|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Annabeth&Percy
Artystka
Dołączył: 10 Paź 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Wto 13:59, 25 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Adrianna była jeszcze chwilę na imprezie ale jakoś nie mogła się zacząć dobrze bawić. Ogólnie to nie za bardzo przepadała za imprezami. Postanowiła pójść się spakować i wypocząć przed misją. Wyszła z imprezy i skierowała się w stronę swojego domku. Zabrała wszystko co potrzebne. Kilka rzeczy na zmianę i takie tam. Nie omieszkała zabrać kilku książek, szkicownika i iPoda. Komórkę też wzięła. Tak na wypadek. Sprawdziła jeszcze czy ma swoje dwa pierścionki, bransoletkę i naszyjnik. Wszystko miała.
Zdjęła jeden z pierścionków i zmieniła go w sztylet. Umiała walczyć sztyletem ale tylko tak na podstawowym poziomie. Wolała miecze. Obejrzała go dokładnie. Na rękojeści miał dwa piękne brylanty. Wiedziała, że ten u dołu zamienia go w pierścionek. Przypomniała sobie jak go zdobyła. Nadal była przekonana, że potwór walczył mieczem. Spojrzała na drugi. Coś ją tknęło i go nacisnęła. Sztylet nagle się wydłużył a rękojeść jakby się powiększyła. Teraz trzymała w dłoni miecz. Musiała przyznać, że był piękny. Teraz będzie miała dylemat, którym ma walczyć.
- Fajny miecz - aż podskoczyła na łóżku.
Spojrzała i zobaczyła małego Toma. Miał dziesięć lat.
- Też chciałbym mieć taki - mruknął trochę smutny.
- Kiedyś na pewno będziesz miał. Jak trochę podrośniesz - powiedziała uśmiechając się - A teraz idź spać. Jest już późno.
Mały odwrócił się i posłusznie skierował się w stronę swojego łóżka. No, ja też powinnam się przespać przed misją. Pomyślała, zamieniła miecz w pierścionek i poszła spać.
Obudziła się dość wcześnie bo o szóstej rano. Wszystko miała już gotowe więc postanowiła pójść trochę poćwiczyć na arenie. Była tam dobre dwie godziny.
Próbowała jakoś zabić czas przed dwunastą ale dość ciężko jej to szło.
Kiedy była 11:45 Adrianna już czekała na umówionym miejscu. Była tam już większość jej grupy. Nagle podeszła jakaś dziewczyna i przedstawiła się jako Grimma, córka Artemidy. Adrianna przypomniała sobie, że Aurelia odeszła do Łowczyń. Pewno na misji będzie jej trochę brakować tej córki Artemidy.
Nagle z Wielkiego Domu wyszedł Chejron i Hermes. Mieli złapać się za laskę Hermesa. Adrianna podeszła i dotknęła jej. Obok niej stanęło Soph.
- Hej. Co tam i Wielkiego i Złego Winogrona? - mruknęła dziewczyna uśmiechając się.
Potem nagle znaleźli się w bibliotece. No, nie ma to jak stary widoczek. Potem szefuncio wspomniał coś, że temu kto znajdzie frytki stawia frytki. Tia... Uważaj bo jeszcze uwierzę.
Adrianna zaczęła przeglądać pobliskie półki ale nic nie znalazła. Szukała jeszcze dobrą chwilę kiedy z regału spadła jakaś książka. Spojrzała na tytuł. Wszystko o pnączach, ludożerczych kwiatkach, zamienianiu rzeczy w rośliny i tym podobnych. Podniosła ją i przyjrzała się jej dokładnie. Hm... Może być ciekawa. Pomyślała i szybko schowała do plecaka. Szukała dalej.
- Jakby nie mogło być tutaj Informacji... - mruknęła pod nosem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Annabeth&Percy dnia Wto 14:00, 25 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Anonim97
Strażnik Obozu
Dołączył: 30 Gru 2010
Posty: 337
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Percy
|
Wysłany: Wto 16:06, 25 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Olgierd podczas snu widział tego samego syna Aresa co wcześniej go poinformował o misji. Widział jak chłopak stoi nad przepaścią i z niej... Skacze. Co za idiota. - pomyślał. Olgierd skoncentrował się i na dnie przepaści zmaterializował się stary materac. Olgierd spojrzał na spadającego i dostrzegał różne fragmenty które najprawdopodobniej mijały przed oczami syna Aresa. Olgierd zapamiętywał każdy szczegół co było dziwne bo miał lekkie problemy z zapamiętywaniem niektórych chwil. Z tych momentów dowiedział się wszystkiego o pozostałych osobach na misji. Nagle się obudził i pomyślał: Pewnie wylądował już na ten materac. Olgierd z tych momentów dowiedział się, że heros którego uratował nazywa się Chris. Dowiedział się też jak się nazywają pozostali członkowie misji, czyimi dziećmi są i jak wyglądają. Blanca córka Ateny, Seth syn Hadesa, Perc syn Zeusa, Lana córka Apolla, Ailyn córka Hefajstosa.... Wyliczając tak w myślach zasnął. Tym razem miał normalne sny.
***
Syn Morfeusza obudził się o 10. Wziął szybki prysznic i zjadł śniadanie. O 10:45 był już w miejscu spotkania. Po jakimś czasie zobaczył Chejrona i jeszcze kogoś. Chejron powiedział, że to Hermes i jak się dostaną do biblioteki. Heros złapał kaduceusza i przeniósł się z innymi do biblioteki.
- Kto znajdzie słownik, temu stawiam frytki! - powiedział syn Aresa.
I co jeszcze. Sądząc po dzieciach Aresa te frytki będą z niebiańskiego spiżu. - pomyślał sarkastycznie. Po czym poszedł za Chrisem. Zauważył, że syn Aresa nie był sam. Lepiej mu przekażę to wiadomość kiedy będzie sam pomyślał. Po odejściu drugiego herosa, podszedł do Chrisa i rzekł:
- Sny herosa są prawdziwe. Gdyby nie ja to byś już nie żył. - po czym uaktywnił miecz, przycisnął go synowi Aresa do gardła, oczy zapłonęły m fioletowym blaskiem i wściekle rzekł:
- Więc jeszcze jeden taki numer i zrobię z Ciebie szisz kebab.
Po tej wypowiedzi wyłączył miecz wziął za pierwszą lepszą książkę i przeczytał tytuł w myślach: "Księga dowcipów o Tytanach". Kto niby to napisał?. Nagle przypomniał sobie coś jeszcze odwrócił się do Chrisa i rzekł z szelmowskim uśmiechem:
- Dowiedziałem się o Dianie. Uważaj, Afrodyta czuwa.
Z przyjemnością widział jak syn Aresa się zmieszał.
- Może potrenujemy kiedyś walkę dwoma mieczami. Widziałem jak słaby jesteś. Piekielny szczeniak by Cię pokonał. - rzekł.
Jego duma została urażona - uśmiechnął się głęboko w duszy. Po czym postanowił szukać słownika po przeciwnej stronie co Chris.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Anonim97 dnia Wto 17:16, 25 Sty 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
PercJack17
Róg Minotaura
Dołączył: 27 Paź 2010
Posty: 484
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
Płeć: Percy
|
Wysłany: Wto 17:29, 25 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Bawił się jeszcze swoją nową "zabawką", kiedy przez okno wleciała strzała z wiadomością. Przebiła jakiś obraz przedsawiajacy tańczących i Zeus wie co jeszcze satyrów, ale chyba mała strata. Strzała miała ze sobą wiadomość która automatycznie rozwinęła się, jak listy gończe w Robin Hoodzie. Tylko była to wiadomość informująca o imprezie w domku Apolla, pewnie oczywiście zorganizowana przez Lan. Heh. Ciężko się do tego przyznać, ale Perc czasami tęsknił za jej dziwactwami.
W każdym razie postanowił sprawić, by wszyscy się dowiedzieli o imprezie. Wyjął swój (długopis szkolny? Niebopis? Popisówkę?) i napisał na niebie informację dotyczącą owej imprezy. Ale zobaczył że napisu nie było widać, zupełnie jakby pisał biało na białym. Ale jest juz noc, więc raczej czarno na czarnym. Ale posiadał również w sobie diodę, z której świeciło światło po naciśnięciu jej. Gdy to zrobił i zaczął pisać, Napis świecił się na niebie jak gwiazdy. Z dwojga złego nie był taki zły ten długopis. A nawet przydatny. Mógł się tak kontaktować z Obozem Herosów, z Olimpem w razie gdy herosi będą potrzebowali pomocy, albo z innymi herosami jak jakimś cudem sie rozdzielą. Chociaż to głupia myśl więc od razu wyrzucil ją z głowy. Szkoda tylko że nie mial dwóch sztuk takiego pisadła. Wtedy mógł z kimś czatować zawsze i wszędzie. Pozostaje jeszcze iryfon, ale nie zawsze musi być tęcza. Odłożył pisadło na buirko i zaczął przymierzać zbroję, którą dla niego niedawno wykuł jego przyjaciel z domku Hefajstosa, Fred. Nie zauważył, jak na miejscu jednego długopisu zrobiły sie dwa przyrządy do pisania na niebie.
***
Zmierzał na imprezę. Nie miał zamiaru zasiedzieć tam dłużej, bo wiedział do czego Lan byłaby zdolna. Spacerując zauważył kilku herosów walczących na arenie. Nagle obraz sie zmienił i zauważył tam samego siebie, jednak młodszego o jakieś dwa lata walczącego z jakimś oprychem. Kiedy miał już zobaczyc wynik tej potyczki wizja zniknęła i świat ponownie wrócił do normy. Wziął to za zwykły wybryk wyobraźni i nadal zmierzał do do domku Apolla
***
Wszedł i zobaczył wiele ciekawych rzeczy. Min. syna Hadesa (nie pytajcie skąd wie), kilku innych herosów pląsających i samego Chrisa skrytego w koncie. Pewnie przyszedł sprawdzać czy herosi nie bawią się za dobrze, by w pewnym momencie zniszczyć całą imprezę. Typowe. Ale mu to nie przeszkadzało. Ale impreza jednak nie była w klimatach syna Zeusa. Szczerzę mówiąc to w ogóle nie chodził na imprezy. Ale mniejsza o to. Zobaczył kilku herosów których nie znał. Min. dziko pląsająca czarnowłosa dziewczyna. Perc uznał że może być z domku Apolla. Albo nawet Afrodyty, sądząc po urodzie. Postał tak chwilę w kącie i pooberwował jeszcze imprezę, gdzieś do godziny 24.00. Potem uznał, że lepiej już iść spać. Nie wiedział jaki będzie środek transportu na kolejną misję, ale wiedział że będzie potrzebowal przy nim mocych nerwów. Więc jak gdyby nigdy nic wyszedł gdy dżampra trwała w najlepsze i poszedł szybko do Wielkiego Domu. Co prawda mógł mieszkać w domku Zeusa, ale poprosił Chejrona o pokój w Wielkim Domu by trzymać się z dala od Rezusa. Wpadł, przebrał się i już spał.
Snu nie pamiętał. Zresztą jak zawsze ostatnio. Nie przejmował się tym. Ale wiedział jedno. Było juz póżno! Wygramolił się z łóżka, popatrzył na wielki zegarek z kukułką. Była już 11:00! No to nieźle sobie pospał. W pięć minut założył zbroje, ubrał się do końca, do plecaka wsadził jeszcze kilka ubrań i udał się szybko na śniadanie. Wszamał kilka rzeczy przy stole Zeusa, z zawrotną prędkością i wziął tylko z pod ławki swój plecak. Był juz gotowy na misję. Akurat wielki zegar w centru Obozu wskazywał dwunastą. Ruszył do Wielkiego Domu i trafił tam prawie ostatni. Prawie. Zaraz za nim weszła ta dziewczyna którą widział na imprezie. Przedstawiła się jako Grima i była córką Artemidy. Ale sądząc po tym co wywijała na imprezie, raczej nie była charakterem podobna do Aureli, poprzedniej znanej mu córki bogini łowów, która postanowiła dołączyć do grupy Łowczyń. Potem wkroczył Chejron, wyjaśnił im szczegóły misji. I inne nudne rzeczy. Obok niego stał jeden z bogów, którego Perc widział na naradzie bogów pod koniec poprzedniej misji. Jedynie mógł go rozpoznać po kaduceuszu, po którym wiły się węże. To na pewno Hermes. Ubrany o dziwo w strój sportowca. Mieli dotknąć jego laski i trzymać sie jej mocno. Za póżno się zorientował, ponieważ juz się transportowali. Stało się to nadzwyczaj szybko i wcale nie było tak źle. Mogło być gorzej. Wylądowałi znowu w bibliotece, gdzie poprzednio tropili syna Rei. Mieli tu znaleźć słownik, który mial przetlumaczyć jakąś tajną księge, którą przynieśli do Obozu poprzednio. Jak go znaleźć w takiej stercie książek? Niby działami, alfabetycznie itd, ale chyba nie był to żaden zwyczajny słownik z podstawówki. Więc Perc wątpił, czy tak zwyczajnie go znajdzie ktokolwiek z grupy. Musiał być dobrze ukryty. Zaczął szukać najpierw jak jakiś kujon który zanim znajdzie właściwą książkę weźmie kilkanascie innych ale na nic to sie nie zdało. Zrezygnowany cisnął pięścią w jakąś książkę z twardą okładką. Nagle pojawiła się na niej literka A, świecąca się. Może to jakaś zagadka?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez PercJack17 dnia Wto 17:33, 25 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blanca
Muza/Maniaczka Klat
Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Maków Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Wto 21:23, 25 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
- Zawalczymy? – usłyszała. Przed nią stał niewysoki koleś z długimi, czarnymi włosami. A, to ten syn Morfeusza...
