|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Unforgiveable
Przypalona Ambrozja
Dołączył: 26 Lis 2011
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: północ Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Pon 17:26, 28 Lis 2011 Temat postu: [M] Miłość [tekst własny][+13] |
|
|
Tak, postanowiłam wstawić coś całkiem swojego i poddać to waszej opinii.
Wierzę, że przeczytacie i szczerze ocenicie moje starania.
Nie zdziwcie się, jeżeli wstawię mnóstwo miniaturek. Uwielbiam pisać i to z tego chcę być znana.
Tak na początek moje ulubione kilka słów od Autorki, czyli Author's Note:
Jest to miniaturka mojego autorstwa, co widać w oznaczeniu. Napisałam to dzisiejszej nocy, kiedy to nie mogłam zasnąć, bo wiatr wiał potwornie mocno. (w porywach do 120km/h xP) Więc, tak sobie leżałam w łóżku i patrzałam jak śpi pies, aż tu nagle przyszedł mi do głowy pomysł.
Oryginalnie postaciami były Upadła Anielica i wampir, ale to właściwie nuuudy, więc postanowiłam, że będą to zwykli śmiertelnicy.
Tekst zawiera jedynie wątek romantyczny. Zero akcji, naprawdę. Jestem wyspecjalizowana w romansach, także nie liczcie na zbyt wiele.
Dialogów też nie ma tu specjalnie za dużo. Większość to przemyślenia bohaterki, bardzo depresyjne przemyślenia.
Dobra, koniec pisania. Moja klawiatura już płacze od stukania.
Miłego czytania! (Mam nadzieję.)
Miłość
Nie był pewien. Zrezygnował. Zrezygnował z niej.
Natalie siedziała na tej samej kanapie, z tym samym chłopakiem, ale nie czuła się tak samo. Nie chciała patrzeć mu w oczy. W te ciepłe, brązowe oczy, które zawsze spoglądały na nią z taką miłością. Nie. Już nie. Wszystko się skończyło.
Wstała. Ruszyła do pokoju gościnnego, w którym od miesięcy spędzała większość nocy. Nie odwróciła się. Zostawiła go samego.
Nacisnęła mosiężną klamkę i dębowe drzwi stanęły przed nią otworem. Weszła do środka, po czym zatrzasnęła je za sobą przekręcając klucz w zamku.
Rozejrzała się. Pięć miesięcy. Dokładnie pięć miesięcy wcześniej pojawiła się w tym domu. Sypialnia wyglądała dokładnie tak samo. Po prawej stronie pod oknem stało ogromne biurko z ciemnego drewna, zawalone papierkami, notesami i długopisami. Próbowała pisać. Co wieczór. Jednak wszystko zawsze sprowadzało się do tego, że w połowie akapitu przerywała i potem nie potrafiła tego dokończyć. W takich wypadkach wstawała i albo chodziła spać, albo wychodziła na długie, nocne spacery w poszukiwaniu natchnienia. Właściwie, nigdy go nie odnajdywała.
Przesunęła wzrok. Na środku, pod ścianą, stało ogromne łóżko, którego rama była wyrzeźbiona również z ciemnego drewna. Podeszła do niego. Pogładziła pościel opuszkami palców. Miękka, kaszmirowa pościel przesuwała się pod jej delikatną dłonią. Pachniała domem, pełnym miłości, czułości i ciepła.
Usiadła na środku łóżka. Schowała twarz w dłoniach. Koniec bajki, głupia– pomyślała.
Wszystko zaczęło się 7 miesięcy wcześniej, kiedy przyjechała do tego irlandzkiego zadupia z prześlicznego, historycznego Londynu, w którym nie było dla niej pracy. Znalazła propozycje posady kelnerki w jakiejś mieścinie niedaleko Belfastu. Przyjechała. Dostała robotę, ale nie miała mieszkania. Zamieszkała w hotelu. Tego samego dnia, podczas wieczornego spaceru, pierwszy raz go spotkała. Przedstawił się jako Christoper. Był muzykiem. Spędzili razem całą noc. Na ławce, w parku. Rozmawiali. Na wszystkie możliwe tematy. Dogadywali się.
