Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[N] "Nienawidzę ich" [BO]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna -> Twórczość literacka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Caroline Reynolds
Przypalona Ambrozja
Przypalona Ambrozja



Dołączył: 12 Sty 2013
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cz-Dz
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Wto 14:13, 12 Lut 2013    Temat postu: [N] "Nienawidzę ich" [BO]

Witam, z góry chcę poinformować że poniższy tekst jest jedynie pierwszym rozdziałem, i dodałam go tu po to aby poznać waszą szczerą i surową opinię o nim. sama uważam że ma wiele błędów, ale ja zawsze oceniam swoje prace bardzo krytycznie. W celu zorientowania się ile z moich obaw jest prawdą, przedstawiam wam ten nie długi kawałek opowieści. Jeśli uznacie że tekst jest beznadziejnie napisany, proszę mnie o tym poinformować niezwłocznie, gdyż was nie będzie to nic kosztować, a ja przynajmniej przestanę męczyć ludzi swoim nieporadnym stylem pisania ;)



Jeśli miałabym wybierać między moim aktualnym życiem, a szansą bycia kimś innym, wybrałabym to drugie. Moje życie nie jest jakoś specjalnie udane. Szczególnie w tym momencie. Ten jeden moment w którym wszystko się sypie, a było już tak dobrze. Takim przełomowym momentem w moim życiu była szkoła średnia. W jednej chwili wszystko rozsypało się jak zamek z kart. 27 ran ciętych na lewym przedramieniu i 34 na prawym udzie - jedyne czego się dorobiłam przez ostatnie pięć miesięcy. Co dziwniejsze - ja, sama sobie nigdy nie zrobiłabym czegoś podobnego. Tak się dzieje, kiedy twoja osobowość nie pasuję twoim rówieśnikom. Oczywiście mogłabym coś z tym zrobić, ale boję się. Tak cholernie się boję, że -nie daj boże-pewnego dnia spotkam ich w ciemnym zaułku przed naszą szkołą. Nie, nie boję się już bólu który idzie za każdym pociągnięciem ich noża. Do bólu można się przyzwyczaić, aż w końcu nic się nie czuje. Strach najbardziej przeszkadza.
Ale to nie jest tak że wszyscy mnie nienawidzą. Właściwie to większość mnie lubi. Nie rozumiem dlaczego kilka osób zadaje sobie trud uprzykrzania mi życia. Często zaciągają mnie ze sobą na najwyższe piętro gdzie nie ma kamer i tam robią mi krzywdę. Za pierwszym razem krzyczałam, wyrywałam się, pobiłam nawet kilku z nich. Ale kiedy trzech starszych chłopaków i dwie potężne dziewczyny zagradzają ci drogę, nie możesz po prostu uciec. Poza tym, kiedy się wyrywałam, bolało bardziej. "Nie tak powinno wyglądać moje życie" - pomyślałam wtedy. Dopiero niedawno dowiedziałam się że nie jestem ich jedyną ofiarą - moja jedyna dobra koleżanka Alie też przez to przechodzi. Nie rozmawiałam z nią o tym, ale widzę po jej zachowaniu że coś się dzieje. Boi się ich, przyczepili się jej dopiero niedawno. Ona nie jest jeszcze przyzwyczajona. Dla mnie to już norma.
Jest połowa stycznia, śnieg dawno stopniał, psując przy okazji plany na ferie, połowy moich rówieśników. Ja miałam pojechać na ferie do babci i tych planów nie zmienię. Dawno nie widziałam się z tą staruszką, babcia długo leżała w szpitalu, ale teraz wszystko jest w porządku. Mam przed sobą jeszcze tylko tydzień szkoły. Mam nadzieję że obędzie się bez strachu.
***
Przed wejściem do budynku, czekała na mnie Alie. Jej jasne włosy rozwiewał zimowy wiatr, a jasnoniebieskie oczy szukały mnie.
