Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Siódmy samuraj [+12][M][HP]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna -> Tartar / Porzucona twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
coolness
Nawiedzona Romantyczka



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pią 17:10, 28 Maj 2010    Temat postu: Siódmy samuraj [+12][M][HP]

To opowiadanie jest moim wygranym opowiadaniem pojedynkowym, czy inaczej turniejowym z forum exlibris.
Warunki turnieju tutaj:
Cytat:
Tytuł: dowolny
Temat: dowolny
Wymagania: snarry lub severitus, lub Snape-mentors… (wszystkie możliwe połączenia Harry’ego i Severusa); chcę niewielkiego związku z kanonem lub wykreowania zupełnie nowego świata; chcemy ironii i dobrego humoru. Nie chcę śmierci żadnego z głównych bohaterów.
Gatunek: proza
Długość: nie krócej niż 5 stron TNR12, nie dłużej niż 12 stron TNR 12

Tekst jest z fandomu "Harry Potter", tekst nie jest kanoniczny.


Siódmy samuraj

„Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać nie żyje!
Ministerstwo oficjalnie potwierdziło znany już niemalże wszystkim fakt. Sami Wiecie Kto odszedł bezpowrotnie, jak donosi minister magii, Korneliusz Knot.
Ten, Którego Imienia Nie Wolno wymawiać zmarł na skutek odbitego śmiercionośnego zaklęcia, które rzucił na syna szanowanych czarodziejów, Potterów. Chłopak przeżył, wychodząc z tego jedynie z blizną na czole, jednak nie żyją zarówno jego rodzice, James i Lily Potterowie, jak i jego ojciec chrzestny, Syriusz Black, który przebywał ,w chwili ataku na Potterów, w ich domu.
Nie wiadomo kto zdradził Potterów – byli oni chronieni potężnym zaklęciem Fideliusa. Podejrzewa się, że Strażnikiem Tajemnicy był Peter Pettigrew. Aurorom jednak nie udało się ustalić jego aktualnego miejsca pobytu. Wszystkie poszlaki wskazują, że uciekł i gdzieś się skrył. Pytanie jednak, czy podejrzenia są słuszne? Być może Strażnikiem był zupełnie ktoś inny.
Harry Potter, Chłopiec, Który Przeżył został oddany na wychowanie swoim mugolskim krewnym.”


***

Harry miał siedem lat, kiedy po raz pierwszy zapragnął obecności rodziców. Wcześniej byli tylko ciocia, wuj i kuzyn, nikt poza nimi.
Kiedy chłopiec o szmaragdowych oczach miał siedem lat poszedł do szkoły. Wszystkie dzieci z jego klasy śmiały się z niego, wołając:
- On nie ma taty!
- Ej, chudzielcu, czy twój tata był tak samo beznadziejny jak ty…?!
Tylko jedna dziewczynka, wyśmiewając się z niego zapytała się go także i o mamę.
Harry wtedy wyszeptał do siebie, tak cicho, że nikt nie usłyszał: „Chciałbym mieć mamę i tatę…”. Chłopiec pragnął jednak bardziej taty. To nim zawsze chwalili się jego koledzy.
„ A mój tata to…”
„ A mój tata jest…”
Nim zielonooki skończył osiem lat, postanowił znaleźć tatę, swojego własnego tatę. Takiego, który będzie go kochał, bawił się z nim, zabierał go na lody… i po prostu będzie. Harry złożył sobie obietnicę.
- Kiedy cię znajdę, tato, zostaniesz moim samurajem. Znajdę cię, zobaczysz… - wyszeptał do ciemnych ścian komórki pod schodami.

***

Pewnego wiosennego poranka Petunia, Vernon i Dudley Dursleyowie pojechali na wycieczkę, zostawiając Harry’ego samego sobie. Chłopiec tylko na to czekał, co zrozumiałe, skoro tego właśnie dnia miał zamiar wprowadzić swój chytry plan. Poszukiwania taty czas zacząć!
Chwilę po tym, jak warkot silnika umilkł na podjeździe, Harry wyszedł z komórki pod schodami, otwierając drzwi tylko sobie znanym sposobem. Wiele lat później, kiedy ktoś go o to pytał, uśmiechał się w szczególny sposób, odpowiadając przy tym dość niejasno: „Tajemnica zawodowa”.
Niewiele później czarodziej, choć wtedy jeszcze nie miał pojęcia o swych niezwykłych zdolnościach, stanął przed domem, znajdującym się dokładnie trzy przecznice od Privet Drive 4. Dom był duży, przynajmniej w porównaniu do tego, w którym Harry mieszkał wraz z wujostwem, choć pewnie wuj Vernon, by temu zaprzeczył. Przecież jego dom był największy, najlepiej wystrojony, jedyny w swoim rodzaju, jednym słowem – najcudowniejszy!
Harry podszedł do brązowych drzwi i zapukał. Kiedy odpowiedziała mu cisza, wszedł do środka, wzruszywszy uprzednio ramionami. Korytarz był ciemny, przynajmniej tak się na początku chłopcu wydawało. Kiedy jednak jego oczy przywykły do ciemności, Harry zaczął rozróżniać znajdujące się tutaj przedmioty.
Uchylił cicho pierwsze drzwi i wszedł do pomieszczenia, które okazało się być sporych rozmiarów salonem. W bujanym fotelu, przy kominku, w którym wesoło płonął ogień, siedział mężczyzna w średnim wieku, ściskając w ręce kieliszek.
- Pan Zabini? – zapytał go chłopiec.
- Czego chcesz, chłopcze…? – odparł zapytany. – Wiesz… mam syna w twoim wieku… - zaśmiał się, pijąc wino. – Nie widziałem go od paru dobrych lat… - dodał gorzko.
- Nie wścieka się pan o to, że tu wszedłem bez pytania…? To przecież pana dom… - Harry był pewien, że mężczyzna obrzuci go wyzwiskami podobnymi do tych, których używał często wuj Vernon. Kiedy tak się nie stało, chłopiec zdziwił się bardzo, co zrozumiałe.
- Różni tu przychodzą… i kradną – westchnął mężczyzna i spojrzał spod przymrużonych powiek na siedmiolatka. – Ale ty nie zamierzasz kraść, prawda? – zapytał cicho.
- Nie mógłbym, proszę pana. To nieuczciwe – odpowiedział Harry.
- To dobrze, chłopcze, bardzo dobrze… - Pan Zabini zamyślił się. – Żona okradła mnie ze wszystkiego – stwierdził po paru minutach ciszy. – Zabrała majątek, zabrała syna, tylko życie mi zostawiła… Inni jej mężowie ginęli, mnie oszczędziła. – Zamknął na chwilę oczy i dodał – Do tej pory nie wiem dlaczego…
- To okropne! – stwierdził Harry, poczym opuścił dom Nicolasa Zabiniego, nawet się nie żegnając, jednakże mężczyzna chyba na to nie zwrócił uwagi. To nie był jego wymarzony ojciec. Owszem, mężczyzna był stosunkowo miły, ale czegoś mu brakowało. Jakieś wewnętrznej siły, jak stwierdził w myślach chłopiec.