Następnego dnia znów go spotkała. Na jego widok coś w środku jej się przewracało. Żołądek zawiązywał się w supeł. Serce przyspieszało. Poszli do lasu. Zaprowadził ją na przeuroczą polankę pośród wiekowych drzew, gdzie dalej rozmawiali. Siedzieli na trawie w świetle promieni przedpołudniowego słońca. Po kilku godzinach skończyły się tematy do rozmów. Nie przeszkadzało jej to. Jemu z resztą też nie. Milczenie było jeszcze przyjemniejsze. Kolejne minuty, dziesiątki minut, siedzieli w ciszy po prostu się w siebie wpatrując. Wtedy pierwszy raz ich ciała doświadczyły dotyku. Chłopak wyciągnął dłoń i splótł swoje palce z jej. Uczucie było elektryzujące, pamiętała je nawet teraz. To chyba wtedy naprawdę się zakochała. Po tych godzinach rozmów poczuła, że to była jej bratnia dusza. Ktoś, z kim chciała spędzić resztę życia. Była tego pewna.
Po kilku tygodniach obydwoje wiedzieli dokładnie, co do siebie czują. Nie rozłączali się właściwie ani na moment. Kiedy ona była w pracy, on przychodził i siadał przy jednym ze stolików. Tak po prostu. Żeby czuć bliskość. Kiedy natomiast on wychodził na występy do lokalnych klubów, to ona przychodziła i stawała gdzieś pod ścianą, żeby złapać chociaż na moment kontakt wzrokowy. Mogło się wydawać, że uczucie było obsesją, ale tak naprawdę nie mogli bez siebie żyć. Tak bardzo pragnęli bliskości drugiej osoby. Tak jej potrzebowali.
Miesiąc lub dwa później wprowadziła się do niego. Wiedziała, że prędzej czy później to nastąpi.
Ale nie była przygotowana na to, co stało się później.
Musiał wyjechać. Na kilka dni. Nic wielkiego.
Podczas nieobecności Christopera, do miasta przyjechał jego stary przyjaciel. Wiedziała o jego wizycie, przygotowała mu pokój swojego chłopaka, a sama pozostawała w sypialni dla gości. Po dwóch dniach, kiedy cała niezręczność minęła, a nawet go polubiła, stało się coś, co na zawsze ją zmieniło. Delikatnie mówiąc, Scott, bo tak miał na imię, wykorzystał ją. Seksualnie. Po prostu zgwałcił. I wyjechał tego samego dnia.
Do końca tygodnia siedziała w łazience i odwadniała się, płacząc. Patrzała w lustro i nie widziała już zakochanej, szczęśliwej dziewczyny, a umęczoną, żałosną, pozbawioną życia kobietę. Nie miała ochoty na nic. Nie chciała już nawet żyć. Nie cieszyła się na powrót Chrisa. Właściwie, zapomniała o tym, że wraca.
Wielkie było jego zdziwienie, kiedy wróciwszy do domu znalazł ją na ziemi w łazience, z potarganymi blond włosami, rozmazanym makijażem i mokrą od łez twarzą.
Oczywiście, spytał co takiego się stało, kiedy nie pozwalała mu się dotknąć, mimo że tak bardzo tego pragnęła. Tak bardzo za nim tęskniła, a teraz od niego uciekała.
Odpowiedziała mu, ale dopiero po kilku dobrych godzinach. Powiedziała, a raczej wypłakała, mu wszystko. Każdy najbardziej krępujący detal. Na początku nie uwierzył jej. Spodziewała się tego. Widziała jednak po jego twarzy, że on dostrzega, że wszystko jest prawdziwe. Łzy. Żal. Załamanie. Może nawet depresja. Nie poznawał jej.
Kiedy, po upływie czasu, doszła do siebie, postanowił z nią porozmawiać. Usiedli na tej samej kanapie, na której siedzieli każdego wieczoru. Zaczął mówić. Nie jesteś już tą samą dziewczyną. Te wydarzenia tak cię zmieniły, że nie widzę w tobie tej starej Natalie. Jego słowa zszokowały ją do tego stopnia, że otrzeźwiała. Od kilku dni zachowywała się normalnie. Była sobą. Miała ogromną nadzieję, że on to zauważył. Że z niej nie zrezygnuje.
Teraz siedziała na łóżku w pokoju gościnnym po kolejnej rozmowie. Na tej samej kanapie. Z tym samym Chrisem. Widziała, że jest lepiej, ale bała się, że już nie będzie chciał, nie będzie miał siły, dalej walczyć z jej załamaniem. Mimo że ją kochał. Mimo że widział poprawę.
Sięgnęła do kieszeni, z której wyciągnęła pomiętą kartkę papieru.
Piosenka. Napisał dla niej piosenkę. Po raz kolejny przeczytała jej słowa, mimo iż znała je już na pamięć. Były czysta poezją. Najpiękniejszą, jaką kiedykolwiek czytała. Kiedy natomiast chłopak dołączył do tego melodię, tylko dopełnił dzieła. Słowa wyśpiewywane jego delikatnie zachrypniętym głosem brzmiały idealnie za każdym razem. Po jej policzku spłynęła łza, a kapnąwszy na kawałek papieru, rozmazała niebieski atrament. To koniec. Koniec wielkiej miłości.
