|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
laniette
Cukiereczek Apolla
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 594
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 18:00, 23 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Lana wstała z i podeszła do dziewczyn uczących się Jodo.
-Kurczę, walka wręcz nigdy nie szła mi dobrze, stanowczo wolę strzelanie z łuku, ograniczam się do walki mieczem, który dostałam od taty.- Wyciągnęła szminkę i odkręciła ją w prawą stronę, w jej ręce pojawił się długi spiżmowy miecz- Jestem ciekawa jak się walczy Judo kontra miecz
Blaca uśmiechnęła się i przywołała Lanę machnięciem ręki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Blanca
Muza/Maniaczka Klat
Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Maków Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 18:17, 23 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
- Podstawowa poprawka. Jodo, nie judo. -zaśmiała się.
Teraz to dopiero była akcja. Cztery dziewczyny z kijkami w ręku, jedna stoi przed nimi i pokazuje im ruchy, reszta powtarza. Bawiły się świetnie. Wreszcie ktoś ciekawy. Może kiedyś nawet będą lepsze... Chociaż nie, na to nie pozwolę, zaśmiała się w duchu Blanca. Czas oczekiwania, który pewnie przeczekałaby w ogromnym stresie i z bólem brzucha zamienił się w niesamowitą frajdę. Szatynka po raz pierwszy czuła, że na Obozie jest o wiele więcej fajnych osób, niż myślała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mroczny
Gość
|
Wysłany: Sob 18:27, 23 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Chris od dłuższego czasu stał, opierając się o drzewo i zerkając nerwowo na zegarek. Chejron powiedział, że ktoś jeszcze do nich dołączy i ten ktoś miał czekać na miejscu. Nie było go (a może jej?), więc Chris postanowił czekać. Nie chciał ryzykować, że miną się w drodze. Ta pomoc, jak by nie była, może się okazać bardzo cenna. Reszta drużyny się tak nie martwiła. No tak. Przecież o niczym nie wiedzą. Ciekawi ich pewnie, czego jeszcze nie ruszają. Chłopak co jakiś czas słyszał strzępy rozmowy i wybuchy śmiechu. Kusiło go, żeby pójść tam do nich, zagadać, wymienić się doświadczeniami, jednak coś go zatrzymywało. Sam nie wiedział co. Może nie pasował do tej drużyny? Nie, to niemożliwe. Ci ludzie byli tak zróżnicowani, że musiał ich polubić. Nie doszedł do żadnego, sensownego powodu, więc w razie jakichkolwiek pytań, postanowił odpowiadać, że ktoś musi ich pilnować, kiedy oni zabawiają się w najlepsze i się nie pilnują. Po jakimś czasie do rozmów dołączyły odgłosy walki. Chris spojrzał przez ramię. Przynajmniej ćwicznie im nie zaszkodzą, pomyślał, gdy spostrzegł, że dziewczyny okładają się kijami. I teraz nadeszła kolejna fala pokusy. Uwielbiał walczyć i zazwyczaj nigdy nie odmawiał dodatkowego treningu. Nie uległ tej pokusie, jednak nie mógł się powstrzymać, żeby rzucić jakiś docinek.
- Zginaj nogi i nie stój w miejscu. Słyszałem, że powtory uwielbiają, gdy ich ofiara próbuje walczyć. - powiedział jednej z dziewczyn.