- Hej - podskoczyła na dźwięk mojego głosu.
- Oh, April, chcesz żebym dostała zawału? - zaśmiałam się pod nosem.
- Jasne że nie. - chwyciłam ją pod rękę. - Nie marznijmy. - pociągnęłam ją w stronę drzwi. Powoli zeszłyśmy po oblodzonych schodach, do pomarańczowych drzwi. Alie pociągła za klamkę i weszłyśmy do środka. W jednej sekundzie zrobiło mi się ciepło.
- Nareszcie jakiś miły punkt dnia. - Alie uśmiechnęła się. Miło było widzieć że mimo wszystko daje sobie radę z tym wszystkim. Weszłyśmy do pustej szatni, gdzie musiałam ją puścić. Podeszłam do swojego miejsca i kolejno pozbywałam się ciepłych ubrań, w końcu wydostałam się z kurtki i swetra. Zmieniłam też buty, na czyste białe trampki. Alie była przebrana już od dwóch minut, i teraz stała przy drzwiach z założonymi rękoma.
- Wolniej się nie da ślimaczku? - zażartowała. Podniosłam najbliższego lekkiego buta i rzuciłam nim w nią. Oczywiście nie trafiłam.
- Da się, poczekaj aż włączę tryb żółwia. - odparowałam.
Zawiązałam ostatniego buta, wstałam zarzucając torbę na ramię. Już miałyśmy wychodzić, kiedy drogę zagrodzili nam oni. Sara Rackless- wysoka i gruba dziewczyna z trzeciej klasy zajmowała połowę drzwi. Przez tą małą szparę między Sarą a ścianą przeszła cała reszta bandy. Dwóch chłopaków - Shannon i Bareilles, którzy byli naszymi najlepszymi szkolnymi graczami w piłce nożnej, za nimi Kate Lee, z drugiej klasy, która wszędzie chodziła za Sarą. Brakowało tu jednej osoby - Sama Wide - który zawsze tylko stał z boku, przyglądając się całej sprawie z na wpół przymkniętymi oczami.
Musze przyznać że wybrali sobie idealną porę. Był to czas między pierwszymi lekcjami, podczas którego nikt nie mógł wychodzić z klas. Kate poprawiła swoje rude włosy i oparła się niedbale o ścianę rzucając mi i Alie groźne spojrzenie.
- Gdzieś się wybieracie? - spytała nieco przesłodzonym tonem. Na jej widok zrobiło mi się niedobrze.
- Ciebie to chyba nie powinno obchodzić. Masz swoje życie? - odparłam chamsko. Miałam świadomość że za pyskowanie dostanę od nich dwa razy bardziej, ale mało mnie to obchodziło.
- Reynolds, chyba się zapominasz - warknęła Sara. Wyszła z drzwi i stała teraz obok Kate. Były siebie warte, obie zepsute do szpiku kości.
- Czego chcecie? - spytała cicho Alie. Głos jej drżał. Chwyciłam ją za ramię, ale to nie dodało blondynce otuchy.
- Śmierdzisz strachem na kilometr Watson. - zarżał Shannon. Wysoki chłopak trzymał w ręku nóż, którym niecierpliwie kręcił między palcami.
Alie cofnęła się o krok. Próbowałam ją przed tym powstrzymać, ale była zbyt przestraszona.
- Od piątku zaczynają się ferie. - zaczęła Sara - Chyba nie sądziłaś Watson, że nie będziemy chcieli się jeszcze tobą zabawić.
Wtedy zrozumiałam. Nie przyszli żeby zająć się mną. Przyszli po Alie.
- Nie zrobicie jej krzywdy - wyszłam przed nich.
Cała czwórka wybuchła śmiechem.
- Znudziłaś się nam Reynolds - powiedział Bareilles. - Blondyneczka bardziej się nam podoba.