Nagle usłyszała delikatne pukanie do drzwi. Podniosła głowę.
- Co? – rzuciła krótko.
- Natalie… - dobiegł jej cichy głos chłopaka. – Czy chciałabyś wyjść ze mną dziś wieczorem?
Była całkowicie zdezorientowana. Miała wielką ochotę odpowiedzieć nie chociażby na złość, ale nie potrafiła. Westchnęła.
- Dobrze – odparła, czekając na jakąkolwiek reakcję. Chłopak odszedł.
Wstała. Powinna się jakoś przygotować. Zerknęła na zegarek, po czym wyjrzała przez okno. Słońce już zachodziło. Do zmroku została jej góra godzina. Wystarczy.
Weszła do łazienki i ruszyła prosto pod prysznic. Woda sprawiła, że od razu poczuła się odrobinę lepiej. Strugi spływające po jej plecach zostawiały po sobie ślad gęsiej skórki i uczucie świeżości.
Następnym problemem były jej włosy. Nie dało się ich ułożyć w żaden sposób. Po prostu nie i koniec. Zrezygnowana pokręciła głową i zostawiła je rozpuszczone, kaskadami opadającymi na ramiona.
Ubranie. Trzeba było coś wybrać. Właściwie nie było to trudne, bo miała jedną sukienkę. Ładną. Zielononiebieskie, abstrakcyjne wzory układały się w coś na kształt kwiatuszków. Kolor podkreślał jej oczy. Patrząc na siebie w lustrze widziała w końcu śliczną, zakochaną dziewczynę. Ale czy z wzajemnością? Może to spotkanie miało być oficjalnym zrywam z tobą?
- Czy to ważne? I tak moja psychika jest na krawędzi obłędu. Przynajmniej w końcu ładnie wyglądam – powiedziała do siebie.
Wyszła z pokoju i, rozejrzawszy się uprzednio, podeszła do głównych drzwi wyjściowych.
Powietrze tego wieczoru było rześkie i przyjemnie działające na mózg. Na bezchmurnym niebie widać już było pierwsze jasne punkty- gwiazdy. To było plusem mieszkania w małym miasteczku. Zero sztucznego oświetlenia, a co za tym idzie, możliwość obserwowania gwiazd.
Chrisa nigdzie nie było.
Domyśliła się, że może czekać na nią na tyłach ogrodu. Właściwie, nie pamiętała żeby kiedyś tam była.
Kiedy minęła ostatni róg domu, stanęłam jak wryta. Widok, który zastałam kompletnie zwalił mnie z nóg. Żywopłot i drzewa owinięte były białymi lampkami. Wszędzie, gdzie się dało, zostały rozłożone kwiaty. Widok był magiczny. Bajkowy.
Nagle zza jednego z drzew wyszedł Christoper z czerwoną różą w ręce. Miał na sobie czarne spodnie, marynarkę i białą koszulę. Jego brązowe włosy były, jak zwykle, w uroczym nieładzie. Udało jej się dostrzec także błysk podniecenia w jego ciemnobrązowych oczach. Nigdy jeszcze nie wyglądał tak przystojnie.
Podszedł do niej z uśmiechem i wetknął kwiat w jej włosy.
- Wyglądasz przepięknie – szepnął, nie spuszczając z niej wzroku.
Dziewczyna wydawała się bardziej zdezorientowana niż kiedykolwiek. Przynajmniej tak jej się zdawało, zanim znikąd zaczęła płynąć muzyka. Delikatna, kojąca uszy melodia.
Chłopak skłonił się i wyciągnął rękę. Chciał zatańczyć.
Podała mu dłoń, a kiedy przyciągnął ją bliżej ku sobie, oparła głowę na jego torsie. Kołysali się w rytmie muzyki, całkowicie zatraceni w chwili.
Tak więc miał wyglądać ich koniec? Tak miała się zakończyć ta miłość? Tańcem i kwiatami? Mógłby po prostu powiedzieć, że jej nie chce i oszczędzić cierpienia, które teraz znosiła. Nie potrafiła znieść myśli, że już go nie zobaczy. Że to są jej ostatnie minuty z nim spędzone. Że już jej nie kocha. W tym momencie zapomniała o ostatnich wydarzeniach. Desperacko pragnęła jeszcze jednej piosenki. Jeszcze jednej minuty. Jeszcze, jeszcze, jeszcze.
Po chwili niespodziewanie wszystko ucichło. Dłonie zaczęły jej drżeć.
