|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ailyn
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 29 Wrz 2010
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z odległych rubieży Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Nie 16:32, 27 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Totalna demolka w wykonaniu córki Hefajsotsa - to było coś! Dziewczyna starała się jak najlepiej pozbywać tych irytujących i niebezpiecznych potworków. Siegnęła po dwa granaty, które miała przyczepione na pasku. Odbezpieczyła jeden z nich i rzuciła za siebie. Po kilku chwilach nastąpił spodziewany wybuch, jednak rzut nie był zbyt celny, co spowodowało wyprowanie tylko połowy potworów. Chciała naprawić swój bład, jednak dostrzegła, że nie wsadziła ładunku wybuchowego do granatu. Niech to szlag! Jestem kompletną idiotką! Skręciła w jeden z korytarzy między regałami i przypadkiem wpadła na jednego z tych nowych członków ekipy. Nie miała zielonego pojęcia jak się nazywał.
-Sorki - bąknęła oglądając się za siebie na nadciągające potwory.
- Trzymaj. - powiedział chłopak wręczając jej.. coś.. A to co za ustrojstwo? Przypatrzyła się mu ze zdiwieniem.
- Włóż to do granatu. Powinno uśpić trochę tych piekielnych bestii. - odparł.
-Ok, dzięki. - rzuciła rozkręcając granat. Po krótkim momencie wskoczyła na półkę z książkami i rozjerzała się po sali. Rzuciła granat w stronę największego zbiorowiska potworów nie patrząc na efekty, gdyż usłyszała głos szefa:
- Wchodźcie do portalu! Nic tu po nas. Idziemy zwiedzać kolejne kompleksy.
Ailyn zwróciła jednak uwagę na Perca, który... No, wiadomo co się stało. Dziewczyna znajdowała się zbyt blisko syna Zeusa, przez co została ochlapana krwią. Osz... Nie, ale.. no.... Zamurowało ją. Poraz pierwszy poczuła się tak wystraszona. Jej własne życie mogła ryzykować, ale życie innych...Szef ponownie kazał przejść przez portal, wiec Ailyn zerwała się w jego stronę. Po chwili jednak okazało się, że po drugiej stronie też jest niebezpiecznie. Adrianna zginęła... Co jeszcze, do cholery, może się stać?! Ailyn poczuła nienawiść, chęć zemsty... Nie miała jednak pojęcia na kim (albo na czym) wyładować te emocje.
- Przechodźcie! Idziecie na dyskotekę. Gdy ją przeszukacie, znajdźcie nowy portal i przenieście się do kompleksu archeologicznego. Nie wiem, jak to zrobicie, ale musicie coś wymyśleć. Wasza w tym głowa. Gdy i te jaskinie zbadacie, idźcie do symulacji domu. Tam się spotkamy...
Dziewczyna wykonała polecenie szefa. Głupku, powinieneś iść z nami! Po chwili znowu ujrzała starą, znaną dyskotekę. Była tak wesoła i kolorowa, że miała ochotę ją roztrzaskać. Po chwili zorientowała się, że ktoś do niej mówi...:
- ...mogłabyś ustawić portal na ten kompleks archeologiczny o którym wspomniał Chris?
To znowu był ten chłopak. Dziewczyna zdołała tylko pokiwać głową. Podeszła do panelu i zabrała się za łamanie kodu. Oczywiście bez małej pomocy programu deszyfrującego zamieszczonego w spince. Bez problemu ustawiła portal na kompleks archeologiczny. Chłopak przeszedł na drugą stronę i zniknął jej z oczu. Odwróciła się twarzą do pozostałych. Byli totalnie roztrzaskani. Dlaczego te durne potwory..? Dlaczego Perc i Adrianna?.. Miała ochotę się robeczeć. Nie, nie! Stało się. Zapomnij. Odetchnęła głęboko. Chłopak, który przeszedł przez portal coś długo nie wracał.. Po chwili dostrzegła obraz iryfonu, co ją uspokoiło. Chłopak powiedział, że jaskinie są bezpieczne.
-Dobra, ludzie. - odetchnęła - Nie sądzę, że wszystcy czują się świetnie, ale musimy to przełknąć. - całkowicie ukryła rozdzierający ją ból po stracie towarzyszy - Przejdźmy przez portal i dokończmy to, po co tu przyszliśmy. Mamy misję do wykonania. - czekała aż reszta drużyny się wyzbiera, by ruszyć dalej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Mroczny
Gość
|
Wysłany: Czw 22:47, 10 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
GM mode on. Improwizacja a'la Mroczny. Ryzyk-fizyk.
Jesteście na dyskotece. Ale czy na pewno? Wszystko na to wskazuje. Głośna muzyka, kolorowe światła, roje tańczących par i singli. Możecie opłakiwać przyjaciół, ile chcecie, ale przede wszystkim macie zadanie do wykonania. Nie ma sensu czekać. Idziecie dalej. Mijacie kilka dziwacznych potworów. Po drodze zauważyliście, że wykazują one wzmożoną agresję. Ostatnim razem tak przecież nie było, pamiętacie to jeszcze? Alarm doszedł nawet do dyskoteki. Atak na Blancę dopełnił czarę zawiści. Dziewczyna ledwo zdążyła zablokować cios jednego z potworów. Wkrótce do tego jednego osobnika dołączyli inni. Najpierw pojedynczo, potem w większych grupkach. Ktoś patrzący na tę sytuację z góry, powiedziałby, że zostaliście otoczeni. Kilka minut bez Chrisa i już się gubicie. Nie pozostaje wam nic innego, jak wyciągnąć broń i przygotować się do defensywy. Jednak wyczerpani poprzednią walką nie macie żadnych szans. Większość z was godzi się ze smutnym losem, gdy wtem rozbrzmiewa głos.
- Czemu nastajecie na moich przyjaciół, ja się pytam? Zajmijcie się swoimi sprawami. Ich zostawcie mnie.
Trudno zlokalizować źródło głosu, lecz to nie problem. Dwie sekundy później pojawiają się znikąd dwie kelnereczki, które chętnie zaprowadzą was do swojego pana, ekhem, pracodawcy. Tak też się dzieje. Kilka chwil później znajdujecie się w zadymionym pomieszczeniu, loży dla vipów. Pierwszym, co zauważacie, jest czerwony fotel w centrum pokoju. Zza szerokiego oparcia wystaje jedynie ręka z zapalonym cygarem.
- Witajcie w piekle! - powiedział ów człowiek i odwrócił się do herosów. A jego twarz była tak straszna, że będzie się pojawiała w waszych koszmarach przez wiele nocy.
Właściciel klubu wędrował swobodnym krokiem po dusznym pomieszczeniu. Nie musicie się już martwić, założył maskę.
- Nie bójcie się, przyjaciele. Chciałem wam tylko podziękować. Kiedy zabraliście stąd Rezusa, wreszcie mogłem rozwinąć swoje skrzydła. Ten dzieciak był iście irytujący. Głównie skarżył na mnie Zeusowi. A teraz... Teraz jestem wolny.
- Tak, tak, super. Przyjmujemy podziękowania. Możemy już iść? - odezwał się Seth.
Odzywka w stylu Chrisa. Żeby tylko się komuś narazić.
- Owszem, puszczę was wolno. Lecz czy naprawdę tego chcecie?
- Noo, mamy zadanie do wykonania. Nie możemy tu dłużej siedzieć. - dodał syn Hadesa.
- Sami tego chcieliście. Proszę, droga wolna. - powiedział właściciel i zaniósł się szaleńczym śmiechem. Wtedy dyskoteka zaczęła się rozpadać. Dosłownie. Pękał sufit, sypały się kule dyskotekowe, w parkiecie pojawiły się szczeliny. Kilka chwil później stoczyliście się w otchłań.
Gdy otworzyliście oczy, zorientowaliście się, że otacza was ciemność. Kto mógł, zadziałał swoimi mocami i rozjaśnił z lekka pomieszczenie. Niepotrzebnie. W oddali zapaliło się kilka pochodni. Podeszliście bliżej. Kolejny błąd. Wkroczyliście na teren nieprzyjaciela. Właściciel klubu siedział na czarnym tronie, ubrany w płaszcz tego samego koloru. Po raz pierwszy zobaczyliście jego prawdziwą twarz. Demon wydawał się całkiem młody. Z pewnością nie był wiele starszy od was.
- A więc zdecydowaliście się zawitać do mojego Królestwa. Dobrze. Zobaczymy, jak sobie poradzicie. - powiedział ze swojego tronu.
I wtedy ziemia zaczęła się poruszać. Zaczęły z niej wyrastać mury i kolumny. Coś na kształt... labiryntu. Tak, to był labirynt, bez dwóch zdań. I co musicie zrobić? Wydostać się z niego, proste. A więc do dzieła. I nie martwcie się, że zabłądzicie. Będę was kierował.
***
Dla ciebie, Anonimie97 alias Olgierd Rot, mam inne zadanie. Pamiętasz przepaść ze snu Chrisa? Odnajdź ją i zejdź na samo dno. Wierz mi lub nie, ale odkryjesz tam niesamowite prawdy.
Ostatnio zmieniony przez Mroczny dnia Pią 16:45, 11 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anonim97
Strażnik Obozu
Dołączył: 30 Gru 2010
Posty: 337
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Percy
|
Wysłany: Pią 21:48, 11 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Olgierd cały czas przesłuchiwał herosa. Niestety za każdym razem bełkotał coś bez sensu. Chyba oszalał pomyślał Olgierd. Nagle spostrzegł transmisję z Iryfonu. W ekranie pojawiła się córka Dionizosa która przemówiła:
- Hej ty na O. Właśnie bawimy się w Matrixa na dyskotece. Może to się wydawać dziwne, jak na mnie, ale nie mam ochoty się bawić, a inni raczej też o tym nie myślą. - powiedziała Sophie
- Ile wypiłaś?
- A z 3 butelki wina. A co rzuca się w oczy?
- Nie wcale - odpowiedział ironicznie. Pewnie to jej sposób na odreagowanie dopowiedział sobie w myślach.
- Zabawimy dłużej na dyskotece, zrobili inspekcję czy coś. Spotkamy się w Elizeium. Cius!
Zapadła chwila ciszy. Czyli mam iść dalej pomyślał. Odwrócił się w stronę oszalałego herosa który właśnie uciekał. Syn Morfeusza znowu przyzwał węża, przez którego chory heros zemdlał. Olgierd poszperał w plecaku i wyciągnął linę. Związał go mocno. Przecież nie mogę go zostawić bezbronnego bo zginie, i nie mogę też go uwolnić bo nie wiadomo co to za jeden - pomyślał. Po chwili namysłu odwiązał mu nogi, a resztę sznurka użył jako sznurka do prowadzenia obłąkanego. Po minucie związany heros oprzytomniał.
- Idziemy - rzekł Olgierd do niego mając nadzieje, że zrozumie.
Na szczęście "niewolnik" zrozumiał o co chodzi i szedł posłusznie za synem Morfeusza.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Anonim97 dnia Pią 22:36, 11 Mar 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sophie
Miss Holmes
Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Niemcy Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Pią 22:29, 11 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Zaczęło się robić nieciekawie, jak potwory przedarły się przez barykadę stołową. Sophie poczuła zmęczenie, mięśnie zaczęły palić. W końcu trwało to już jakiś czas. Czuła nieprzyjemne mrowienie rozchodzące się jej po rękach. Skrzywiła się mimowolnie i cofnęła o krok, nadal próbując walczyć. I wtedy poczuła, że na kogoś wpadła. Odwróciła się i zobaczyła prawdopodobnie najobrzydliwszą rzecz w swoim życiu. Nie wspominając o przerażeniu, które wstrząsnęło nią, jak dreszcz. Zamknęła oczy… Dość widziała i to wystarczyło, aby obrazy wyryły się w jej pamięci. Przewróciło się jej w żołądku. Ktoś coś krzyknął, a ktoś inny pociągnął ją za rękę. Poszła za nim, a raczej za nią… Za Adrianną, przez portal, a tam czekał ten sam potwór, który przed chwilą załatwił syna Zeusa, a teraz to samo zrobił z córką Demeter.
Sophie stała jak skamieniała. Czuła się naprawdę niedobrze. Całą siłą woli zmusiła się do jakiegoś ruchu i wyskoczyła z portalu powrotem, wprost na Chrisa.
- Potwory przechodzą na drugą stronę. – Rozejrzała się nerwowo. – W tamtym kompleksie też jest włączony alarm. Nie damy rady walczyć na dwa fronty. –Czuła się jakby do niej nie docierało, co się właśnie dzieje. Rozpłakała się. – Adrianna też nie żyje. Potwory zmasakrowały ją tak samo jak Perca. Dlaczego?! Dlaczego…
Potrząsnęła głową. Po chwili Chris posłał ich na… dyskotekę. Spojrzała na niego, jak na wariata. Nie zwrócił na to uwagi, tylko ich szybko pogonił. Może to dlatego, że patrzyła tak na większość osób, a może dlatego, że potwory wciąż szturmowały?
Przetarła oczy i chciała zapytać Chrisa o kod, który wklepał do panelu. Nie widziała wyraźnie przez łzy, a taki kod mógłby się później przydać, ale ktoś ją pchnął i właściwie po chwili wylądowała nad podłodze dyskoteki. Jakby nie było zabawa trwała tam w najlepsze.
Sophie poczuła złość, jeszcze spotęgowaną przez smutek i strach. Otarła łzy. Słyszała jak ten młody coś mówił, ale nie rozróżniała słów. A zresztą… Gdy odwróciła się do reszty już go nie było. Zmarszczyła brwi, ale nic nie powiedziała.
Ruszyli grupą dalej… Trochę się poszwędali tu i tam, ale raczej wszyscy trzymali się razem. Sophie zaczęła boleć głowa od tego dudnienia. Wreszcie puścili coś wolniejszego i zdecydowanie cichszego. Postanowiła wykorzystać ten czas i ustalić gdzie zniknął młody. Gdy nie zauważyła go w pobliżu, to kogoś zapytała.
Wyjęła złota drachmę z plecaka i pociągnęła Lanę do toalety. Odkręciła wodę w umywalce i poprosiła córkę Apolla o trochę słońca. I to dosłownie. Lana zaświeciła delikatnie, nie wiadomo skąd, ale wystarczająco, żeby utworzyć tęczę.
-Bogini przyjmij moją ofiarę! – Wrzuciła drachmę w wodę. Zniknęła, a to dobry znak na początek. – Połącz mnie z… Bogowie jak on miał? - Spojrzała na Lanę szukając pomocy, ale ta była najwidoczniej poza zasięgiem. No trudno muszę sobie radzić sama. – Wiem, że wiesz, o kogo mi chodzi, więc jak już przyjęłaś tą ofiarę, to mnie z nim połącz, jasne?
Najwidoczniej podziałało, bo tęcza zamigotała. Chłopak stał do niej bokiem, ale zanim zdążyła się odezwać, to zwrócił się w jej stronę.
-Hej ty na O. Właśnie bawimy się w Matrixa na dyskotece. Może to się wydawać dziwne, jak na mnie, ale nie mam ochoty się bawić, a inni raczej też o tym nie myślą.
- Ile wypiłaś? –Zapytał. Rzuciła mu spojrzenie spode łba. Very funny.
- A ze trzy butelki wina. A co rzuca się w oczy?
- Nie wcale – odpowiedział jej ironicznie. Już miała go ochotę go wybluzgać, ale powstrzymała się. Miała już dość negatywnych emocji.
- Zabawimy dłużej na dyskotece, zrobimy inspekcję czy coś. Spotkamy się w Elizeium. Cius!
Machnęła ręką przez tęczę, kończąc rozmowę. Wyobraziła sobie, że równocześnie daje mu w twarz. Bardzo odprężające.
Wróciła z Laną na dyskotekę. No i spotkała ich taka miła sytuacja jak poprzednim razem. Czy to znaczy, że Chris zdążył już tu dotrzeć i sprowokować wszystkich wokół? Zganiła samą siebie. Teraz musieli radzić sobie sami. A może nas zapamiętali z poprzedniej bójki? Mogliby chcieć się zemścić czy coś…
Jeden z opryszków zaatakował Blancę. Sophie wyciągnęła miecz z pochwy. Nie uśmiechała jej się kolejna walka, zwłaszcza, że była raczej aktualnie w kiepskim stanie fizycznym i psychicznym. Ale i tak nigdy by się bez niej nie poddała.
Najwidoczniej to nie było konieczne, bo rozległ się jakiś głos. Tym razem bardziej skupiła się bardziej na słowach i ich sensie…
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Seth
Jej wysokość Władca Mleka
Dołączył: 23 Gru 2010
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/5
Płeć: Percy
|
Wysłany: Sob 19:19, 12 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
- Ty też wstań, bo wilka dostaniesz. – Zganiła Setha córka Ateny.
<b>- Ech… kobiety.</b> – Mruknął pod nosem heros, gdy dziewczyna odeszła.
Seth wstał i rozglądnął się po sali. Grupa była wyraźnie przygnębiona wśród tańczących ludzi… Wiedział, że bezsensu jest marnować głupie poświęcenie Chrisa, więc ruszył przez sale. Grupa najwyraźniej nie wiedziała co ma robić i ruszyła za nim. Herosi weszli w grupę agresywnych potworów, które dziwnym trafem rzuciły się na Blancę.
- Za Arachne! – Krzyknął największy i najtęższy, prawdopodobnie przywódca bandy.
Dziewczyna zablokowała cios potwora, jednak tuż zanim nacierała reszta monstrów. Dzieciaki z ADHD (herosi) już stały w pogotowiu, by pomóc dziewczynie. <i>Jesteśmy bez szans…</i> Stwierdził w myślach Seth. Wtem, nagle dobiegł ich odległy głos.
- Czemu nastajecie na moich przyjaciół, ja się pytam? Zajmijcie się swoimi sprawami. Ich zostawcie mnie.
Potwory niechętnie, ale odeszły w stronę baru. Do bohaterów podeszły dwie skromnie ubrane kelnerki, skromnie tutaj nie znaczy, że prosto i grzecznie. Jedna z nich złapała Setha pod rękę. Ten bez skrępowania wyrwał się jej. Wkrótce znaleźli się w pomieszczeniu pełnym papierosowego dymu, na środku pokoju stała dostojny czerwony fotel, zza którego wystawała jedynie ręką z kubańskim cygarem.
- Witajcie w piekle! - powiedział ów człowiek i obrócił się na fotelu w stronę herosów.
<i>Piekło… Nie schlebiaj sobie chłoptasiu!</i>
- Nie bójcie się, przyjaciele. Chciałem wam tylko podziękować. Kiedy zabraliście stąd Rezusa, wreszcie mogłem rozwinąć swoje skrzydła. Ten dzieciak był iście irytujący. Głównie skarżył na mnie Zeusowi. A teraz... Teraz jestem wolny.
- <b>Tak, tak, super. Przyjmujemy podziękowania. Możemy już iść?</b> - Powiedział Seth wielce poirytowany. Po prostu nie lubił, gdy ktoś go zmusza do głupiej rozmowy ze śmieszną postacią, z taniej kreskówki.
- Owszem, puszczę was wolno. Lecz czy naprawdę tego chcecie?
- <b>Noo, mamy zadanie do wykonania. Nie możemy tu dłużej siedzieć.</b> - dodał syn Hadesa.
- Sami tego chcieliście. Proszę, droga wolna. - powiedział właściciel i zaniósł się szaleńczym śmiechem.
Wtedy dyskoteka zaczęła się rozpadać. Dosłownie. Pękał sufit, sypały się kule dyskotekowe, w parkiecie pojawiły się szczeliny. Kilka chwil później stoczyli się w otchłań, gdzie panowały egipskie ciemności. Któryś z bohaterów rozjaśnił lekko korytarz, nawet niepotrzebnie, bo po chwili pojawiły się pochodnie. Szli w stronę świateł… Jak się okazało znowu wpadli na nieprzyjemnego gościa. Tym razem siedział na czarnym tronie, a odziany był w czarny płaszcz.
<b>- O, znów pan Ekshibicjonista?</b> - Zapytał Seth kojarząc płaszcz demona z tym dziwnym fetyszem.
- A więc zdecydowaliście się zawitać do mojego Królestwa. Dobrze. Zobaczymy, jak sobie poradzicie. – Powiedział właściciel klubu lekceważąc uwagę chłopaka.
Facet znikł, a z ziemi poczęły wyrastać ściany, mury i głazy. To zablokowało im drogę i musieli ruszyć w jedynym wolnym kierunku. Tak też zrobili… Za pierwszym zakrętem korytarz był rozdwojony i wystąpił problem wyboru. Seth sięgnął po jedną z pochodni i podłożył pod oba kierunki. Przy drugich wrotach ogień jakby chciał wędrować do przodu.
- <b>Tam jest dostęp do świeżego tlenu atmosferycznego… </b>- Rozmyślał głośno Seth. <b>– Idziemy tędy.</b>
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Seth dnia Sob 20:29, 12 Mar 2011, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blanca
Muza/Maniaczka Klat
Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Maków Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Wto 21:49, 15 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Znów trafili na dyskotekę. Niezbyt jej się to podobało, bo gdy ostatnio tu zawitali, Chris zostawił po nich miłe wspomnienia, nadużywając swej boskiej krwi. Poznała tu całkiem miłego stwora, Nate’a, dość podobnego do człowieka, gdyby nie jego tatuaż dookoła twarzy. Oznaczał on, że należał do wybitnego gatunku metamorfogów. Potrafili przybrać oni odpowiednio podobny wygląd do osoby, której mieli część ubrania bądź ciała [paznokieć, włosy] przy sobie. Było ich już bardzo niewielu, więc Blanca była bardzo zadowolona z możliwości wymiany poglądów z Natem. Przechodzili niedaleko baru, gdzie kątem oka dojrzała tego samego barmana, który obsłużył ją całkiem niezłym martini. W pewnym momencie coś świsnęło jej koło ucha.
- Za Arachne! – usłyszała. Mimowolnie, w ułamku sekundy złapała za przegub i w ręku trzymała swoje bo. Oj tak, tylko ja mam takie szczęście. Zamachnęła się, ale zamarła, widząc, że zbiera się dookoła nich grupa niefajnych potworów. Podparła się na broni, mamrocząc pod nosem wszelkie hiszpańskie przekleństwa. Ktoś mieczem zablokował uderzenie koło jej nogi. Mruknęła cicho ‘dzięki’ nie patrząc nawet w bok.
Wtem rozległ się tubalny głos. Miał lepszy bas niż najlepsze głośniki. Gadał coś o przyjaciołach. Blanca nieufnie spojrzała na postacie próbujące zaprowadzić ich do nieznajomego. Jedna z dziewczyn wyciągnęła do niej rękę.
- Łapy bierz bo cię kijem przegnam. – warknęła, podstawiając jej kraniec bo pod nos. Zaczynał się żarzyć. Z dumnie uniesioną głową poszła, gdzie jej kazano. Czując zapach papierosów, zasłoniła nos koszulką. Ten smród źle się jej kojarzył. Na wielkim, czerwonym fotelu z cygarem w ręce siedział jakiś gościu. Uniosła brew do góry i założyła ręce na piersi.
Pokłócił się z Sethem, ale na w miarę kulturalnym poziomie. Już wydawałoby się, że sobie pójdą, gdy wszystko zaczęło się rozpadać. Ciemność. Ktoś zapalił światło, ale nie było ono zbyt dobre. Potem znów pojawił się ten dziwny koleś i wywołał labirynt, co Blankę kompletnie wkurzyło. Syn Hadesa postanowił pokierować grupą i skierowali się w jakiś zakręt. Przed nimi znajdowały się dwa wyjścia. Seth zapalił ogień i podłożył pod obie drogi. W jednej płomień poruszył się jakby w stronę wyjścia.
- Tam jest dostęp do świeżego tlenu atmosferycznego… - usłyszała jego myśli. Dlaczego ona na to nie wpadła?! Synalek Hadesa zaczął ją powoli denerwować. Najpierw w bibliotece, teraz tu… Nie licząc ‘miłego’ momentu po śmierci Perca i Adrianny był dla niej po prostu snobem. Gdyby nie to, że miał rację, już by mu przywaliła.
- Przygotujcie broń, tak… na wszelki wypadek. Czy któraś z latających dziewczyn mogłaby się trochę nad nami unieść? Mogłaby widzieć czy coś lub ktoś się zbliża.
Poszła na przód i zaczepiła Setha.
- Te, nowy panie kurna Chrisie… Może i masz rację, ale jakby co, to szefuńcio został sam na polu walki? Robimy coś z tym? Poza tym, że musimy znaleźć wyjście, zapewne po drodze rozwiązać jakieś głupie zadania albo coś w tym stylu… Bez urazy do innych, ale jakoś w miarę ogarniasz sytuację, więc czekam na twoją opinię.
Chłopak wyglądał, jakby napił się czegoś mocnego. Może łyknął gdzieś po kącie z Sophie, tak dla odwagi? Sama z chęcią usiadłaby i odpoczęła od tego wszystkiego. Przymknęła oczy i jej się przypomniało. Chris miał wszystko, co przetłumaczyła. Jeśli zginie, kartki przepadną.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Seth
Jej wysokość Władca Mleka
Dołączył: 23 Gru 2010
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/5
Płeć: Percy
|
Wysłany: Śro 20:42, 16 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
- Te, nowy panie kurna Chrisie… Może i masz rację, ale jakby co, to szefuńcio został sam na polu walki? Robimy coś z tym? Poza tym, że musimy znaleźć wyjście, zapewne po drodze rozwiązać jakieś głupie zadania albo coś w tym stylu… Bez urazy do innych, ale jakoś w miarę ogarniasz sytuację, więc czekam na twoją opinię. – Usłyszał chłopa ze strony Blancki.
<b>- Chwila, muszę coś przemyśleć.</b> – Urwał krótko rozmowę z dziewczyną cierpiącą na arachnofobię.
Praktycznie nie miał czego przemyśleć… Co mieli niby robić? Odszedł kawałek, jedna z herosek piła jakiś napój. Podała mu go, ten zaś wziął i pił. <i>Wino?</i> Zaskoczony uśmiechnął się do dziewczyny, która miała na buzi szyderczy uśmiech Dionizego. I w taki oto sposób przerwa w wędrówce samoistnie się zarządziła. Może było to niemądre, że na terenie wroga pili tanie i wykwintne wina… Jednakowoż drużyna była pogrążona w smutku, zasłużyli na trochę rozrywki. Seth odszedł na bok za potrzebą.
- <b>Nic nie rozumiem… O co takie wielkie halo?</b> - Mówił sam do siebie Seth opuszczając spodnie. – <b>W końcu każdy kiedyś umiera.</b>
[Mogę pominąć czynności fizjologiczne?]
Zapiął rozporek i zauważył trójkę pięknych dziewczyn. Pomyślał, iż są to górskie (jaskiniowe?) nimfy. Zadowolony podszedł do nich niczym jakiś żigolo. Dziewczyny uśmiechnęły się nieśmiało. Zbliżył się do jednej z nich by ją pocałować i nagle piękności zamieniły się w odrażające empuzy. Chłopak nie miał przy sobie broni! Wystraszony odruchowo uderzył najbliższą łokciem w twarz, pozostałe puściły się w biegu za nim. Dziewoje były tuż przed nim, gdy obszar między nimi przegrodziła ściana, tj. te, które tworzyły labirynt.
-<b> Uff… </b>- Westchnął ciężko.
Pochylił się i oparł dłonie na udach. Wyprostował się, przemył ręce w wodzie, która ciekła ze sklepienia jaskini i ruszył w stronę obozowiska. Spotkawszy Blancę zagadnął:
- <b>Najważniejsza jest misja.</b> – Odpowiedział bez sentymentu do dowódcy. –<b> Jesteśmy pod ziemią, więc sądzę, iż jakoś się zorientuję i wydostaniemy się z tego… miejsca.</b>
Widział niezadowolenie na twarzy Blancki.
-<b> Przy okazji należałoby poszukać tych dwóch, co się rozdzielili… </b>- Dodał. – <b>Sądzę, że wiem gdzie jest jeden z nich… Niestety, nie wiem gdzie jesteśmy my!</b>
- I to tyle? – Zapytała poirytowana Blanca.
-<b> Nie… Przejście, którym mieliśmy się udać zostało zamurowane.</b> – Odpowiedział.
Pozostawił dziewczynę z miną ala „Coś więcej o tej sprawie?” i oparł się o ścianę. Zasnął nie czując nawet jak opadają mu spodnie, których nie zapiął paskiem. Widział światła, które można by nazwać wirującym kręgiem ognia. Owe światła zamienił się w obraz. Widział jak najmłodszy heros wlecze za sobą jakiegoś osobnika – człowieka. <i>Po co?!</i> Obraz znikł, chłopak otworzył oczy i poczuł, iż leży na ziemi.
Hmm, zastanawiam się, czy od czasu mojego posta możecie jeszcze wprowadzać potwory. Iście ciekawe zagadnienie. M.
Mam zmienić ten fragment?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Seth dnia Czw 15:40, 17 Mar 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
laniette
Cukiereczek Apolla
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 594
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Pią 22:15, 01 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
To było straszne. Sophie wyleciała z portalu i oznajmiła, że Adriana nie żyje. Adriana, ta Adriana, Adriana i Perc. Stała jak zamurowana a potem poczuła, że ktoś wepchnął ją do portalu. Byli na dyskotece, Lana usiadła jak stała, poskładała się równo. Po policzkach ciekły jej łzy. Soph usiadła przy niej wypijając butelkę wina jednym haustem i odkorkowywując następną.
-A ja?
Przed Laną pojawiła się butelka napoju. Białe słodkie, takie jak Lana lubi najbardziej. Nie dane było jej się jednak delektować smakiem, nic nie czuła.
Nagle Sophie zerwała się i pociągnęła córkę Apolla do toalety. Tam odkręciła wodę i poprosiła Lanę o słońce. Ta zaświeciła się niemal natychmiast. Zrobiła się tęcza, a w obrazie pojawił się Olgiert. Chyba zauważył delikatną nietrzeźwość, ale w tym towarzystwie to normalne. Wymienili z Sophie kilka słów, Lana zbyt zajęta była gapieniem się w lustro. Taki nałóg, coś silniejszego od niej.
Wrócili w sam raz by pomóc herosom, niestety nic się zapomóc nie dało bo jakieś blondyneczki kelnereczki, które myślą, że są fajne przyszły ich zaprowadzić do swojego pana. W loży dla vipów śmierdziało drogimi cygarami i generalnie było czerwono i bardzo nie fajnie. Lana szła cały czas obok Sophie, była generalnie przytumiona i zaczęło jej się kręcić. Za dużo wydarzeń, a Lana nie była przygotowana na śmierć tylu osób w jednym dniu. Przecież dopiero bawiła się z nimi na imprezie!
Pan okazał się bardzo niefajnym kolesiem, z brzydką twarzą i niemiłym charakterem. Zaczął kozaczyć, przez co doprowadzał Lanę do szału. Ten wielki ziomal od Hadesa mu odszczeknął co wybitnie poprawiło córce Apolla humor. Kiedy zaczęła się martwić o Chrisa dyskoteka zaczęła się zapadać. Lanie coś to przypomniało, wizję z dyskoteki na poprzedniej misji. Wtedy gdy tańczyła z Chrisem, chyba o ciutkę pomyliła się w obliczeniach, myślała, że dyskoteka zawali się wcześniej. Kolejny dowód na to, że myślenie jest całkowicie bezsensowne.
Po locie w dół okazało się, że jesteśmy ' w królestwie' tego wielkiego kozaka. Lanie nie za bardzo się podobało po pierwsze nadal była pod ziemią i nie widziała słońca. A po drugie zaczął wyrastać labirynt, no i było CIEMNO! W każdym razie przez chwilę bo potem ogień i te sprawy rozjaśnił wszystko.
Trzeba było odpocząć więc zatrzymali się. Ten od Hadesa najpierw się narąbał, po tem poszedł się odlać, próbował zarywać do jakiś panienek, które były tymi stworkami na e a potem poszedł spać. I gadał przez sen, chyba miał wizję. Miło gościć normalnego ludzia na misji.
- Możecie odpocząć z dwie godzinki czy więcej, ja stanę na warcie.- Lana wzięła łuk i oparła się o głaz.
Generalnie nie spała za dużo bo w nocy ognisko z Soph i braćmi, ale okres czuwania Lany wynosił sporo czasu. Da radę, nie chce jej się spać. Lana była pewna, że jest noc po sygnałach w jej głowie. Tatuś powiedział dobranoc i wysłał buziaki. Noc minęła spokojnie oprócz tego iż ten od Hadesa Kuźde jak on ma na imię? Kilka razy wstawał się odlać, chodził zamyślony i rozmawiał ze swoimi widmowymi przyjaciółmi. Blanca załamana siedziała kilka metrów o niej. Generalnie nikt nie kwapił się do rozmowy...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez laniette dnia Nie 9:51, 01 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Seth
Jej wysokość Władca Mleka
Dołączył: 23 Gru 2010
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/5
Płeć: Percy
|
Wysłany: Sob 22:00, 30 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
- Ku*wa! Herosi wstawać! – Wołał wściekły Seth.
- Może by tak grzeczniej? – Odpowiedziała zaspana Blanca klnąc po starogrecku.
Heros pominął tę uwagę. Może nie był najlepszym obserwatorem, ale wiedział, że jest jedynym facetem w grupie i że z kobietami czasem lepiej nie zadzierać. Podszedł do dwóch śpiących i pijanych dziewcząt i zaczął szturchać je butem.
- Dopóki będziesz przystojny, to możesz mnie kopać ile wlezie. – Powiedziała Lana i obróciła się na bok.
- Irytujące! – Sapnął chłopak i odszedł. – Nigdy więcej alkoholu na wyprawie!
*ŁUP!*
Sklepienie jaskiń zaczęło się walić, a chłopak oberwał w głowę. Wymamrotał coś pod nosem i zemdlał, słysząc jak córka Ateny szybko zbiera grupę.
***
- Seth, słyszysz mnie? - Usłyszał głos.
Jednak żyję? Jak miło tatku, że mnie nie chcesz u siebie! Widać, że świetnie się bawicie z Persefcią.
- Nie, nie słyszę! Dasz mi spokojnie poleżeć? – Warknął.
- Wstawaj, nie mamy całej nocy śpiąca królewno! – ‘Groźnie’ krzyczał Olgierd.
- Mam się ciebie bać? – Zapytał Seth otwierając jedno oko.
- Wstań! Mamy niewiele czasu, zaraz się ockniesz… - Wrzeszczał przejęty.
- No mów, mów… Przecież cię słucham. – Mówił niewzruszony syn Hadesa.
- Musisz to zobaczyć?! – Dodał gówniarz.
Seth niechętnie, ale wstał.
- Wchodzisz w mój sen i jeszcze pragniesz, żebym przy tobie nie zasypiał? Zastanów się człowieku! – Powiedział otwierając oczy.
Olgierd stał naprzeciwko, a tuż obok niego był jakby obraz z iryfonu, tylko nie tęczowy… jakby mroczny. W oknie Olgierd prowadzony był z jakimś towarzyszem przez podziemną równinę, przez bandę potworów z Minotaurem na czele.
- Musicie mi pomóc. - Mówił Olgierd, gdy coś zaczęło przerywać. - … jesteśmy w…
*PLASK*
***
- Mówiłam, że pomoże? – Mówiła córka Ateny do Lany.
Chłopak najwyraźniej dostał z liścia.
- A ja mówiłam, że dam radę sama go ocucić? – Odpowiedziała druga dziewczyna.
Seth nic nie mówił, leżał. Obóz wyraźnie był przeniesiony w bezpieczne miejsce, a heroski biegały tu i tam, robiąc rozmaite czynności.
– Świetna robota dziewczyny. – Wymamrotał Seth, tworząc klepankę słowną.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Seth dnia Nie 11:13, 01 Maj 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
laniette
Cukiereczek Apolla
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 594
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Nie 10:26, 01 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Lanę obudziło kopanie w brzuch cholera miałam stać na warcie. Otworzyła jedno oko i zobaczyła tego seksownego syna od Hadesa, które imienia nadal nie umiała zapamiętać.
-Dopóki będziesz przystojny, to możesz mnie kopać ile wlezie. - powiedziała zaspanym głosem i przewróciła się na drugi bok przytulając się do Sophie.
-Irytujące! – Sapnął chłopak i odszedł. – Nigdy więcej alkoholu na wyprawie!
A to dlatego zasnęłam. Lana zaczęła się gramolić , w sensie wyszła ze swojego śpiwora. Już miała spełnić rolę przenośnej karetki i zobaczyć czy wszyscy są zdrowi po bitwie w bibliotece gdy usłyszała głośny trzask, przekleństwa i głos Blanki, że wszyscy mają natychmiast wstawać. Lana wepchała śpiwór do plecaka i podbiegła do nieprzytomnego Setha. Ponieważ nie było za dużo czasu w sensie jaskinia w każdej chwili mogła rąbnąć się wszystkim na głowę, Lana uruchomiła swoje fruwające trampki i przerzuciła Setha sobie przez ramię, ciesząc się, że frunąc chłopak był dużo lżejszy.
Blanca znalazła grupie jakieś bezpieczne miejsce. Znaczy wyglądało na bezpieczne, w każdym razie kamienie nie leciały ludziom na łeb. Lana chciała położyć Setha bezpiecznie na ziemi, niestety chłopak zsunął się i rąbnął dosyć mocno kolanem o ziemię.
-Ups zaraz to naprawię
Podwinęła mu spodnie i zobaczyła, że kolano mu spuchnęło i nie wygląda najlepiej. Zła, że musi marnować swoją cenną energię na leczenie głupiego kolana, odmówiła hymn do Apolla, a opuchlizna się zmniejszyła. Kilka modłów i kolano wróciło do normalnego stanu, a Lana była zmęczona.
Już chciała obudzić kochaną śpiącą królewnę gdy Blanca powiedziała, że ona to zrobi. Z prawdziwą przyjemnościom wymierzyła Sethowi plaskacza. Ten obudził się z jękiem.
-Mówiłam, że zadziała?- powiedziała córka Ateny
- Generalnie mogłam to sama zrobić, ale w sumie każdy sposób jest dobry.- powiedziała Lana z uśmiechem- A teraz się nie ruszaj bo muszę obadać twoją głowę
Zbadała go całego, podciągnęła mu powieki i ogólnie pobawiła się w lekarza.
-masz nierówne źrenice, chyba faktycznie to coś uderzyło w ciebie porządnie. Polecam wziąć ambrozję i iść spać.
To mówiąc wepchała mu do ust 4 cukierki. Potem powiedziała do Blanki:
-Z urazami głowy ambrozja sobie poradzi, nie trzeba nic szyć więc nie ma nic do roboty. Generalnie trzeba mu dać trochę czasu, jak przestanie bełkotać to znak, że jest okej. A teraz mogę się zapytać jaki jest plan?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blanca
Muza/Maniaczka Klat
Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Maków Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Nie 11:39, 01 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
W swoim śnie widziała przystojnego bruneta z brązowymi oczami i ładną klatą. W życiu chyba nie miała tak dobrego snu.
- Ku*wa! Herosi wstawać! - usłyszała. Otworzyła jedno oko. Seth.
- Może by tak grzeczniej? - mruknęła ziewając. Mimowolnie jednak zebrała się i schowała śpiwór. Powoli zaczęła również pomagać synowi Hadesa w budzeniu reszty. W pewnym momencie olbrzymi odłam skalny oderwał się od sklepienia i rąbnął chłopaka w głowę. Przez moment chciała buchnąć śmiechem, ale czując się odpowiedzialna za resztę drużyny, dała znak Lanie, aby ta zabrała Setha i sama szybko odezwała się:
- Ludzie, ruchy! Idziemy znaleźć bezpieczne miejsce! Migiem!
Przebiegli kilka metrów w lewo. Blanca biegła z tyłu, pilnując, by nikt nie został. Słyszała co jakiś czas spadające skały. Pospieszała ich jak tylko mogła. Widząc przed sobą niefajnie wyglądające stalaktyty, zatrzymała resztę i wyjęła bo. Zapaliła krańce broni i rzuciła nią pod odpowiednim kątem. Kraniec trafił w stalaktyt, który spadł i zamienił się w proch. Przynajmniej nikomu znowu mózg nie wypłynie... W końcu znaleźli całkiem wygodnie miejsce z wysokim stropem, dzięki czemu w porę mogli zorientować się na wypadek niebezpieczeństwa. Blanca zarządziła postój, pozwoliła ogarnąć i podeszła do Lany, która klęczała nad Sethem, próbując przywrócić mu przytomność.
- Mogę ja? - zapytała córkę Apolla. Dziewczyna kiwnęła głową i szatynka chwyciła skrawek koszulki chłopaka. Podniosła go trochę do góry i zamachnęła dłonią. PLASK! Czerwony odcisk dłoni został na policzku Setha.
Uśmiechnęła się do siebie.
- Mówiłam, że zadziała?
Chłopak zaczął powoli wracać do normalnego stanu. Blanca, słysząc pytanie Lany zamyśliła się.
- Brakuje nam Chrisa i Olgierda. Powinniśmy ich znaleźć. Wcześniej jednak sądzę, że wycieczka krajoznawcza dobrze nam zrobi. Będziemy wiedzieć, jak się poruszać po tych kompleksach. Zresztą, tego wymagał od nas Chejron. Jeśli chcesz możesz powiedzieć to reszcie. I niech dzisiaj nie piją - jak znowu pojawią się potwory, będzie kiepsko.
Odeszła dalej i schowała twarz w dłoniach. Oj Chris, lepiej żebyś się znalazł. Żebyś ty cholerny, zadufany w sobie idioto chociaż zostawił jakiś plan działania! Teraz trzeba działać na własną rękę. Dobra, Blanca, od początku. Skup się. Musisz przede wszystkim dostarczyć całą i bezpieczną grupę do domu. Kartki były ważniejsze, ale ma je Chris. Czyli wszystko kręci się wokół niego. Cholera.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mroczny
Gość
|
Wysłany: Pon 11:13, 02 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Na początek coś dla Olgierda Rota. Mianowicie. Miałeś iść nad przepaść, lecz niezbyt ci spieszno. Może mała atrakcja zwiększy twoje tempo ze „ślimaczego” na „satysfakcjonujące Mrocznego”. Taak. Przyda ci się coś. Uwaga! Teraz czytaj uważnie. Jesteś bardzo nierozważnym herosem. Nie zauważasz tylu znaków. Możesz się wstydzić. Myślałeś, że ten biedny herosek jest obłąkany? Cóż bardziej mylnego. Jest zdrów na umyśle tak samo jak ty czy ja. Nie zauważyłeś również tych jego nerwowych ruchów, prawda? Przecież co chwila macha wściekle głową i wciąga głęboko powietrze nosem. Nie zauważasz tego? A wiesz, że kiedy ty się zatrzymujesz, żeby przemyśleć sytuację, lub zarządzasz postój, on drapie ziemię pazurami? Tak, pazurami. Już ci mówiłem, że jesteś bardzo nierozważnym herosem. Na twoich oczach chłopak zaczyna się przemieniać. Widzisz, jak jego szpony się wydłużają. Skóra zaczyna przyjmować ciemny odcień. Na kręgosłupie pojawia się rząd niesamowicie ostrych wypustek. Wydłużona paszcza jest pełna od ostrych zębów, które tylko czekają na okazję, żeby rozerwać cię na strzępy. Nieładnie. Tak się pilnujesz? Mało ci trupów na misji? Za karę będziesz musiał poradzić sobie z tym potworem. Od razu ostrzegam, że nie będzie łatwo. I pamiętaj. Musisz zdążyć nad przepaść.
Jeśli chodzi o resztę, to widzę, że macie małe problemy. Mianowicie. Nie wiecie, gdzie iść ani co robić. Na takiej misji to rzeczywiście może być lekkie utrudnienie. Czyli muszę wam pomóc. Spójrzcie na ściany. Wy naprawdę nie zauważyliście tych wszystkich strzałek i opisów? Przecież one doskonale pokazuję, w którą stronę należy się kierować. Cóż. Skoro wiecie już, o co chodzi, możecie iść dalej.
*** Kilkadziesiąt minut później***
Zadowoleni? Zdziwiłbym się, gdyby tak nie było. Macie przed sobą tylko troje drzwi. Ale pamiętajcie, tylko jedno zaprowadzi was dalej. Za innym czekają na was wieczne męczarnie, tortury i katusze. Bogowie jedni wiedzą, czy druga opcja jednak nie byłaby lepsza. Ale skąd wy macie wiedzieć, przez które drzwi przejść? Z pomocą przyjdzie wam zagadka. Przed wami ukazał się drewniany postument, na którym ktoś położył pięć cienkich płytek z misternie wyciosanymi obrazkami. Przedstawiały one: kroplę wody, piorun, postać pożerającą małe dzieci, chłopca ubranego w grecką zbroję z mieczem w ręku oraz szkielet. A poniżej płytek widniał napis:
Zgładził Heros okrutnego Tytana, który przed laty strącony Piorunem. Przedtem Woda pochłonęła Kości.
Waszym zadaniem jest ułożenie tych płytek w odpowiedniej kolejności. Jeśli wam się to uda, zostaną wam wskazane odpowiednie drzwi. Do dzieła.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mroczny
Gość
|
Wysłany: Pon 12:20, 02 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Chris dobijał właśnie mieczem jednego z wielu potworów. Tracił czas, to prawda. Ale nie mógł też ryzykować. Śmierć z ręki ledwo pełzającego stwora, który ostatkiem sił wbił się w jego ciało nie była zbyt chwalebna. Każdy inny potwór mógł go zabić. Chrisowi już na tym nie zależało. Wypełnił swoje zadanie. Zapewnił bezpieczne przejście pozostałym herosom. Co prawda zachował kartki z tłumaczeniem księgi, ale przecież z resztą jest Blanca. Chłopak nie wątpił, że dziewczyna zapamiętała ogólny zarys tekstu. Chodziło o Kronosa i to było najważniejsze. A teraz zaczął myśleć. Niedobrze. Powinien całkowicie oczyścić umysł i skupić się na walce. W chwilę później został ukarany za nierozwagę. Jakiś większy potwór uderzył go pięścią w brzuch tak mocno, że przeleciał kilka metrów w powietrzu i uderzył plecami o ściany. Siła była tak duża, że jego ciało zrobiło w ścianie niemałe wgłębienie. Chris bezwładnie zsunął się na ziemię. Nie miał już sił, żeby wstać. Zobaczył jeszcze zmierzającego w jego stronę bardzo szybkiego potwora. Chłopak ruszył myślą ku swojemu mieczowi, którego nie upuścił mimo poprzedniego ciosu. Gdy stwór znalazł się kilkanaście centymetrów od niego, nabił się na włócznię, która właśnie uformowała się w ręku Chrisa. Tym razem chłopak upuścił broń. Nie miał sił trzymać ciężkiego drzewca z nabitym potworem, który jeszcze wykonywał ostatnie spazmatyczne ruchy. Heros podniósł głowę. Zobaczył stado potworów, które teraz zmierzało w jego kierunku. Tak łatwo nie odpuszczą tego pysznego kąska, jakim bezsprzecznie był Chris. Chłopak nie miał już sił walczyć. Czekał tylko. Na widok zmierzających potworów uśmiechnął się jeszcze poprzez krew. Teraz mógł zginąć. Atakowany przez niezliczoną masę demonów. Iście chwalebnie. Włożył ręce do kieszeni. W jednej z nich znalazł łańcuch i ścisnął go mocno. Umrzeć z bronią w ręku. Z pewnością czekały go Pola Elizejskie. Wtedy nastąpił huk. Wokół Chrisa powstała jakby bariera, gdyż potwory nie mogły się do niego zbliżyć. Drapały tylko niewidzialną ścianę w poszukiwaniu choć jednej małej luki. A poszukiwania te były bezowocne. W tym samym czasie jakaś postać pojawiła się obok Chrisa i chwyciła go za ramię. Wtedy chłopak poczuł nagły przypływ energii i szybko wstał na równe nogi. Popatrzył się na nieznajomego. Czarny płaszcz, twarz okryta maską. Nic wielkiego. Po chwili zobaczył, jak potwory się wycofują. Jednak przeżył. Pogodził się ze śmiercią, ale jednak przeżył. A raczej został uratowany. Przez tego tu. Kim on właściwie był? Dlaczego mu pomógł?
- Byłem już jedną nogą na Polach Elizejskich. Taka okazja może się nie powtórzyć. Wielkie dzięki. – powiedział z wyrzutem Chris.
Na te słowa nieznajomy uśmiechnął się tylko. Na razie nie powiedział nic, ale niedługo miało się to zmienić. Od tej pory Chris też się nie odzywał. Gościu w płaszczyku poprowadził gdzieś Chrisa. Zaraz, zaraz. Czy oni przypadkiem nie idą do portalu? Chris miał już powiedzieć, że portal nie działa, gdyż on sam całkiem przypadkiem uderzył w niego włócznią, ale uznał, że nieznajomy w końcu sam się o tym przekona. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Koleś położył tylko rękę na panelu i chwilę później portal się uruchomił. Obaj przez niego przeszli. Znaleźli się w zadymionym gabinecie. Biurko zostało jednak wyniesione, a na środku ustawiono naprzeciw siebie dwa fotele. Chris zajął miejsce na jednym z nich. To samo uczynił nieznajomy. Gdy tak patrzyli na siebie, siłując się wzrokiem, koleś w pelerynce w końcu się odezwał.
- Nareszcie możemy spokojnie porozmawiać, Chris. Te wszystkie potwory są takie wkurzające, nie sądzisz?
Chłopak nie zastanawiał się, skąd tamten zna jego imię. Skoro potrafił naprawić portal machnięciem ręki, to Chris nie miał więcej pytań.
– Zaczynają mnie nudzić te wszystkie ceregiele. Mów, czego chcesz.
- Widzę, że lubisz stawiać sprawy jasno. Niech tak będzie. Chcę ci tylko pomóc.
Teraz Chris wybuchnął śmiechem.
- A co ty z tego będziesz miał? Może przysługa za przysługę? Ty pomożesz mi, a ja tobie, tak? No to mów. Co JA mogę dla ciebie zrobić?
- Wystarczy, że ukończysz misję i powstrzymasz zapędy Rezusa. Tylko tego oczekuję. A teraz ty posłuchaj mnie.
Po tych słowach pojawił się obraz, jakby z Iryfonu. Najpierw Chris zobaczył Olgierda. Walczył z jakimś kozackim potworkiem. Syn Aresa w myślach wyliczał wszystkie błędy, jakie popełniał młodzik. Za wysoko wyprowadzony cios, za wolno, teraz za szybko. Bogowie, kto go uczył walki? Chris był niemal pewien, że poradziłby sobie z tym potworem w kilka minut. Obraz się zmienił i ukazał resztę drużyny. Najpierw nie mogli sobie poradzić z przejściem labiryntu. To było dziwne, bo przecież na ścianach były wyryte drogowskazy. Potem scena się zmieniła i ukazali się herosi głowiący się nad jakąś zagadką. Ok, tu Chris odpadał. Obraz znów się zmienił i ukazał prowizoryczne groby Adrianny i Perca. Cóż, to było smutne. Kto zrobił takie brzydkie groby?
- Jak widzisz twoim przyjaciołom nie idzie cukierkowo. A ja mógłbym to zmienić. Tak właściwie, to już to zmieniłem. Było jeszcze gorzej, wierz mi.
Gdy mówił, obraz grobów wciąż się nie zmieniał. Nieznajomy zauważył, że Chris wciąż wpatruje się w obraz.
- Gdybym mógł ich wskrzesić, co byłbyś w stanie zrobić?
To pytanie zamurowało Chrisa. Wskrzesić? To w ogóle było możliwe?
- Nie masz takiej mocy. – odparował chłopak.
- Mam większą moc niż przypuszczasz. Mogę więcej niż ty kiedykolwiek będziesz w stanie. Jestem potężniejszy od niektórych bogów. Nie mów mi więcej, że nie jestem w stanie czegoś zrobić. Pytam więc ponownie. Czy oddałbyś swoje życie w zamian za życie tych dwojga?
To było pytanie poniżej pasa. Nie na teraz. To wymagało czasu. Rozważań. Ile by na tym zyskał, a ile stracił. Jednak musiał podjąć decyzję i tylko jedna była słuszna. Wymagała poświęcenia, ale jej skutki mogły być o wiele korzystniejsze. W imię większego dobra, jakby to powiedział jakiś zniewieściały poeta. Chris wiedział, co powiedzieć.
– No chyba się porąbało, koleś.
- Tak też myślałem. Sam jeden jesteś o wiele ważniejszy niż tamci dwoje. Właśnie uratowałeś swoje życie i prawdopodobnie zwiększyłeś szansę na powodzenie misji. Nagrodą dla ciebie będzie to, że wskrzeszę twoich przyjaciół. Wtedy groby Adrianny i Perca zajaśniały. Zaczęła być słyszalna dramatyczna muzyczka, którą nieznajomy puścił z komórki. Gdy błysk minął, na grobie Adrianny pojawiły się pnącza, a po kurhanie Perca zaczęły przeskakiwać małe błyskawice. Efekt był na pewno ciekawy, ale coś o wiele bardziej interesowało Chrisa.
– Przecież ich ciała zostały zmasakrowane. Nie ma ich w grobach.
- Wiem, ale to tak symbolicznie. A poza tym mówiłem ci, że mam większą moc, niż myślisz.
Wtedy ziemia na obrazie zaczęła się rozsuwać, aż w końcu wyszły z niej dwie postaci. Dziwnie było widzieć Perca znów w jednym kawałku, no ale najważniejsze, że jednak żył. Wtedy obraz znikł.
- Poradzą sobie. A czy i ty sobie poradzisz?
- Wątpisz w to? Jestem silniejszy niż myślisz.
- W takim razie idź, znajdź swoich przyjaciół i powstrzymaj Rezusa.
Po tych słowach Chris podszedł do portalu i wiedziony instynktem wystukał kod w panelu. Portal się otworzył. Gdy chłopak przez niego przechodził, pomyślał o miejscu, w którym znaleźli się Adrianna i Perc. Nad przepaścią. Tam, gdzie Celnik o mało ich nie zabił. Miejsce ze snu chłopaka. Czy to mogło cokolwiek znaczyć?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Annabeth&Percy
Artystka
Dołączył: 10 Paź 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Pon 16:55, 02 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Adrianna czuła się dziwnie. Ogarnęła ją całkowita ciemność. Czuła się jakby była w nicości. Nic nie widziała, nic nie wyczuwała wokół siebie. Totalna pustka. Trochę ją to wkurzało bo czuła się jakby żyła a zarazem była martwa. Wolała już umrzeć niż istnieć w takim stanie. Nagle poczuła, że coś ją ciągnie. Wyciąga z tej otchłani ciemności. Jednak nicość zaczyna ją wciągać. Jednak ta dziwna siła, która próbowała ją wyciągnąć wygrała i wtem poczuła pod rękami ziemię. Nie mogła w to uwierzyć. Przecież to nie było możliwe. Nie wiedziała jeszcze czemu ale czuła, że to nie było możliwe.
Spróbowała otworzyć oczy. Było to dla niej trudne. Jakby nie mogła sobie przypomnieć jak to się robi. Kiedy już jej się udało je otworzyć ujrzała skały nad sobą. Postanowiła spróbować odnaleźć inne części swojego ciała. Po pewnym czasie już normalnie mogła poruszać rękami i nogami jednak nadal sprawiało jej to trudność. Była totalnie wyczerpana, odwodniona i chciało jej się jeść. Spróbowała usiąść jednak jej próba spełzła na niczym. Jak tylko odrobinę się podniosła zakręciło się jej w głowie. Po minucie znów spróbowała. Wyszło trochę lepiej bo udało jej się normalnie usiąść jednak po dwóch sekundach musiała się podtrzymać rękoma.
Postanowiła spróbować sobie przypomnieć co tu robi. Co się stało i czemu czuje się jakby ktoś ja pociął a potem znów poskładał w całość. Nagle przez jej głowę przeszło mnóstwo obrazów. Jacyś ludzie, nie mogła sobie przypomnieć ich imion teraz, walki z potworami, moment kiedy zostaje ugodzona przez jakiegoś potwora w klatkę piersiową a potem rzucona na ścianę. Potem ujrzała Charona w swoim włoskim garniturze. To wszystko było takie dziwne i niedorzeczne. Nagle przypomniała sobie, że w tej ostatniej walce walczyła swoim mieczem. Spojrzała na dłoń i odetchnęła z ulgą kiedy zorientowała się, że pierścionek jest na swoim miejscu. Nie wiedziała jakim cudem się tam znajdował bo przecież przy uderzeniu o ścianę miecz wypadł jej z ręki. Cóż, nie ma się co przejmować. Ważne, że jest. Wtem zorientowała się, że nie tylko ona walczyła. Był jeszcze Perc. Przez jej głowę przebiegło wiele myśli, jednak znienacka usłyszała jęk. Spojrzała w bok i zobaczyła Perca. Nie wyglądał wiele lepiej od niej i też nie zdawał się czuć najlepiej.
-Yy... Wiesz może co się dzieje? – zapytała słabym głosem. Najwyraźniej była bardziej zmęczona niż się jej zdawało.
-Jakbyś była łaskawa słuchać moich rad nie musiałabyś zadawać tego pytania. – powiedział niezbyt miły głos w jej głowie.
Na początku nie wiedziała czyj on jest ale po chwili zorientowała się, że należy do jej matki, Demeter.
-A daj spokój. Nie sądzę, żeby owsianka mogła uratować mnie przed śmiercią. – warknęła zdziwiona, że dała radę to zrobić
Perc spojrzał na nią pytająco.
-Wybacz to nie do Ciebie. – mruknęła.
-Lepiej nie odzywaj się takim tonem do swojej matki. – powiedziała w jej myślach złowrogo Demeter.
-Słuchaj, nie mam ochoty teraz się kłócić. Lepiej może wyjaśnij co się stało, co? – pomyślała Adri.
-Umarłaś a potem ożyłaś. Tyle mogę Ci teraz powiedzieć. A teraz żegnaj mam kilka spraw do załatwienia. – powiedziała obrażona matka.
-I super... – mruknęła Adrianna.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
PercJack17
Róg Minotaura
Dołączył: 27 Paź 2010
Posty: 484
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
Płeć: Percy
|
Wysłany: Pon 20:26, 02 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Perc Jack był puzzlem.
A raczej kilkoma puzzlami. Dziesiątkami puzzli. Setkami puzzli. Tysiącami. Milionami....
Czuł się dziwnie. Jakby teraz jakiś profesjonalista wziął te wszystkie puzzle i zaczął łączyć. A jak łączyły się puzzle, tak łączyły się również wspomnienia. Gdy ten ktoś te puzzle składał, on był w jakieś... otchłani. Przestrzeni... czymś.
Zaczął odzyskiwać wspomnienia. Nie wiedział czy były jego. Nic nie wiedział.
Obrazy przemknęły mu przez myśli. Jakiś potwór. Jakiś miecz. Jacyś ludzie, walczący. A potem poczuł się jak jeden, wielki puzzel. Czyli już był złożony.
Otworzył oczy. Zanim zrozumiał kim jest, na co patrzy i gdzie jest, minęło trochę czasu. No cóż. Dawno tego nie robił. Czuł się jak wielki, przerośnięty niemowlak. Z pewnością, Chris by nie omieszkał go tak porównać.
Chris. Wiedział kim jest. Blanca. Lana. Sophie. Seth. Olgierd. Pamiętał. Pamiętał, kim byli ci ludzie.
Rozejrzał się i zauważył kogoś. Dziewczynę. Bardzo ładną dziewczynę. Była odwrócona od niego tyłem, więc widział tylko jej piękne blond włosy opadające na ramiona. Odwróciła się w jego stronę i zauważył jej piękne, zielone oczy. Wyglądała przepięknie. Jak najpiękniejsza istota na... Oł. To tylko Adrianna.
Czuł mocną więź z tą dziewczyną. Jak z każdym herosem na myśli. To była jego nowa rodzina. Wreszcie zaczął sobie wszystko przypominać. Znalezienie go przez Adriannę na śmietniku. Nocowanie w hotelu, atak potworów. Atak w metrze. Wszystko. Wszyscy tutaj wiele razem przeżyli i przeszli. Uśmiechnął się. Tak, tego jeszcze nie zapomniał robić.
Córka Demeter zwróciła się do niego.
- Nie... Ale czuję się, jakbym żył, a równocześnie nie żył - powiedział również słabym głosem. Wiedział że to głupio zabrzmiało. Skarcił siebie w myślach. Poczuł się trochę słaby. Tak, jak się umiera a potem znowu odżywa, heros lubił się trochę zdrzemnąć.
Adrianna zaczęła rozmawiać ze swoją matką w myślach. Wiedział to, gdy przez przypadek jej myśli przeszły przez usta i usłyszał słowo "owsianka". Zachichotał.
On rzadko rozmawiał ze swoim ojcem. Ale pomyślał, że skoro znalazł się cholera wie gdzie, może z nim porozmawiać.
Wyciągnął swój miecz z pochwy i przejrzał się w nim. Eu, włosy w nieładzie. Miał je już trochę zbyt długie. Ale nie sądził, że na Obozie Herosów znajdzie fryzjera.
Zobaczył Zeusa w odbiciu.
- Co się stało? - spytał syn swojego ojca prosto z mostu.
- Nie żyłeś a teraz żyjesz - Zeus pstryknął palcami dla efektu. - O tak.
- Bardzo dobrze, że umiesz wszystko racjonalnie wyjaśnić - odpowiedział chłopiec z sarkazmem i schował miecz. Nie no, z ojcem to on się nie dogada. Ale może mama Adrianny miała rację. Może owsianka jest tak mocna, że uchroniłaby ich obojgu od śmierci?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez PercJack17 dnia Pon 20:55, 02 Maj 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Seth
Jej wysokość Władca Mleka
Dołączył: 23 Gru 2010
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/5
Płeć: Percy
|
Wysłany: Pon 21:37, 02 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
- Na pewno nic ci nie jest? – Zapytała po raz wtóry Lana.
Seth milczał. Miał dość jej nadopiekuńczości, która była zbędna w tym wypadku. Przesłodzona blondyna od Apolla! Warknął chłopak w myślach. Wstał prędko i szybki krokiem ruszył.
- Gdzie idziesz? – Zapytała błyskawicznie dziewczyna. – Miałeś leżeć i…
- Odlać się! – Uciął w pół zdania herosce i szedł dalej.
- Seth! – Usłyszał chłopak i obrócił się na pięcie.
- Cóż znowu?! - Zapytał nabuzowany heros.
To była Blanca. Prędko z zaskoczonej miny przeszła w fazę miny wyrozumiałej.
- Chciałam zapytać gdzie idziesz… - Mówiła. – i czy nic ci nie jest.
- Jest w porządku. – Odpowiedział lakonicznie chłopak. – Teraz mogę odejść? Szłem za potrzebą.
- Szedłem… - Poprawiła go Blanca i odeszła.
Tak, tak… Następna się narzuca. Przecież rzeczą ludzką są potrzeby fizjologiczne. Nie moja wina, że one lecą do ‘kibelka’ w grupach i nie dadzą człowiekowi prywatności.
- Żalisz się? – Usłyszał głos w głowie.
- Uu… Tatuś się odezwał? – Zapytał retorycznie Seth. – Sympatycznie.
- Czasem wypada. – Wytłumaczył się Hades.
- Wiesz Hadesie… Właśnie przeszkadzasz. – Powiedział chłopak rozpinając spodnie i oddając mocz.
- Jak wolisz, ale żeby potem nie było, iż się nie odzywam! – Warknął Hades i znikł, natomiast w powietrzy można było odczuć wzrost temperatury.
Skończywszy, Seth dotknął obolałego miejsca na głowie.
- Nieźle oberwałem… – Westchnął.
Wrócił do obozu, który nagle znikł.
- Jesteśmy gotowi by ruszyć. – Wypaliła Blanca. – Jesteś w stanie iść?
Skinął głową i postanowił iść za grupą z nadzieją, że tym razem to nie on stanie się ofiarą walącego się sklepienia. Idąc tak natrafił na dziwne znaki…
- Blanco, możesz podejść? – Zawołał do przodu.
Po chwili Blanca doszła na koniec marszu.
- Widzisz te znaki? – Zagadnął Seth.
- Tak… To są runy. – Wyznała. – Wczoraj z Laną je wypatrzyłyśmy. Gdybyś mi wcześniej nie przerwał to bym cię poinformowała. – Dodała na koniec i ruszyła szybciej do przodu.
Seth wyszedł na dupka. Jednak taka była jego rola na tej misji. Czyli pokazywać grupie, że nie przyszli się pobawić i cała wyprawa to nie jest sielanka.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Seth dnia Pon 21:39, 02 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blanca
Muza/Maniaczka Klat
Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Maków Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Pon 21:52, 02 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Usiadła i wyjęła z plecaka kartkę i długopis. Spisała sobie ogólny plan działania. Na wypadek, gdyby nie odnaleźli Chrisa i Olgierda w kilku zdaniach streściła tekst książki. Miała ochotę przywalić głową o ścianę. Nigdy nie była stuprocentowym dzieckiem Ateny. Zamiast planów działania częściej posługiwała się taktykami bitewnymi. Po prostu widziała się w innym kierunku, co nie do końca było aprobowane przez rodzeństwo i matkę. Podkreśliła delikatnie punkt ostatni. Wydostanie się i urządzić ceremonię pogrzebową Adrianny i Perca. Należało im się za to, że poświęcili swoje życie. No i mieli szansę przeżyć tak wiele lat, co zniweczyły im głupie stworki.
Oparła się głową o ścianę jaskini.
- Auć! - mruknęła, pocierając obolały tył czaszki. Trafiła na jakieś wypuklenie. Odwróciła się i spojrzała na to miejsce, w które uderzyła. Przejechała po nim opuszkami palców. Dziwnie to wyglądało. Przypominało te znaki, które wcześniej widziała z Laną. Siedziała wtedy i czekała, aż córka Apolla skończy uleczać syna Hadesa. Zauważyła, że Seth akurat gdzieś szedł, więc pomyślała, że muszą pogadać.
-Seth! - odezwała się.
- Cóż znowu?! - usłyszała. Chyba nie był w nastroju. Ale nie mogli tracić czasu. Lekko zmieszana zaczęła od nowa.
- Chciałam zapytać gdzie idziesz i czy nic ci nie jest.
- Jest w porządku. Teraz mogę odejść? Szłem za potrzebą...
- Szedłem. - słowo mimowolnie przeszło jej przez usta, zanim zdążyła je zamknąć. Odeszła, widząc, że się z nim teraz nie dogada. Zaczęła dokładniej przyglądać się znaczkom na ścianach. Zdecydowanie gdzieś je widziała. Słowniki w domu były najczęściej używaną częścią zbiorów książkowych przez nią i ojca. Runy. Sama przyjemność. Znów złapała swoją kartkę i zaczęła spisywać znaki. Nie miała słownika, ale pamiętała większość znaczeń. Co jakiś czas ciąg się powtarzał. Znaki były jak kierunkowskazy do wyjścia. Bogowie, żeby to było to.
Kazała zebrać się grupie, miała już bowiem wyraźnie w głowie kierunek marszu.
- Jesteśmy gotowi, by ruszyć. - podeszła do Setha. - Jesteś w stanie iść?
Szli do przodu, kierując się za córką Ateny. W pewnym momencie usłyszała wołanie syna Hadesa.
- Widzisz te znaki?
Parsknęła. Przez moment miała ochotę przywalić mu w drugi policzek.
- Tak... To są runy. Wczoraj z Laną je wypatrzyłyśmy. Gdybyś mi wcześniej nie przerywał to bym cię poinformowała. - wygarnęła mu i wróciła na początek do Lany, która oświecała im drogę.
***
Po długim marszu doszli do dziwnego rozwidlenia. Droga prowadziła w trzy strony. Przed nimi znajdowały się trzy różne, zamknięte wejścia. Blanca chciała podejść i złapać jedną z klamek, gdy przed nimi wyrósł drewniany postument. Na nim znajdowało się pięć tabliczek.
Zgładził Heros okrutnego Tytana, który przed laty strącony Piorunem. Przedtem Woda pochłonęła Kości. - głosił napis.
- Trzeba te tabliczki ułożyć, one wskażą nam wyjście. - sama nie wiedziała, czemu to powiedziała. Widziała jednak dwa wyjścia. Pierwszą opcją było kierowanie się zdaniami. Czyli najpierw byłby heros, potem tytan, piorun, woda i szkielet. Ale to by było za proste. Przedtem Woda pochłonęła Kości... To zdanie ją zastanawiało. Bo w sumie, to działo się przed użyciem Pioruna i tym Herosem.
- Nie wiem jak wy, ale ja widzę taką opcję. Najpierw Kości, potem Woda, ta dziwna postać pożerająca dzieci, piorun i Heros. Jeśli macie jakieś propozycje, rzucajcie je teraz. Musimy znaleźć wszystkie opcje i wybrać najlepszą, bo może nam się nie udać, a tutaj chyba zawsze działa zasada, że można zgadnąć tylko raz. Za dobrą odpowiedź jest przejście, a za złą kara.
Więc to będzie wyglądać tak:
szkielet, woda, postać pożerająca dzieci, piorun, heros z mieczem.
Ruszcie głowami. Seth, geniuszu - zironizowała. - Jakiś pomysł?
To co powiedziała, wydało jej się sensowne. Miała być kolejność zdarzeń, nie kolejność zdań.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Blanca dnia Pią 22:01, 06 Maj 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anonim97
Strażnik Obozu
Dołączył: 30 Gru 2010
Posty: 337
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Percy
|
Wysłany: Śro 16:39, 04 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Olgierd pewny siebie zarządził postój i rozpalił ognisko. Poczuł ogromny ból głowy przez który o mało nie zemdlał. Na ścianie zauważył dziwny cień, odwrócił się i zobaczył, że jego niewolnik zamienia się w potwora. Szybko wyciągnął broń i odskoczył przed ciosem. Ból głowy był tak potworny, że nie mógł się skupić na walce i popełniał podstawowe błędy. Heros najpierw próbował zrobić cięcie z prawej strony, a potem wyprowadzić pchnięcie. Niestety oba uderzenia ominęły potwora. Następnie wyskoczył i starał wyprowadzić dwa uderzenia na kark. Niestety zrobił to za wolno. Kiedy potwór wyskoczył na niego, wyprowadził uderzenie z zamachu zbyt szybko, ale tym razem potwór doznał obrażeń, powierzchownych, ale obrażeń. Przeciwnik cofnął się rycząc i skoczył z podwójną siłą na herosa wytrącając mu miecze z rąk. Olgierd ręką wyszukiwał czegoś co mogło mu posłużyć jako broń. Dłonią namacał płonący patyk z ogniska i wrzucił go w gardziel potwora. Potwór zaczął syczeć i zdechł. O dziwo skóra z potwora się nie spaliła. Olgierd ściągnął z niego skórę i nawlókł na zwykły patyk, podpalił go w ognisku i tym samym zrobił coś na kształt pochodni.
Ból głowy zaczął słabnąć, a heros doszedł do miejsca ze snu Chrisa. Nad przepaścią zobaczył dwie znajome postacie. Przyjrzał się postaciom i rozpoznał w nich zabitych herosów. Jak to możliwe. To muszą być kolejne potwory - pomyślał. Skoczył w kierunku wyglądającego jak córka Demeter. Nim miecz dosięgnął postaci przed nim wyrosło drzewo. Przecież ON nigdy nie robił wyjątków. Ale to muszą być oni, bo niby kto - pomyślał i schował miecze.
- Wybaczcie ten atak, ale mam na dziś dość niespodzianek. Jeszcze się dobrze nie poznaliśmy, więc nazywam się Olgierd Rot i jestem synem Morfeusza - przedstawił się.
- Miło mi. Ja nazywam się Adrianna i jestem córką Demeter a to jest Perc syn Zeusa. - powiedziała córka Demeter
- Wybaczcie, że o to pytam, ale jak tam jest? - zapytał się syn Morfeusza.
- W sensie, że gdzie? - spytał się Perc.
- W Hadesie - odpowiedział Olgierd.
- Nawet tam nie byliśmy - odpowiedzieli.
Zapadła niezręczna cisza.
-Pewnie jesteście wykończeni i przytłoczeni nadmiarem emocji, więc może rozbijemy tu obóz? Ja wezmę pierwszą wartę. - zaproponował.
W rzeczywistości to on potrzebował snu. Był zmęczony, ale to oni byli w tej chwili ważniejsi i pewnie doznali ciężkiego szoku. Rozpalili ognisko i Olgierd objął wartę. Minęło sporo czasu i podszedł do niego syn Zeusa.
- Teraz ja obejmę wartę, a ty się prześpij. - powiedział do syna Morfeusza.
Olgierd za radą Perc'a poszedł się zdrzemnąć.
***
W swoim śnie widział syna Hadesa, który po prostu spał.
- Seth, słyszysz mnie?- spytał się.
Nie, nie słyszę! Dasz mi spokojnie poleżeć? –warknął syn Hadesa
- Wstawaj, nie mamy całej nocy śpiąca królewno! – powiedział Olgierd.
- Mam się ciebie bać? – odpowiedział bezsensownie.
- Wstań! Mamy niewiele czasu, zaraz się ockniesz… - Wrzasnął.
- No mów, mów… Przecież cię słucham. – mówił półprzytomnie syn Hadesa.
- Musisz to zobaczyć! – rzekł syn Morfeusza,
Seth niechętnie, ale wstał.
- Wchodzisz w mój sen i jeszcze pragniesz, żebym przy tobie nie zasypiał? Zastanów się człowieku! – odpowiedział.
Gbur. Mam ci coś ważnego do pokazania a ty masz pretensję, że Cię budzę pomyślał Olgierd. Już miał właśnie pokazać mu Perca i Adriannę kiedy obraz zniknął. Pewnie oprzytomniał - pomyślał Olgierd.
***
Olgierd wstał akurat gdy Adrianna miała zamiar go budzić. Zjedli śniadanie i Olgierd opowiedział wszystko co się działo z drużyną. Opowiedział im m.in o poświęceniu Chrisa, o zabawieniu drużyny dłużej na dyskotece, o jego odejściu od drużyny. Nagle mu się przypomniało coś ważnego. Opowiedział im ze wszystkimi detalami o śnie Chrisa.
- Sądzę, że powinniśmy zejść na samo dno przepaści, ale niestety nie mam liny. A co wy sądzicie? - spytał się herosów.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Anonim97 dnia Czw 15:38, 05 Maj 2011, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Annabeth&Percy
Artystka
Dołączył: 10 Paź 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Pią 21:40, 06 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Wspólny post. Znajdują się przemyślenia dwóch osób. Pisaliśmy go wspólnie. Jakoś drętwo wyszło.
Adrianna rozejrzała się dookoła. Skądś znała to miejsce ale nie wiedziała skąd. Podeszła do przepaści i spojrzała w dół. Nagle uświadomiła sobie skąd to wszystko zna. Spojrzała w bok i spostrzegła zwiędnięte roślinki. Podeszła do nich, ukucnęła i dotknęła ręką. Rośliny zapały się w ziemię. Po co mają się męczyć? Pomyślała i spostrzegła, że Perc stoi obok niej. Podniosła się i spojrzała na niego. Wyglądał dość dziwnie. Jakby nad czymś intensywnie myślał lecz nie potrafił tego powiedzieć. Skąd ja to znam? Perc nagle usiadł nad krawędzią. Ona usiadła obok niego. Postanowiła zacząć dość nietypową rozmowę.
- Wiesz co?
- Co?
- Tak sobie myślałam...
- No...?
- No że...
- Dobra dość. Jak mnie kochasz, powiedz to. Jak nie, sorry pomyłka
- Yy... Ok. To było dziwne...
Perc zastanowił się. Cały ekwpiunek jego i Adrianny kosztowal kilka drachm. Ubranie równiez. Ale mina Adrianny w tamtej sytuacji - bezcenna.
- Dobra, zapomnijmy o tym. To o czym myślałaś?
- Szczerze mówiąc? To o czymś w tym stylu...
- Czyli jednak wracamy do pierwszej opcji?
- No... Chyba tak.
- Nie możesz powiedzieć tego wprost?
- Wiesz, chyba nie ja jedyna tu siedzę, która nie może tak powiedzieć, co?
- Kogo masz na myśli?
Spojrzała na niego i dała mu kuksańca
- A jak myślisz?
Nagle go olśnilo. No, ale mina Adrianny byla beczenniejsza od jego.
Zobaczyła błysk w jego oczach.
- Inteligencja normalnie góruje u Ciebie.
- Pocałuj mnie.
Uniosła pytająco brew.
-Serio?
Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale on nie dał jej skończyć. Zbliżył się do niej i pocałował ją.
Na początku była trochę zszokowana i w ogóle ale w sumie była zadowolona, że ten pocałunek nie był spowodowany potknięciem się i go odwzajemniła.
Potem pojawił się jakiś niski chłopak. Oj mały, na ciebie jeszcze przyjdzie czas, nie podglądaj innych, pomyślał. Chwilę później jednak na chwilę wyrwał się z blogiego uczucia i zdał sobie sprawę z powagi sytuacji. To Olgierd. Automatycznie oddalił się od Adrianny.
Adrianna poczuła jak chłopak odsuwa się od niej. Pomyślała, że może znów stchórzył ale nagle spostrzegła małą postać w oddali.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Annabeth&Percy dnia Pią 21:40, 06 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Seth
Jej wysokość Władca Mleka
Dołączył: 23 Gru 2010
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/5
Płeć: Percy
|
Wysłany: Pią 23:19, 06 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
- Nie wiem jak wy, ale ja widzę taką opcję. – Mówiła Blanca. - Najpierw Kości, potem Woda, ta dziwna postać pożerająca dzieci, piorun i Heros. Jeśli macie jakieś propozycje, rzucajcie je teraz. Musimy znaleźć wszystkie opcje i wybrać najlepszą, bo może nam się nie udać, a tutaj chyba zawsze działa zasada, że można zgadnąć tylko raz. Za dobrą odpowiedź jest przejście, a za złą kara. Ruszcie głowami. Seth, geniuszu – Zwróciła się do chłopaka. - Jakiś pomysł?
Seth puścił uwagę mimo uszu i powtarzał pod nosem słowa zagadki.
- Zgładził Heros okrutnego Tytana, który przed laty strącony Piorunem. Przedtem Woda pochłonęła Kości. – Wydukał w końcu, po odcyfrowaniu liter.
- Ja sądzę, że trzeba pomyśleć nad formułami zagadki. – Zabrała głos córka Bachusa. – Przecież nie wiadomo, czy chodzi akurat o te rzeczy!
- Przecież to oczywiste, że chodzi o Kronosa, potop, kości tytanów i… - Polemizowała Blanca.
- Oj tam, oj tam… - Powiedziała bez entuzjazmu Lana. – Najważniejsze jest, że tato mnie kocha.
Seth ignorował przekomarzania dziewcząt i podniósł wszystkie sztabki, po czym ułożył je w takiej kolejności:
Woda, którą zesłali bogowie by zgładzić rasę ludzką. Potomkowie Prometeusza, jego brata i Pandory odnajdują kości, gdy potop się skończył, dlatego one będą na drugim miejscu. Ponieważ postać zjadająca dzieci i piorun to wzmianka o historii Kronosa, to będzie na trzecim i czwartym miejscu, z którego udamy się do kulminacji wątku, czyli do herosa. Jak ułożył w głowie, tak postąpił.
Jedne z drzwi otworzyły się. Nastąpiła cisza jak makiem zasiał, dziewczęta po prostu zamarły, a Seth skwitował to krótkim:
- Idziemy?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Seth dnia Pią 23:21, 06 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|