- Wolałabym nie usnąć na arenie. Może po misji?
Podniosła się zgrabnie i z zadowoleniem spojrzała na kartkę. Wszyscy, których znała zostali na niej wypisani. Postanowiła, że podrzuci ją Chrisowi po spotkaniu. Uśmiechnęła się do syna Morfeusza i poszła do domku. Widziała, jak w siódemce błyskają światła. Była jednak dość zmęczona i nie miała ochoty legnąć na parkiecie po pięciu minutach tańców z synami Hermesa. A ci zwykle mieli niewykorzystaną energię. Zobaczyła, że Tommy śpi na łóżku z rozwaloną po bokach pościelą. Zaśmiała się cicho. Mały łobuz. Przykryła go i poczochrała jego niesforne blond loki. Usiadła przy biurku i otworzyła laptopa. Na poczcie znalazła przesłane przez jej śmiertelniczą przyjaciółkę zdjęcia z wakacji. Spojrzała kątem oka na swój plecak. Normalne wakacje... Też by chciała. Pomyślała o tych książkach od Chejrona. To na pewno o nie chodzi.
Przy laptopie siedziała kilka godzin, szukając informacji na temat użycia bata. Tak dawno nie miała go w ręku. Matka chyba przesądziła, że od razu załapie wszystkie ruchy. Wtedy potrafiła nieźle podcinać nogi i przerzucać ludzi na daleką odległość. Teraz potrzebowała czasu, żeby się nauczyć wszystkiego na nowo. Spojrzała na swój miecz, leżący pod łóżkiem. Postanowiła go nie brać, zajmował za dużo miejsca.
Gdy zrobiło się ciemno, poczuła, że zaczynają ją piec oczy. Wzięła do ręki jabłko i spojrzała przez okno. Księżyc świecił jasno, impreza wciąż trwała. Usiadła na parapecie i oparła się o ramę okna. Jedną nogę wystawiła na zewnątrz. Nie było to zbyt wysoko, ale widziała w miarę dużo. Na przykład Lanę wpadającą do domku Soph. Rezusa rozwieszającego kolejne plakaty. Tym razem na drzewach w lesie. Na lekko zgiętych nogach stanęła na parapecie i mruknęła:
-Flagello.
Bat zmaterializował się w jej ręce. Tatuaż na nadgarstku znikł. Zarzuciła batem na gałąź jednego z najbliższych drzew i skoczyła. Wylądowała w miarę cicho i poszła za Rezusem. Chłopak kierował się w stronę jeziora. Wdrapała się na drzewo i przytrzymała bat w gotowości. Zakręciła nim delikatnie i posłała silniejszy podmuch wiatru w stronę pleców syna Zeusa. Chłopak nie był na to przygotowany i wpadł do wody. Blanca zaśmiała się cicho.
- Kolejnym razem polecisz dalej.
Wstała przed dziewiątą. Wzięła szybki prysznic. Z turbanem na głowie podeszła do szafy. Wyciągnęła długie, przylegające do ciała spodnie, luźną, fioletową tunikę i jeszcze większą, szarą bluzę. Przez szyję przewiesiła słuchawki, a na nogi założyła ukochane trampki Conversa.
- Tommy! Wstawaj! – zgarnęła młodszego brata. Tylko on został. Reszta już gdzieś wybyła. Posmarowała twarz kremem nawilżającym i złapała tusz do rzęs.
- Długo cię nie będzie? – zapytał zaspanym głosem najmłodszy syn Ateny.
- Obiecuję, że wrócę jak najszybciej. – odezwała się, malując rzęsy. - A co? Chcesz pamiątkę?
- Nie no, co ty. Z misji?
- Żartowałam. Ubieraj się, może zdążysz na śniadanie.
Gdy chłopak się ubierał, ona w tym czasie poprawiała usta błyszczykiem. Wzięła do ręki perfumy, gdy coś szarpnęło ją za bluzę.
- Powodzenia. – wymamrotał Tommy i przytulił się do jej nóg. Objęła go delikatnie i pogłaskała po głowie.
- Też cię kocham mały.
Doszła jako jedna z pierwszych. Zobaczyła Ailyn. Pomachała jej. Miała zamiar się odezwać, ale uprzedził ją Chejron. Wyjaśnił przyczynę misji. Zobaczyła tego samego syna Morfeusza, którego spotkała na arenie, Grimę, córkę Artemidy. Fajna dziewczyna. No i syna Hadesa.
- Wiedziałam. – mruknęła.
Na miejsce zawiózł ich Hermes. Nie było najgorzej. Mogła znów wziąć kilka ciekawych tomów. Chris coś gadał o frytkach. Biegnę, lecę... Podeszła do niego, złapała swój plecak i wyciągnęła kartkę. Wcisnęła mu ją do ręki ze słowami:
- Pamiętasz, kiedyś miałam kartkę z umiejętnościami innych, ale gdzieś ją zgubiłam. Tu jest nowa.
Już miała odejść, gdy usłyszała słowa syna Hadesa. Poczuła się urażona. Odwróciła się do niego, pocierając palcami nadgarstek.
- Mam gdzieś, czy jest to System Deweya, czy nie. Mógłby być i równie dobrze niczyj. Jak taki mądry jesteś to sam rusz cztery litery. – uniosła dumnie głowę i przeszła obok niego, uderzając go z bara i następując mu na nogę. Uśmiechnęła się huncwocko. Podeszła do regału. Znów pojawiła się przed nią drabina.
- Hej, pamiętasz mnie? Wiem, dziwne, że gadam z drabiną, ale dobra. Zabierzesz mnie do słowników? Najlepiej do takiego, co to dziwne języki zna.
Stanęła na jednym ze stopni i ruszyła szybko. Przed nią postawione były rzędy słowników. Cholera, teraz szukaj.
- Wiem, będę jak Hari Pota. Accio słownik! Gorzej ze mną. – mruczała do siebie. Znalazła jakieś dwa, które jej pasowały. Były wręcz idealne. Zadowolona chciała zejść, gdy nagle drabina straciła panowanie nad sobą. Zaczęła jeździć na boki, do góry i do dołu. Blanca chwyciła kurczowo drabinę. Zagryzła wargę i czekała na rozwój wydarzeń. W pewnym momencie wszystko stanęło. Zobaczyła, że półka, przed którą stała była dość szeroka i pojemna. Odsunęła kilka ksiąg i zobaczyła, że coś jest tam dalej. Wygrzebała telefon i poświeciła nim sobie przed oczami. Wciągnęła brzuch i zaczęła się wsuwać na półkę. Powoli przesuwała się w stronę ukrytych rzeczy.
Było to wydrążona w skale mała skrytka. Leżały tam dwie książki i kilka zwoji. Podniosła je i otworzyła pierwszą lepszą z brzegu. Pełna dziwnych liter i słów. Może to to? Drugi tom wyglądał bardzo podobnie. Rozwinęła pergaminy. Kolejne do walki. Tym razem z dwoma mieczami. Kto walczy dwoma? A, Chris i Olgierd... Złapała je wszystkie i chciała wyjść, ale jedna noga utknęła jej między ciężkimi woluminami. Nienawidziła małych miejsc. Zwłaszcza tych zacienionych. Tu mogły być pająki, a ona ich nie znosiła. Przerzuciła jakoś książki bliżej wyjścia i krzyknęła:
- Niech ktoś to złapie!
Kopnęła w grzbiety ksiąg. Poleciały na ziemię z dużym hukiem. Zwoje schowała do kieszeni. Zaczęła gramolić się w stronę światła.
- Jeszcze... trochę...
BUM! Zawisła na jednej nodze, z głową w dół. Dopiero teraz zauważyła, że wcale nisko nie była. Złapała się drabinki i zaczęła poruszać unieruchomioną nogą. Po jakichś pięciu minutach jej się udało. Zeszła na dół i zobaczyła, że cała bluza i spodnie pokryte są kurzem. Średnio zadowolona otrzepała się i złapała książki.
- Nie wiem, czy to to, ale może. Łapcie. Ja na dzisiaj mam dosyć. – usiadła na ziemi i wyciągnęła zwoje. Może czas nauczyć się walczyć dwoma mieczami?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Seth
Jej wysokość Władca Mleka
Dołączył: 23 Gru 2010
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/5
Płeć: Percy
|
Wysłany: Śro 16:35, 26 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Chłopak odwrócił się natychmiast trzymając dłoń na rękojeści swego ostrza. <i>To nic…</i> Pomyślał widząc dziewczynę.
Masz jakiś pomysł na ten słownik? – Usłyszał heros z ust niewiasty.
Seth nie wiedział czy ma zignorować miłą dziewczynę, czy może wręcz przeciwnie.
<b>- Mam koncepcje.</b> - Lakonicznie odpowiedział i wrócił do wertowania ksiąg.
Dziewczyna zrobiła, to samo nie pytając o więcej. Idąc tak wśród regałów, natrafił na córkę Ateny. Przechodząc obok niej nadepnęła mu na stopę. Uśmiechnął się zerkając przez ramię. <i>Trochę nudne, to zadanie… Zabawimy się trochę.</i> Machnął ręką jakby od niechcenia przywołując poltergeista. Pan dusz wydał rozkazy złośliwemu duchowi i przyglądał się jego poczynaniom. Z początku złośnik począł bawić się drabiną, na której stała mądralińska panienka. Syn Hadesa westchnął. <i>Ech… Nie najlepiej się spisuje ten nasz Kacper. Ale niech się bawią.</i> Odszedł w swoją stronę szukając księgi. <i>Leksykon stworów i potworów… Leksyka ziół magicznych… Encyklopedia Pallas… Uniwersalny leksykon win świata… Księga imion, czyli jak nazwać swoje kolejne dziecko…</i> Czytał w myślach heros. <i>Tak wszystko tak przydatne, że…</i> Nie skończył gdyż ujrzał wgłębienie w ścianie. Podszedł i włożył dłoń we wnękę. Wyjął niewielki pergamin.
Άσχημα ψάχνει για ήρωες
Σταθείτε πίσω στο ράφι,
Εκεί θα βρείτε μια υπέροχη εικόνα.
<i>Źle szukasz herosie! Stań tyłem do regału, tam znajdziesz obraz wspaniały.</i> Odcyfrował grekę.
- <b>Przecież to nic nie znaczy!</b> – Mruknął z wyrzutem i schował pergamin w kieszeń. Ciekawość jednak nie została zaspokojona i chłopak odwrócił się. Cóż obrazu nie można nazwać arcydziełem, jednak bogowie sami w sobie są pyszni także, co miała napisać nasz bogini mądrości. Tak, bo to właśnie ona była na obrazie. Chłopak westchnął i usiadł na zimnej posadzce. Poczuł lekki wiatr.
- Dlaczego nie zaufasz bogom? – Usłyszał pełen wyrzutu głos.
Hadesowy potomek wzdrygnął się na te słowa. Wstał i obrócił się. Klęknął na jedno kolano rozpoznając panią niebios.
-<b> Bogini Hero, cóż masz na myśli?</b> – Zapytał.
- Mój mąż spłodził kolejnego niesfornego dzieciaka… - Czuć było żal w jej słowach. – Poprosiłam Atenę, aby pomogła grupie herosów. Ty jednak nie ufasz nam, bogom.
- <b>Więc wytłumacz mi pani, co tak niezwykłego jest w tym obrazie…</b> - Powiedział Seth z nutką irytacji.