Chłopak był obrzydliwy. Nie tyle z wyglądu co z charakteru. Nienawidziłam ich. Nienawidziłam, ale brakowało mi siły, żeby zrobić cokolwiek przeciw ich działaniom.
Nie do końca świadomie, rzuciłam się na Bareillesa i uderzyłam go w twarz, najmocniej jak potrafiłam. Chłopak był zaskoczony więc nie zareagował. Jednak mój triumf nie trwał długo. Usłyszałam krzyk Alie gdzieś za sobą co mnie zdekoncentrowało. Poluźniłam uchwyt. Poczułam ból, w momencie kiedy Shannon pociągnął mnie za włosy, przyciągając do siebie. Przez chwilę nic nie widziałam, ale potem poczułam ukłucie przy szyi. To Shannon unieruchomił mnie, i przyłożył nóż do mojego gardła.
- Nigdzie nie idziesz Reynolds. - burknął nad moim uchem. Próbowałam mu się wyrwać, jednak moje 55 kilo było niczym przy 80 kilogramach Shannona. Zrezygnowałam z próby wyrwania się z uścisku, przez ból, jaki sprawiał nóż wbijający się w skórę. Oto co zobaczyłam kiedy podniosłam wzrok: Sara trzymała w swoich objęciach Alie. Moja przyjaciółka próbowała się wyrwać, w ataku paniki zaczęła krzyczeć.
- Zamknij mordę! - wykrzyknęła Kate, przy okazji uderzając ją w twarz, tak mocno, że na jasnej skórze Alie został czerwony ślad otwartej dłoni.
- Zostaw ją! - wydarłam się, kopiąc Shannona po łydkach. Na pewno go to bolało, ale nie dał tego po sobie poznać.
- Cicho bądź idiotko! - usłyszałam głos Kate. Po chwili ktoś włożył mi w usta kawałek jakiegoś materiału. Zaczęłam się dławić, ale nie przestawałam walczyć. Bareilles wyciągnął swój własny nóż i podszedł do Alie. Dziewczyna otworzyła szeroko oczy i ponownie krzyknęła. Sara wzmocniła uścisk pod szyją, a Alie zaczęła się dusić. Miałam ochotę krzyknąć. Kopałam Shannona, ale był nieugięty. Bareilles uniósł rękaw na prawej ręce Alie. W świetle lampy zobaczyłam jej rany. Mnóstwo nierównych czerwonych kresek ciągnących się od przedramienia do łokcia. Znam to. Sama takie mam, nawet dzisiaj, po tak długim czasie.
Bareilles należał do tego typu ludzi, którzy nie lubią czekać. Sara mocno ściskała krtań Alie, która powoli robiła się czerwona na twarzy. Było jej słabo, nie potrafiła nawet krzyknąć. Bareilles delikatnie wbił czubek noża w jej skórę. Było to jak ukłucie igły, ale potem, w miarę jak ciągnął ostrze w dół, brutalnie strzępiąc skórę, ukłucie igły zmieniło się w ukłucie miliona igieł. Krew pociekła leniwie po jej przedramieniu. April przywykła do widoku swojej krwi, jednak widok krwi Alie sprawił że zebrało ją na mdłości. Shannon uśmiechnął się szeroko, dmuchając jej przy okazji zimnym powietrzem w tył głowy.
- Widzisz Reynolds? - szepnął - I na co ci było to wszystko? My zawsze. Ale to zawsze - zaintonował to słowo, żebym dobrze zrozumiała - dostajemy to czego chcemy. - uśmiechnął się szerzej - a ty, możesz tylko patrzeć.
Z twarzy Alie krew zupełnie odpłynęła. Dziewczyna była blada jak ściana, na skutek mocnego uścisku Sary, która nieświadomie dusiła dziewczynę. Bareilles się rozkręcił, i teraz brutalnie targał nożem skórę blondynki, która miała siły tylko na krzywienie się. Kate stała nad nią, przyglądając się wszystkiemu z wyrazem triumfu na twarzy.