Ta odwróciła się w jego stronę, a jej przeciwniczka wykorzystała okazję i wytrąciła jej broń z ręki. Chłopak uśmiechnął się łobuzersko. To było wredne. Minęło jeszcze kilkanaście minut i Chris zaczynał tracić cierpliwość. Może Chejron zrobił go w konia i nikt nie przyjdzie? To by było w jego stylu. Lubi takie końskie żarty. W końcu nie wytrzymał i miał już wrócić do reszty, gdy usłyszał jakieś dudnienie i krzyki. Wszedł na jakiś kamień, żeby zobaczyć co się dzieje. Zauważył dwie biegnące postacie. Biegły i to prędko. Można nawet powiedzieć, że uciekały. Tak, rzeczywiście uciekały. W oddali ukazał się ogromny kształt. Trzy drakainy siedzące na piekielnych ogarach pędziły za dwójką uciekinerów. W pewnym momencie Chris zauważył, że jednemu z nich spadły buty. To był satyr. I prowadził jakiegoś herosa do obozu. Chyba trzeba im pomóc. Chłopak obejrzał się. Hmm. Chyba poradzi sobie sam. Przy okazji wzmocni swoją pozycję. Oczywiście mogą mieć mu za złe, że nie podzielił się z nimi zabawą. Cóż. Trzeba to rozegrać inaczej. Syn Aresa chwycił za łańcuchy przypięte do spodni, które chwilę później zamieniły się w dwa spiżowe miecze. Nie zamierzały używać ich obu w bezpośrednim starciu. Wziął zamach i jedno ostrze poszybowało ku potworom. Chris idealnie wyliczył tor lotu. Miecz trafił w nogę psa piekieł. Ten stracił równowagę i przewrócił się na swojego towarzysza. Czyli było o dwa potwory mniej. Całkiem nieźle. Drakainy jednak wygramoliły się i ruszyły pieszo. Tymczasem ich trzecia siostra zbliżała się do uciekających. Chris zaczął do nich biec. Zdążył w ostatniej chwili. Potwór zamachnął się na tamtych mieczem, ale syn Aresa go sparował. Ogar dalej szarżował. Wprost na drużynę. I oto chodziło.
- Hej! Macie niespodziankę! - krzyknął.
Tymczasem pozostałe drakainy dobiegły do Chrisa. Spojrzał na swój miecz. To będzie za łatwe. Zamachnął się na pierwszą z nich i zmusił do bloku. Wtedy też druga zaatakowała. Tego się spodziewał. Szybko ciął w potwora, gdy ten unosił miecz. Pozostał już tylko jeden. Serią ciosów zmusił drakainę do ofensywy. W końcu wyprowadził ostatni atak i wężowa kobieta rozsypała się w pył. Miał pewność, że drużyna poradziła sobie z szarżującą dwójką, więc postanowił zagadać do satyra i herosa, którego przyprowadził. Gdy spojrzał na twarz kozłonoga, zamurowało go. Widział tę twarz wiele razy, choć ani razu nie rozmawiał z tym satyrem. Była to legenda obozu. Przed nim stał Grover Underwood.
- No to jak tam? - zapytał. - Ty pewnie jesteś Chris. Chejron mi o tobie wspominał. Mam wam pomóc w misji. Sorka za spóźnienie, ale musiałem odprowadzić tego herosa do obozu. Widziałeś z jaką zawziętością nas ścigali. Ledwo nam się udało. Dzięki za pomoc. Bez ciebie już byśmy nie żyli.
- Spoko. Nie ma o czym mówić. A kim jest ten heros? - odpowiedział mu Chris.
- Można powiedzieć, że Pan D. ma u ciebie dług. To jego syn.
- Serio? Na pewno kiedyś mu o tym przypomnę. A teraz chodź. Poznasz resztę drużyny. A tak właściwie, to jak chcesz nam pomóc? Myślałem, że dołączy do nas jakiś wojownik. Bez urazy oczywiście.
- Luz. Wiem, że wojownik ze mnie marny, ale znam się na tropieniu. Spodziewam się, że nie masz pojęcia, gdzie trzeba iść.
Ale go zagiął. Oczywiście, że nie wiedział, gdzie iść. Ten fakt spędzał mu sen z powiek. Chejron nie raczył mu powiedzieć, a sam nie chciał pytać. I chyba słusznie. Skoro przysłał mu satyra na pomoc, to nawet centaur tego nie wiedział.
- No dobra. Masz rację. I chodź wreszcie. Tamci już czekają.