- To już wasze zadanie, nie pomogę wam. – Wymawiając te słowa rzuciła mu niewielką paczkę.
Bogini odeszła jakby rozpływając się w powietrzu. Podarunek był sporych rozmiarów. Heros rozerwał papier z brzegu i ujrzał tam prowiant. Pomyślał, że skoro mają prowiant, on odkrył jakąś tajemnice, to warto dowiedzieć się, co poczynili inni i zrobić przerwę na posiłek.
- <b>Halo! Grupo zapraszam na jadło z rąk boskiej Hery!</b> -Krzyczał.
Gdy wszyscy się zeszli, porozrzucał już mniejsze pakunki dla członków grupy. Sam opowiedział o odkryciach i czkał na relację innych herosów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ailyn
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 29 Wrz 2010
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z odległych rubieży Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Śro 18:48, 26 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Ailyn nie została na imprezie jakoś długo, co nie znaczyło, że sie nie bawiła. Trochę tańca, potem byk, wszystkie rodzeje napojów na koszulce... Tak, było fajnie, ale dziewczyna uznała, że już czas na spanie. Przed misją się należało człowiekowi łóżeczko. Pożegnała się ze znajomymi i poszła do dziwiątki. Drzwi oczywiście działały bez problemu. Walnęłam się na łóżko nawet nie szukając swojego podkuszulka do spania, który, mimo, że teoretycznie miał ktrótkie rękawy, sięgał jej do łokci i kolan. Po chwili odpłynęła w wesoły świat marzeń senny. Nie miewała proroczych snów, więc tym razem śniła jedynie o pięknych i nowych tokarkach...
***
- Ailyn, ty matołku, jest szósta! -jedna z córek Hefajstofa potrząsnęła śpiącą dziewczyną.
- Że co? - poniosła się nadal zaspana - Niby po co mam wstawać tak wcześnie?
- Jedziesz na misję: spakuj się, umyj, spakuj jeszcze raz i napraw drzwi, bo się zacinają. - rzucił leżący obok chłopak.
- Jesteście okropni! - rzuciła i walnęła brata poduszką. Siostrę oszczędziła, ze względu na żeńską solidarność. Były tylko we dwie w domku boga kowali: ona i młodsza od niej Cordelia. W końcu zebrała się z łóżka, chwyciła za ręcznik i ruszyła pod prysznic. Mycie zajeło jej trochę czasu ze wzgledu na plamy smoły, tam, gdzie smoły jeszcze nie było. Jakbym się myła w jakiejś beczce z smołą... Zaraz, czy chłopcy ostatnio nie wrzucali mnie do beczki...? Kiedy w końcu zdołała się domyć i wyplątać z włosów rzemyki ruszyła z powrotem do dziewiątki. Rozmowa z kochającym bratem utwierdziła ją w przekonaniu, że ma wrócić żywa albo nie wracać wogóle. Genialna filozofia dziecka samochodu Dopakowywanie, sprzątanie po sobie itp. itd. etc. zeszło jej dość powoli. W końcu przed 12.00 zdążyła idelanie wkroczyć przed Wielki Dom. Przywitała sie z misjowym składem, który już po części był skompletowany. Potem przyszedł Chejron, zaczął nawijać swoje morały... bla bla bla... tak, jasne, rozmumiem... mhm... schabowy z frytkami poproszę... W końcu Hermes (wow! niespodziewanka!) zabrał ich do kompleksu jaskin im. (prawie ś.p.) Rezuska. Wspomnienie przez boga o pomocy Hefajstosa przy konstruowaniu zabaweczek w jaskiniach wcale nie spodobał się dziewczynie. Dzięki tato! Zobaczysz, jak przylecę na Olimp dostaniesz szlaban na kompa! Albo inaczej: wrzucę ci na komputer któryś ze skonstruowanych przeze mnie wirusów. Zobaczysz wreszcie na czym polega potęga hakerów Niech ja cię dorwę ty wstrętny, pomysłowy... "Tak, tak, słoneczko, ja też cię kocham! " - usłyszała głos ojca. Jesteś niemożliwy!... Serio masz przechlapane, ale i tak jesteś the best. - pomyślała i uśmiechnęła się lekko. Cała ta nader długa "rozmowa" trwała podczas niesamowitego lotu z Hermesem. Po chwili "bum" i znowu biblioteka.
- Witaj spowrotem w bibliotece. Masz 3 nieodebrane wiadomości. - szepnęła głosem automatycznej sekretarki. Chris zapodał temat frytek, który zmotywował córkę Hefajstosa do działania. W szukaniu była dobra, ze względu na wieczną potrzebę poszukiwania swoich rzeczy w całym domku. Słowniki. Dział. Szukać. Zabrała się za przeglądanie tytułów książek na dolnych półkach, ponieważ nie była zbyt wysoka. Obcheszła kilka regałów, jednak żaden tytuł nie nadawał się na to, czego szukała. Słownik rymów do słowa "kot" w trzydziestu językach?! Nie, no to jest przesada! Przeklęła po starogrecku i kopnęła w końcu jeden z regałów powodując upadek kilku książek. Ups.. Rozejrzała się dookoła. Chyba nikt tego nie zauważył, wiec powsadzała książki byle gdzie. Spostrzegła jednak, że jedna z książek jest inna niż wszystkie. Była napisana po częściu w języku, którego dziewczyna kompletnie nie rozumiała. Chińskie znaczki, genialnie... Chciała odłożyć tomisko, lednak nie mogła znaleźć miejsca na ową książkę. Po chwili dostrzegła sterczącą z górnego regału klapę. Czyżby to stąd?.. Ale jak?! Tylko mi nie mówcie, że przekleństwo było jakimś hasłem, bo padnę ze śmiechu! Mimo wszystko spakowała do plecaka książkę i zabrała się za dalsze poszukiwania.
- Halo! Grupo zapraszam na jadło z rąk boskiej Hery! - usłyszała głos jednego z tych nowych chłopaków w drużynie, z którymi nie miała wcześniej do czynienia. Dość szybko znalazła sie obok wołającego chłopaka, który rzucił jej paczuszkę z... mm, ciasteczka z ambrozją! W dość szybkim tempie pochłonęła jedno z nich. Słodycze były jedną ze słabości córki Hefajstosa. Syn Hadesa, jak wywnioskowała, opowiedział o swoich znaleziskach. Potem zapadła chwila ciszy, więc Ailyn rzuciła na środek znalezione przez siebie.. coś.
- Nie mam zielonego pojęcia co to jest, ale inne niż wszystko. Można powiedzieć, że spadło mi z nieba... - wytłumaczyła bez zbędnych głupot i zabrała się za kolejne ciacho.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ailyn dnia Śro 18:49, 26 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sophie
Miss Holmes
Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Niemcy Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Śro 16:29, 02 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Sophie jak na grzeczną dziewczynkę przystało wyszła z imprezy w momencie jej zakończenia. Tanecznym krokiem pognała do swojego domku. Na palcach weszła do pokoju, starając się nie obudzić brata, ale i tak zahaczyła nogą o łóżko i pięknie grzmotnęła na własne wyrko. Grr…
Trzy, dwa, jeden… Lana wpakowała się przez otwarte okno. Sophie nie była tym zdziwiona. To było bardziej niż pewne, że impreza jeszcze się nie skończyła. Nie dla nich. Chwyciła wino.
-Nie będzie złe, tak sądzę. Chociaż warunki pokojowe nie są zbyt dobre dla tego rodzaju trunków.
Wyszły oknem i mimo że starały się cicho przemknąć po obozie, to chichrały się jak głupie.
-Marcus mówisz? Wolę ostatnio brunetów, ale ładny chłopak nie jest zły.
Przy ognisku działy się dziwne i śmieszne rzeczy. A Lana nawet powiedziała wiersz dla Sophie.
-Musisz mi gdzieś zapisać! Śliczny jest. Jeszcze nikt nie wymyślił dla mnie wiersza.
Szkoda, że nie mamy gitary. Ale nie przeszkadzało im to wcale w głośnym śpiewaniu(tj. darciu się) durnych obozowych piosenek. Potem poszli się wykąpać. Woda była boska. Idealna do nocnego pływania.
Grzecznie posprzątali po sobie, starając się pozbyć dowodów zbrodni i wracali w stronę domków. Sophie szła pod rękę z Laną i opowiadała jej o winie.
-Ostatnio zdobyłam Montecillo. Najnowszy nabytek. Cieszę się, bo zrobione jest w 100% z tempranillo. To jest hiszpańska odmiana czerwona winogronu. Strasznie dobra i sądzę, że najlepsza z tego kraju. Daje świetne wina. Takie eleganckie, intensywnie owocowe i długowieczne. Tak, im starsze tym lepsze. Są takie jedwabiste. A jak pachną! Poziomki, śliwki, czarna porzeczka, tytoń, przyprawy korzenne, herbata, wanilia, brązowy cukier, goździki, drzewo cedrowe, suszone figi, cynamon… - Sophie zaczęła wyliczać na palcach. – Można by pomyśleć, że to wszystko razem nie będzie pachnieć zachęcająco, ale tak jest. Ma nadzwyczajny bukiet. Ma… 12 miesięcy w kadziach, 30-40 miesięcy w beczkach i 36 miesięcy w butelce. To jest około siedem lat ma. No i ma taki śliczny kolor… Ceglasto rubinowy tak jakby i do tego się błyszczy. Musimy zrobić degustację potem.
Sophie pożegnała się i wróciła do swojego domku. Było dopiero po szóstej. Nie była zmęczona. Imprezy to coś, co nie męczy, a przynajmniej ją. No i jeszcze nigdy nie miałam kaca. To chyba jakiś kolejny dar czy coś…
Wygrzebała z szafy strój do biegania. Jak zwykle musiałam przekopać cała szafę. Jak na złość jest na samym dnie to czego szukam. No i poszła pobiegać wokół obozu. A potem ćwiczenia rozciągające. Nie lubiła specjalnie ćwiczyć, może poza bieganiem i walką mieczem, ale odkąd wróciła ze swojej pierwszej misji zaczęła się do tego bardziej przykładać. Nigdy nie wiadomo co herosa spotka w życiu. Gdy wzięła poranny prysznic, była już całkowicie orzeźwiona.
-Chyba pora się spakować… – Mruknęła do siebie i wyciągnęła plecak z szafy. Wrzuciła jakieś ciuszki, ciepłą bluzę, którą zarąbała Caine’owi… Zły wpływ dzieci Hermesa, niestety… Spakowała wszystko co potrzebne i bardzo z siebie zadowolona spojrzała na zegarek. Dopiero dziesiąta? I co ja będę teraz robić? Naostrzyła więc dokładnie miecz osełką.
Jeszcze raz wszystko sprawdziła, dołożyła kilka rzeczy i ruszyła do Wielkiego Domu. Głośno trzasnęła drzwiami i jeszcze głośniej tupiąc przeszła na drugą stronę domu. Starała się przypadkiem obudzić Perca. O Cherjona się nie martwiła. Miał teraz poranne lekcje łucznictwa. I tak przyszła tu z zamiarem zacieśniania więzów rodzinnych.
-Tato?
-NIE!
-Ej, nawet nie zapytałam!
-Nie musisz. Nie zgadzam się!
Siedział tam gdzie zawsze, grając w remika z satyrami, którzy najprawdopodobniej(a raczej na pewno) dawali mu wygrać, bo się bali.
-Nie prawda. – Usiadła na pustym miejscu i wzięła karty. Aha. Jasne.
-Możesz nie podsłuchiwać moich myśli? Co to w ogóle jest? Trochę prywatności! – Dionizos prychnął. Zaczęła w myślach nucić piosenkę. Skuteczny sposób na blokowanie przemyśleń i wkurzanie ojca. Ariadna jej to powiedziała.
-Możesz przestać? – Pokazała mu język. – Nie masz w ogóle dla mnie szacunku. Ta dzisiejsza młodzież…
-A co możesz o niej wiedzieć jak chowasz się w domu? Nie wspominając, że masz to jakby nie było gdzieś?
-A w ogóle co tak wcześnie wywiało Cię z łóżka?
-Zabawne doprawdy. Wiesz dobrze, że jadę na kolejną misję… Wiesz, prawda?
-Ja wiem wszystko, co nie znaczy, że mnie to cokolwiek obchodzi czy zajmuje. – Wyprostował się i spojrzał na drzwi. – O nie znowu tu idzie.
-Twój syn?
-Masz o mnie takie złe zdanie? A właściwie to nie odpowiadaj. Nie, nie chodzi mi o Toma.
-Znasz jakieś szczegóły misji?
-Czemu nie pójdzie do Chejrona?
-Nie odpowiada się pytaniem na pytanie.
-Nie wiem i mało mnie to obchodzi. Dlaczego nie pójdziesz do Chejrona?
-Ostatnio jest nie w humorze.
-No co ty? – Wywrócił oczami. Podniosła się z krzesła, rzucając karty.
-Wygrałam. – Wzięła koronę z liści laurowych i założyła sobie na głowę.
Weszła do pokoju w sam raz na spotkanie ‘rodzinne’. Słuchała Chejrona z coraz większą złością. Zagryzła zęby i nie odezwała się. Nie chciała… Kłamstwo. Chciała, ale nie mogła. Nie daj się opanować dionizosowemu charakterowi… Wdech, wydech…
Stanęła obok Adrianny.
- Hej. Co tam u Wielkiego i Złego Winogrona? – Sophie posłała jej tylko wredny uśmieszek. Po chwili byli już w bibliotece.
-Zdecydowanie wolę podróż cieniem. – Mruknęła, teatralnie strzepując z siebie niewidzialny kurz.
Ruszyła za Laną. Gdy spadł na nie z nieba(a raczej ze sklepienia) kot, Sophie od razu kichnęła.
-Jestem uczulona na sierść. – Warknęła. Kot otarł się jej o nogi. – Robi to specjalnie normalnie. Wredny sierściuch.
Poszedł przed siebie i po chwili przystanął. Spojrzał na nie wyczekująco. Dziewczyny ruszyły za nim, a Sophie bardzo niechętnie.
-Nie wiem jak to może wyglądać. Może to być zwyczajna książka jakich wiele, nierzucająca się w oczy. Albo trudno ją będzie przeoczyć. Kto wie. – Wzruszyła ramionami.
Wyszły za regału i Sophie, zdążyły zaobserwować ciekawą sytuację, a po chwili dziewczyna została prawie zmiażdżona przez tomisko, które nagle spadło z góry.
-Co jest? – Czy coś jeszcze ma ochotę spaść?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sophie dnia Śro 18:29, 02 Lut 2011, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mroczny
Gość
|
Wysłany: Czw 19:04, 03 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Chris odprowadził wzrokiem herosów, którzy czym prędzej pobiegli na poszukiwanie słownika, aż w końcu i on zaczął buszować między regałami. Nie lubił czytać, to fakt, więc po kilku minutach znudziło mu się nawet przeglądanie tytułów. Dobra, będzie ciężko znaleźć tę książeczkę. Trzeba podejść do tego inaczej. Słownik na pewno będzie ukryty. Gdyby było inaczej, to nikt nie stwarzałby sobie problemów i nie wymyślał całkiem nowego alfabetu dla jednej książki. Czy jakoś tak. Postanowił więc, że on zastanowi się nad domniemaną skrytką dla poszukiwanego woluminu, a inni będą szukać w tradycyjny sposób. Rozwiązanie idealne. Chłopak usiadł na podłodze i się zamyślił. Hmm, kiedy by tu poćwiczyć zabawę tym bajeranckim łańcuszkiem? Teraz może nie być na to czasu, ale na przykład, gdy udadzą się do kompleksu treningowego. Tam z pewnością uda mu się zamachnął kilka razy nową bronią. Ale zaraz, miał się zastanowić nad tą książką. E tam, inni są od tego. Chciał więc nadal rozkminiać swoją nową zabawkę, jednak usłyszał czyjeś kroki. Szybciutko wstał z podłogi i zaczął udawać, że przegląda tomy, leżące na najbliższym regale. Tym kimś okazał się Seth, ten syn Hadesa, chociaż wcale na niego nie wyglądał. To Chris rozsiewał już większą aurę złości i mroczności. O, a teraz zaczął się jeszcze mądrzyć.
- Jesteśmy w bibliotece, prawda? - stwierdził.
Chris na te słowa rozejrzał się nerwowo, po czym odpowiedział.
- Serio? A myślałem, że w wesołym miasteczku. - odpowiedział mu syn Aresa.
Potem tamten zaczął jeszcze gadać o jakichś numerach i systemach, ale Chrisa niewiele to obchodziło. W dodatku nie wiedział, kim jest ten Dewey. Ale nazwisko brzmiało jakoś nowocześnie, czyli ten koleś musiał żyć niedawno. I tu zaczyna się wszystko komplikować. Ten kompleks ma jakieś kilka tysięcy lat, więc komu by się chciało układać te wszystkie książki w nowym systemie? Chyba trzeba być pogrzanym. Ale postanowił tego nie mówić Sethowi. Chłopak jest nowy, każdy może popełnić błąd. Następnym razem Chris rozważy jego słowa na głos.
- Tak, tak. To idź tam sobie szukaj. - powiedział do przesady przymilnym tonem.
Sam miał już odejść, ale nie wytrzymał i gwizdnął jeszcze na chłopaka.
- Powiedz mi jeszcze, kim u licha był ten Dewey? - zapytał.
Oczywiście nie oczekiwał na to odpowiedzi. No chyba, że ten koleś to jakiś dobry żołnierz albo strateg. Ale szczerze w to wątpił, więc poszedł dalej udawać, że szuka słownika. Gdy tak lawirował między regałami, zatrzymał go ten zabawny syn Morfeusza, który zaczął chrzanić jakieś głupoty o snach. Chris nie wiedział, o co mu chodzi, więc złożył dłonie w piramidkę i udawał, że jest dobrym słuchaczem. Jednak tamten również przestał być rozmowny i sięgnął do przemocy, czyli do ulubionego sposobu rozwiązywania problemów dla Chrisa, a mianowicie przyłożył synowi Aresa swój mieczyk do gardła. Do tego oczy zmieniły mu kolor. Ale fajna sztuczka! Może da się tego nauczyć? Jednak nie było czasu, żeby teraz o tym myśleć, gdyż synalek Morfeusza znów przemówił. Jego słowa były dość groźne, co wyglądało śmiesznie, gdyż chłopaczek musiał prawie stawać na palcach, żeby popatrzeć Chrisowi w oczy. No i tak zabawnie zadzierał głowę do góry. Co prawda, Chris nie należał do najwyższych, ale i tak przerastał tamtego o głowę. Może nawet więcej.
- Chłopczyku, lepiej to odłóż, bo się pokaleczysz. - powiedział Chris i palcem odepchnął ostrze od swojego gardła.
Dzieciak chyba skończył, bo złapał jakąś książkę i zaczął ją przeglądać, więc Chris szybko przeanalizował wcześniejsze jego słowa. Na początku powiedział coś, co mogło świadczyć, że kiedyś uratował syna Aresa. Więc dlaczego później chciał go przerabiać na szisz kebab? No nie, to było jakoś nielogiczne. Tyle udało mu się rozkminić, gdyż znów odezwał się tamten dzieciak. Napomknął coś o Afrodycie. Aha, a to ci nowość.
- Ta, nie daje mi spokoju, odkąd Ares mnie uznał. Ma nawet mój numer telefonu. Ciekawe, skąd? - powiedział i wtedy zamyślił się na chwilę. - Diana to niezła laska. Jaka szkoda, że nigdy takiej nie będziesz miał. - skończył ten temat i chciał już odejść, ale tamtem natrętny dzieciak nie dawał mu spokoju.
Ech, chyba mu się nudziło. A miał szukać tego piekielnego słownika. No dobra, może i mieszkał sam i nie miał z kim rozmawiać, ale przecież mógł przyjść na imprezę, poćwiczyć z kimś na arenie. Tam na pewno znalazłby się ktoś do rozmowy. A teraz tutaj gada i męczy Chrisa. Morfeuszu, za co? Dzieciak wyjechał z jakimś farmazonem, że niby łudził się, że Chris kiedykolwiek zaszczyci go treningiem. Żeby walczyć z dzieckiem Aresa trzeba mieć jakiś status w obozie. Albo musisz być piekielnie dobry, żeby sprawić takiemu dziecku dwie minuty roboty, albo musisz być beznadziejny, żeby dostarczyć potomkowi boga wojny odrobinę uciechy. Taa, mniej więcej tak to się rozgrywało. Przynajmniej Chris nie walczył byle z kim. Niektórzy jego bracia tego nie respektowali. Po prostu woleli ośmieszać większą grupę ludzi. Dzieciak na koniec jeszcze wyjechał tekstem na poziomie przedszkola. Chociaż, kto wie? Chris walczył jedynie z ogromnymi piekielnymi ogarami. Może te szczeniaki są potężniejsze? Może mają jakieś supermoce rodem z kreskówki? Heh, dobre sobie.
- Taa, a jak mnie już pokona i przejdziesz na następny poziom, to lepiej szybko komputer, bo jesteś jeszcze za mały na takie gry. A teraz możesz odejść. - powiedział.
Hmm, syn Morfeusza rzeczywiście odszedł. W przeciwną stronę. Ej, może to dar. Chris potrafi hipnotyzować? Ekstra! Chwilę później rozległ się niemały hałas, jakby książki z nieba spadały. Poszedł odnaleźć źródło dźwięku. Hmm, książki rzeczywiście spadały. Ale niestety nie z nieba. Blanca je zrzuciła. Dziwne, córka Ateny nie szanuje książek? Chris chwycił pierwszą książkę z brzegu i obejrzał jej okładkę. Nic nadzwyczajnego. Przekręcił na stronę tytułową. Napis na niej brzmiał: SŁOWNIK GRECKO-NIEWIADOMOJAKI. Wtedy przed książką pojawił się hologram. Identyczny to tych, które przed miesiącem pokazywały literki do zagadek. Jednak teraz pojawiła się tylko jedna cyfra. 5. Zaraz, teraz 4. Aha, odliczanie. Do czego? 3, 2, 1... I wtedy odezwały się syreny. ALARM! ALARM! mówił jakiś mechaniczny głos. Hmm, czyli właśnie to miał na myśli Hermes, nowy system obronny. Ok, trzeba było zmykać. Mieli dobrą książkę, teraz do innych kompleksów. Schował tom do plecaka i polecił drużynie podążać za nim. Wszyscy razem pędzili między regałami. Chris całkiem nieźle zapamiętał drogę do najbliższego portalu. Tak więc po kilkudziesięciu sekundach dotarli na miejsce. Zatrzymali się kilka kroków przed portalem. Syn Aresa spróbował jako pierwszy. Chciał przełożyć rękę, jednak znów poraził go prądzik. Tak jak wtedy, gdy nie zdążyli odpowiedzieć na zagadkę. Teraz było inaczej. Nie pojawiła się przewodniczka z nową łamigłówką. Pojawiło widmo kobiety ubranej w grecki chiton, czy jak to się nazywało.
- Prawo kompleksu w razie alarmu mówi: nie można przemieszczać przedmiotów między kompleksami.
I wtedy zniknęła. Czyli było jasne. Albo odejdą z niczym, albo zostaną i poczekają na te niespodzianki od Hefajstosa. Albo może ten alarm był niespodzianką, a teraz szykowało się coś jeszcze gorszego? Pewnie tak. A upewnił się w tym, gdyż coś przecięło ze świstem powietrze. Miniaturowy potwór zamienił się w pył, gdy natrafił na włócznię Chrisa. Chłopak zdołał się przygotować do walki w ułamku sekundy, a teraz spoglądał na resztę, jak to tamci żałośnie wolno się szykują. Ziewnął jeszcze pokazowo i postanowił stworzyć coś na kształt barykady. Przyciągnął do siebie stół i przewrócił tak, że długi blat całkiem porządnie spełniłby się, gdyby do ataku ruszyło więcej takich miniaturowych potworów. Do tego po bokach poustawiał kilka krzeseł, żeby nikt nie musiał walczyć na kilku frontach i tak naszykowani mogli walczyć. Chwilę później pierwsze potwory zaczęły wypełzać ze swoich kryjówek. Te od razu zginęły od pocisków wystrzelonych przez tych herosów, którzy jakiekolwiek pociski potrafili wystrzelić. Chris teraz tylko czekał. Jednak zajął sobie miejsce na samym środku blatu, żeby przyjąć pierwsze prawdziwe uderzenie. Zerknął jeszcze przez ramię. Nie mogli w nieskończoność odpierać ataku. Tych potworów mogło być mnóstwo. Zeus na pewno solidnie się zabezpieczył. Szkoda, że tego nie zrobił 15 lat temu. Teraz Chris nie musiałby użerać się z tym dzieciakiem, Rezusem. Trzeba więc było podjąć odpowiednie kroki.
- Blanco, staraj się przetłumaczyć tę książkę. Ile dasz radę. Wcale nie mam zamiaru wracać tu drugi raz. - powiedział do dziewczyny i podał jej słownik i oryginalną księgę znalezioną tutaj miesiąc temu.
W tym samym momencie zaczęła się szarża potworów. I Chris rzeczywiście zabił tego pierwszego, który zbliżył się na długość jego włóczni. W sensie, że jego broni. Bez skojarzeń.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anonim97
Strażnik Obozu
Dołączył: 30 Gru 2010
Posty: 337
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Percy
|
Wysłany: Pią 22:59, 04 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Kiedy odchodził poszukać słownika pomyślał o tym co powiedział Chris. W jednym miałeś rację. Nigdy nie będę miał dziewczyny. Już dawno wyrzekłem się Afrodyty. - pomyślał. Muszę się jeszcze wiele nauczyć z psychologii skoro chcę osiągnąć to czego chce. Teraz ma mnie za irytującego dzieciaka. To, że jestem młodszy nie oznacza, że jestem słabszy i będę jak jakiś wrzód na tyłku. Jeszcze mu udowodnię na co mnie stać. Teraz muszę zapoznać się z resztą grupy zaczynając od tego syna Hadesa Setha. Ciekawe czy jest podobny do Roya? - rozmyślał po czy, chwycił go żal w sercu kiedy przypomniał sobie Roya. Z policzka spłynęła mu łza. To wszystko moja wina. Jak mogłem pozwolić mu umrzeć. To ja powinienem być tam pochowany nie on. - pomyślał.
Pozbierał szybko swoje myśli po czym zaczął dalej szukać słownika. "Księga kucharska dla cyklopów", "Jak zabić potwora?", "Dzieje Heraklesa", "Wojna trojańska" czytał tytuły w myślach. Nagle jego uwagę przyciągnęła książka w fioletowej okładce. "Jak zapanować nad Koszmarami?" głosił tytuł. To mi się może przydać. Dzięki Ojcze. - pomyślał po czym wziął się do nauki i robienia notatek
Olgierd studiował dalej książkę gdy usłyszał czyiś krzyk:
- Halo! Grupo zapraszam na jadło z rąk boskiej Hery!
Postanowił udać się w kierunku z którego pochodził głos. Nagle usłyszał przeraźliwy hałas. Cholera. Alarm się włączył. - pomyślał po czym pobiegł w tym samym kierunku z którego wcześniej usłyszał krzyk. Gdy dobiegł na miejsce zauważył Chrisa przewracającego stoły. Co mu znowu odbiło – pomyślał. Nagle coś świsnęło obok jego głowy. Szybko wyciągnął miecz i popatrzył się w miejsce skąd ten owy pocisk wyleciał. Okazało się że z każdego miejsca w ścianie wychodzą jakieś robaki. Nareszcie. Moja pierwsza bitwa – pomyślał, skoncentrował się i przywołał 5 koszmarów które przybrały kształt Olgierda. Zerknął na syna Aresa który walczył zza stołu. Udowodnię na co mnie stać. - nagle do głowy przyszła mu jeszcze inna myśl. Cwaniaczek. Sam walczy zza stołu długą włócznią, mimo iż większość grupy ma miecze które są o wiele mniejsze od włóczni. – pomyślał po czym wyskoczył za barierę zrobioną przez Chrisa. Koszmary uczyniły to samo i ustawiły się dookoła tworząc półokrąg. Heros i koszmary cięli wszystkie potwory które podchodziły. Za dużo ich. Sam nie wytrzymam długo – pomyślał. Nie odwracając wzroku krzyknął żeby było słychać go zza tych piekielnie hałasujących potworów:
- Seth może byś przywołał jakieś upiory? Nie znam się na nich więc przyzwij co masz tam najlepszego.
Olgierd odpierał nadal ataki potworów gdy jakiś inny skoczył na niego. Był to jeden z automatonów* Hefajstosa. Olgierd rozciął go na pół po czym poczuł ogromny ból na prawej ręce. Z bólu upuścił miecz i spojrzał na ranę. Kwas. I to mocny. Będzie niezłe oparzenie i na pewno przez jakiś czas nie będę mógł walczyć tą ręką. Rozejrzał się dookoła. Wszystkie jego koszmary zostały zniszczone. Z trudnością podniósł swój miecz i walczył dalej używając jednego miecza. Nie walczył długo bo chwili poczuł pieczenie w prawym ramieniu. Jakiś dziwny ten kwas. Rana sama się rozrasta. Jeszcze raz ocenił szybko sytuację. Szlag grupa weźmie mnie za tchórza - pomyślał. Jednak potworów wciąż nie upływało. Nie wahając się wziął zwłoki automatona* i wrócił do „bazy”. Do swojego plecaka wsadził jego resztki po czym zwrócił się do Lany córki Apolla:
- Masz jakiś lek uśmierzający ból lub jakiś szybko działający specyfik na poparzenia od trucizny?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Anonim97 dnia Czw 14:31, 10 Lut 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Seth
Jej wysokość Władca Mleka
Dołączył: 23 Gru 2010
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/5
Płeć: Percy
|
Wysłany: Sob 20:40, 05 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
ALARM! ALARM! Usłyszał dudniący głos wydobywający się jakby z metalowej puszki. Przez główną nawę biegł Chris wołając by drużyna biegła za nim. Seth słysząc wycie syreny nie miał zamiaru dłużej się zastanawiać i pobiegł za dowódcą, który najwyraźniej znał drogę. Inni członkowie drużyny dołączyli natychmiast do maratonu. Po chwili zatrzymali się przed portalem prowadzącym do innych jaskiniowych kompleksów. Syn Aresa podszedł do portalu kombinując coś przy nim. Pojawiło się widmo Greczynki ubranej w starożytny chiton, kobieta wygłosiła bliżej nieokreśloną dla Setha formułę. Wtem aresowy potomek odznaczył się doskonałym refleksem i przebił włócznią fruwającego gargulca. Potwór rozsypał się w pył. W czasie gdy syn Hadesa wyjął tarczę i sierp Chris zbudował barykadę niczym w filmie akcji. <i>Stół i parę krzeseł nie zatrzyma potworów…</i> Zaczęło pojawiać się coraz więcej monstrów. Wszyscy herosi byli przygotowani do walki. Chris rzucił do córki Ateny książki i nakazał tłumaczenie. Małe stworki nie były wielką przeszkodą, szybko obracały się w proch. Jednak z biegiem czasu pojawiały się większe i silniejsze potwory, na które trzeba było już poświęcić trochę więcej czasu i kombinacji.
- Seth może byś przywołał jakieś upiory? Nie znam się na nich, więc przyzwij, co masz tam najlepszego. – wykrzyknął chłopak Morfeusza.
<b>- A co to ja jestem twoim osobistym szefem ochrony?</b> - Odkrzyknął pełen irytacji spluwając na ścierwo prosiaka o żelaznych siekaczach.
Mógł usłuchać prośby herosa, jednak to był dopiero początek dnia, który nie zapowiadał się na sielankę i nie miał zamiaru wyczerpać się na starcie. <i>Ciekawe skąd typ zna moje umiejętności…</i> Pojawiła się pierwsza zabawka Hefajstosa, za którą ruszył najmłodszy uczestnik wyprawy. <i>Na odważnego nie wygląda… Także uznaję, że jest na tyle głupi.</i> Pomyślał Seth ogłuszając tarczą ogromnego pajęczaka. Blanca pisnęła widząc stworzenie i pośpiesznie wróciła do namiętnego wertowania ksiąg. Wspomniany już dzieciak jakoś dał radę z automatycznym potworem, ale wrócił za barykadę najwyraźniej ranny, gdyż już rozmawiał z córką Apolla o jakimś paskudnym kwasie. W tym momencie syn Hadesa został uderzony w skroń przez jedno z kopyt dziwnej małpy. Złapał się za bolące miejsce kuląc się. Wściekły podniósł się. W jego oczach płonął zielony płomień. Zacisnął na broni dłoń tak mocno, iż pobielały mu knykcie. Zamachnął się, a kopytnej małpie odpadła głowa, małpa pod wpływem impulsu dreptała ku niemu, po czym obróciła się w proch. Ogień zgasł, a chłopak czuł się totalnie wyczerpany. Oddychał ciężko i głęboko, a mięsnie mu pulsowały.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ailyn
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 29 Wrz 2010
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z odległych rubieży Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Nie 13:30, 06 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Nagły alarm spowodował, ze Ailyn natychmiast uruchomiła swój miecz. Hej skarbie, dawno się nie widzieliśmy. Rozejrzała się dookoła. Znowu jakaś przewodniczka zaczęła coś mamrotać, gdy tylko Chris chciał przejść przez portal. Ta, stara, dobra nuda...Zagadka. Po chwili zewsząd zaczęły pojawiać się bombowe niespodziewanki od Hefajstosa. Szefuńcio wybudował jakąś prowizoryczną barykadę przed nadciągającą armią małych, wrednych potworków. Niech no ja cię dorwę, tato...! Dziewczyna skoczyła do walki z tym dziwnym... czymś. Jak zwykle jej pojęcie o potworach sprowadzało się do "zlikwiduj", jednak ja dotąd nie potrzebowała niczego więcej. Jakiś zwierzak przyczepił się do jej nogi. Strzepnęła go mocnym szarpnięciem i przecięła na pół. Szkoda, ze nie są mniejsze, mogłabym je podeptać... Wzrost potworków pozwalał jednak na kopanie ich niczym piłki. Oczywiście dziewczynie nie szło tak łatwo ze względu na to, że skrzaty miały broń. I to nie byle jaką. Jedne były uzbrojone w miniaturowe miecze, drugie w łuki, trzecie pluły jakimś kwasem... Plus za kreatywność, tatusiu. Ailyn zabrała się za dalsze likwidowanie wrogów. Szło jej nie najgorzej dopóki któryś z nich nie zamachnął sie zbyt mocno, w efekcie czego rozciął czarny kombinezon dziewczyny zadając jej średnio-poważną ranę. Poczekaj, niech ja cię dorwę, czubku! Była wściekła na potworka, więc skończył bez głowy. Skoczyła na jakieś krzesło i rozejrzała się ponownie. Ku jej zdziwieniu z kryjówek małych potworków zaczęły wyłazić również... mini automatony. Wszędzie rozpoznałaby te roboty, choćby nie wiadomo jak przypominały żywe istoty. Dobra, czas na plan B. Ailyn sięgnęła do plecaka, w którym znajdowały się nowe prototypy bomb. Te, których postanowiła użyć, wytwarzały impuls elektromagnetyczny (w skrócie ujmując coś, co niszczy elektronikę poprzez indukcję wysokiego napięcia, które znowóż powoduje wzrost natężenia, w konsekwencji czego, wydziela się ciepło... prosta logika). Dziewczyna nie przejmowała się uszkodzeniem komputerów biblioteki, a nawet swojego własnego, ponieważ skonstruowała bomby tak, by nie wyrządzały szkód na dużą skalę. Poprzez jeden, porządny impuls mogłaby zlikwidować zasilanie w całym kompleksie jaskiń, nie mówiąc już o zniszczeniu wszelakich sprzętów (np. telefonów komórkowych, odtwarzaczy..). Właśnie, tym razem nie wzięłam telefonu! Normalnie chyba jestem geniuszem... Chwyciła delikatnie jedną z bomb, które miały dodatkowy klej na powierzchni, odbezpieczyła i rzuciła jedną w stronę kryjówki automatonów. Chwila konsternacji, odliczanie w myślach...
- Z daleka od zbiorowiska automatonów! - rzuciła głośno.
I BUM! Głośny wybuch nie spowodował jednak wielkiej fali uderzeniowej ani dużych zniszczeń. Ailyn dostrzegła, że mechaniczne drzwiczki zacięły się w połowie, natomiast pobliskie automatony leżały dookoła jakby wyłączone. Już nie wstaną - pomyślała przez chwilę. Następnie skoczyła ku kolejnej kryjówce potworów. Nie było tam żadnych mechanicznych wojowników, jednak automatyczne drzwi zostały zablokowane po kolejnym wybuchu. Dziewczyna pozbyła się po kolei trzech schowków skacząc nad potworkami i co jakiś czas tnąc je mieczem. W końcu natrafiła na bandę wyposażoną w mini łuki. Chyba mam przechlapane.. Na początek dostała kilka razy w prawe udo. Po chwili strzał było trochę więcej, więc dziewczyna zaczęła się szybciej przemieszczać po bibliotece zwalając przy okazji wszystko, co nie było książką, na potworki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sophie
Miss Holmes
Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Niemcy Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Śro 17:42, 09 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Sophie cofnęła się o jeden krok i zniknęła za regałem. Udało im się tu wrócić. Zbyt szybko niż zakładała i zbyt szybko niżby chciała. Wolała więc konstruktywnie wykorzystać ten czas, ale to pewnie nie będzie jej dane. A wszystko przez tego Rezeusa… To dopiero był ewenement. Jak dotarł na obóz, to zaczął się panoszyć jak pan i władca na włościach. Ja on w ogóle drukował te plakaty? To zawsze było zastanawiające. Ciekawa historia była też z tym jego dotarciem na obóz półkrwi. Na olimpijskiej imprezie coś się wydarzyło, ale Chris nabrał wody w usta(albo po prostu nie chciał z nimi gadać) i nic konkretnego nie wiedzieli ci, których to interesowało. Oczywiście wszystkie nimfy obecne na przyjęciu były obserwatorkami ‘tego zdarzenia’, ale ich wersje się nie pokrywały. Jakby to było jakimś zaskoczeniem.
Sophie nie przepadała za Rezeusem. I nie było pocieszające, że jest tu po raz kolejny właśnie z jego powodu. Powinna być obiektywna, otwarta w stosunku do ‘nowych’ itp., ale nie była. Mało ją to obchodziło. Miała gdzieś kolejnego synalka Zeusa i jego fochy. Minął tylko miesiąc… Oni wrócili szczęśliwie jak jedyna grupa w całości, w ciągu ostatnich kilku lat. Przyprowadzili potężnego… herosa? To było wątpliwe, półbóg, półtytan. Czyli ‘co’ tak konkretnie? Potężny, dumny i totalnie aspołeczny chłopak, który zaczął się bawić w rebelianta. Sophie od zawsze wiedziała, quatsch, wszyscy wiedzieli, że świat bogów i ich dzieci, nie jest idealny i pozostawia wiele do życzenia… Ale nikt o tym nie mówił.
Po drodze zainteresowała ją pewna książka. Przeciągnęła palcem po grzbiecie, a w powietrze wzbij się kurz. Mogli by tutaj dbać o porządek czy coś. Właśnie chowała tomisko do plecaka gdy rozległ się alarm. Sophie prawie podskoczyła zaskoczona, a po chwili szybko dopięła plecak i biegiem wróciła do miejsca, gdzie wcześniej znajdowała się grupa. Prawie wpadła na tego chłopaka… Jak tam mu było na imię? Postanowiła zająć się tym później, pamięć do imion nie była jej mocną stroną. To chyba rodzinne, tylko że ona w ogóle ich nie pamiętała, nie mówiąc o przekręcaniu. A poza tym Chris najwyraźniej właśnie coś mówił, a potem rzucił się biegiem między regały. Czy on na serio sądził, że go słychać w tym wyciu?... Sophie osobiście pobiegłaby trochę inaczej, ale nie można było jej ufać. Zwłaszcza z jej ‘doskonałą’ orientacją w terenie.
Wskoczyła za barykadę budowaną przez Chrisa. Trochę to było śmieszne, bo wyglądało to jak w jakimś filmie akcji, tylko, że to oni byli bardziej tymi ‘ściganymi’. Sophie sądziła, że to bez sensu. Nie ma niczego czym mogłaby atakować potworki zza stołu. Żadnego łuku, a wychylanie się z mieczem, chyba było mijaniem się z celem. Na szczęście były też latające atomatony. Sophie przecięła na pół jednego ze potworków, gdy udało mi się przebić. To nudne. Dla mnie mają zostać niedobitki? Po chwili źle cięła i odbiła kolejnego stworka płazem miecza. Małe BUM i rozbił się na kawałki. Kolejnych kilka też tak załatwiła. Trochę jak Baseball. Nawet usłyszała w głowie melodyjkę z takiego meczu. Durne skojarzenia… Było by nawet fajnie, gdyby nie to, że automatony ciągle napływały. Było ich więcej i robiły się coraz większe. A oni nadal walczyli. Nudzi się Hefajstosowi. Konstruowanie cienkich robocików dla tatusia, jest z pewnością szczytem jego marzeń. Ubliżanie bogom nie było dobrym pomysłem, zwłaszcza gdy istniała możliwość, że czają się gdzieś na obrzeżach twojej świadomości. Ale Sophie już dawno przestała przestrzegać ogólnie przyjęte ‘normy’ boskiego świata. Mało tego podejrzewała, że są obserwowani 24h. A raczej na pewno. Przecież misje herosów mają świetną oglądalność na Olimpie! Jakoś trzeba pomarnować swój boski czas.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
laniette
Cukiereczek Apolla
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 594
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Śro 19:32, 09 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Gdy tylko zaczęła się walka Chris ewidentnie zaczął świrować. Zrobił sobie barykadę ze stołu co wybitnie pomniejszyło jego możliwości. Lana spodziewała się, że zaraz wyciągnie karabin maszynowy i będzie przez pół dnia strzelał na jednym magazynku, ale oczywiście Chris nikomu nie zapewnił dodatkowych atrakcji, a szkoda. Może chociaż mu się koszulka "przypadkiem" rozerwie.
Lana wzniosła się na swoich bucikach i ogarnęła pole walki. Regały były połamane, a książki walały się po całej podłodze. No cóż można było pomyśleć przed założeniem pułapek w bibliotece. Przywołała swój łuk i oddała strzał. Swoim mega chamskim sposobem strzała odbiła się od skóry. W końcu zdała sobie sprawę, że strzela do maszyn. Nie no po prostu genialnie. Postanowiła więc, że będzie strzelać tylko w tył głowy. Z tego co pamiętała te miejsce było bardzo wrażliwe. Strzeliła więc do pierwszego a z jego głowy wystrzelił kwas, opryskując stojące obok przedmioty. Potworowi obok stopiła się głowa na skutek czego rozleciał się na kawałki.
Zauważyła, że ten nowy, syn Morfeusza wzywa tego drugiego nowego syna Hadesa by wezwał swoje upiory. w sumie mądre, sami sobie nie poradzimy. Niestety ten drugi nie był taki wspaniałomyślny jak Lana i postanowił nie nadwyrężać swoich sił. Punkt dla syna Hadesa, Lana lubi wredne typy, ale mógłby się na coś przydać.
Chwilę później Syn Morfeusza zaczął do niej machać z ziemi. Podfrunęła tam z pytającym spojrzeniem. Stanęła na ziemię, uchylając się przed strzałami. Okazało się, że koleś potrzebował pomocy najładniejszej, najsympatyczniejszej i najseksowniejszej uzdrowicielki. Rana mieściła się na przedramieniu i ciągle się rozszerzała. Lana nigdy nie widziała takiej rany. Pociągnęła syna morfeusza za regał, który jeszcze stał. Usadowiła go na ziemi i wyciągnęła swoją złotą apteczkę. Dała mu cukierka z ambrozją na wzmocnienie- to zawsze pomaga. Po pierwsze muszę zatrzymać krwawienie. Miała proszek, którym obwicie posypała ranę. Chłopak zmarszył brwi, kuracja nie była zbyt przyjemna. Poczekała aż proszek przyjmie się i krwawienie ustanie. Posmarowała ranę maścią przyspieszającą gojenie. Niestety aby powstrzymać rozrastanie się rany musiała użyć swojej mocy. Skupiła się, postanowiła pobrać energię leczniczą z ziemi. Zwykle pobierała ze słońca bo było jej bliższe, niestety teraz znajdowała się pod ziemią. Energia przepływała przez nogi, rozlewała się po ciele i kumulowała się w rękach. Tam Lana wysyłała ją na ranę. Po kilku chwilach ramię wyglądało o wiele lepiej, rana się nie rozrastała. Tą technikę leczenia odkryła wraz z braćmi. Wcześniej pobierała energię z siebie, przez co się niemiłosiernie męczyła. Córka Apolla owinęła jeszcze bandażem ranę. Czuć było od niej mokrą ziemią.
- Jakby co to polecam się na przyszłość, uważaj z tym ramieniem. Masz się zgłosić wieczorem!
Po tych słowach Lana znowu wzbiła się w powietrze. Wyciągnęła swój nóż i spadała z nim na potwory, które od razy się rozpadały. Naprawdę zdenerwowała się gdy jakiś potwór pociągnął ją do siebie za włosy wyrywając całą ich garść.
- Ty<cenzured> nikomu nie wolno oszpecać córki Apolla!
Cieła mu dokładnie przez środek ryja. Niech ma za swoje. Rozpadł się na kawałki opryskując Lanę kwasem. Jego działanie było dość nietypowe bo ręka, która dostała cała zesztywniała. Na nieszczęście była to prawa i nóż sam wyleciał Lanie z dłoni. Niech to szlak. Lana nie miała czasu na przeklinanie. Wzięła nóż do lewej ręki i starała się walczyć w miarę dobrze. Później się wyleczę, teraz nie ma czasu. Niech to łopata!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Seth
Jej wysokość Władca Mleka
Dołączył: 23 Gru 2010
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/5
Płeć: Percy
|
Wysłany: Pią 10:12, 11 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Pomimo tegoż zmęczenia Seth, dalej szalał na polu walki niczym poplecznik Tanatosa. Zamieniał w proch potwory i te automaty, których Ailyn nie wysadziła w powietrze. Widział jak córka boskiego Hefaja wysadza jeszcze kryjówki potworów, jednak moment później wpadła w kłopoty. Banda zwinnych potworów poczęła obrzucać dziewczynę deszczem strzał. Wiedząc, że są bliscy wydostania się z potrzasku zdecydował.
- <b>To już czas.</b> – Mruknął pod nosem heros.
Przywołał trzech kościstych chłopaków w rajtuzach z łukami w szkieletowych dłoniach. Ci zaś prędko wybili hołotę atakującą półboginie. Zadowolony uśmiechnął się i obrócił. Był tam wielki jak byk umięśniony potwór z troję oczu na czole i ogromną kuszą w łapach. Rozjuszony heros wrzasnął wyciągając dłoń w określonym geście pochłaniając stwora w otchłań podziemia.
<i>Jeden sługus przygłup dla ciebie tato. Za… No, to na tyle ‘modlitwy’.</i> Wyczerpany półbóg klęknął na jedno kolano z grymasem bólu na twarzy. Rozejrzał się po bibliotece i ujrzał, że bitwa ma się ku końcowi. Jedynie niewyżyty syn Aresa dźgał martwą tarantulę giganta. Obraz znikł... <i>Majaczę?</i> Wrócił do grupy, sięgnął do plecaka i wyjął puszkę nektaru. Pił…
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Seth dnia Sob 18:00, 19 Lut 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Celestine.
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 19 Wrz 2010
Posty: 316
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: CHB! Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Pią 16:48, 11 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
O tym, że idzie na kolejną misję Alice dowiedziała się od swojego młodszego brata. Szybko przyszła do swojej kabiny spakowała kilka niezbędnych rzeczy i pożegnała się ze swoim rodzeństwem. Dzieci Hermesa były najlepszym towarzystwem pod słońcem. Alice nigdy się z nimi nie nudziła, zawsze świetnie się z nimi czuła. Od kiedy znalazła się w obozie bardzo się zmieniła. Można by rzec, że nie była wzorem do naśladowania. Stała się bardziej sarkastyczna. Można było jej też zarzucić ignorancję i dawkowany egoizm. Nie przejmowała się raczej zasadami. Przykładem jest to, że często wymykała się z obozu po alkohol który kradła. Oczywiście dla domku Aresa, bo dobrze płacili. Raz Chejron prawie ją przyłapał, co nie było miłym przeżyciem, ale od tego czasu była o wiele ostrożniejsza i wychodziła ze swoja peleryną-niewidką. Udało jej się kiedyś „pożyczyć” z Wielkiego Domu kilka książek. O rolnictwie dla dzieci Demeter. Kilka o architekturze dla tych od Ateny. Niedawno dostała zamówienie od dziecka Hadesa na księgi z czarną magią. To chyba jedyna rzecz której nie chciała ukraść. Co jak co, ale to już było naprawdę złe. Dobrze, że teraz idę na misję, bo przynajmniej mam pretekst, żeby się wykręcić. Podkradła kilka zabawek z kuźni. A’propos potomków Hefajstosa – czego oni nie potrafią! Ich najlepszym wynalazkiem było samozapalające się żelazo. Bardzo przydatne kiedy rzuca się nożami, ale trzeba być z nimi bardzo ostrożnym. Po drodze pożegnała się jeszcze z nowo poznanymi kolegami/koleżankami i oczywiście z Jason’em – synem Apolla.
Na miejscu zbiórki pojawiła się jako ostatnia. Kiedy zobaczyła swojego ojca była w ciężkim szoku. Nie mogła uwierzyć, że tak niedawno czuła do niego niechęć. Teraz był jednym z najważniejszych ludzi w jej życiu. Nie zauważyła nawet kiedy przeniosła się do biblioteki. Nie wiedziała też po co się tu znalazła, bo nie słuchała Chrisa, zafascynowana przybyciem swojego taty. Miejsce w którym się pojawiła wywołało falę wspomnień .Kiedy pierwszy raz się tu znalazła była w o wiele gorszym stanie. Najgorsza była jednak amnezja. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, a po kilku sesjach u grupowej domku Dionizosa całkowicie odzyskała pamięć. Zaczęła przeglądać zabytkowe księgi. „Najważniejsi Herosi w historii świata” – ten tytuł zaciekawił ją najbardziej. Wyciągnęła ją z półki i usiadła na kanapie. Od razu przekartkowała książkę na dział z dziećmi Hermesa.
Usłyszała alarm. Błyskawicznie podniosła się z miejsca, zerwała klucz z szyi i „otworzyła” swój spiżowy miecz. Następnie ubrała pelerynę-niewidkę i schowała się za regałami. Bezszelestnie podbiegła w miejsce bitwy. No to się zabawimy. Ze stoickim spokojem zbliżyła się do piekielnego ogara stojącego najbliżej i szybko ugodziła go w brzuch. Rozprysł się na miliony malutkich pyłków. Powtórzyła zabieg kilka razy na innych potworach, ale wiedziała, że w końcu musi przestać się ukrywać. Ponownie schowała się za regałem i ściągnęła osłonę. Kiedy wyszła ze schronienia od razu czekała na nią przemiła niespodzianka, a mianowicie – pani cyklopa. Alice pierwszy rzaz w życiu widziała coś tak dziwnego. Była wielka jak słoń i gruba jak ze dwanaście drzew. Ponadto miała na brzuchu fałdy tłuszczu jak sumo z za dużą nadwagą. Rozwścieczona cyklopka ruszyła w stronę dziewczyny. Cóż za zaszczyt. Po kilku nieudanych ciosach córka Hermesa była widocznie zdenerwowana, bo potwora okazała się niezłym wojownikiem. Chwila nieuwagi wystarczyła aby ”duża mama” kopnęła ją w brzuch. To bolało. Wściekła Alice błyskawicznie wyciągnęła jeden z noży zza pasa i cisnęła nim z całej siły w rywalkę. Trafiła w sam środek jej wielkiego, obrzydliwego oka.
- Dobrze ci tak! – krzyknęła zanim pani cyklop zamieniła się w garść kurzu – Czy jest jeszcze ktoś chętny?! – zawołała a jej głos odbił się echem od ścian biblioteki. Tak jak podejrzewała, nikt do niej nie podszedł więc sama rzuciła się w wir walki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blanca
Muza/Maniaczka Klat
Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Maków Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 16:19, 12 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Seth zawołał wszystkich na jedzenie. Blanca również się skusiła. Podeszła do reszty, trzymając książkę z zaznaczoną stroną, którą czytała i wzięła szklankę z sokiem pomarańczowym. Usiadła po turecku koło reszty i napiła się trochę. Uśmiechnęła się. Chłodny napój zdecydowanie poprawił jej nastrój. Z tego co słyszała, mieli przy okazji odwiedzić resztę kompleksów. Może wrócą na tamtą dyskotekę? Robili tam dobre drinki. Zanurzyła się znowu w książce, czytając o sposobach walki przeciwną ręką. Nie była zbyt dobrze wyćwiczona w lewej, dlatego chciała zobaczyć, czy jest szansa to naprawić. Włosy spływały gęstą falą na stronice, więc związała je w luźny warkocz i odrzuciła na plecy.
***
Alarm. Co do cholery?! Wszyscy rzucili się w stronę Chrisa. Koszulkę zdjął czy jak? Zabiorą mu ją? Widząc jednak nadchodzące potwory, wbiegła za stoły, które syn Aresa ustawił na podobieństwo linii obrony. Złapała za nadgarstek, zastanawiając się, czym walczyć, gdy Chris wyciągnął w jej stronę książkę i słownik. Kazał tłumaczyć, najszybciej jak się dało.
- Miłe by było proszę, ale niech ci będzie. Niech mi się tylko jakiś potwór przewinie w moją stronę. - mruknęła i chwyciła tomy. Usadowiła się cicho z tyłu, unikając wszelkich latających fragmentów stworów. Otworzyła książkę na pierwszej stronie. Tekst był dosyć dużych rozmiarów, więc nie miała zbyt dużo roboty. Przekręcała szybko kartki, mrucząc do siebie pod nosem i zapisując wszystko na swoich kartkach. Przechwyt... rzut... bogowie, o co tu chodzi? Litery powoli jej się zlewały. Przymknęła je na chwilę, próbując opanować łzy cisnące się do oczu. W tej chwili niedaleko niej znalazł się olbrzymi, mechaniczny pająk. Pisnęła, widząc, że się zbliża. Na szczęście, ktoś go przeciął. Odetchnęła i wróciła do kartek.
- Jeszcze tylko chwila, ostatnie słowa... - mruknęła. Przepisała wszystko, posprawdzała czy brzmi to w miarę spójnie i poprawnie i wstała. Podeszła do swojego plecaka, który zostawiła pod stołem i włożyła wszystko do środka. Chwyciła za koralik na bransoletce i wywołała bo. Zamieniła go z jodo, bo był dłuższy i wszelkie kopy wyglądały bardziej efektownie. Zawołała płonące krańce i wbiła kij prosto w klatkę piersiową jednego z potworów. Nie był zbyt wielki, ale odrzut spowodował, że rękaw bluzy lekko jej się naderwał i drasnęło ją w ramię. Zaklęła cicho i przystanęła.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Blanca dnia Sob 16:31, 12 Lut 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mroczny
Gość
|
Wysłany: Pią 18:28, 18 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Ostrzeżenie!!! Jeśli jesteś osobą o słabych nerwach lub masz wstręt do nieprzyjemnych obrazów, nie czytaj tego posta. 18+
Bitwa jak każda inna, żadnej róźnicy. Co chwila pojawiały się kolejne fale powtorów. Niektóre były potężniejsze od innych, niektóre słabsze. Na szczęście nie trafił się żaden, który mógłby zmieść wszystkich herosów z powierzchni ziemi machnięciem ręki. W tym wypadku Zeus postawił raczej na ilość, nie na jakoś, jak to było poprzednim razem. Kamienny potwór, biczownicy, to były potwory, a nie takie chuchro jak teraz. Nie oznaczało to jednak, że herosi radzili sobie jakby to był zwykły trening. Małe oślizgłe potworki były trochę wkurzające, a te większe rozwaliły w pył barykadę tak sumiennie przygotowaną przez Chrisa. Cóż, przynajmniej przez chwilę spełniała swoją powinność. Przez kilkanaście minut nie pozwalała tym miniaturowym stworkom na bardziej zorganizowane ataki. Być może dzięki tej barykadzie Chris uratował wszystkich od strasznego bólu nóg. Powinni mu za to dać medal. No i za walkę też. Chłopak jak zwykle świetnie sobie w niej radził. A jego włócznia idealnie się nadawała do tej akcji, w której trzeba było trzymać wroga na odległość. Musieli przecież zapewnić Blacne względne bezpieczeństwo. A jeszcze ważniejszą sprawą było utrzymanie pozycji. Potwory nie mogły ich odciąć od portalu. Gdyby tak się stało, wątpliwe byłoby przejście do innego kompleksu. Na szczęście niedługo później Blanca obwieściła, że kończy tłumaczenie. Nom, ta dziewczyna jest niezła. Przetłumaczyła mniej więcej 200 stronicową książkę w 2-3 godziny. I to w całkowicie obcym języku. Dla Chrisa problem stanowiłoby samo przeczytanie tej księgi, więc postanowił nie wypowiadać się na ten temat. Podszedł tylko do dziewczyny i odebrał od niej oba tomy, słownik i oryginalny egzemplarz. Zerknął jedynie na spis treści, gdyż ciekawość wygrała wewnętrzną walkę w jego umyśle i musiał to sprawdzić. Gdy tylko przejrzał nazwy rozdziałów, wiedział, że będzie niedobrze. Sam tytuł był dostatatecznie złowieszczy: "Czarna magia króla tytanów". Pozostałe podtytuły typu: "Kronos", "Moce Tytana" czy "100 sposobów na uśmiercenie człowieka przy pomocy dwumetrowego sierpa" też nie napawały optymizmem. Wcale nie taka fajna ta książka. Ale najważniejsze, że mieli tłumaczenie. Mogli teraz zwiać do innego kompleksu, zostawiając uprzednio słownik w Bibliotece. To właśnie zrobił Chris. Wziął grube tomiszcze i rzucił je przed siebie. Zasmucił się trochę, gdyż miał nadzieję, że to wystarczy, żeby odegnać potwory, ale te wcale nie miały zamiaru odpuszczać. Wręcz przeciwnie, natarły jeszcze z większą mocą. Cóż, nie było czasu do stracenia. Można iść dalej.
- Wchodźcie do portalu! Nic tu po nas. Idziemy zwiedzać kolejne kompleksy. - zakomenderował.
Nikt jednak nie zdążył wykonać jego rozkazy, gdyż wszyscy zwrócili uwagę na coś, co działo się za plecami Chrisa. Wobec tego on też się obejrzał. Zobaczył Perca, który śmiesznie wybałuszał oczy. Chociaż... zaraz, zaraz. To nie były oczy. Raczej coś z nich wystawało. A to coś, to kilkucentymetrowe macki. Kolejny mackowaty potwór wkroczył do akcji. Ustawił się za plecami syna Zeusa i przebił mu od tyłu głowę, wyłupiając przy tym oczy. Po chwili jednak ów stwór wyciągnął swoje ramiona i wykorzystał je, żeby całkowicie zmasakrować Perca. Najpierw rozłożył macki, jakby szykował się do uścisku, po czym "klasnął" nimi zamieniając głowę tego mięczaka w kupkę mięsa. Ciało herosa prezentowało się jeszcze gorzej bez głowy z wystającymi z szyi kośćmi, mięśniami i wylewającą się krwią. Jednak to nie było na tyle ze strony mackowatego. Postanowił zrobić sobie z ciała Perca zabawkę. Przebił macką pierś Zeusowego dzieciaka i wyciągnął z niego serce. Gdy nakarmił się krwistym organem, przyszła pora na resztę. Złapał mackami nogę i rękę Perca, podniósł jego ciało i rozerwał je na pół, posyłając przy tym na wszystkie strony fontannę krwi i połamane kości. Później do dzieła zniszczenia dołączyły się kolejne małe potworki. Uczepiły się ciała Perca i zaczęły przeżuwać. Po kilku minutach po synu Zeusa zostało kilka kostek i kałuże krwi rozchlapane na podłodze i regałach. Mrrocznie. Ta sytuacja pokazała, że naprawdę lepiej się pospieszyć.
- Do portalu! Już! - krzyknął z lekka podenerwowany.
Tym razem szybko wykonano jego polecenie. Przez portal przeszły dwie osoby, gdy jakiś potwór zablokował reszcie przejście. No tak, chwila rozprężenia i już tracimy najważniejszą pozycję. Super! Nie ma to jak dyscyplina. Jednak ów powtorek nie zabalował tu długo, tylko przeszedł przez portal w ślad za tamtymi. Kilka sekund później jedna z herosek, które przeszły przez portal, wróciła na pole bitwy.
- Potwory przechodzą na drugą stronę. W tamtym kompleksie też jest włączony alarm. Nie damy rady walczyć na dwa fronty. - w tym momencie się rozpłakała. - Adrianna też nie żyje. Potwory zmasakrowały ją tak samo jak Perca. Dlaczego?! Dlaczego?!
No tak. Córka Demeter rzeczywiście przeszła przez portal. A jeśli po drugiej stronie też jest walka, to trzeba jakoś ubezpieczyć tył. Chris przypomniał sobie poprzednią wizytę w bibliotece. Podszedł do portalu i po chwili odnalazł tam cyfrowy panel. Na takim właśnie Przewodniczka zmieniała dane, kiedy przenieśli się na dyskotekę zanim do jaskiń. Wprowadził kod, który również został mu w pamięci. Chwilę później pojawił się przed nim hologramowy okrąg stworzony z obrazów przedstawiających poszczególne kompleksy. Przyłożył rękę do jednego i przesunął w prawo. Pojawiły się kolejne zdjęcia. Po jakimś czasie zdołał odnaleźć te właściwe. Znowu dyskoteka. Ech, niech się tamci pobawią. Zaakceptował wybór i powiedział do herosów.
- Przechodźcie! Idziecie na dyskotekę. Gdy ją przeszukacie, znajdźcie nowy portal i przenieście się do kompleksu archeologicznego. Nie wiem, jak to zrobicie, ale musicie coś wymyśleć. Wasza w tym głowa. Gdy i te jaskinie zbadacie, idźcie do symulacji domu. Tam się spotkamy...
... o ile przeżyję.
Po chwili wszyscy przeszli przez portal. A on czekał i odpierał ataki wciąż mnożących się potworów. Gdy upewnił się, że wszyscy przeszli, rozwalił włócznią panel i wyłączył portal. Nikt nie zajdzie tamtych od tyłu. On się o to zatroszczy. Ustawił się w pozycji bojowej i machnął włócznią.
Pewnie będę żałował tej decyzji, ale dobra. Od teraz robicie, co chcecie. Sam tworzycie akcję. Jeśli wam się spodoba, to możecie nawet wprowadzić jakąś walkę. No i pamiętajcie o przeszukiwaniu jaskiń. M.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anonim97
Strażnik Obozu
Dołączył: 30 Gru 2010
Posty: 337
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Percy
|
Wysłany: Czw 12:58, 24 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Córka Apolla opatrzyła mu prawą rękę po czym dodała:
- Jakby co to polecam się na przyszłość, uważaj z tym ramieniem. Masz się zgłosić wieczorem!
- Dzięki - odpowiedział.
Zauważył, że syn Hadesa przyzwał jakąś bandę łuczników. Może też powinienem coś przywołać pomyślał. Pobiegł szybko do swojego plecaka przeglądał go i po chwili ze środka wyciągnął dwie rzeczy. Jedną szklaną, a drugą w plastikowym opakowaniu. Przeczytał nadruk na szklanej butelce: "Gaz usypiający". Nie pamiętam żebym wkładał coś takiego do plecaka pomyślał. W tej chwili przez przypadek wpadła na niego córka Hefajstosa Ailyn. W ręku trzymała jeden z granatów, ale bez ładunku.
- Trzymaj - powiedział do Ailyn.
Ta zdziwiona na niego popatrzyła nie rozumiejąc o co chodzi. Olgierd rzekł:
- Włóż to do granatu. Powinno uśpić trochę tych piekielnych bestii. - odrzekł.
Potem spojrzał na drugie pudełko. "Tabletki nasenne". O ile pamiętam to powinno pomóc mi się skoncentrować pomyślał. Bez wahania połknął tabletkę i skoncentrował się. Przed nim zmaterializowało się 5 upiorów z mieczami w dłoni. Heros spojrzał na nich i posłał je do bitwy. Cały czas się mocno koncentrował żeby żadnego z nich nie stracić. Bitwa ciągnęła się jeszcze długo. Nagle syn Aresa rzekł do nich:
- Wchodźcie do portalu! Nic tu po nas. Idziemy zwiedzać kolejne kompleksy.
W tej chwili ktoś podniósł rękę i pokazał pewne miejsce. Olgierd odwrócił się w tamtym kierunku i zobaczył potwory masakrujące jednego z herosów. Olgierd po chwili rozpoznał w nim Perca syna Zeusa.
- Do portalu! Już! - ryknął na nich Chris.
Olgierd widział przechodzącą dwójkę dziewczyn. Miał właśnie przechodzić z innymi herosami gdy drogę do portalu zagrodził im potwór. Olgierd już miał go zaatakować, lecz potwór przeszedł przez portal. Co do... pomyślał lecz po chwili jego rozmyślania przerwała jedna z herosek która przeszła przez portal. Płakała i mówiła coś o alarmie w drugim pomieszczeniu i o potworach które zmasakrowały Adriannę tak samo jak Perca. Olgierd na dźwięk imienia syna Zeusa wzdrygnął się ponieważ przed oczyma stanęły mu momenty śmierci herosa. W tej chwili Chris zaczął coś majstrować przy portalu. Potem powiedział do reszt grupy:
- Przechodźcie! Idziecie na dyskotekę. Gdy ją przeszukacie, znajdźcie nowy portal i przenieście się do kompleksu archeologicznego. Nie wiem, jak to zrobicie, ale musicie coś wymyśleć. Wasza w tym głowa. Gdy i te jaskinie zbadacie, idźcie do symulacji domu. Tam się spotkamy... -
Olgierd przeszedł jako ostatni. Gdy znaleźli się na dyskotece portal się wyłączył. Musiał zniszczyć portal - pomyślał. Ty głupku, dzielny głupku. Naprawdę zasługujesz na miano dowódcy grupy... W tej chwili spojrzał na herosów. Wszyscy byli roztrzęsieni. Przez pewien czas patrzyli na siebie milcząc, a ciszę tą przerywała jakaś wesoła muzyka. Olgierd wściekł się i postanowił przerwać milczenie.
- Słuchajcie. Wiem, że jestem najmłodszy z grupy ale trzeba coś zrobić. - rzekł po czym spojrzał na córkę Hefajstosa i spytał się jej:
- Czy mogłabyś ustawić portal na ten kompleks archeologiczny o którym wspomniał Chris?
Dziewczyna pokiwała głową, że tak i ustawiła portal.
- Słuchajcie. Wy tu zostańcie i wybierzcie szefa grupy oraz postarajcie się opanować po tym co widzieliście, a ja pójdę zobaczyć czy następny kompleks jest bezpieczny. Jak będę na miejscu dam wam znać. - rzekł i spojrzał po reszcie grupy, a następnie przeszedł przez portal.
Znalazł się w jakichś ogromnych jaskiniach. Rozejrzał się dookoła. Nie było żadnych stworów automatonów ani nic. Odwrócił się i chciał przejść przez portal na dyskotekę żeby powiedzieć grupie, że jest tu bezpiecznie. Kiedy już miał przejść odepchnęła go jakaś niewidzialna siła i rozległ się kobiecy głos który rzekł:
- Jaskinie archeologiczne zostały wzbogacone o pewną atrakcję. Polega ona na tym, że aby się z nich wydostać trzeba znaleźć inny portal.
Szlag pomyślał. Muszę znaleźć inny sposób żeby im powiedzieć. Wiem Iryfon rozejrzał się jeszcze raz po jaskiniach. Jego wzrok przykuła pewna formacja kryształów. Urwał kawałek kryształu po czym podszedł do miejsca w którym padały promienie słoneczne. Kryształ rozczepił światło i powstała tęcza. Olgierd wyciągnął drachmę którą wrzucił następnie w tęczę i rzekł imię jednego z członków misji. Nagle obraz zmienił się i pokazał grupkę herosów.
- Kompleks jest bezpieczny. Możecie śmiało przechodzić. Tylko może przejdźcie gdy wszyscy będą gotowi. - rzekł.
Nagle obraz się rozmył. Heros zobaczył, że słońce już zaszło. Nie będę tu stał bezczynnie pomyślał. Zaczął układać dwa nagrobki z kamieni. Na jednym wyrył: "Perc Jack syn Zeusa", a na drugim: "Adrianna Di Salviette córka Demeter". Następnie wziął się za medytację. Nagle usłyszał szmer za sobą. Szybko się odwrócił i spostrzegł jakąś osobę biegnącą na niego ze sztyletem. Olgierd bez namysłu zmaterializował ogromnego węża. Osoba ta która na niego biegła upuściła broń i zemdlała. Heros podszedł do niej. Okazało się, że to jakiś chłopak. Rozbroił go, wziął trochę wody ze swoich zapasów i oblał go. Chłopak ten się ocknął, a Olgierd przystawił mu broń do gardła.
- Uspokój się. Nie zrobię Ci krzywdy jeśli mnie do tego nie zmusisz. A teraz się uspokój i powiedz trochę o sobie i wytłumacz dlaczego się na mnie rzuciłeś - rzekł i zaczął wysłuchiwać jego opowieści.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Anonim97 dnia Czw 13:01, 24 Lut 2011, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Seth
Jej wysokość Władca Mleka
Dołączył: 23 Gru 2010
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/5
Płeć: Percy
|
Wysłany: Sob 22:31, 26 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Ubiegłe wydarzenia nie zrobiły na Secie zbyt dużych wrażeń. Gdy jakiś dzieciak zniknął w portalu podszedł pod ścianę i usiadł opierając się o nią. Obok niego usiadła jedna z dziewcząt, tak to była Blanca. Córka Ateny, z która kontakty nie wyglądały najlepiej. Dziewczyna była cała roztrzęsiona, jednak zachowała stoicki spokój i odezwała się do Setha.
- Cześć nowy, jeszcze się nie znamy. – Zaczęła. – Blanca jestem, córka Pallas.
- <b>Domyśliłem się.</b> – Odpowiedział z uśmiechem na twarzy, podając dłoń w geście przywitania. – <b>Fajna misja, nieprawdaż?</b>
Dziewczyna pękła. Położyła mu głowę na ramieniu mocząc jego zaj*bistą bluzę.
- <b>Eee…</b> - Wyjąkał. –<b> Wiesz, oni są już w Elizjum, czuję to.</b>
Widząc, że to nie pomaga pozwolił, żeby jego bluza dalej mokła. Jednak po chwili martwił się, że dziewczyna się odwodni, czy coś.
- <b>Chociaż nie, bo ta dziewczyna wykłóca się z Midasem o to, że syna Zeusa obsłużył pierwszy.</b>
<i>Yy… Coś nie wyszło.</i> Jednak dziewczyna podniosła głowę i ocierając oczy uśmiechnęła się.
- Pora zaplanować taktykę godną Ateny! – Powiedziała pełna wigoru dziewczyna i wstała z zimnej podłogi. – Ty też wstań, bo wilka dostaniesz.
- <b>Ech… Kobiety.</b> - Powiedział pod nosem, gdy półbogini odeszła.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Seth dnia Sob 22:33, 26 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blanca
Muza/Maniaczka Klat
Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Maków Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 22:56, 26 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
O mój... nie dokończyła. Widząc rozpaćkane ciało Perca na podłodze zrobiło jej się niedobrze. Odwróciła głowę, jednak słysząc dziwne odgłosy, znów spojrzała w tamtą stronę. Stwór zabierał się za zjedzenie resztek ciała chłopaka. Zasłoniła ręką usta i czym prędzej stamtąd odeszła. Potem jedna z dziewczyn oznajmiła, że Adriannę po przejściu przez portal też coś dorwało. Blanca stanęła jak skamieniała, pustym wzrokiem patrząc na ścianę przed siebie. Wdech... wydech...
Usiadła na zimnej posadzce i przez moment schowała twarz w dłoniach. Po chwili jednak podniosła głowę i spojrzała na bok. Obok siedział ten zarozumiały syn Hadesa, co to myślał, że książki w tej bibliotece są poukładane systemem. Całe ciało jej drżało, jednak udało jej się opanować struny głosowe i odezwała się:
- Cześć nowy, jeszcze się nie znamy. Blanca jestem, córka Pallas.
- Domyśliłem się. Fajna misja, nieprawdaż?
Przytkało ją. Czy on sobie kpi? Przed chwilą na oczach wszystkich jakiś popie...rzony potwór rozpaćkał Perca na kawałki, w taki sposób, że nie było miejsca bez śladu krwi. Potem Adrianna... Czuła, jak w oczach wzbierają jej się łzy. Odruchowo położyła głowę na ramieniu syna Hadesa.
- Eee... Wiesz, oni są już w Elizjum, czuję to.
Nie słuchała go. Miała dość tej misji, była zdecydowanie zbyt dziwna. Mieli tylko skoczyć po ten głupi słownik i przejrzeć inne jaskinie. Mieli wrócić wszyscy. Wszyscy.
- Chociaż nie, bo ta dziewczyna wykłóca się z Midasem o to, że syna Zeusa obsłużył pierwszy.
Parsknęła. Może nie był to dobry moment na żartowanie sobie w takiej sytuacji, ale poprawił jej trochę humor. Uspokoiła oddech i wciąż lekko czerwona na twarzy podniosła się, ocierając oczy.
- Pora zaplanować taktykę godną Ateny! - ta, ciekawe skąd w niej taka pasja. Może nie chciała okazywać słabości?
- Ty też wstań, bo wilka dostaniesz. - zwróciła się do Setha. Odeszła do reszty, chwilowo nie będąc pewna tego, co stanie się dalej. Olgierd wskoczył do portalu, rozejrzeć się, ale coś długo nie wracał. Zastanawiało ją, co go zatrzymało. Jak on też zginie, to będzie niezła jazda...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|