- Nie oszczędzaj jej Rick. - poklepała go po plecach. Na widok krwi skapującej z bezwładnej ręki mojej przyjaciółki, poczułam łzy na swoich policzkach. Głupia szmatka nie pozwalała mi nic powiedzieć. Próbowałam ją wypluć aby wezwać pomoc, jednak za każdym razem Kate wpychała mi ją głębiej do ust. Shannon odsunął nóż od mojego gardła, jednak nie puścił mnie. Trzymał moje ramiona tak mocno, że czułam jak jego paznokcie wbijają się w moją skórę.

Alie widziała April jak przez mgłę. Czuła ból większy niż zwykle. Próbowała zebrać powietrze, ale gruba ręka Sary nie dawała jej możliwości swobodnego oddechu. Zamknęła oczy z których już dawno popłynęły łzy. Robiło jej się ciemni przed oczami. Ciepła krew płynęła przez jej ramię, aż po czubki palców, gdzie ostatecznie skapywała na podłogę. Jęknęła. Chciała coś powiedzieć, ale Sara wzmocniła uścisk. Alie pomyślała że już dawno powinna powiedzieć komuś o tym, jak się nad nią znęcają. Co dziwne, odkryła też, że od dawna znęcają się nad April. Jej przyjaciółka nigdy o tym nie wspominała, co wcale nie było dziwne. Sama tez nigdy nie powiedziałaby nikomu że dzieje się coś złego. To był wstyd. Jednak w tym momencie żałowała że nikt o tym nie wie. Alie wiedziała, że jeśli w ciągu najbliższych trzydziestu sekund Sara nie poluźni uścisku, będzie po niej.

Kopnęłam Shannona z całej siły, jaką w sobie miałam. Chłopak zaskoczony puścił mnie i poleciał do tyłu, przy okazji upuszczając nóż. Szybkim ruchem podniosłam go, przy okazji wypluwając starą szmatę z ust. Kate zorientowała się o co chodzi, dopiero w momencie w którym zepchnęłam ją na ścianę. Ruszyłam na Sarę i stanęłam jak wryta. Alie miała zamknięte oczy, nie poruszała się. Świeże łzy skapywały z jej brody. Cała trójka stała w kałuży krwi, która zabrudziła ich buty. Bareilles zbladł, trzymając zakrwawiony nóż w ręce. Zrozumiał co zrobili gdy tylko spojrzał na nieruchomą twarz Alie. Sara nagle puściła dziewczynę, która od razu runęła na podłogę, i uderzając głową o ławkę - spadła w kałużę krwi.
Pierwszy raz w swoim życiu zobaczyłam wystraszoną Sarę . W szatni zapadła głucha cisza, i po chwili narastającego napięcia Shannon wstał i wybiegł z pomieszczenia. Wyrwani z amoku Sara i Bareilles uciekli za nim. Rick przy okazji wyrzucił swój nóż. Ostatnią osobą która zniknęła była Kate. Ja stałam jakby ktoś zatopił moje stopy w betonie. Ciało Alie leżało bezwładne na podłodze. Podbiegłam do niej, moje policzki tonęły we łzach. Uklękłam obok niej, a krew wsiąkła w moje jeansy jak w gąbkę. Dotknęłam jej twarzy, która traciła ciepło w tempie błyskawicy. Zjechałam dłonią w dół, pod szyję, szukając pulsu.
Nie odnalazłam go.

Pamiętam jak siedziałam tam, trzymając jej głowę na swoich kolanach płacząc i krzycząc. Krzyczałam o pomoc, tak długo, aż szatniarka która wcześniej popijała kawę na wyższych piętrach, przybiegła do szatni.
Scena którą zobaczyła, musiała być potworna bo zaczęła histerycznie krzyczeć. Pojawiła się kolejna osoba. Nasza nauczycielka od angielskiego - Pani Walker, podniosła mnie z ziemi, zmuszając do puszczenia martwego ciała mojej przyjaciółki. Objęła mnie ramieniem i wyprowadziła z szatni. Ktoś inny zadzwonił po karetkę, chociaż wszyscy dobrze wiedzieli, że nie było to konieczne.
Pani Walker prowadziła mnie przez korytarz do swojej sali. Każdy uczeń mijający nas, zatrzymywał się i patrzył na mnie. Ciekawe czy ktoś im już powiedział?
Usiadłam w pierwszej ławce w sali od Angielskiego. Pani Walker zostawiła mnie samą, a sama poszła po panią psycholog.
Zrezygnowana oparłam głowę na blacie ławki. Płakałam, pierwszy raz od miesiąca. Alie już nie było. Miałam ochotę krzyczeć, rzucać rzeczami. Ale najbardziej chciałam zemścić się na tych, którzy to zrobili. Powinni zgnić w więzieniu.
Po niecałych pięciu minutach, do sali wróciła pani Walker, a za nią psycholożka. Obie usiadły przede mną. Świdrujący wzrok brązowych oczu pani psycholog jakby wiercił dziurę w moim mózgu. Wreszcie odezwała się.
- Kto to zrobił? - oczywiste pytanie. Odpowiedź miałam gotową jeszcze zanim to się stało. Jednak oskarżycielski ton pani Meer zaskoczył mnie.
- Kate Lee, Rick Bareilles... - przełknęłam głośno ślinę. Byłam zdenerwowana i trzasły mi się ręce, para brązowych oczu pani Meer i niebieskich pani Walker wpatrywały się we mnie wyczekująco. -... Erick Shannon i Sara Reckles. - odwróciłam wzrok, nie mogąc już dłużej znieść ich spojrzenia.
- Jesteś pewna?
To pytanie sprawiło, że cała złość, cała nienawiść, jaką odczuwałam wypłynęła ze mnie. Wybuchłam jak bomba przy lekkim dotyku.
- Oczywiście że oni! Byłam tam! Zakneblowali mnie, miałam nóż przy gardle! Głupie pytanie. Nie mogłam się ruszyć, a ta idiotka Sara dusiła ją, taka jest niebezpieczna a nie zna nawet własnej siły!- wrzeszczałam na obie kobiety, chodząc tam i z powrotem po całej długości sali. - Od początku roku mnie prześladowali. Robili mi to! - podniosłam rękawy swojej bluzy. Oczom obu pań ukazały się wszystkie moje blizny. Były zszokowane, czyli uzyskałam pożądany efekt. - Znudziłam się im, więc robili to Alie! A wy jeszcze myślicie że to moja wina?! - nagle opadłam z sił. Pewnie cała szkoła stała pod drzwiami sali i w tamtym momencie słyszeli mnie wszyscy.
Upadłam. Żadna nie podniosła się żeby pomóc mi wstać. Pani psycholog wybiegła z klasy. A ja siedziałam na podłodze płacząc. Czułam się żałośnie. Nic nie zrobiłam. Nie mogłam. Nie potrafiłam. Jedyną satysfakcję dawał mi wystraszony wzrok Pani Walker, do której dopiero co dotarły moje słowa. W jej idealnej szkole, rozgrywał się horror, o którym nie miała pojęcia.
Niedługo po tym przyjechała policja. Zabrano mnie do domu. Przechodząc przez hol, widziałam rodziców Alie. Pani Watson płakała gorzko, mocząc nową koszulę swojego męża. Pan Watson patrzył na mnie, ból odbijał się w jego oczach. Kate, Sara, Shannon i Bareilles zostali skuci w kajdanki i zamknięci w radiowozie. Moi rodzice stali pod szkołą. Mam płakała. Kiedy mnie zobaczyła, wzięła mnie w ramiona, i nie puszczała, aż do momentu w którym wsiadłam do auta i odjechałam do domu.