Możecie porozmawiać trochę z Groverem, ale nie przesadzajcie za bardzo. Nie pytajcie się jaki jest jego ulubiony kolor. Odpowiedzi piszcie sobie sami.
|
|
Powrót do góry |
|
|
ailyn
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 29 Wrz 2010
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z odległych rubieży Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 18:57, 23 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
- Wporządku. Zabrałam dużo narzędzi i materiałów, jakiś czas też się znajdzie. Nie ma problemu. Im trudniejsze wyzwanie tym lepiej. Będę miała czym zająć ręce. - uśmiechneła się.
No, to już mam zajęcie na parę dni. Teraz tylko trzeba wreszcie ruszyć się z miejsca na rzeczoną misję.. Ailyn zaczynała się już trochę niecierpliwić. No, na szczęście teraz musiała sie skupić na Jodo. Sophie dołączyła do trenujących.
- No to teraz ustawcie się tak. W prawej ręce kij, lewa wolna, wyprostowana. Spróbujemy podciąć przeciwnika. Zamachnijcie się na jego głowę, ale żeby to wyglądało bardzo amatorsko. Gdy przeciwnik się schyla, szybkim ruchem przechwytujecie kij lewą ręką i zamaszystym ruchem podcinacie mu nogi. - zademonstrowała Blanca.
- Ok, próbujemy... - córka Hefajstosa precyzyjnie i powoli powtórzyła ruchy Blanci. Nie wyszło jej to za dobrze, jednak przy drugim podejściu wyglądało to na tyle dobrze, na ile powinno wyglądac trenaowanie 'na sucho'.
- To nie jest aż takie trudne! - szło jej dobrze dopóki ktoś nie zaczął do niej krzyczeć:
- Zginaj nogi i nie stój w miejscu. Słyszałem, że powtory uwielbiają, gdy ich ofiara próbuje walczyć. -Odwróciła się i zobaczyła szefunia misji. Już miała mu coś powiedzieć, kiedy Blanca wykorzystała moment nieuwagi i wytrąciła jej broń z ręki. Przewróciła się na plecy. Zdążyła tylko się zaśmiać i wstać z pomocą córki Ateny, kiedy ujrzała piekielnego ogara pędzącego w ich stronę. Here's where the fun begins jak to Solo powiedział. Nie zastanawiając się pobiegła w jego stronę jednocześnie uruchamiając swoją zbroję. Podskoczyła z pomocą Jodo, zrobiła salto i uaktywniła miecz. Próbowała zadawać ciosy bestii i jednocześnie uniknąć śmierci. Kątem oka dostrzegła dziewczyny, które również przybiegły by pozbyć się ogara.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ailyn dnia Sob 19:03, 23 Paź 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sophie
Miss Holmes
Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Niemcy Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 19:04, 23 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
-Hej! Macie niespodziankę! - krzyknął Chris. Sophie odwóróciła się i zobaczyła pędzącego w ich stronę piekielnego ogara. Zabawę czas zacząć Cisnęła w potwora kijem. Tylko przez moment go to rozproszyło, po czym jeszcze bardziej wściekły ruszył w ich stronę. Wyciągnęła miecz, gotowa zamienić ogara w proch. Cięgła w bok, gdy potwór znalazł się wystarczająco blisko, nie unieszkodliwiło to bestii jak się spodziewała. Była zbyt wielka, ale za to rozeźliło. Zwrócił się w jej stronę. Ręka machinalnie powędrowała jej do naszyjnika. Skrzywiła się gdy uświadomiła sobie, że nie wie jak uruchomić tarczę. No to pięknie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sophie dnia Sob 19:05, 23 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blanca
Muza/Maniaczka Klat
Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Maków Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 19:21, 23 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Blanca, słysząc głos Chrisa, odwróciła się. Widząc piekielnego ogara pędzącego prosto na nie, mruknęła pod nosem:
-Ignis. - stuknęła końcami kija o ziemię. Krańce zapaliły się. Z wrzaskiem dołączyła do obrony, starając się pomóc dziewczynom. Sophie zamieniła kij na miecz. No tak, brak doświadczenia, miecz to pewniak, pomyślała. Stanęła w pewnej odległości od ogara i rozpędziła się. Mniej-więcej na metr przed potworem wsadziłą kij w ziemię i zakręciła się dookoła, trzymając ręce na jodo. Ogień z krańców przeszedł przez jej nogi i uderzył ogara. Odrzuciło go na sporą odległość. Szybko dobiegła do stwora i zadała cios. W tym samym czasie zrobiła to reszta dziewczyn.
- No, było fajnie. - mruknęła, łapiąc oddech.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ailyn
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 29 Wrz 2010
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z odległych rubieży Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 19:28, 23 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
- Fajnie było, ale się skończyło. - dorzuciła Ailyn chowając zbroję i miecz.
- Nawiasem mówiąc ten twój kij jest zaczepisty. - uśmiechnęła się i odgarnęła wiecznie opadające jej na twarz włosy. Odetchnęła głębiej. Nie było aż tak źle. Spojrzała w stronę szefunia. Rozmawiał z jakimś satyrem. Obok kręcił się młody chłopak. Ie, ja tam się nie wtrącam.. Odwróciła się do dziewczyn i uśmiechnęła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blanca
Muza/Maniaczka Klat
Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Maków Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 19:37, 23 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
- Dzięki. Roboty z nim było jak... zanim znalazłam odpowiednie słowo, nauczyłam się go korzystać... Masakra. A tamten to kto? - ostatnie zdanie powiedziała sama do siebie. Przyglądała się satyrowi. Oczywiście znała go, w sumie nie było na Obozie osoby, której nazwisko Grover Underwood nic by nie mówiło.
Podeszła do nich bliżej.
- Cześć, Blanca jestem. - wyciągnęła rękę z uśmiechem w stronę satyra.
- Cześć. - odpowiedział jej tym samym gestem.
- To ty jesteś tym pomocnikiem, który ma z nami iść? - spytała.
- Tak, będę dla was jak pies-tropiciel. - zaśmiał się.
Spojrzała na 'szefunia' jak to nazwała go Ailyn. Stał, nie odzywając się. Poczuła, że chyba nie ma ochoty się do nikogo odzywać, a przynajmniej do niej, więc powiedziała:
- Cóż, mam nadzieję, że poznamy się bliżej podczas podróży.
- Tak... jasne. - satyr zdecydowanie wydał jej się sympatyczny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
laniette
Cukiereczek Apolla
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 594
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 19:46, 23 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Lana świetnie się bawiła podczas treningu z dziewczynami.
-Hej! Macie niespodziankę! - krzyknął Chris.
Lana błyskawicznie się odwróciła, w jej ręku pojawił się łuk a na plecach kołczan. Sięgnęła po strzałę i precyzyjnie strzeliła w prawą przednią łapę potwora. Ogar zachwiał się, a Blanca wykorzystała to i strzeliła ognistego kopa. Lana odrzuciła łuk z powrotem w niebyt i odkręciła szminkę. Wzniosła się nad ogara i razem z dziewczynami i Mattem cięła go.
- Kurczę, to było coś
Pogratulowali sobie zabicia ogara. Lana spojrzała w kierunku Chrisa i oniemiała. To był Grover. Trzy lata temu pomógł jej wrócić do obozu po nieudanej misji.
-Grover!- Wykrzyknęła gdy szefowaty przestał z nim rozmawiać
- Hej Lana, kurczę dawno się nie widzieliśmy- uścisnęli się
- Idziesz z nami na misję?- Zapytała z nadzieją
-Owszem, czuję, że sami sobie nie poradzicie- zaśmiał się tym swoim satyrowym śmiechem
Teraz nawet cieszę się na tą misję. Tym razem nie będzie tak jak wtedy. Nie pozwolę na to!
Blanca i Ailyn podeszły i przywitały się z satyrem.