Przygryzła dolną wargę, żeby nie zacząć płakać. Jakże pragnęła zostać. Jakże pragnęła znów poczuć dotyk jego dłoni na swojej talii.
Na moment przymknęła oczy, aby zatrzymać łzy jeszcze na moment, a kiedy je otworzyła, nie mogła uwierzyć temu, co zobaczyła.
Christoper klęczał.
- Natalie Elizabeth Wirth, czy zechciałabyś spędzić ze mną resztę swojego życia? – spytał, patrząc z nadzieją w górę, w jej oczy.
To nie był koniec ich miłości. To nigdy nie miał być koniec ich miłości.
To był dopiero początek.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Unforgiveable dnia Wto 7:48, 29 Lis 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Necklice
Pani mórz
Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 3175
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Wto 0:37, 29 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
No powiedz mi, co ten wiatr z nami robi? U mnie też wiał (a może mieszkasz gdzieś niedaleko i nie chcesz się przyznać?) i ja też miałam wenę, ale na ff wiec jeszcze sobie poczekacie
A tak na serio:
Ha! Wiedziałam, że się oświadczy Z reguły nie lubię romansów, więc do twojej miniaturki od początku podchodziłam sceptycznie. A jednak, niewymuszona (prawie) fabuła nadała temu opowiadaniu nutę realizmu. Ze zdziwieniem stwierdzam, że podobało mi się.
A chełpiąc się z mych osiągnięć, oznajmiam, iż wyłapałam dwie literówki
Cytat: | Jego słowa zszokowały ją |
Cytat: | Dziewczyna wydawała się bardziej zdezorientowana niż kiedykolwiek. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Unforgiveable
Przypalona Ambrozja
Dołączył: 26 Lis 2011
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: północ Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Wto 7:50, 29 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
Ahh, ten wiatr. Czekam na następną taką noc, bo widocznie dobrze na mnie działa
Dziękuję za szczerą opinię. Doceniam to i w przyszłości będę wstawiać kolejne dzieła mojego autorstwa. No i cieszę się, że się podobało, mimo że fabuła niezwykle oklepana. Muszę w końcu wymyślić coś nowego... Tylko poczekajcie na jedną bezsenną noc, a coś wykombinuję.
Literówki poprawiłam.
Unforgivable
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Yap
Zezowaty Cyklop
Dołączył: 03 Cze 2011
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zakopane Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Wto 20:58, 29 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
Ahhh!
To jest cudne, cudne, cudne!
Przeżywam ten etap w życiu kiedy się chce czytać o szczęśliwej miłości(ehh, nie pytajcie....). I to opowiadani wzbudziło we mnie najpozytywniejsze wrażenia. Nie ma błędów, piszesz świetnie, stylistycznie, gramatycznie i w ogóle ślicznie . A co do fabuły- jest właśnie niewymuszona. I to mi się bardzo podoba.
PISZ JAK NAJWIĘCEJ!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Unforgiveable
Przypalona Ambrozja
Dołączył: 26 Lis 2011
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: północ Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Wto 21:05, 29 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
O matko, Yap, wzruszyłam się. Wybacz,jestem ostatnio niezwykle emocjonalna. Stąd ten utwór.
Ja etap na szczęśliwą miłość mam zawsze. Zresztą, na nieszczęśliwą też. W ogóle, mam zawsze fazę na miłość ogółem.
Bardzo schlebia mi to, że masz same dobre wrażenia po przeczytaniu. Nie myślałam, że komuś, kto, no wiesz, pisze książkę i jest tak zaangażowany w tego typu sprawy się to spodoba. Miło mi, że wszystko wydaje się naturalne i niewymuszone - o to mi przecież chodziło. Twoja opinia znaczy dla mnie wiele. I na pewno zachęca do dalszego tworzenia.
Unforgivable.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Yap
Zezowaty Cyklop
Dołączył: 03 Cze 2011
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zakopane Płeć: Annabeth
|
Wysłany: Śro 13:03, 30 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
No cóż, szczere słowa płyną z ust moich. Ja mam teraz fazę... ale szczęśliwa miłość jest cudowna. Nie rozumiem jak ktoś może mówić, że nie lubi wątków miłosnych. Zazwyczaj człowiek mówi tak póki sam się nie zakocha. A potem samo przycjodzi. Natomiast podoba mi się jeszcze to, że masz lekki styl pisania. W swoim ficku tak odnośnie twórczości możesz wprowadzić odrobinkę dowcipu, humoru, wtedy jeszcze lepiej się czyta. Czekam na więcej!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Yap dnia Śro 13:05, 30 Lis 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|