Tamtego dnia w Publicznej Szkole Średniej nr. 12 lekcje się nie odbyły.


Zawsze myślałam że pogrzeb to uroczystość podczas której łzy same wypływają z oczu. Pogrzeby powinny być pełne ludzi zatopionych w smutku, a jednak całe moje wnętrze wypełnione było jedynie wściekłością. Przepłakałam ostatnie dwa dni, myślę że zabrakło mi łez i to jest powód dla którego nie płaczę. Rodzice Alie już są wewnątrz kościoła, moi rodzice nie przyszli i wcale nie chcieli mnie puścić. Ostatecznie mama mnie podwiozła, powiedziała że zaczeka, gdybym nie dała sobie z tym wszystkim rady. Odkąd byłam świadkiem śmierci mojej przyjaciółki ludzie zadają mi setki pytań, i liczą że znam na nie odpowiedź. Nie znam jej.
- Jak się czujesz? - ktoś delikatnie dotyka mojego ramienia. Odwracam się i widzę Sama Wide'a. Zanim zdąży zareagować, odpycham go.
- O co ci chodzi? - pyta zaskoczony.
- O co mi chodzi? - ledwo panuje nad głosem. - Zabiliście ją - mówię to głośno, lecz staram się nie krzyczeć. To nie jest najlepsze miejsce na robienie scen, poza tym nie lubię wywoływać sensacji.
- Przecież mnie tam nie było - oburza się Sam, gładząc swój garnitur. Kiedy unosi wzrok widzę w jego oczach smutek.
- Ale to mogło stać się za każdym innym razem. Jeśli nie jej, to mnie. - zacisnęłam dłonie w pięści. Jeśli ten człowiek nie zejdzie mi z drogi to dojdzie do rękoczynów. - Teraz kiedy zamknęli twoich przyjaciół nagle jesteś miły? - pytam, ostatecznie opanowując się.
- April, nie chciałem żeby stało się to co się stało. Nie chciałem żeby wam to robili. Kłóciłem się z nimi o was. - łzy pociekły z jego oczu. Sam jest mojego wzrostu, i pewnie waży tez niewiele więcej ode mnie, jest raczej przeciętnej budowy, z krótkimi włosami i niebieskimi oczami. Te niebieskie oczy zawsze takie niewinne, przyglądały się piekłu na ziemi tak wiele razy. A tak niewiele dobrego zrobiły.
-Kochałem Alie. - mówi
Gdybym miała coś w ustach, pewnie stanęłoby mi w gardle.
- Co powiedziałeś? - zbliżam się do niego, niebezpiecznie blisko. Zaciskam dłonie w pięści szykując się do uderzenia.
- Tak było. Ona o tym wiedziała. Dlatego przestałem przyjaźnić się Sara i cała resztą. W sumie to nawet nie była przyjaźń. Nienawidziłem ich tak samo jak wy. Kochałem Alie i tego dnia byłem na policji zgłosić wasza sprawę. Spóźniłem się. - po tym wyznaniu z jego oczu wylewa się coś na podobieństwo wodospadu Niagara, a ja ostatecznie rezygnuje z uderzenia go. Zamiast tego robię coś jeszcze bardziej zaskakującego. Przytulam Sama i też zaczynam płakać. Rozumiem go, i chociaż zawsze pałałam nienawiścią do Sama Wide'a, dzisiaj czuję z nim nić porozumienia. Oboje straciliśmy Alie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
twister24
Przypalona Ambrozja
Przypalona Ambrozja



Dołączył: 07 Sty 2013
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Wto 18:27, 12 Lut 2013    Temat postu:

Świetne! Strasznie mi się podoba, takie dramatyczne, takie no... No po prostu boskie!
Świetnie piszesz, masz talent Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna -> Twórczość literacka Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin