|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Millien
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 15:05, 03 Lip 2010 Temat postu: Moje życie do góry nogami [NZ][4/?][+13] |
|
|
Krótko o czym będzie:
Otóż tak. Akcja jest w roku 2011. Główna bohaterka trok wcześniej trafia do Obozu Herosów (o tym jest prolog). Ma różne przygody (których jeszcze nie wymyśliłam ). W moim opowiadaniu pojawia się Percy i Annbeth. Ale to nie jest opowiadanie o nich.
Prolog:
Powiem wam jedno. To miał być dzień jak każdy inny. Ale, na szczęście, taki nie był. Ten dzień zmienił całe moje życie. Całe. Ale może najpierw się przedstawię. Nazywam się Millien Less. I mam 14 lat. Mieszkam sobie razem z matką w Wirginia Beach. Mam ADHD i dysleksje. Byłam już w 14 szkołach. Dużo, co nie? Co roku ją zmieniam. Mój przyjaciel, Carlom, ma własną knajpkę. Czasami tam śpiewam. Dostaje za to trochę kasy i darmowy napój. Carlom i Even to moi jedyni przyjaciele. Carlom ma 24 lata, ma czarne włosy, jest dobrze zbudowany i kuleje. Sama nie wiem czemu. Podobno kiedyś miał jakiś wypadek. Pochodzi z Meksyku. Uczy mnie hiszpańskich piosenek. Nie są wcale takie złe. A uczy mnie ich dlatego, że jego knajpka jest w meksykański klimat. Even ma 15 lat. Ale raz nie zdał i jest ze mną w klasie. Ma brązowe włosy, zielone oczy, dziwnie chodzi i czasem, ale raczej to mi się wydaje, pobekuje. A więc może teraz trochę o mojej rodzinie. Znam tylko matkę i rodzinę od jej strony. Ojca nigdy nie poznałam. Nawet zdjęć nie widziałam. Mama mi mówiła, że był słoneczny. Cokolwiek to znaczy. Moi dziadkowie są … nie typowi. Dziadek ma plerezę, a babcia słucha metalu. Moja matka też ma w sobie coś dzikiego. Jej włosy są .. czerwone. To nie jest taki zły odcień. Kiedyś były niebieskie. Teraz trochę o mnie. Moje włosy są blond, cera jasna, a figura nawet nawet. Ubieram się w żółte lub niebieskie T-Shirty z różnymi nadrukami. Najczęściej są to uśmiechnięte czaszki. Do tego jeansy i trampki. To moje najczęstsze ubranie. Włosy wiąże w kitkę, a na uszy zakładam kolczyki koła. Czasami się maluję, ale niechętnie.
A więc wracając do tego dnia. Zaczął się normalnie. Obudziłam się, ubrałam, zjadłam śniadanie i z słuchawkami w uszach ruszyłam do szkoły. Żeby osłodzić sobie tę „podróż” (mieszkam dwie ulice od szkoły) puściłam piosenkę smash mout – i’m a believer. Przed wejściem do budynku, tak jak zawsze, Even mnie zaczepił. Wyjęłam słuchawki.
-No cześć. – uśmiechnęłam się. Wyraz jego twarzy był jakiś dziwny. –Ev, co się stało? – spytałam. Chłopak się zatrzymał, ponieważ cały czas szliśmy, powoli, ale szliśmy. Spojrzałam na niego. Jego oczy były przerażone, to nawet chyba mało powiedziane, on o mało kupy nie zrobił ze strachu.
-Mil, chodź ze mną. – Chwycił moja rękę i pociągnął jak najdalej od szkoły.
-Ev! Co jest? Przecież ty nie lubisz się zrywać! – Chłopak ciągnął mnie w stronę plaży, która nie była wcale tak daleko od szkoły. – Ev! – zatrzymałam się. Chłopak stanął i rozejrzał się nerwowo.
-O bogowie! – szepnął. Sama nie wiem czemu tak mówił. Przecież zawsze mówi się „o, Boże”. – Millien – oj! Tak się zwracał do mnie wtedy kiedy działo się coś złego. – Chodź! Szybko! – Pobiegł. Zdenerwował mnie tym „Millien”. Nie wiedząc co robić pobiegłam za nim. Dotarliśmy na plażę. Była jak każde inne. Pełna śmieci, zostawionych rzeczy i bezdomnych.. Even podbiegł do trójki nastolatków stojących przy wodzie.
-To ona. A on już nadchodzi. – powiedział, a tamci kiwnęli głowami. Podeszłam do nich zdyszana, ale miała siłę, żeby zrobić jedną rzecz.
-KTOŚ MI W KOŃCU POWIE O CO CHODZI?! – ryknęłam. Tak … Na krzyk zawsze znajdę siłę.
-Agresywna. – Powiedział jeden chłopak. Miał brązowe włosy, był dobrze zbudowany, wysoki i miał taki dziwny uśmiech. Taki … złodziejski? Czarnowłosy chłopak spojrzał na mnie. Ten też był dobrze zbudowany, wysoki, a jego oczy miały taki morski odcień.
- Potem ci wyjaśnimy. A teraz, DO WODY!- wydał rozkaz. Wbiegli do morza ja stałam jak grecki posąg, sama nie wiem skąd mi się to porównanie wzięło, nie lubię mitologii. Even spojrzał na mnie.
-O bogowie! – powiedział, znowu. Spojrzał na czarnowłosego. – Percy, ona nie umie pływać.- Blondynka która do tej pory milczała, powiedziała.
-Percy, możesz zrobić coś na kształt wielkiej bańki powietrza? Weszlibyśmy do niej i przepłynęli. – stanęłam i patrzyłam się na nich jak na idiotów. Miałam wielka ochotę uciec z krzykiem. „Ty, to dobry pomysł” pomyślałam. Powoli zaczęłam się wycofywać. W końcu odwróciłam się, zaczęłam biec i krzyczeć. Wiatr owiał mi twarz, a piach wleciał do oczu. Prawie nic nie widziałam. Ale i tak biegłam i krzyczałam. Nagle ktoś mnie złapał w biodrach i podniósł. Zaczęłam krzyczeć jeszcze głośniej. Osobą która mnie podniosła okazał się ten brunet.
-Puść mnie, wariacie! – krzyknęłam. Chłopak uśmiechnął się tylko i zawrócił w stronę morza. Zaczęłam się wyrywać, kopać go i krzyczeć do jego uszu. A on nic sobie z tego nie zrobił. Tylko się uśmiechnął. Doszedł ze mną w ramionach, to wyglądało baaardzo dziwnie, do reszty.
-Percy, ja z nią popłynę. – powiedział. Ten Percy przytaknął. On, ta blondzia i zestresowany Even weszli do wody. Chłopak który mnie trzymał zaczął się do niej zbliżać. Wytrzeszczyłam oczy.
-CO WY ROBICIE?! – wydarłam się. Brunet był już zanurzony do kolan. A ja, sama nie wiem jak, wchodziłam po nim co raz wyżej. Po pewnym czasie próbowałam wejść mu na głowę. Ale się powstrzymałam. I tak siedziałam już na jego barkach. Chłopak uż prawie nie sięgał dna.
-Złap się teraz mojej szyi, a ja popłynę. – Przerażona wykonałam polecenie. Zanurzenie się w tej wodze, na dodatek w ubraniu nie było dla mnie super pomysłem. A Percy, Even i blondzia byli już daleko. Chłopak wciągnął powietrze.
-CO TY RO …?! – nie zdążyłam dokończyć pytania bo zanurkował. Ogromna ilość wody wlała mi się do ust, uszu, oczu i nosa. To było straszne. Nigdy nie lubiłam być pod wodą. Wszystko mnie piekło. Zamknęłam oczy i chyba zemdlałam. Wiem tylko tyle, że kiedy je otworzyłam byłam na innej plaży, niż ta która znałam. Była … czystsza. A ta blondynka nachylała się nade mną.
-Żyje. – powiedziała. Zakrztusiłam się. Dziewczyna pomogła mi usiąść. Byłam cała mokra, zresztą ona też. Kaszlałam jeszcze przez jakiś czas. W końcu udało mi się wydukać.
-Wariaci. – Chłopak na którym płynęłam, podał mi rękę. Mokra rękę. Tak ja całe jego ubranie i włosy. Chwyciłam ją. Teraz już stałam. Rozejrzałam się.
-Gdzie ja jestem? – wydukałam. Ten Percy, czy jak mu tam, nagle pojawił się w moim kadrze.
-Witam Cię w Obozie Herosów. – powiedział. Zauważyłam, że on jedyny był suchy. Dziwne, dziwne.
-Gdzie? – To było jedyne pytanie jakie zdołałam zadać.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Millien dnia Śro 14:48, 22 Wrz 2010, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Summers
Zezowaty Cyklop
Dołączył: 27 Maj 2010
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: wzięłaś Lays'y? Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 17:41, 03 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Prolog ładny, aczkolwiek znalazłam takie błędy, o:
Millien napisał: | Znam tylko matkę rodzinę od jej strony. |
Zjadłaś coś może?
Millien napisał: | Mam mi mówiła, że on był słoneczny. |
Chyba głodna jesteś "mama" i radziłabym ci usunąć "on", bo wiadomo, że chodzi o tego jej ojca
Millien napisał: | Moje włosy SA blond |
Tu chyba domyslasz się o co cho.
Millien napisał: | Czasami się maluję, ale nie chętnie. |
"Niechętnie" razem.
Zmęczone oczka więcej chyba nie zauważyły
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Millien
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 21:02, 03 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Dzięki. Zaraz poprawię.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Perseusz
Perełeczka Posejdona
Dołączył: 20 Sty 2010
Posty: 1452
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 4/5
Płeć: Percy
|
Wysłany: Sob 21:31, 03 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
córka Apolla .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Millien
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 21:32, 03 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
O co chodzi? Aaa! Rozumiem. Nie, mylisz się. To nie córka Apolla.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Millien dnia Sob 21:32, 03 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Summers
Zezowaty Cyklop
Dołączył: 27 Maj 2010
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: wzięłaś Lays'y? Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 21:50, 03 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Ja wiedziałam, że nie dasz się zrobić na takie banały
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Millien
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Nie 14:59, 04 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
. To będzie wyjaśnione w 1. rozdziale. Na razie jest tak bo w planie była córka Apolla. Ale zmieniłam zdanie, żeby było ciekawiej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Millien
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Nie 17:10, 04 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Rozdział 1.
Krótkie wyjaśnienia:
otóż tak. Poplątałam trochę z wiekiem każdej postaci. Od razu uprzedzam! Żeby nie było. .
To tak:
Millien - 15 lat
Travis i Connor - 17 lat
Percy i Annabeth - 16 lat
Rozdział jest trochę poplątany. Szybka akcja, wiem. Ale rozdział drugi będzie dużo wyjaśniał i będzie dłużysz. Miłego czytania!
To wszystko wydawało mi się tak odległe. Ach! Pewnie nie rozumiecie o co mi chodzi! A więc już wyjaśniam. Miałam na myśli mój pierwszy dzień w Obozie Herosów. Od tamtej chwili minął rok. Nie cały. Jutro jest pierwszy czerwca. Wtedy był drugi. Wtedy też była świeżo upieczona czternastą. Co oznacza, że jutro są moje urodziny! I będę świeżo upieczoną piętnastką. Urodziny spędzę w Obozie. Pewnie się głowicie czemu. Bo odkąd dowiedziałam się prawdy, bardzo nie przyjemnej prawdy, nie opuszczam obozu. Teraz pewnie Was ciekawość zżera co to za prawda. Otóż już wyjaśniam. Chodzi o moją matkę. Byłam adoptowana. Dowiedziałam się tego od Chejrona. Przykra prawda, ale przynajmniej prawda. No i mieszkam tu gdzie mieszkam. Wiem, że mam jeszcze parę spraw do wyjaśnienia. Otóż ten chłopak na którym przypłynęłam do obóz to teraz mój najlepszy przyjaciel. I jego brat oczywiście. Ja ich prawię nie odróżniam, są bliźniakami. Ale przynajmniej wiem który jest starszy, o te parę minut. O matko! Jeszcze ich przecież nie przedstawiłam. Moi przyjaciele to Travis i Connor Hood. Są ode mnie o dwa lata starsi. No i pozostała jeszcze jedna sprawa do wyjaśnienia. Otóż ta blondzia, która nazywa się Annabeth Chase. Ona i Percy są o rok starsi. Hm … chyba już wszystko wyjaśniłam. Tak, tak. Nie! Jeszcze jedno. Even jest satyrem! Sama w to nie wierzyłam.
No to teraz wiecie już wszystko. A więc mogę zacząć opowiadać. Hm … jakby tu zacząć? O! Już wiem.
-Travis! Zabiję cię! – wydarłam się na chłopaka kiedy po obudzeniu okazało się, że spałam na dworze, na werandzie domku numer 11. W którym nadal, jako nieokreślona, spałam. Poprzedniej nocy była impreza i widocznie nieźle zabalowałam. Poprosiłam Travisa, że jeśli zasnę na dworze to ma mnie wnieść do środka. Oczywiście tego nie zrobił. Mogłam się spodziewać. Obecnie stałam w drzwiach domku dzieci Hermesa i patrzyłam nienawistnie na jednego z braci Hood. Travis wstał i podszedł do mnie.
-Millien, to twoja wina. – podniosłam brew. Chłopak był naprawdę rozbawiony tą sytuacją.
-Moja wina, tak? – spytałam tonem głupiej blondynki, Która nie byłam. Jak na blondynkę byłam mądra.
-No wiesz. Jakbyś tak nie szalała i jakbyś nie zasnęła nie byłoby problemu.
-Wiesz chyba masz rację. A nie czekaj. Jest jeszcze jednej problem. UMAWIALIŚMY SIĘ! – dzieci Hermesa i parę nieokreślonych wybuchło śmiechem. Posłałam im bardzo nienawistne spojrzenia. Chwyciłam Travisa za rękę. Co wywołało falę „uuu”. I wyciągnęłam na dwór przy okazji mówiąc.
-Rozwiążemy to na zewnątrz. – Chłopak zaśmiał się.