- Kurcze Blanca, ty to masz kopa
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez laniette dnia Sob 19:48, 23 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sophie
Miss Holmes
Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Niemcy Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 19:52, 23 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Z pomocą dziewczyn wysłała potwora do hadesu. Mam nadzieję, że nie wróci szybko. Sophie zauważyła, że Chris z kimś rozmawia. Blanca właśnie ruszyła w ich stronę. Stali tam Grover i ... Nie to jakieś jaja Patrzyła z osłupieniem na młodego chłopaka. Pokręciła głową rozkojarzona. Zerknęła na Grovera, pomachała mu, gdy podchwycił jej wzrok. Znała go od dawna, tam samo jak wszystkich satyrów w obozie. O ile jej ojca się bali, to ją lubili. Jak problem to do Sophie. Znowu spojrzała na chłopaka, sama nie wiedziała dlaczego wytrącił ją tak z równowagi. Może dlatego, ze wyglądał jak Dionizos, tylko odchudzony, młodszy i z szokiem na twarzy. Chyba mam brata...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sophie dnia Sob 19:55, 23 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blanca
Muza/Maniaczka Klat
Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Maków Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 19:52, 23 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
- Miło mi to słyszeć... - odpowiedziała Blanca, rumieniąc się lekko. Centrum uwagi było fajne, ale tylko do pewnego momentu. -Kiedyś was nauczę.
Dziewczyny uśmiechnęły się pogodnie.
- To ja może... Albo już nic. - mruknęła. To było zbyt głupie, aby powiedzieć na głos.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ailyn
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 29 Wrz 2010
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z odległych rubieży Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 20:04, 23 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Blanca skłoniła ją do tego, by przyjrzeć się satyrowi. Kto to może... Zaraz, Grover? Podeszła bliżej i poczekała aż dziewczyny skończą z nim rozmawiać.
- Heja, Grover! - podała mu rękę 'na szuflę'.
-Ailyn! Ile to już..? - zaczął.
- Dużo. - przerwała mu i uśmiechnęła się.
- Jak tam z o.. - znów nie dokończył, gdyż Ailyn zakryła mu twarz ręką.
- Nic nowego. - wymusiła wesołą minę. - Co u ciebie słychać?
- Ach.. Biegam tylko w jedną i drugą stronę za herosami jak jakiś pociąg. Do tego jeszcze te potwory! Wykończą mnie! Może się zrelaksuję na tej waszej misji.. Chociaż teraz też będziemy gonić za dzieciakiem. Standart. - wyszczerzył się niemiłosiernie.
- Dobrze będzie. - rzuciła krótko i lekko uniosła głowę.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ailyn dnia Sob 20:05, 23 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Necklice
Pani mórz
Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 3175
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 20:47, 23 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Aurelia zerwała się na równe nogi, słysząc Chrisa. W stronę grupy biegł piekielny ogar. Dziewczyny rzuciły się w stronę potwora. Aurelia chwyciła za łuk i momentalnie wycelowała. Jednak się zawachała. Bała się, że trafi któregoś herosa. Lana nie miała takiego problemu. Strzeliła, a potwór się zachwiał, co walczący doskonale wykorzystali. Aurelia wolno opuściła łuk było jej trochę głupio. Tak niby zachowuje się córka bogini lowów. Jeśli tak, to załamka. Co w ogóle robiła na misji? Poniżej zrobiło się małe zamieszanie. Aurelia zobaczyła, że większość ludzi zebrała się wokól nowoprzybyłego, jak się wydawało, satyra. Dziewczyna uznała, że może porozmawiać z nim później. Teraz nie chciała z nikim rozmawiać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
laniette
Cukiereczek Apolla
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 594
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 21:34, 23 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Lana po krótkiej pogawędce zostawiła satyra dziewczynom. Spojrzała na niebo, słońce było już bardzo wysoko. Pomachała w jego kierunku a one jakby błysnęło w odpowiedzi. Uśmiechnęła się szeroko. Zauważyła, że dziewczyny patrzą na nią ze zdziwieniem.
-Machałam tacie, zawsze to robię- wyjaśniła
Rozejrzała się. Aurelia jej kuzynka stała przygnębiona na uboczu. Nasza poprzednia próba rozmowy niezbyt się udała, może teraz będzie lepiej. Z bliżej niewyjaśnionych przyczyn Lana czuła się nieswojo w towarzystwie córki Artemidy. Podeszła do niej.
- Hej wszystko gra? zapytała ze szczerym uśmiechem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Necklice
Pani mórz
Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 3175
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 21:41, 23 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Aurelię wyrwała z zamyślenia Lana.
- Hej wszystko gra? - spytała.
- Jasne... A właściwie to nie - przyznała. - Zawaliłam akcję z ogarem. Nie wiem co się stało. Nigdy dotąd się nie wachałam.
Lana spojrzała na nią, wciąż milcząc.
- Dobrze, że ty byłaś w pobliżu - stwierdziła Aurelia z lekkim uśmiechem, w którym mało było wesołości.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
laniette
Cukiereczek Apolla
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 594
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 21:51, 23 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
-Hej, zawahałaś się bo mogłaś trafić Herosa?- Aurelia ze smutkiem pokiwała głową- Skoro uważałaś, że mogłaś kogoś zranić to dobrze, że nie strzeliłaś, ja miałam po prostu lepszą pozycję do strzału-Lana usiadła na kamieniu i poklepała miejsce obok siebie, Aurelia zajęła je- Jako jedyne w drużynie mamy łuki musimy się nawzajem uzupełniać, wiesz myślę, że damy radę
Lanie wydawało się, że córka Artemidy się uśmiechnęła. Tym swoim mega księżycowouroczym uśmiechem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blanca
Muza/Maniaczka Klat
Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Maków Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 21:57, 23 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Blanca przyglądała się wszystkim po kolei. Część zajęła się rozmową z Groverem, Aurelia i Lan rozmawiały, a przynajmniej próbowały. Zrezygnowana, schowała kij i usiadła na ziemi. Schowała twarz w dłoniach, próbując opanować oddech. Adrenalina wciąż w niej buzowała. Bała się wyciągnąć miecz, nie chciała, by zwracano na nią szczególną uwagę. Jodo to co innego, wywołać jakiś żywioł do kija potrafi każdy doświadczony wojownik w tej specjalizacji. Niektórym udawało się nawet więcej. Im ciekawsza broń, tym trudniej przywołać elementis. Blanca, odkąd ojciec pokazał jej, że przyroda też może jej pomóc w walce, ze wszystkich sił starała się ją sobie podporządkować.
Podniosła głowę. Usłyszała delikatny, niemożliwy prawie do usłyszenia chrupot. Odwróciła głowę. Za drzewem, pod którym siedziała, czaiła się mała wiewiórka. Zwierzątko zerkało na nią zlęknionym wzrokiem.
- Chodź maleńka, nie zrobię ci krzywdy. - szepnęła uspokajająco. Wiewiórka nieufnie podchodziła do niej powolnym krokiem. Kiedy jednak poczuła, że dziewczyna nie ma złych zamiarów, skoczyła jej do rąk. Szatynka przytrzymywała ją jedną, drugą głaskała łepek zwierzątka.
- Masz. - podała jej znalezionego w trawie orzecha. - Na zdrowie.
Stworzonko przyjęło owoc z wdzięcznością i schrupało je. Blanca zaśmiała się pod nosem. Zerknęła, czy nikt nie patrzy i posadziła sobie wiewiórkę na ramieniu. Po chwili poczuła leciutko mokry nosek smyrający ją po policzku.
- Idziesz ze mną na misję, malutka? - spytała cicho. Ułożyła zwierzątko w ramionach, tuląc je do snu. Wiewiórka nie opierała się, wręcz przeciwnie. Owinęła się ogonem, wydając uprzednio z siebie odgłos podobny do cichutkiego pisku.
Czuła bicie serca zwierzątka, jego miarowy oddech. Będziesz miał na imię... bo chyba jesteś chłopakiem, nie? Zaraz sprawdzę... Tak, chłopak. Będziesz miał na imię... Nate, pomyślała. Oparła się o pień drzewa i przymknęła oczy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sophie
Miss Holmes
Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Niemcy Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 22:11, 23 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Sophie podeszła do reszty towarzystwa. Usłyszła jak Grover odpowiada Ailyn
- Ach.. Biegam tylko w jedną i drugą stronę za herosami jak jakiś pociąg. Do tego jeszcze te potwory! Wykończą mnie! Może się zrelaksuję na tej waszej misji.. Chociaż teraz też będziemy gonić za dzieciakiem. Standart.
-Jedziesz z nami na misję? To super.- Uśmiechnęła się do niego. - Hej, jak masz na imię?- zwróciła się do chłopca, stojącego obok satyra.
-Tom. - powiedział niepewnie, rozglądając się wokół. Czuła jego strach. I co ja mam teraz powiedzieć? Chłopak jej się przyglądał.
-Wiesz kto jest twoim boskim rodzicem?
-Grover powiedział, że Dionizos. Fajnie nie?
-Taa, fajnie. - Nawet nie wiesz jak masz przekichane.
-Tom, poznałeś już swoją siostrę?- powiedział Grover, poklepując go po ramieniu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sophie dnia Sob 22:16, 23 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
ailyn
Boy z hotelu Lotos
Dołączył: 29 Wrz 2010
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z odległych rubieży Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 22:12, 23 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
- Wiesz co, idź ty lepiej odpocznij przed naszą misją. Szefunio raczej nas z miejsca nie ruszy przez jakiś czas. - spojrzała w stronę Chrisa, po czym wróciła do Grovera - Miałeś ciężki dzień.
- Tak, no raczej. Zostawiam wam młodego, nie pozabijajcie się. - mrugnął do niej przyjaźnie.
- Nie bój żaby, przeżyje. - uśmiechnęła się i patrzyła jak satyr odchodzi. Zerknęła w stronę nieznajomego herosa. Nie wiedziała dlaczego, ale nie miała ochoty z nim gadać. Ruszyła w stronę Blanci. Położyła się obok niej na trawie i patrzyła w niebo.
- To.. czym mam się zająć? - zaczęła - W sensie, że miecz, łuk, karabin maszynowy czy coś innego do zamknięcia w jednym milimetrze kwadratowym... - zamknęła oczy. Chwila relaksu... Jak to szło? "Remember, concetrate on the moment. Feel, don't think. Trust your instincts.." Czy jakoś tak. Och, ta żywa moc! Przez chwilę wydawało jej się, że czuje przepływającą przez nią energię wszystkich organizmów żywych w pobliżu... Cudne złudzenie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blanca
Muza/Maniaczka Klat
Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Maków Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Sob 22:24, 23 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Blanca otworzyła jedno oko i spojrzała w bok. Ailyn rozłożyła się koło niej na trawie.
- Widzę, że szybko nie ruszymy. To skoro tak, to opowiem ci o szczegółach. Jest to miecz, całkiem ładny, za sprzedaż dostałabym sporo kasy. Ale nie w tym rzecz. Ten moc... ma wchłoniętą w sobie moc żywiołów. - zauważyła, że Ailyn uniosła się trochę do góry, patrząc na nią z zainteresowaniem. Speszyła się, ale kontynuowała:
- Njapierw uwieziony był tam tylko ogień, po jakimś czasie dodałam resztę. Z tym, że jedynie udało mi się go tylko zmniejszyć. I tak zajmuje za dużo miejsca. Poza tym pochłania to moją wewnętrzną energię, która musi z żywiołami współpracować. Nie chcę tracić siły zanim wykonam jakikolwiek ruch. - westchnęła. - Oprócz tego mam prosty łuk, ale strzelanie... nie idzie mi źle, ale mistrz ze mnie żaden. Wachlarze są o wiele wygodniejsze. No i jeszcze moje kochane jodo...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|