niego słabo.
-Co się … co się… co się … co się stało? – wydukałam.
-Znalazłem cię na dziedziń … - nie zdążył dokończyć bo mu przerwałam.
-To już wiem. Ale po tym jak byłam omdlała już tutaj. Słyszałam waszą rozmowę. Idziecie na misję? – Spojrzałam mu w oczy, ale cały czas uciekał wzrokiem. Robił wszystko, żeby na mnie nie patrzeć. Trochę mnie to zirytowało. – Spójrz mi w oczy i powiedz. – powiedziałam stanowczo. Powoli z ociągnięciem wykonał to.
-A więc … -westchnął – tak. Idziemy na misję.
-A wiadomo co mi jest? – rozejrzałam się po domku. W powietrzu unosił się tu zapach morskiej wody, przy jednej ścianie była … umywalka? W kształcie ryby. W środku było coś błyszczącego. Zapewne drachmy. W domku był z cztery lóżka, ale tylko przy jednym była walizka. Tym najbliżej tego na którym ja obecnie leżałam. Percy zrobił minę jakby właśnie zjadł cytrynę. „Nie dobrze się zapowiada” pomyślałam. Zapadła cisza.
-Nie. – powiedział w końcu. Zamknęłam oczy.
-Wiedziałam. –szepnęłam. Zasłoniłam twarz dłońmi. „Co się teraz ze mną stanie?” pomyślałam. W końcu pod wpływem impulsu powiedziałam. – Jadę z wami na te misję.
-Ale Millien … nie możesz .. ledwo chodzisz!
-Mogę, podłączę sobie kroplówkę z ambrozją i jakoś dam radę. Nie ważne. Idę z wami!
-Millien słuchaj, to bardzo ważne. A jak coś ci się stanie. Słuchaj już i tak jesteś …
-PERCY! – wybuchłam. – A MOŻE TO JEDYNA OKAZJA, ŻEBY DOWIEDZIEC SIĘ KTO JEST MOIM RODZICEM!! – łzy zaczęły spływać mi po policzkach. – Ja już rok czekam. Calusieńki rok. I nadal nie wiem. – zaczęłam pochlipywać. Percy podszedł do szafki i podał mi chusteczkę. Wyrwałam mu ją z ręki i otarła łzy. – Błagam, weźcie mnie ze sobą. – powiedziałam przez łzy i spojrzałam na Pery’ego oczami kota w butach który pojawił się w Shreku. Chłopak odwrócił wzrok.
-Nie patrz tak na mnie i tak się nie zgodzę. – powiedział twardo. Co jakiś czas na mnie zerkał, a ja trwałam z tą miną. W końcu zmiękł. – Dobrze, postaram się … Porozmawiam z Chejromem. – uśmiechnął się słabo na co ja odpowiedziałam szerokim uśmiechem.
-Dziękuje ci! Dziękuje! Dziękuje! – po chwili złapał mnie ostry ból w stopie. Zgięłam się w pół. Syn Posejdona szybko wstał i rzucił się do szafki. Wziął butelkę z ambrozją i wsadził mi do ust. Zaczęłam pić. Napój wypełnił mnie całą ciepłem i pozbawił na trochę bólu w stopie.
-I jak ty chcesz tak iść na misję? – Percy pokręcił głową. Po czym wyjrzał za okno. Podążyłam za jego spojrzeniem. Było ok. 14. Nagle przypomniałam sobie, że od rana nic nie jadałam. Głośno zaburczało mi w brzuchu. Chłopak podniósł brew.
-Ty w ogóle coś jadłaś? –spytał. Pokręciłam przecząco głową. – Poczekaj chwilę. – wstał i wyszedł. A ja spróbowałam usiąść. Na początku mi to nie wychodziło bo miałam zamuł i nie czułam mięśni. Byłam bardzo osłabiona. Ale w końcu mi się udało! Dokonałam swego. I właśnie wtedy do domku wszedł Percy. Niósł tacę z jedzeniem. Położył mi ją na kolanach.
-Smacznego. – uśmiechnął się. Spojrzałam na to co mi przyniósł. Rosół, ziemniaki, kotlet i surówka z buraków, a do tego sok marchwiowy. Same moje ulubione rzeczy. Aż mi ślinka pociekła. Nagle zauważyłam, że chłopak chce wyjść.
-Gdzie idziesz? – spytałam. Zatrzymał się i odwrócił.
-Porozmawiać z … Panem D. – coś było w jego minie, że mu nie uwierzyłam, ale tak zaburczało mi w brzuchu, że nie chciało mi się o tym myśleć. Wzruszyłam tylko ramionami i burknęłam „To idź”, a następnie wzięłam się za pochłanianie rosołu. Razem z pierwsza pochłoniętą łyżką zupy poczułam się … lepiej? Być może. Ale na pewno zrobiło mi się odrobinę cieplej. Niestety parę łyżek zupy wylało mi się na tace ponieważ ręce strasznie mi drgały. Ale stopniowo udawało mi się nad tym zapanować. Po bardzo przyjemnej chwili udało mi się pochłonąć całą zupę. Wzięłam się za kotleta. Wbiłam widelec w miękkie mięso i zaczęłam kroić. Po paru sekundach mogłam się już delektować pyszną wieprzowiną. Jak zawsze miałam to robić w zwyczaju zmieszałam ziemniaki z burakami. Upiłam soku z marchwi.
-O jak mi dobrze. – westchnęłam. Nagle drzwi się otworzyły i do pokoju ktoś wszedł.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Necklice
Pani mórz
Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 3175
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Wto 0:02, 17 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
To kiedy wy się kłócicie o Travisa, ja podbiorę Annabeth Percy'ego
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Millien
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 13:10, 28 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Nie ma tak! xD. Annabeth i Percy = love forever. xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blanca
Muza/Maniaczka Klat
Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Maków Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 14:02, 28 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
właśnie, oni zawsze i wszędzie razem! ;D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Millien
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 21:51, 28 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Dlatego zastanawiam się czy chcę, żeby oni byli razem w moim opowiadaniu. Tu zdradzę, że miałam plan, żeby się na koniec zeszli.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blanca
Muza/Maniaczka Klat
Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Maków Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 21:56, 28 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
hmm.. wiesz, twój pomysł, ja moich złączam dopiero na koniec
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Millien
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 22:05, 28 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
He he. U mnie okazuje się najbardziej nie przewidziane. xD. Dobra, już więcej nie zdradzam bo zaraz się wypaplam kto jest rodzicem Millien. A to jest sekret. Tylko ja wiem kto to.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blanca
Muza/Maniaczka Klat
Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Maków Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 22:19, 28 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
aha, a ja zapytam z ciekawości: bóg pomniejszy, czy ważniejszy? ;>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Millien
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 22:21, 28 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
NIC NIE MÓWIĘ!! Jak zdradzę cokolwiek to niespodzianki nie będzie!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blanca
Muza/Maniaczka Klat
Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Maków Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 22:31, 28 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
dobra, już nie pytam xd.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Millien
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 22:32, 28 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
No i dobrze. Ale jakbyś bardzo chciała wiedzieć to mogę ci napisać na Pw. Bo nie chce tak publicznie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blanca
Muza/Maniaczka Klat
Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Maków Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 22:43, 28 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
ok, to bardzo proszę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Necklice
Pani mórz
Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 3175
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 22:55, 28 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Ja myślę, że na pewno Apollo mia w jej życiu swój udział.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Millien
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Nie 10:14, 29 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Hm... nie sugeruj się Prologiem, wtedy miałam zamiar zrobić z niego jej ojca, ale zmieniłam zdanie. Chociaż ... moge go na trochę wprowadzić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
matti141
Cnotliwa Afrodyta
Dołączył: 09 Sie 2010
Posty: 1628
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krosno - Miasto Kronosa ;-) Płeć: Percy
|
Wysłany: Nie 20:18, 29 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
No to czekam na kolejną część ;-)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Millien
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Śro 14:47, 22 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
I oto z wielką przyjemnością mogę was zaprosić do lektury kolejnego rozdziału mojego opowiadania!
Krótko o czym:
no cóż rozdzialik krótki. Można ująć to tak, że pisany na kolanie. Czyli bez weny. I trochę z nudy, no i bo dawno nic nie napisałam. W tym rozdziale Millien ucieka z domku trzeciego dając tym samym do poznania, że ma wszystkich, za przeproszeniem, w dupie.
ZAPRASZAM
Podniosłam wzrok. W drzwiach stał Pan D. "Acha! Wiedziałam, że Percy kłamie!" pomyślałam. Przez chwilę ja i bóg wina staliśmy i wpatrywaliśmy się w siebie uważnie.
-Co ty tu robisz? - warknął Dionizos.
-Percy mnie tu przyniósł. - odpowiedziałam nie odrywając od niego wzroku. Jeśli myśli, ze się go boję to się grubo myli. Tak grubo jak sam jest gruby!
-Czemu nie jesteś w szpitalu?
-Bo nikt nie raczył mnie tam zanieść, a o własnych nogach nie dojdę. -odpowiedziałam wojowniczo. A tak dobrze się jadło! Dionizos rozejrzał się po domku.
-Jeśli myślisz, że ci się uda to nie rób sobie nadziei. - warknął w moją stronę. Podniosłam brew. Pan D. podrapał się po brzuchu. Ooo! Nie był zadowolony. Zresztą, nigdy nie był. Też bym nie była gdyby ojciec jako karę dał mi bycie dyrektorem Obozu dla rozwrzeszczanych Herosów. Uśmiechnęłam się pod nosem. "Było nie szaleć" pomyślałam.
-Przepraszam, ale nie rozumiem. - bąknęłam odstawiając tacę z jedzeniem.
-Och, rozumiesz, rozumiesz. - Zamknął drzwi i ruszył w moja stronę. Po drodze chwycił za oparcie jakiegoś krzesła i przysunął je sobie. Usiadł na nim koło mnie. Podniosłam brew.
-Chyba się nie rozu...
-Millien, wiem że nie jesteś idiotką. - przerwał mi. Oo! Pierwszy raz zapamiętał moje imię. - Nie idziesz na tę cholerną misję i już. Dajmy się jeszcze raz wykazać naszemu gwiazdorowi. - "Gwiazdorowi? Że niby Percy?"
-Ale...
-I żadnych ale. - wstał i wyszedł. Nawet nie dał mi szansy wypowiedzenia swoich aluzji! Co za chamstwo. Moje dłonie zmieniły się w pięści, a ja krzyknęłam jak najgłośniej mogłam. W życiu nie byłam tak wściekła na Dionka. A jeśli to była moja ostatnia szansa, żeby stać się określonym? Nie to nie możliwe! Co za ... co za... ech... a szkoda gadać. Zaraz, zaraz. On na pewno coś wie. Spojrzałam nienawistnie w stronę drzwi. Ale z kont on wiedział, ze chce iść na misję? Percy... O ty! Nie przeżyjesz. Chwyciłam butelkę z ambrozją która stała w zasięgu mojej ręki i szybko wypiłam. O nie! Tak szybko się mnie nie pozbędziecie. Szybko wyskoczyłam z łóżka i wybiegłam z domku. Całe szczęście wszyscy teraz byli na treningu. Uśmiechnęłam się do siebie. Jak to mówią na filmach akcji "droga wolna". Wbiegłam do 11. Dzięki bogom nikogo nie było. Szybko podbiegłam do swojego materaca. Chwyciłam swój plecak który były dawno nie używany i szybko się spakowałam. Znając życie chcieli wyruszyć jeszcze dziś. Nagle w stopie chwycił mnie ostry ból. Szybko upiłam łyk ambrozji którą wzięłam ze sobą. Podniosłam torbę i wybiegłam z domku. Biegłam ile miałam siły w nogach. Po kolei mijałam wszystkie domki. Aż dobiegłam do Wielkiego domu. Cholera! Nie przemyślałam jednego. Pan D. siedział na werandzie i się wszystkim przyglądał. Schowałam się za najbliższym krzakiem. Ok. Teraz muszę szybko coś wymyślić. Nagle ni stad ni zowąd, normalnie jak na zawołanie z oddali dało się słyszeć histeryczne wrzaski. Pan D. marudząc pod nosem wstał ze swojego wygodnego miejsca i ruszył w tamtą stronę. "O dziękuję ci niewiasto bojąca się pająków!" pomyślałam i zgrabnie wrzuciłam sobie plecak na plecy. Wbiegłam do środka po czym szybko skierowałam się do szpitala. Mam dzisiaj normalnie jakiś szczęśliwy dzień! Nikogo nie było. Rozejrzałam się. Łóżka, szafki, łóżka, szafki, łóżka i jest! Kroplówki. Podbiegłam do zacnego rogu w którym stały. Chwyciłam jedną i zapakowałam do mojego niebieskiego plecaczka. Teraz ambrozja. Jedna buteleczka przecież mi nie wystarczy. Ach, i jeszcze igły. Rzuciłam się w stronę białych szafek. Po kolei zaczęłam penetrować szuflady. Bandaże, a co tam! Też się przydadzą. Woda utleniona - biorę, i igły. Przeszukałam jeszcze parę szuflad w poszukiwaniu jakiegoś woreczka i wszystko zapakowałam do plecaka. Wybiegłam ze szpitala i weszłam do pokoju Chejrona. Ściany pomalowane na żółto, jakiś stary dywan na podłodze i wielki odtwarzać winyli. Och, jak ja lubię takie klimaty. Ale teraz nie będę się tym napawać. Niestety. Ruszyłam w stronę wielkiej szafy z napisem : do szpitala. Otworzyłam ją. Znajomy zapach ambrozji wpadł do mych nozdrzy. Nogi zrobiły mi się miękkie, a ja prawie, że odleciałam. Gdybym nie usłyszała znajomego dźwięku opadającej boskiej słoniny na krzesło. Czyli Dionizosek wrócił. Trzeba będzie jakoś inaczej wyjść. Chwyciłam 3 litrową butelkę ambrozji i wsadziłam do plecaka. Na mnie zapewne wystarczyłyby 2 lity, ale kto tam wie co się jeszcze wydarzy. Zerknęłam na wielki zegar wiszący na ścianie. Kto by pomyślał, że od mojej ucieczki z domku 3 minęło zaledwie parę minut. Tak przynajmniej czułam bo w trójce nie znał dokładnego czasu. Rozejrzałam się po pokoju. Nie miałoby sensu wychodzenie stąd drzwiami bo by się wydało. A już i tak serce mi szarżowało bo Pan D. mógł tu wejść w każdej chwili. Spojrzałam na drzwi. Czy aby na pewno je zamknęłam? Tak, uff. Czyli zostało okno. Otworzyłam je i zerknęłam w dół.
-Wysoko. - stwierdziłam. Zdjęłam plecak i go zrzuciłam. Nie leciał zbyt długo, a przy upadku wydał taki śmieszny dźwięk. No to teraz ja. Przerzuciłam jedną nogę, potem drugą.
-Raz kozie śmierć. - i skoczyłam. Lądowanie był... twarde. Aż się położyłam. Ale wiedziałam, że nie mogę tak długo bo mnie ktoś przyuważy. Chwyciłam plecaki pobiegłam w stronę sosny Thalii, w której Thalii już nie było. Została Łowczynią. Zresztą sama mnie osobiście namawiała do przyłączenia się. Miła jest. Na samo wspomnienie tej sytuacji przeszedł mnie dreszcz. Ja Łowczynią? Jakoś się nie widziałam w tej roli. No, ale wróćmy do historii. Co jakiś czas przystawałam i przyglądałam się czy ktoś mnie nie widzi. O dziwo nikogo nie było. Co jest bardzo dziwne, bo na ogół herosi są wszędzie i wszystko widzą. No, ale dobiegłam do tej felernej sosny i postanowiłam tam poczekać na resztę. Starałam się nie przekroczyć granicy bo wiedziałam, że to nie będzie miłe odczucie. Powiesiłam plecak na jednej z gałęzi znajdującej się najbliżej mnie, a sama usiadłam przy pniu i patrzyłam w stronę obozu. Tak dawno go nie opuszczałam. Na pewno będę za nim tęsknić. Nagle moją stopę znowu przeszył ostry ból. Uwierzcie mi, to jest strasznie nie miłe uczucie. Zagryzłam dolna wargę. Ból był tak ostry, ze od razu podbiegła mi krwią.
-Ał... - nawet nie miałam siły, żeby wstać i napić się ambrozji. "O nie kochana! Dopiero co udała ci się akcja, teraz tak łatwo się nie poddasz!" dodałam sobie otuchy. Wstałam, ale był to za szybki ruch i poleciałam stronę kory drzewa. W ostatniej chwili złapałam się rękoma pnia i nie przewróciłam się. Sięgnęłam po plecak.
-Jeszcze trochę.... już prawię.... - i spadł na ziemie. Kolejna fala bólu przeszła moje ciało wywołując tym samym dreszcze. Osunęłam się na ziemię i zwinęłam w kłębek. 'Bądź silna, dasz sobie rade" usłyszałam jakiś głos w mojej głowie. Był to damski, stanowczy i władczy głos. "Mama?" pomyślałam. Czyli moim boskim rodzicem jest bogini? Moja twarz się zdeterminowała. Podczołgałam się do plecaka i wyjęłam butelkę która stała jeszcze w trójce. Szybkim ruchem, ale z wielkim wysiłkiem, zdjęłam nakrętkę i wypiłam spory łyk płynu. Poczułam jak ciepło rozprowadza się po moim ciele. Jak ból powoli ustępuję. Z ulga położyłam się na trawie.
-Dzięki mamo. - westchnęłam. Chmury tworzyły dziwne kształty i miło było na nie popatrzeć. Teraz miałam dużo czasu. Zanim oni tu wejdą, musiałam jeszcze wymyślić plan jak za nimi dojść. Ale to później... teraz napawałam się chwilą w której usłyszałam głos matki. Matki! Mojej prawdziwiej matki!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sophie
Miss Holmes
Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Niemcy Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Wto 12:54, 08 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Rozwaliłaś mnie niektórymi tekstami xd Boskie są!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|