-Wiesz jednak wole mieć świadków kiedy będziesz się nade mną znęcać.
-Ha ha. Bardzo śmieszne. – wyciągnęłam go z domku. Wzięłam kilka wdechów i wydechów. –Travis. –zaczęłam.
-Słucham cię. – powiedział. Był bardzo rozradowany. Już nie mógł się doczekać mojego wybuchu. „O nie, nie dam ci tej satysfakcji” pomyślałam.
-Miło mi. A więc Travis. Jak się umawiamy to chciałabym żebyś dotrzymywał swojej części umowy. A skoro jej nie dotrzymałeś to ci tych ubrań nie wypiorę. – powiedziałam łagodnie. Chłopak był wyraźnie zawiedziony. „Mówi się trudno” pomyślałam. Weszłam do domku zostawiając go samego na werandzie. Podeszłam do swojego materaca przy oknie i wyciągnęła z walizki która stała obok świeżą bluzkę i jeansy. Connor podszedł do mnie.
-Mil, coś ci się stało? Nie krzyczałaś, nie biłaś. To do ciebie nie podobne. – Chociaż starał się aby jago twarz była poważna co jakiś czas nie mógł wytrzymać i szeroko się uśmiechał.
-Wiesz, spałam na werandzie. Głowa mnie trochę rozbolała. – ucięłam. Poklepałam Hoda po ramieniu i poszłam do łazienki. W części z prysznicami córki Afrodyty właśnie biły się o szampon.
-Ja miałam ten z emulsją! – powiedziała jedna. Wywróciłam oczami, Zdjęłam brudną bluzkę i założyłam tę którą wzięłam ze sobą. Czyli pomarańczowy T-Shirt z napisem „Camp Half Blond”. Szybko zmieniłam majtki i jeansy. Stanika nawet nie ściągałam, tak samo jak skarpetek. Umyłam zęby. Kiedy je myłam patrzyłam w odbiciu lustra jak te dwie od szamponu próbuje pogodzić jakaś typka od Apolla. Nie za bardzo jej to wychodziło. Uśmiechnęłam się do niej zachęcająco. „W końcu jej się uda. Uznają, że brzydko przez tę kłótnie wyglądają i po ptakach.” Pomyślałam. Wzięłam swoje rzeczy i wyszłam. Trawa była pokryta rosą. Miło się po niej szło. Pogoda była dzisiaj świetna. Jak zresztą codziennie. Słońce delikatnie gładziło moją skórę. I tak już mocno opaloną.. Nagle ktoś mnie złapał za ramię. Odruchowa się odwróciłam gotowa zaatakować. Za mną stał sam Percy Jackson. Był ubrany w koszulkę obozu, rybaczki i … japonki?
-O matko! Czym sobie zasłużyłam na rozmowę z tobą. – zakpiłam. Syn Posejdona zaśmiał się.
-Właściwie to niczym. – odpowiedział. Ja i Percy byliśmy przyjaciółmi. Co prawda tylko sobie dogryzaliśmy, ale się lubiliśmy. – Millien, mam do ciebie pewną sprawę.
-No, słucham. – powiedziałam.
-Chodzi o Annabeth. – powiedział lekko się czerwieniąc.
-O bogowie! Skąd ja to wiedziałam! Percy ja ci mówiłam, że i tak wszyscy wiedzą, że wyście się całowali i nic na to nie poradzisz.
-Nie o to chodzi! – szybko powiedział, za nim zdążyłam dodać cokolwiek więcej. A więc kolejny czas na wyjaśnienia. Percy i Annabeth się całowali. Co prawda pod wpływem uroków córek Afrodyty, ale zawsze. Teraz cały obóz czeka tylko na to aż będą parą. Wszyscy nie mogą się doczekać kolejnych Romea i Julii.
-A o co Romeo? – zaśmiałam się.
-Mówiłem ci, żebyś mnie tak nie nazywała. – zrobił urażoną minę. Wystawiłam mu jeżyk co spowodowało to, że Percy wziął mnie do ramię i przeciągnął dalej od ścieżki. – Millien, to jest poważniejsze. – wywróciłam oczami. Nie chciało mi się po raz kolejny pytać o co chodzi więc tylko czekałam. Percy nie mogąc się doczekać mojej odpowiedzi kontynuował. – Ona się jakoś dziwnie zachowuję. – Jackson strzelił buraka, znając już moją odpowiedź.
-Percy, znowu? Ona znowu się dziwnie zachowuję? No, co tym razem robi? – naprawdę nudziło mnie to przychodzenie Percy’ego do mnie z każda błahostką. Ostatnio Annabeth zaczęła uprawiać jogging i on do mnie przyleciał, że coś jest nie tak. Okej, ja rozumiem ona mu się podoba, ale żeby aż tak szaleć.
-Nie Mil, to coś poważnego…
-Zawsze tak mówisz. –westchnęłam. Miałam wielka ochotę mu przywalać i powiedzieć, żeby się opanował.
-Ale to jest serio coś dziwnego. Słuchaj ona … ona ..- jego burak był jeszcze większy. – ona … się całowała. – wytrzeszczyłam oczy.
-ONA SIĘ CAŁOWAŁA?! SAMA SIEBIE?! – wydarłam się.
-Ciiii.. Ciii. – zaczął mnie uciszać. – Nie sama siebie idiotko.
-To kogo do cholery?! – tak czerwonej twarzy jak Percy’ego u nikogo jeszcze nie widziałam. Chłopak podrapał się w głowę, spuścił wzrok i powiedział pół szeptem.
-Travisa. – szczęka mi opadła.
-KOGO?!- wydarłam się. Hm .. powiedzmy , że to był szok. Od kiedy pamiętam Annabeth była bardzo nie dostępna, a Travis puszczalski. Kiedyś nawet powiedziała, że on jest ostatni na jej liście chłopaków których chciałabym pocałować. Wzięłam wdech i wydech. Ostatnio ćwiczyłam nad samokontrolą. – Kiedy? – spytałam prawie piszcząc.
-Wczoraj. – Percy był skrępowany. Widocznie mówienie o tym nie sprawiało mu przyjemności. – Widziałem ich na plaży. Strasznie się lizali. – spróbowałam to sibię wyobrazić co sprawiło mój odruch wymiotny.
-Idę zrobić mu awanturę. – Już chciałam ruszyć kiedy Percy mnie złapał. Teraz z twarzą już normalnego odcienia i bez skrępowania, ostrym tonem powiedział.
-Nie. – ten ton kazał mi się zatrzymać. – Oni nie wiedzą, że ich widziałem.
-Percy …
-Pomyśl może oni chcą być razem. – jego ton był stanowczy. Cały czas.
-Percy …
-Może im się uda.
-Percy …
-Może będą ze sobą już zawsze. Przecież do siebie pasują.
-Ale ..
-Zrozum to, oni …
-Do cholery! Percy! To ty ją od zawsze kochasz! –wydarłam się. Jackson zrobił zszokowaną minę. Jego oczy były większe od Drahm. Nie mógł wydusić z siebie słowa. Nagle podeszła do nas rozanielona Annabeth.
-Kogo Percy kocha? – spytała zaciekawionym tonem. Bez ani kropli zazdrości. Spojrzałam na chłopaka. Jego wzrok był przygaszony. Chyba myślał, że ja jej powiem. „Millien! Myśl nad odpowiedzią! Kogo on może kochać?” moje myśli szalały. Nie miałam pojęcia co odpowiedzieć szczęśliwej Annabeth.
-On… on … on … - nie mogłam wydusić z siebię słowa. „Dobra, zostawiam tę sprawę im”. Zrobiłam minę Ala „ktoś mnie wołał?” .- Wybaczcie chyba ktoś mnie woła. – uśmiechnęłam się i odbiegłam. Wiedziałam, że Jackson mnie potem za to zabiję. No, ale pech. Teraz miałam ochotę od nich uciec. Nie mogłam tam stać i się na nich gapić. No nie mogłam po prostu. Biegłam, biegłam i dobiegłam do domku 11. Weszłam do środka i odłożyłam swoje rzeczy. Zadowolony Travis podszedł do mnie. Kiedy zobaczył moją pełną szoku minę, podniósł brew i spytał co się stało. Ja tylko go zignorowałam i wyszłam. Nie będę z nim rozmawiać. Nie po tym co się dowiedziałam. Na pewno długo do siebie nie dojdę. Usiadłam na werandzie. Co się dzieję? Percy strzela buraki, Annabeth całuję Hooda, a ja się tym przejmuję? Momentalnie szok zastąpiła zazdrość. Ale o co? O Travisa. Sama nie wiedziałam czemu. Kiedy nie miał dziewczyny zawsze było ok. Nic do niego nie miałam. Sama kręciłam z różnymi chłopakami. A teraz? Teraz nagle było jakoś inaczej. Sama nie wiedziałam czemu. Wstałam. Musiałam się czymś zając. Po prostu musiałam. Poszłam na kajaki. Na wodzie czułam się raźniej.
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Millien dnia Nie 16:34, 18 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Summers
Zezowaty Cyklop
Dołączył: 27 Maj 2010
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: wzięłaś Lays'y? Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Nie 18:12, 04 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Twoja zagorzała czytelniczka już komentuje
Millien napisał: | Głowa mnie trochę rozbolał. – ucięłam. Poklepałam Hoda |
"rozbolała" i "Hooda"
Zero jest tu niepotrzebne
Teraz moje wrażenia:
TO JEST BOSKIE! Dosłownie. Bardzo mi się podoba twój sposób pisania. I sam pomysł... Annabeth miziająca się z Travisem i zazdrość Mill. Kocham to XD I tak na marginesie: Travis i Connor byli bliźniakami, więc mieli po tyle samo lat. I byli starsi od Percy'ego o jakieś trzy. W tej sytuacji możnaby napisac, że
Cytat: | Moi przyjaciele to Travis i Connor Hood. Travis jest parę lat starszy ode mnie, tak samo jak Connor. Są bardzo do siebie podobni, dlatego często zdarza mi się ich pomylić. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Millien
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Nie 16:29, 18 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Oh ... Dzięki. Staram się Błędy już poprawiłam. Mówisz, że byli bliźniakami? Ale ja chyba tak zostawię... No dobra, zmienię. xD A co się będę! Od razu ci mówię, że już szykuję nowy rozdział. Postaram się, żeby był dłuższy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Necklice
Pani mórz
Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 3175
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Nie 21:29, 18 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Super historia, co prawda jest sporo literówek, których nie chce mi się wypisywać, ale i tak czyta się niezwykle lekko. Cóż, prawie jak oryginalny Percy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
overhill
Przypalona Ambrozja
Dołączył: 16 Lip 2010
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Percy
|
Wysłany: Pon 9:45, 19 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Ładnie, ciekawie. Trochę nudą powiewa, ale jest ok.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Persuesz Jackson
Przypalona Ambrozja
Dołączył: 26 Cze 2010
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Percy
|
Wysłany: Pon 11:43, 19 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Super jest to opowiadanie ! Ja myślę , że Millien jest córką Zeusa lub Posejdona .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Millien
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Pon 20:46, 19 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Za literówki wielkie sorry, nuda zniknie, to mogę obiecać! A co do tego kogo jest dzieckiem to tak zwany TOP SECRET xD
Dzięki za pochwały. Kolejny rozdział w przygotowaniu!
Obecnie w mojej głowie xDD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Necklice
Pani mórz
Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 3175
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Pon 22:08, 19 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Nie masz za co dziękować, bo pochwały, które zbierasz, po prostu Ci się należą. Czekam na odtajnienie dalszych faktów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Millien
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Wto 17:23, 20 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Rozdział 2.
Krótko:
ten rozdział jest zdecydowanie dłuższy od pozostałych. Trochę się w nim dzieję. Mil prawie się nie utopiła. Ale nasz dzielny Travis ją uratował!
-Millien! – odwróciłam się. Obecnie stałam na pomoście i walczyłam z linka w którą się zaplątałam. Nie było to przyjemne, no ale cóż. Taki już mój los. Zawsze się w coś musze zaplątać. Ale powróćmy do historii. Właśnie podbiegał do mnie Connor. Kiedy do mnie dobiegł miał małą zadyszkę. Złapał się za kolana i chwilę sobie podyszał. Patrzyłam na niego w ciszy. W końcu złapał oddech, wyprostował się i powiedział.
-Słuchaj, martwię się o ciebie. Co się dzieję? -podniosłam brew. „Co znowu zrobiłam?” pomyślałam. Podrapałam się w czoło próbując przypomnieć sobie swój karygodny czyn. Jakoś nic nie przychodziło mi do głowy. W końcu zrezygnowana spytałam Connora.
-A co zrobiłam? – zrobił minę jakiej wolę nie pamiętać. No cóż … Spojrzał na mnie jak na prawdziwego debila.
-Eee… no podobno dzisiaj na werandzie płakałaś. Już cały obóz o tym mówi. Wszędzie można słychać. „A wiesz, że podobno skała Millien płakała?” – czas na wyjaśnienie. Przydomek skała wziął się stąd, że nigdy nie płakałam. I byłam na ogół twarda.
-Słucham?! Że niby ja dzisiaj płakałam? Niby kiedy? Ja tylko siedziałam. – i o to rozpoczął się mój słowotok „wścieklizny”. Connor podrapał się w głowę. Jego mina była za razem przepraszająca, a za drugim zdezorientowana. W końcu udało mi się uspokoić słowotok i powiedziałam tylko – Nie płakałam. – C. (jak miałam go w zwyczaju nazywać) wydał z siebie tylko cichy pomruk przypominający „aha”. – A słyszałeś co zrobił Travis? – zagaiłam.
-Chodzi ci o skołowanie Coli? Tak słyszałem. A tak po za tym. To ja ją skołowałem, ale i tak wszyscy mówią, że to on. – Zrobił urażoną minę. Pokręciłam głową.
-Nie o to chodzi. On się całował.
-CO?! – mogłam się tego spodziewać , taka sama reakcja jak moja. –Z kim? – Czas na kolejne wyjaśnienie. Travis i Connor różnią się tym, że to C. ze wszystkimi flirtuje, a T. właśnie nie. Dlatego taka była reakcja moja i C.
-Z Annabeth. – powiedziałam spokojnie.
-Z KIM ?! – Chłopak stał z rozdziawionymi ustami wpatrując się we mnie wielkimi oczami. To nie było miłe doświadczenie. „Ostudzę go trochę, bo się ludzie zaczynają gapić” pomyślałam. Wzięłam zamach i wymierzyłam mu policzka. Connor zachwiał się, cofnął o krok do tyłu, spojrzał na mnie jak na wariatkę, a po chwili złapał się za czerwony policzek i powiedział – Dzięki.
-Nie ma sprawy – uśmiechnęłam się do niego. Zawsze lubiłam wymierzać policzki. To było odprężające. – No dobra, zdradzę ci wszystko co wiem. – W jego oczach pojawił się błysk ciekawości. – Otóż zdarzyło się to wczoraj. Na plaży. Pewnie wieczorem dlatego T. mnie nie odniósł. Podobno strasznie się lizali. – Connor był strasznie podekscytowany. Jego uśmiech był strasznie szeroki.
-Lizali się tak? Na plaży. Mmmm… - zaśmiał się. – A kto ich widział?
-Tego ci nie zdradzę. – Postanowiłam, że nie zdradzę Percy’ego. I tak już go zostawiłam dzisiaj w nie miłej sytuacji. Przynajmniej to mu jestem winna. Chłopak odcierpiał już swoje. Biedak. Musiał patrzeć jak dziewczyna którą kocha od 12 roku życia całuje się z jego przyjacielem. Niby to nie zdrada. Ale Travis raczej się domyślał. No chyba, że jest jeszcze większym debilem niż myślałam. Spojrzałam w przenikliwe oczy Connora. „No dobra! Nie przyszłam tu na pogawędki” pomyślałam.
-Idę na kajak. Wybierzesz się ze mną? – chciałam być sama dlatego właśnie zadałam to pytanie. Zawsze kiedy pływałam z kimś w kajaku siadałam z tyłu i przestawałam wiosłować. Ludzi zazwyczaj to irytowało. Connor zrobił minę ala nie dziękuję i powiedział.
-Wiesz, mam pewną sprawę do załatwienia, zobaczymy się później. – Odwrócił się i zaczął odchodzić.
-Tylko nie mówi nikomu. – krzyknęłam za nim.
-Dobra. – odkrzyknął. Podczas naszej rozmowy zdarzyłam uwolnić się od linki. Chwyciłam wiosło i wskoczyłam do pierwszego lepszego kajaku. Odepchnęłam się wiosłem od pomostu i powiosłowałam w stronę środka jeziora. Lubiłam pływać kajakiem. Jest to w miarę odprężające. Lubię obserwować to zjawisko kiedy po włożeniu wiosła do wody i wyciągnięciu go na wodzie tworzą się takie małe wirki. Dopłynęłam na środek jeziora. Włożyłam wiosło do środka i wyciągnęłam się. Słońce delikatnie muskało moją skórę. Lubi łam się opalać. Ale oczywiście nie w wielki gorąc. Bo to było nie przyjemne. Zamknęłam oczy. Pozwoliłam, żeby przed powiekami pojawiały mi się nie kontrolowane obrazy. Pierwszy z nich to Annabeth i Travis miziający się. Szybko go odgoniłam. Drugi to Percy i Posejdon. Trzeci to Annabeth wrzeszcząca na Percy’ego. Skupmy się teraz na trzecim obrazie. Blond włosy Annabeth były rozwiane przez wiatr, w jej oczach była furia. Policzki były czerwone od wiatru, twarz mokra ponieważ padał deszcz. Ubranie brudne. Ogólnie dziewczyna stała w cieniu. Percy miał tak samo rozwiane włosy, czerwone policzki. Jego spojrzenie było speszone. Stał po kolana w morzu. Za Annabeth był las, za Percy’m morze. Był to dziwny obraz. Ale ja cała jestem dziwna. Leżałam sobie jeszcze w tym kajaku przez jakiś czas kiedy nagle poczułam jak jakiś litr wody z impetem ląduję na mojej twarzy. Uwierzcie mi, to nie jest miłe uczucie. Momentalnie otworzyłam oczy i usiadłam. Zaczęłam się rozglądać. Jakieś dwa metry ode mnie w kajaku siedział Travis. Cały się śmiał. Wywróciłam oczami.
-Śmieszne. – ucięłam. Chłopak podniósł brew i przestał się śmiać.
-Co, w złym humorze dzisiaj jesteś? Ile razy mam cie jeszcze przepraszać za to, że cie zostawiłem? – podpłynął do mnie. Wyjęłam wiosło i odepchnęłam go od siebie. Powiem tylko tyle, że był zdziwiony. Tak jak ja. Nawet jak miałam największego focha jakiego mogła mieć zawsze dawałam mu do siebie podejść dać mu się wytłumaczyć. No bo zazwyczaj na niego się obrażałam.
-Tak w złym. A ty jak widzę strasznie szczęśliwy. – powiedziałam prawie plując ironią.
-Ładny dzień jest to co mam się denerwować. No dobra, powiedz co cie gryzie bo dzisiaj podobno płakałaś. – wstałam.
-Kurde! Nie płakałam! Ja nigdy, zapamiętaj to sobie, nigdy nie płacze! – krzyczałam. Byłam zła. I miałam do tego prawo. Bo nie dość, że mnie zostawił na werandzie to jeszcze zostawił mnie bo się obściskiwał z Annabeth. No kto by pomyślał!
-Okej, okej. Nie płakałaś. Spokojnie. Tak tylko gadają.
-No to im nie wierz! – cały czas krzyczałam. – Nie trzeba chyba wierzyć w każdą plotkę! Co nie?! – wzięłam kilka głębokich oddechów. Nagle zauważyłam, że przecież stoję. Spróbowałam złapać równowagę którą przecież miałam. No i oczywiście wpadłam do wody. A nadal, pomimo prób nauczenia mnie przez Percy’ego, nie potrafiłam pływać. Zamknęłam oczy, wypuściłam całe powietrze z płuc. Zaczęłam wierzgać rękami i nogami, ale nie wypływałam. „Chyba głupio postąpiłam wypuszczając powietrze” pomyślałam. Zaczęłam opadać na dno. Film mi się urwał.
-Millien! Millien! – ktoś cały czas mną potrząsał. Otworzyłam oczy.
-Co jest? Co się dzieję? – spytałam. Nade mną pochylał się Chejrom. Za nim w tle był mokry Travis i susi Connor, Annabeth, Percy i Even.
-Wpadłaś do jeziora. Travis cię wyłowił i przyniósł tutaj. Podobno coś cię ukąsiło. – powiedział centaur. Jakoś nie mogłam sobie przypomnieć, żeby coś mnie ukąsiło. Usiadłam. Cały świat mi się zakręcił i z powrotem opadłam na poduszkę. Dopiero teraz zauważyłam, że jestem w Wielkim Domu. –Dajcie jej ambrozji. – zarządził Chejrom. Even szybko przyniósł mi pełną szklankę tego dziwnego napoju. Percy i Connor pomogli mi usiąść. Wzięłam szklankę od kozłonoga. Wypiłam łyk. Jakoś tak świat mi się rozjaśnił. Wzięłam jeszcze parę łyków i było już ok. Spojrzałam na Travis który stał przy łóżku. Woda z niego ściekała na podłogę. Annabeth podeszła do niego z ręcznikiem. Delikatnie położyła go mu na ramionach. Ja, Connor i Percy dziwnie na nich spojrzeliśmy. Zalali się rumieńcami. Wstałam. Zakręciło mi się w głowię. Upił łyk ambrozji. Od razu lepiej.
-No! Ja już się dobrze czuje. Idę na świeżę powietrze. Ono zawsze pomaga. – uśmiechnęłam się. Dumnym krokiem minęłam „gołąbeczki” i wyszłam. Usiadłam sobie na werandzie Wielkiego Domu i spojrzałam w niebo. Obok mnie pojawił się Travis.
-Millien, co się dzieję? –spytał. Wzruszyłam ramionami.
-Nic. Po prostu straciłam równowagę. – odparłam.
-Ale ten twój wychucha gniewu – zapadła cisza. Nie zamierzałam odpowiadać na to pytanie, a Travis najwyraźniej też nie chciał nic mówić. W ciszy wstałam i odeszłam. Zostawiłam go sobie samemu na tej werandzie. Kiedy odchodziłam słyszałam tylko jak Annabeth mówi coś do niego. Westchnęłam. „Mil, musisz się sama sobie przyznać, że on ci się podoba …” pomyślałam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Necklice
Pani mórz
Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 3175
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Wto 20:14, 20 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Faktycznie sporo akcji. Super historia, cóż oryginalna para "gołąbeczków".
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mika <3
Przypalona Ambrozja
Dołączył: 06 Sie 2010
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Pon 11:04, 09 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Lekko się czyta i muszę ci powiedzieć, że bardzo mnie wciągnęło mimo iż przeczytałam to w tak krótkim czasie.
A tak na marginesie:
TRAVIS BĘDZIE MÓÓÓJ xD Millien nie ma prawa mi go zabrać, jasne?
Oczywiście, że żartuję
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Millien
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Pon 11:18, 09 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Dzięki.
Ale Travis jest Annabeth! xD.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mika <3
Przypalona Ambrozja
Dołączył: 06 Sie 2010
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Pon 11:22, 09 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Ale ja myślę, że coś będzie z Mil
Dobra, koniec tematu, bo za chwilę zacznę wrzeszczeć XD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|