***

Następna okazja do wyjścia z domu, którego w zasadzie nigdy nie nazywał domem, nadarzyła się dopiero miesiąc później, kiedy znajomy wuja Vernona urządzał przyjęcie ze względu na swój awans. Oczywiście zaproszeni byli wszyscy, prócz Harry’ego. Chłopiec nie przejął się tym zbytnio – miał inne plany.
Tym razem podróż zajęła o wiele dłużej. Dwadzieścia pięć minut autobusem, siedem tramwajem i pięć na piechotę. Harry sam sobie się dziwił, że nie zabłądził.
Chłopiec wszedł na klatkę schodową i stanął przed mieszkaniem numer 2. Był na miejscu. Przez chwilę stał przed drzwiami niezdecydowany, zastanawiając się czy zostanie tu tak samo mile potraktowany jak u pana Zabiniego.
W końcu nacisnął klamkę i pchnął drzwi, te jednak nie puściły, były zamknięte. Tupiąc niecierpliwie nogą bardziej walnął niż nacisnął dzwonek.
Drzwi otworzył niewyglądający zbyt dobrze mężczyzna. Cienie pod oczami, znoszone ubranie… Widok, który przedstawiał był jednym słowem żałosny.
- James…? – zapytał cicho. – Nie, nie… to niemożliwe…
- Harry. Nazywam się Harry – powiedział siedmiolatek.
- Wyglądasz jak James… - Łzy wzruszenia pojawiły się w oczach mężczyzny.
- Kto to był James…? – spytał Harry.
Remus spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Nie wiesz?
Chłopiec zaprzeczył szybkim ruchem głowy.
- Był twoim ojcem – powiedział mężczyzna.
Harry podniósł głowę, spoglądając wprost w oczy Lupina.
- Ja ojca dopiero szukam – powiedział.
Remus uśmiechnął się smutno.
- Ah, tak, Ah, tak…
- Panie Lupin, czy zostanie pan moim tatą? – zapytał w końcu siedmiolatek.
Mężczyzna westchnął.
- Harry, jesteś synem mojego przyjaciela, chciałbym móc cię wychowywać, ale nie mogę… - Spojrzał na chłopca smutnym wzrokiem.
- Dlaczego?
- Harry, nie jestem tym, kim się wydaję być – odpowiedział mu dość niejasno Remus, uśmiechając się lekko. Smutno, nie tak szczęśliwie.
- Jak to? – Chciał wiedzieć chłopiec. Ciekawość była jego cechą wrodzoną. Zresztą wiele lat później miał przez nią wiele kłopotów.
- Kiedyś być może się dowiesz, Harry. A teraz już zmykaj… - Lupin podszedł do niego i go przytulił. Uśmiechnął się, tym razem inaczej, tak szczerze.

***


Lato zapowiadało się jak zwykle nudno. W końcu siedzenie w komórce pod schodami nie jest najciekawszym zajęciem na świecie.
Jednakże po tygodniu spędzonym w domu Dursleyowie wyjechali na dwa tygodnie, nie mówiąc Harry’emu gdzie jadą, a on nie pytał. Dla niego liczyło się tylko to, że ma na całe dwa tygodnie dom tylko dla siebie. Znaczy nie chodziło o dom. Zielonooki chłopiec uśmiechnął się do siebie, wychodząc szukać już trzeciego kandydata na samuraja.
Apartament Thobiasa Changa mieścił się w Soho. Drzwi Harry’emu otworzyła dziewczynka w jego wieku. Była ubrana różową sukienkę, o tym samym kolorze sandały, a także wstążkę na włosach miała różową. Siedmiolatek wzdrygnął się w duchu. Kiedy się do niego uśmiechnęła, chłopiec wydukał szybko:
- Przepraszam, pomyliłem miejsce…
I już go nie było. Harry zdecydowanie nie lubił różowego. Nie zniósłby, na dłuższą metę, aż takiego jego natężenia.

***

- Wow – wyrwało się Harry’emu, kiedy zobaczył Malfoy Manor.
Dworek był wielki i niesamowity, wyglądał jak jakiś pałac.
- Harry Potter?
Zielonooki chłopiec odwrócił się w stronę z której dobiegał głos. Naprzeciw niego stał dość wysoki, jak na swój wiek blondyn o szaroniebieskich oczach.
- Skąd wiesz? – Harry był autentycznie zdziwiony.
- Chłopiec, Który Przeżył. – Wzruszył ramionami blondyn i wyciągnął przed siebie dłoń – Nazywam się Draco Malfoy – powiedział.
- Harry Potter – Zielonooki uścisnął jego dłoń.
Malfoy Junior uśmiechnął się lekko, przecież już to wiedział.
- Jest twój ojciec? – zapytał Harry.
- Na szczęście nie ma.
- Na szczęście?
- Gdyby tu był, nie mógłbym stać tu z tobą i rozmawiać. – Draco po raz kolejny wzruszył ramionami.
- Dlaczego?
- To dość specyficzny człowiek – stwierdził blondyn. – Nie lubi dzieci.
Na to oświadczenie, Harry pomyślał, że w takim razie Malfoy Senior nie jest jego wymarzonym ojcem. Zanim zdążył się pożegnać z nowo poznanym chłopcem, Draco zapytał go:
- Pogramy w Quidditcha?
- Co to jest?
- Nie żartuj… Nie wiesz…?
- Nie – potwierdził Harry.
- Nigdy nie latałeś na miotle? – Upewnił się blondyn.
- Miotły nie latają.
- Potter, jesteś czarodziejem – poinformował go Malfoy Junior.
- Że co? Czary nie istnieją.
- A założymy się…? Chodź pokażę ci. – Draco pociągnął nowo poznanego kolegę w stronę wielkiego ogrodu.

***

Następny dom, do którego udał się Harry w poszukiwaniu ojca, znajdował się bardzo daleko. Chłopiec musiał część drogi przebyć na piechotę.
Nora, tak nazywało się to miejsce, jak Harry wyczytał z drewnianej tabliczki, znajdującej się przy wejściu.
- Halo, jest tu ktoś…? – zapytał, kiedy wszedł do środka.
Nikt nie odpowiedział.
Harry rozejrzał się. Na półkach stało pełno zdjęć dzieci w różnym wieku. Wszyscy byli rudzi. Chłopiec uśmiechnął się, ale wyszedł stąd, nie szukając domowników. Ta rodzina była już wystarczająca duża, a on chciał tylko ojca.

***

Harry obudził się pewnego dnia bardzo wcześnie. Mimo że Dursleyowie wciąż byli na wakacjach, on sypiał w komórce pod schodami. Być może z przyzwyczajenia.
Tchnięty jakimś dziwnym przeczuciem otworzył drzwi i wyszedł z „pomieszczenia”. Od razu natchnął się na siwobrodego starca, nie wyglądającego w gruncie rzeczy tak źle.
- Albus Dumbledore – przedstawił się tenże.
- Miałem się do pana dzisiaj pójść – powiedział chłopiec, zdziwiony tym, że mężczyzna zawitał do jego domu.
- Harry, a gdzie twój wuj i ciocia?
- No wie pan, pojechali wraz z moim kuzynem na wakacje. – Harry wzruszył ramionami.
- A ty? Dlaczego nie pojechałeś z nimi? – spytał Albus, choć znał odpowiedź.
- Nigdy mnie ze sobą nie zabierają. – O dziwo chłopiec nie powiedział tego smutnym głosem.
- Jesteś szczęśliwy? – pytał dalej Dumbledore.
- Nawet. Chciałbym mieć tylko ojca.
- Idź zatem do niego.
- Do kogo?
- Do ostatniego. – Uśmiechnął się do niego starszy mężczyzna.
Chłopiec skinął głową i ruszył już do wyjścia, gdy zatrzymał go jeszcze na chwilę Albus.
- Dzisiaj jest 31 lipca, pamiętaj o tym. – Mrugnął do niego i dodał – Wszystkiego najlepszego.

***

Pierwszym, co zarejestrował, kiedy przybył na miejsce, była najpiękniejsza muzyka, jaką w życiu słyszał. Ktoś grał na fortepianie.
Harry wbiegł po schodach i otworzył drzwi.
- Severus Snape? – zapytał.
Zabrzmiały ostatnie nuty i czarnowłosy mężczyzna odwrócił się w jego stronę.
- Pan Potter – rzucił jadowitym tonem.
- Najwyraźniej… Mam na imię Harry Potter – powiedział chłopiec.
- Blizna mówi sama za siebie – odrzekł ironicznie Snape.
Chłopiec wzruszył ramionami.
- Po co tu przyszedłeś, Potter…? Nawet nie wiesz, jak nienawidziłem twojego ojca i jak kochałem twoją matkę – mruknął czarnowłosy.
- Zostanie pan moim ojcem? – spytał Harry.
- A kim ja, do licha, jestem? – odpowiedział pytaniem na pytanie Severus.
- Siódmym samurajem…? - zaryzykował zielonooki chłopiec.
- Bezczelny – mruknął do siebie Snape. – Niech będzie, mogę zostać siódmym samurajem, - zgodził się – ale nie licz na nic więcej – ostrzegł go jeszcze.
Mężczyzna zamknął na chwilę oczy, a kiedy je otworzył zapytał:
- A swoja drogą, dlaczego poszukiwałeś ojca?
- Bo każdy powinien mieć tatę – odpowiedział Harry. – A poza tym lubię szukać. – Uśmiechnął się.
- Uważaj, bo jeszcze zostaniesz szukającym – rzucił sarkastycznie Snape.
- Draco też tak powiedział.
- Malfoy? – Severus był zaskoczony – Znasz Malfoya… Nie możesz więc być taki zły… - dodał do siebie.

***

„…Harry Potter, Chłopiec, Który Przeżył, syn Jamesa i Lily Potterów, a także adoptowany syn Severusa Snape’a, Mistrza Eliksirów, byłego śmierciożercy, rozpoczął swój pierwszy rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart…”

- Czy oni naprawdę nigdy się nie przyzwyczają, że go adoptowałem…? Przecież minęły już ponad trzy lata od tego…– jęknął Severus, odkładając Proroka Codziennego na stół.
- Ależ, drogi chłopcze, tu tylko piszą, że jest twoim adoptowanym synem, nic więcej – zauważył Dumbledore.
Severus posłał mu zabójcze spojrzenie.
- Dropsa? – spytał Albus.
Zanim Mistrz Eliksirów zareagował, rozpoczęła się Ceremonia Przydziału.
- Zaraz będę miał Gryfona na utrzymaniu – jęknął zbolałym tonem.
Dumbledore uśmiechał się dobrotliwie.
- Nie był taki pewien…
- Co proszę…?
- Harry, mój drogi chłopcze, będzie Krukonem – powiedział pewny tego.

***
- Profesorze, czy on kiedyś się obudzi? – zapytała Hermiona Granger, siadając na brzegu łóżka, w którym leżał jej przyjaciel.
- Na pewno… to tylko spadnięcie z miotły…
- Wie pan, jest pan jakiś dziwnie miły dzisiaj…
- To mój syn, Granger, mój syn…
Harry otworzył oczy i ujrzał nad sobą twarze przyjaciółki i profesora.
- Profesorze Snape, śniło mi się, że mnie pan adoptował… - rzekł z wahaniem.
- To nie był sen – stwierdził ten z całą pewnością.
- To dobrze, to dobrze…

- Widzisz, Minerwo, udało się… wystarczył mu Harry i od razu jest innym człowiekiem… Nawet swój sarkazm i ironię ograniczył do minimum – powiedział Dumbledore do przyjaciółki, stojąc w drzwiach skrzydła szpitalnego.
- Najwyraźniej tym razem miałeś rację – powiedziała.
- Ja zawszę mam rację.
- Harry jest Gryfonem jakbyś nie zauważył – przypomniała mu błąd sprzed lat. – Dropsa, Albusie? – Uśmiechnęła się, odchodząc.
- Nie, dziękuję, mam swoje.

***

Albus Dumbledore siedział przy biurku w swoim gabinecie, patrząc na kartkę podłożoną przed laty Harry’emu.

Nicolas Zabini
Remus Lupin
Thobias Chang
Lucjusz Malfoy
Artur Weasley
Albus Dumbledore
Severus Snape


- Siódemka to szczęśliwa liczba, nie uważasz, Fawkes…? – zwrócił się dyrektor Hogwartu do feniksa.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez coolness dnia Śro 20:52, 02 Cze 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Summers
Zezowaty Cyklop
Zezowaty Cyklop



Dołączył: 27 Maj 2010
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wzięłaś Lays'y?
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pią 17:22, 28 Maj 2010    Temat postu:

Bardzo mi się spodobało :) Ogólnie utrzymane w bardzo miłej atmosferze etc. Osobiście zabił mnie pewien tekst... * idzie szukać * O ! Mam !

jakastam napisał:
- Widzisz, Minerwo, udało się… wystarczył mu Harry i od razu jest innym człowiekiem… Nawet swój sarkazm i ironię ograniczył do minimum – powiedział Dumbledore do przyjaciółki, stojąc w drzwiach skrzydła szpitalnego.
- Najwyraźniej tym razem miałeś rację – powiedziała.
- Ja zawszę mam rację.
- Harry jest Gryfonem jakbyś nie zauważył – przypomniała mu błąd sprzed lat. – Dropsa, Albusie? – Uśmiechnęła się, odchodząc.
- Nie, dziękuję, mam swoje.


^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Perseusz
Perełeczka Posejdona
Perełeczka Posejdona



Dołączył: 20 Sty 2010
Posty: 1452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 4/5

Płeć: Percy

PostWysłany: Pią 17:23, 28 Maj 2010    Temat postu:

opowiadanko cool

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
WannaBeMD
<b>WannaBeMD</b>



Dołączył: 25 Paź 2009
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Sob 22:04, 29 Maj 2010    Temat postu:

Coolness, nareszcie jesteś i piszesz :) Bardzo fajne opowiadanie, podoba mi się pomysł poszukiwania ojca. Mimo że przeczytałam zasady, do końca nie wpadłam, że to będzie Snape :)
Mnie też najbardziej rozbroił tekst o dropsach, nie będę go drugi raz cytować :)

Cytat:
- Wie pan, jest pan jakiś dziwnie miły dzisiaj…
- To mój syn, Granger, mój syn…


I jeszcze to mi się podobało. Pomijając fakt, że oczywiście podobała mi się całość :) Jeśli się nie obrazisz, to się przyczepię do dwóch rzeczy:

Cytat:
- Nie mógłbym, proszę pana. To nie uczciwe – odpowiedział Harry.


"nieuczciwe" powinno być razem.

Cytat:
- A założymy się…? Chodź pokarzę ci.


"pokażę" :)

Cytat:
poszedł w tym roku na swój pierwszy rok w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart…


To zdanie jakoś mi nie brzmi, może lepiej by było "rozpoczął naukę", albo "rozpoczął pierwszy rok nauki". Coś w ten deseń w każdym razie.
Ale to są detale, całość naprawdę miło się czyta. Wena życzę :)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Nawiedzona Romantyczka



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Śro 20:56, 02 Cze 2010    Temat postu:

Dziękuję za wszelkie komentarze.
Summers, ah, to jeden z tych momentów, z których nawet jestem zadowolna.
Perseusz, ciekawie to zabrzmiało, patrząc na mój nick Laughing
Annie, aż tak długo mnie nie było? Laughing A pisać piszę, jeśli tylko mam wolny czas xD
Nie, nie obrażę się, wręcz przeciwnie, dziękuję za wymienienie błędów - poprawiłam.

Pozdrawiam,
nessie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Necklice
Pani mórz
Pani mórz



Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 3175
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pon 22:03, 14 Cze 2010    Temat postu:

Czyta się świetnie, a błędów, nawet się nie dostrzega.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sophie
Miss Holmes
<b>Miss Holmes</b>



Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Niemcy
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Śro 18:43, 24 Lis 2010    Temat postu:

Świetny pomysł, bardzo ciekawe, lekko i przyjemnie się czyta. Jakoś dotąd nie czytałam zbyt wielu ff związanych z HP,a ten bardzo mi się podoba : D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna -> Tartar / Porzucona twórczość Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin